Zawsze Na Razem
Pewnego ciepłego wieczoru, państwo [T.N] a dokładniej troskliwa mama,kochający,dający bezpieczeństwo tata,oraz 7-letnia [T.I],przebywali w swoim pięknym białym domu,spędzali ze sobą miło czas.
Tata [T.I] szykował,się do pracy a jej żona,po prośbie swojej córki,uczyła ją szyć różne wzorki na białej poszewce.
Gdy kolejny raz,nie udało się małej [T.I] nawlec nitki na igłę,oburzyła się mówiąc:
- Mamusiu,dlaczego to jest takie trudne!? - krzyknęła dziewczyna bliska płaczu.
- Oj..kochanie - westchnęła kobieta z lekkim uśmiechem - Pomóc Ci? - zapytała troskliwie.
- Nie! - zaprzeczyła [T.I] - Chce się nauczyć sama,chce umieć jak Cię uczyła babcia i robić takie,piękne poszewki jak ty! - wydęła oba policzki i dolną wargę,na które potem pojawił się szeroki uśmiech.
- U-uh..[T.I] nie robię,aż tak pięknych poszewek.. - zarumieniła się kobieta ze zawstydzenia - ale dziękuję.. - uśmiechnęła się lekko w stronę dziewczynki.
Kobieta podeszła do młodszej [T.N],ułożyła ją na kolanach i zaczęła tłumaczyć córce,jak się nawleka nić,oraz małymi kroczkami,tworzyć różnych kolorów piękne tulipany.
Po pięciu próbach,młoda osóbka krzyknęła z entuzjazmem:
- Mamo,mamo! Udało mi się nareszcie!
Popatrz na to! - uradowana [T.I] podała swojej,rodzicielce poszewkę z troszkę, krzywymi ale kolorowymi tulipanami.
- Skarbie,jestem z ciebie taka dumna! - uśmiechnęła się szeroko w stronę córki,która odwzajemniła tą samą czynność,co jej rodzicielka.
- Mamo?... - zapytała nie pewnie,gdy nie zauważyła swojego rodzica w kuchni.
- Hm..tak kochanie? - spojrzała pytająco na swoją małą istotkę,która siedziała na jej kolanach - coś się stało? - dodała zaniepokojona.
- A gdzie jest tatuś? Przecież tu był.. - zapytała zaciekawiona,gdzie jej rodzic może się,podziewać.
- A jest chyb- - nie skończyła dodać,ponieważ ktoś odebrał [T.I] z jej kolan,gdy usłyszała jego spokojny głos.
- Akuku! Tu jestem! - zaświwrgotał wesoło i zaczął gilgotać swoją córeczkę po jej,małym brzuszku.
Po całym salonie,rozpłynął się uroczy chichot małej [T.I],który tak roczulał jej rodziców,do stopnia,aż miękły im serca.
- Kochanie,a ty nie w pracy? - zapytała mile zaskoczona,obecnością jej męża.
- Hm? - mruknął pytająco,zabierając dziewczynkę na barana - ah..dziś dostałem wolne,więc możemy spędzić ten wieczór z trójkę! - krzyknął wesoło,wywołując u dwóch jego najważniejszych kobiet w jego życiu chichot. - Potem możemy,spędzić ten czas we dwoje.. - mrugnął cicho,aby młoda [T.N] tego nie usłyszała i puścił oczko do swojej żony,wywołując u niech szkarłatny odcień na policzkach ze zawstydzenia,uwielbiał tak robić.
-Mam- - [T.I] miała o coś zapytać,gdy ktoś zapukał do drzwi ich domu.
Rodzice dziewczynki,spojrzeli na siebie pytająco.
- Pójdę otworzyć - odpowiedziała pani [T.N] i poszła otworzyć drzwi,nie powiedzianemu,gościu,[T.I] nie domyślała się,że ten dzień stanie się najgorszym z jednych..
- Dzień dobry,w czym mogę służy- - coś nagle udało z hukiem na ziemię.
Zaskoczona dziewczynka,spojrzała na przyczynę tego huku,nie spodziewała się tego...jego przyczyną była jej,własna matka..która leżała nie przytomnie,na ziemi w dużej kałuży szkarłatnej cieczy,do tego..z nożem w miejscu gdzie znajduje się serce..
- M-Mamusiu?...-zapytała szeptem i czuła jak w jej oczach znajduje się słona ciecz,która zaraz po opuszczeniu jej oczu,znajdowała się na obu policzkach..
Mała dziewczyna była przerażona,spojrzała na swojego rodzica,który tak samo jak ona był sparaliżowany..właśnie stracił swą żonę..odstawił swoją córkę na ziemię i powiedział:
- [T.I] słonko...proszę..schowaj się gdzieś i zamknij pokój na klucz,nikomu nie masz prawa otwierać,prócz mnie jeśli się nie uda... - przełknął dużą gulę w gardle i kontynuował - uciekaj....uciekaj jak najdalej!..pamiętaj ja i twoja mama będziemy z tobą i nie przestaniemy cię kochać.. - ucałował ostatni raz czoło swej córki.
- O chłopie..jakie to urocze...- skomentował złoczyńca przesłodzonym głosem - chyba zaraz się zwymiotuję! - zarechotał i rzucił się na dziewczynki tatę.
Pan [T.N] zareagował szybko i wziął odruchowo wybraną rzecz,którą była nią szabla,wisząca na ścianie.
Złoczyńca zwinnie omijał ciosy,mężczyzny.
Dziewczynka stała przerażona,walką o życie swego teraz..jedynego rodzica.
Ojciec [T.I] spoglądał z pod byka na córkę,złonczyńca zaużywszy to zaatakował sztyletem mężczyznę w miejsce gdzie znajdują się płuca,który krzyknął z bólu i upadł na podłogę.
Złoczyńca podszedł do,trzęsącej się dziewczynki,która podniosła wzrok ze swojego ojca na złoczynę,który się uśmiechnął psychopatycznie.
- No..no..słonko teraz twoja kolej! - zaśmiał się i gdy miał zabić [T.I],niespowiedzianie wypluł swą krew na podłogę i upadł na kolana krztusząc się własną krwią,zabił go...ojciec dziewczynki,który patrzył przez zamglone oczy z wymalowaną troską i bólem.
- [T-T.I]..p-proszę..p-przeżyj..d-d-la..n..as.. - ostatnimi resztkami swoich sił uśmiechnął się,pomimo swoich łez- k-kochamy c-cię..- dodał i popadł w wieczny sen.
- T-Tatusiu! N-nie zostawiajcie m-mnie! - krzyknęła i przewróciła swojego rodzica na plecy - T-tatusiu..spójrz na mnie!! - krzyknęła i zaczęła płakać,przytulając ojca..ostatni raz..odwróciła się tam gdzie znajdowała się jej mama.
Podeszła do swej rodzicielki.
- M-Mamusiu..t-ty żyjesz...p-p-prawda?..- uśmiechnęła się gorzko,poprzez łzy - N-nie mo..żecie.. - dziewczynka upadła na kolana i dała się ponieść łzom i rozpaczy.
Nagle przypomniała sobie o nożu..który znajdował się w kuchni,poszła do niego i wzięła go w swe małe rączki.
- P-przepraszam..n-nie dotrzymam obietnicy tatusiu...chce z wami być,b-być szczęśliwa..razem z wami..- uśmiechnęła się i wepchnęła sobie nóż w miejsce serca...upadła.. - Na Zawsze Razem..- szepnęła i wtuliła się w matkę.
Popadła w wieczny sen..szczęśliwa.
Czy było warto?
Warto...dla [T.I]..
Ohayō! :D
To takie napisanie niby krótkie ,,opowiadanie,, przyjmuje krytykę! ヽ( ´¬')ノ
Nie,na razie pisać nie będę hehe..XD
Dla nudy i byłam ciekawa,jak mi to wyjdzie! xpp
Nie nadaje się do tego! XDD
Razem: 924 słów
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro