Bickner & Huber
Wiatr był bardzo silny. Widziałem, jak z belki co chwilę zdejmowani są zawodnicy, co troszkę mnie zestresowało. Byłem niedoświadczony, więc moje szanse na dobry skok w złych warunkach nie prezentowały się zbyt korzystnie, powiedziałbym nawet, że wynosiły niewiele ponad zero. Zakląłem pod nosem, kiedy mój partner z systemu KO został ściągnięty z belki, przez co musiałem przesunąć się stopień w dół. Nie rozmawialiśmy, ale wyczułem dziwne napięcie ze strony Austriaka, co było dla mnie sporym zaskoczeniem, bo nie panowały między nami wrogie relacje. Mężczyzna, po względnie niedługim oczekiwaniu, w końcu wykonał skok i przyszła moja kolej. Udało mi się trafić za pierwszym razem na dobre warunki, dzięki czemu nie musiałem martwić się o wychłodzenie mięśni podczas oczekiwanka na sygnał startowy, więc od belki odepchnąłem się nadal dość dobrze rozgrzany. Nad skokiem nie ma co się rozwodzić - był po prostu beznadziejny. Nie dałem nawet rady podjechać na samą górę przeciwstoku, przez co mój partner musiał wyciągnąć do mnie pomocną dłoń. Poczułem, jak jego ciało zadrżało, kiedy wyciągał mnie na górę, Ale stwierdziłem, że to wszystko przez niską temperaturę. Ostatecznie to on wygrał, dzięki czemu na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Ja jednak nie miałem powodów do śmiechu i planowałem w smętnym nastroju opuścić skocznię. Zanim jednak to zrobiłem Austriak niezauważalnie klepnął mnie w tyłek i oznajmił mi szeptem, że jestem cudowny. Tak skołowany nie byłem chyba jeszcze nigdy, na dodatek zrobiłem się przez to tak czerwony, że pobiłem chyba nawet włosy Klimova. Już, już miałem go uderzyć w głowę, za jakieś sugestie z podtekstem, kiedy uświadomiłem sobie, że zniknął z mojego pola widzenia.
Od tamtej pory co jakiś czas dostawałem od niego różne wiadomości, zazwyczaj tak sprośne, że nawet ja robiłem się zawstydzony, czytając je. Zauważyłem jednak, że kiedy nie przychodziły zaczynałem się martwić o Austriaka i sam do niego pisałem. Nasze stosunki zmieniły się równo rok po "pierwszym spotkaniu". Znowu byliśmy w jednej parze w Innsbrucku. Znowu musiał pomóc mi wdrapać się na górę. Tym razem jednak stanął dużo bliżej niż poprzednio. Przed samym zejściem, kiedy był pewien, że żadni kibice ani kamery nas nie widzą ścisnął mój pośladek tak, jak wtedy.
- Szykuj się Kev. Jeśli będę w pierwszej trzydziestce, chcę nagrody - mruknął do mojego ucha i odszedł, a ja wiedziałem, że właśnie przegrałem wojnę.
________________
Biber życiem! Co z tego że shippują go chyba tylko dwie właścicielki tego profilu 😂
Przy pomyślnych wiatrach w przyszłym tygodniu w końcu wrzucę tego fanfika, który miał pojawić się w lipcu, więc bądźcie przygotowani
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro