Adam & Simon
—Simon, masz coś do prania?—krzyknął mały człowieczek z wąsem stojąc przed otwartą pralką i ładując do niej kolejne porcje ubrań
—A co nastawiasz? Kolorowe, czy białe?—równie głośno spytał Ammann, który akurat zajmował się składaniem nowego stołu z Ikei
—Kolorowe!—padła szybka odpowiedź, która zmusiła Szwajcara do przetrząśnięcia najgłębszych zakamarków swojej pamięci i zastanowienia się, czy aby na pewno wszystkie jego przepocone T-shirty znalazły się w koszu na brudne ubrania
—Nie mam!—odpowiedział w końcu wkręcając długą śrubkę na łączeniu noga - blat
Kilka minut później Małysz zszedł na dół i wyciągnął się na kanapie.
—Chyba ci nie idzie.—skomentował znikomy postęp, którego dokonał młodszy w ciągu kilkunastu minut przez Polaka spędzonych na górze
—Czepiasz się szczegółów.—Machnął ręką—Ostatnim razem było dużo gorzej, a teraz jestem aż na piątym kroku.—oznajmił dumnie i, na dowód swojego osiągnięcia, pokazał mężczyźnie otworzoną na tym momencie instrukcję
Adam już nic więcej nie powiedział, tylko włączył telewizor. Bez większego celu przeskakiwał po kanałach do momentu napotkania kanału, na którym akurat leciała powtórka snookera.
—Może chcesz obejrzeć?—zwrócił się do Simona—A ja w tym czasie dokończę to za ciebie.—zaproponował widząc, że mężczyzna utknął na szóstym kroku już kilkanaście minut temu
Ten tylko pobieżnie spojrzał na ekran i pokręcił przecząco głową, chociaż po jego minie widać było, że bardzo miałby ochotę powspominać ten, najwyraźniej genialny, mecz.
—Sam to dokończę. Ale nie przełączaj, bo zaraz będzie taka fajna akcja z różową bilą, a potem z brązową i w sumie te fragmenty to bym obejrzał.—poprosił, więc Adam odłożył kontroler i przysnął na chwilkę
Chwilka okazała się dłuższa, ponieważ Ammann zdążył uporać się z krokami sześć - dziesięć, więc Polak postanowił pójść wyjąć i rozwiesić pranie tak, żeby miało jeszcze okazję wyschnąć do wieczora. Gdy suszarka stała na dworze, ogrzewana promieniami lipcowego słońca będącego coraz bliżej horyzontu, Simon w końcu oznajmił, że skończył. Zajęło mu to raptem sześć godzin i jedenaście minut, ale w końcu mógł z dumą postawić nasz nowy nabytek w kuchni. Akurat kończyli jeść kolację i Szwajcar zabierał się za zmywanie naczyń, kiedy usłyszeli całkiem głośny huk. Zdezorientowani pobiegli na górę, gdzie znajdowało się źródło hałasu i jęknęli z zawodu. Ich suszarka, po raz kolejny, została przewrócona, zapewne przez wiatr. Najbardziej niepocieszony zdawał się być Adam, który mamrotał coś o ponownym praniu, jednak Ammann sprawiał wrażenie, jakby było mu wszystko jedno. Widząc dziwne, pytające spojrzenie Małysza odpowiedział:
—No co, i tak wolę chodzić w twoich koszulkach. Są większe
__________________
I tym akcentem kończymy ten dziwny maraton. Do zobaczenia za jakiś czas 😂
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro