Cene
Szedłem ulicą. Dookoła mnie ciemność rozświetlały tylko latarnie uliczne. Bałem się. W każdej chwili ktoś mógł mnie napaści, więc szedłem szybko. Nie zdążyłem. Złapali mnie i wciągnęli do auta. Zostałem pobity i sponiewierany. Nie czułem nic. Rano wyrzucili mnie koło mojego mieszkania. Powiedzieli, że jeszcze wrócą. Byłem w opłakanym stanie. Czułem się równie źle. Cudem dotarłem do domu. Miałem z przyzwyczajenia zawołać. Ale jego już nie było. To dlatego mnie dopadli. Za jego długi. W drodze z cmentarza. Kolejny dzień bez niego. Zadzwoniłem do Petera. Był akurat w Norwegi. W końcu przedostatni weekend sezonu. Długo ze mną rozmawiał. A ja tylko utwierdzałem się w przekonaniu, że to nie ma sensu. Pozbyli się Anze, to czemu mieliby oszczędzać mnie? Wyręczyłem ich. Powiesiłem się przed naszym zdjęciem z wakacji. I w ostatnich chwilach życia widziałem jego uśmiechniętą twarz.
_______________
Nie wyszło mi chyba 😅 A plan był tak piękny...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro