Daniel & Domen
Smutny, ledwo powstrzymując łzy i cisnące się na język przekleństwa, przekroczyłem próg mojego i Daniela mieszkania w Oslo. Kiedy tylko trzasnąłem drzwiami i zamknąłem je na zasuwkę i dałem upust swoim emocjom. Moja rozpacz zdecydowanie była wyolbrzymiona, ale w tamtej chwili nie myślałem o niczym innym niż uduszenie tego cudownego gnojka gołymi rękami. Częściowo wściekły, a częściowo załamany rzuciłem się na łóżko, które nawet swoim skrzypieniem przypominało mi o Tandem. Mojego podłego umoru nie poprawiła nawet nawałnica wesołych kolorów, od których roiło się w pokoju przemalowanym specjalnie dla mnie. Z całej siły przytuliłem do siebie swojego ukochanego, niebieskiego misia, którego dostałem od babci na trzecie urodziny i próbowałem przełknąć rosnącą w gardle gulę. Jak on w ogóle mógł tak powiedzieć?! Nie miałem nawet do kogo zadzwonić żeby się wyżalić, bo rzuciłem dla niego wszystko, a on co? Pewnie już nawet mój kochany niedźwiadek miał dość słuchania moich żali. Co ja bym bez niego zrobił? Blue był już bardzo zużyty i sprany, ale zawsze pomagał mi, kiedy miałem problemy. Mimo że nic nie mówił, wysłuchiwał moich słów i przyglądał mi się z niemym zrozumieniem. Tyle, co on, o Danielu nie wie chyba nawet on sam, w końcu nigdy nie powiedziałem mu wszystkich powodów, dlaczego zdecydowałem się do niego przeprowadzić.
—Wybacz, chyba powinienem ci zacząć płacić stawkę jak normalnym psychologom, stary—z czułością poczochrałem go po brzuszku i znowu mocno przytuliłem
Po moich policzkach potoczyły się gorzkie łzy, które od razu wsiąkały w mojego najlepszego przyjaciela. Pociągając co chwilę nosem wyjaśniłem mu, jak to przez przypadek wspomniałem o zawodzie Norwega, który jeszcze dwa lata temu ja sam wykonywałem z wielką pasją. Opowiedziałem, jak gwałtownie zareagował i wspomniał o tym, że Peter i Kamil zawsze będą najlepsi, a ani on, ani ja nie dorastamy im do pięt. Dawno nie powiedział czegoś, co zabolałoby mnie równie mocno. Nie cierpiałem, gdy ktoś porównywał mnie do moich braci, którzy przecież byli ode mnie zupełnie inni. Byli starsi, przez pewien czas byli oczkami w głowie rodziców, a ja? Byłem tym środkowym dzieckiem, którym nigdy nawet nie chcieli się chwalić. Wtedy ja dorzuciłem swoje trzy grosze i wypomniałem mu, że nie wie, czy ja też nie byłbym w tej chwili w światowej czołówce, bo przecież to dla niego rzuciłem skoki i przemierzyłem pół kontynentu, zostawiając całą rodzinę i przyjaciół w Słowenii. Zrobiło mi się wtedy tak okropnie przykro, z jednej strony, że obarczyłem go winą za swój wyjazd, a z drugiej, że prawdopodobnie zawsze porównywał mnie do kogoś, że szybkim krokiem, zostawiając Daniela daleko w tyle, wróciłem do mieszkania.
W końcu łkanie mnie zmęczyło, łzy przestały płynąć z moich oczu, a ja przysnąłem, wciąż mocno tuląc do siebie ulubioną przytulankę, która znów pomogła mi znaleźć choć odrobinę ukojenia.
—Hej, Domen, przepraszam—usłyszałem zaraz po przebudzeniu, więc gwałtownie otworzyłem oczy i zobaczyłem leżącego obok mnie Tandego
Patrzył na mnie skruszonym wzrokiem, więc otarłem z policzków resztkę łez.
—Nie powinienem był tak reagować, a tym bardziej porównywać cię do Petera. Wiesz, że tak naprawdę dla mnie liczysz się tylko ty i nigdy nie chciałem tego mówić. Tak naprawdę podziwiam cię, że byłeś w stanie zostawić to wszystko dla mnie. Wciąż nie mogę zrozumieć dlaczego nie chciałeś spróbować skakać dla Norwegii, albo pozwolić przeprowadzić się mi. Kochasz ten sport bardziej, niż ja.
—To moja rodzina kocha go tak mocno, dla mnie to była tylko praca.—zamilkłem na chwilę—Też przepraszam. To wina mojego charakteru, wiesz, że jest okropny i zawsze reaguję bardzo wybuchowo—powiedziałem próbując delikatnie się uśmiechnąć
—Okropny, czy nie, czyni cię wyjątkowym. I za to cię kocham—pocałował mnie w czoło i objął ramieniem
___________________
Czasem jak mam wam wrzucić coś starego, co leży sobie w wersji roboczej od kilku lat zastanawiam się, jak ja w ogóle mogłam pisać takie denne fabuły i dialogi bez opisów
Wszyscy zawiedzeni tą częścią, proszę o wybaczenie, ale jestem przygnieciona różnymi rzeczami i nie mam chwili żeby coś dla was napisać
Trzymajcie cię, może za tydzień się poprawię :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro