Miłość
Artyści kojarzą się z nieprzewidywalnością. Niczego nie planują, ich życie to pasmo wybryków i decyzji pod wpływem chwili. Romantyczni, może nadpobudliwi, często szaleni.
Nie Tomas. On jest niczym spokojna i tajemnicza tafla jeziora. Możesz się w niej przejrzeć, zobaczysz swoje odbicie, ale nie wiesz, co znajduje się pod nią, co skrywa. Tom jest niebywale zaskakującym artystą. Jego obrazy zapierają dech w piersi, wzbudzają dyskusje i ogólnie wywołują masą emocji, czego nie można powiedzieć o jego zaplanowanym, perfekcyjnym życiu.
Godzina dwudziesta. Czas na prysznic. Czas na zmycie farb z dłoni i ubranie świeżej bielizny.
Cokolwiek się nie dzieje, Tom bierze prysznic o ósmej wieczorem, później robi sobie kanapkę i jedząc ją, czeka, aż przyjdę do niego i obejrzymy razem film. Tuż przed dziesiątą idziemy na górę i kochamy się przy zgaszonym świetle. Na samą myśl przechodzą mnie dreszcze, ale odsuwam te myśli i skupiam na zakradnięciu się do pracowni.
Ciekawi mnie nad czym Tom pracuje już od dobrego tygodnia. Wszelkie pytania zbywa, więc zostaję zmuszona, aby sama odkryć prawdę.
Czuję się, jak mała dziewczynka, starająca się odkryć prawdę o wróżce zębuszce. Oczywiście udaję, że śpię. Przymykam jedno oko i ze zniecierpliwieniem czekam na małą skrzydlatą postać, zostawiająca monetę w miejscu mleczaka. Zamiast tego czeka mnie rozczarowanie. Babcia wchodzi do środka i podkłada mi pieniążek.
Czasami moja ciekawość niszczy magię, zamiast ją wzmocnić. Zamiast dostania dowodu istnienia niezwykłej istoty, zrujnowałam dziecięce marzenie.
Pozytywnie nastawiona bezszelestnie wchodzą do środka, nie zapalam światła, tylko w ciemnościach od razu kieruję się do stelaża, gdzie stoi nowy obraz. Wyjmuję telefon z kieszeni i latarką podświetlam kontury postaci naniesione na płótno. Zjeżdżam niżej. Znajduję nagie zdjęcie przyczepione do drewnianego szczebelka. Kształtne biodra, płaski brzuch, małe piersi.
Maluje akt?
Inną kobietę. Perfekcyjną i młodą.
Wie, że odkąd przekroczyłam czterdziestkę wstydzę się swojego ciała, że nawet kochamy się po ciemku, że nie chodzimy na plaże, ponieważ zaklęłam się, że nigdy więcej nie włożę bikini, ani koszulki bez rękawów, które odsłonią moje natłuszczone ramiona. Chce mnie upokorzyć malując inną kobietę, o której śni po nocach?
Oburzona wychodzę z pomieszczenia i od razu zmierzam w stronę łazienki, aby skonfrontować się z mężem. Wchodzę do środka.
– Tom?!
– Coś się stało? – Odsuwa zasłonę prysznicową i patrzy na mnie tymi dużymi, ciemnymi oczami i nie jestem w stanie się złościć. Jeszcze nie. Muszę mieć dowód.
– Otworzyć białe czy czerwone?
– Czerwone. Wszystko w porządku? Wydajesz się roztrzęsiona. – Przeciera mokrą twarz, odsuwając blond włosy z twarzy.
– Tak. Po prostu wkurza mnie polityka. Nic nowego.
– Wyłącz telewizję. Zaraz do ciebie przyjdę.
Zasuwa zasłonę.
Niezdecydowana i wciąż niepewna opuszczam łazienkę. Wyjmuję z lodówki Porto, odkorkowuje, stawiam na blacie dwa kieliszki, napełniam je i zerkam na telefon Toma. Kusi mnie, bym zerknęła do środka. Abym przeczytała wiadomości od jego przyjaciela i menedżera. Tam znalazłabym odpowiedzi na pytania, ale w tym samym naruszyłabym prywatność Toma. Ciekawość jest natarczywa i ma długie palce. Już podeszłam do blatu, już sięgnęłam po telefon, kiedy to Tom wszedł do kuchni. Ma na sobie spodnie od piżamy i białą koszulkę. Całuje mnie w czoło i mówi, jak jest szczęśliwy, że wyłączyłam telewizję. Pyta, czy jestem głodna. Jest taki dobry i troskliwy. Jak mam mu nie zaufać, że mnie nie zrani?
Tydzień później.
Oczywiście nie powstrzymuję się, aby ponownie wślizgnąć się do pracowni Toma, aby podejrzeć rezultaty pracy. Szkic nabrał kształtów. Soczystych, ale i szkaradnych. Nie tak podobnych do zdjęcia, które zniknęło. Odwracam wzrok, wtedy moje spojrzenie pada na inne zdjęcie. Kobieta w podeszłym wieku. Stoi skąpana w świetle reflektorów. Bez wstydu patrzy w obiektyw i dumnie wypina pierś do przodu. Jej brzuch znaczą linię rozstępów. Czas oznaczył ją zmarczakami. Mimo starego ciała w jej postawie jest coś z damy, coś do podziwiania. Sama nie mogę oderwać wzroku od jej wciąż wydatnych kości policzkowych i pełnych czerwonych ust. Jest piękna na swój sposób. Wtedy przesuwam palcami po brzuchu schowanym za o dwa rozmiary za dużą koszulką, szczypię tłuste ramiona i zaciskam palce na udach. Gruba. Brzydka. Już nie tak jędrna i młoda.
Kim jest ta kobieta z obrazu?
Wychodzę.
Tom w przeszłości namalował kilka aktów, ale powiedział, że w tworzeniu ich jest cienka granica. Ja jestem jego cienką granicą. Zazdrosną i upartą. A on nie lubił ryzykować przekroczenia jej. On nie lubi ryzykować niczego. A jednak maluje akt. Kim jest ta kobieta?
Myśli kotłują się w mojej głowie. Mam dość tej niewiedzy.
Wracam do kuchni. Szum prysznica dochodzi z łazienki, a na stole stoją dwa kieliszki wina. Mam ochotę na bourbon albo jeszcze lepiej. Kieliszek tequili. Wyjmuję z barku butelkę, łapię za kieliszek i idę do sypialni. Włączam telewizję i oczywiście pierwsze, co słyszę, to polityczne przepychanki słowne. Siadam na łóżku, wypełniam kieliszek i wpatruję się w jego wąski kształt z zazdrością. Jeden ze znanych radnych tłumaczy ostatnie doniesienia, ale to odgłos przychodzącej wiadomości zwraca moją uwagę. Zerkam na stolik nocny. Telefon Toma leży na nim i niemal słyszę, jak mnie nawołuje. Kusi zabawiając się z moją ciekawością i zazdrością. Pogłaśniam telewizję, ale to nie pomaga, więc wypijam kieliszek do dna, a po nim kolejny. Nie potrzeba mi wiele, aby poczuć przyjemne mrowienie w całym ciele i szumienie w głowie. Butelka wraz z kieliszkiem kończą na podłodze, a ja padam na materac. Zerkam w bok i widzę płaskie urządzenie. Wibruje i wydaje się z siebie głos. Bez zastanowienia łapię go w dłonie i odblokowuję. Mój rok urodzenia jest hasłem, a moje zdjęcie z wakacji jest tapetą. Stare, kiedy to jeszcze byłam piękna. Przesuwam w bok. Przy ikonce listu widzę liczbę numer trzy. Otwieram pocztę. Sasha.
Skoro tak bardzo ci na tym zależy, przystojniaku, to nie będę już dłużej ciągnąć cię za nos. Na razie tylko tym naciesz swoje oczy, może w końcu się spotkamy. Tęsknie, Sasha.
Marszczę czoło i otwieram zakładki. A w nich nagie zdjęcia kobiety. Nagie, wyuzdane, w seksownych pozach.
Nie kocha mnie? Nasza miłość od pierwszego wejrzenia, ta gorąca i czysta zgasła, a ja przeoczyłam ten moment? Znalazła sobie inną czy to tylko do obrazu, ale... Te słowa.
Zdeterminowana otwieram kolejny mail.
Musisz z nią porozmawiać albo sama to uczynię. Takie odciąganie tematu nie odpowiada mi i z pewnością twoja żona woli wcześniej poznać prawdę. Przemyśl to. Sasha.
Z rozmachem odkładam telefon. Jestem zła, rozżalona, nawet wściekła. Najgorsze jest to, że nie na niego, a na siebie. Na to, jak się zapuściłam. Przestałam ćwiczyć i dbać o siebie. Nie golę nóg codziennie, nie zakrywam odrostów i siwych włosów nową farbą, nie smaruję twarzy kremami, zapominam malować paznokci i zmywać lakieru.
Zaniedbana i brzydka, ale pełna godności zrywam się do pionu i zbiegam na dół.
– Co to jest?
Stoi przy blacie i kroi pomidora. Jego jasne loki uroczo układają się wokół jego zaróżowionej twarzy, do której niemal przystawiam telefon.
– C-co? – Odsuwa go od swojej twarzy.
– Mogę to wytłumaczyć.
– To jest niczym wyjęte z kiepskiego filmu i nawet zacząłeś się tłumaczyć jak ci obleśni, zdradzieccy mężczyźni.
– Sasha to przyjaciółka.
– Przyjaciółka – prycham i chodzę w kółko niczym wariatka, nie mogąc się uspokoić.
– Nie powinienem ci się tłumaczyć. – Odkłada nóż na blat i opiera się o niego.
Jego słowa są niczym kubeł zimnej wody. Zatrzymuję się w miejscu.
– Nie?!
– Kiedyś kochałaś siebie samą. Kochałaś swoje ciało.
– A ty kochałeś mnie, ale to już koniec. Wolisz inną, malujesz jej obraz, chcesz się z nią spotkać. – Nagle cała złość i buzująca we mnie energia uleciała. Straciłam nadzieję. – Wiedz jedno. Odbiorę ci wszystko za tą zdradę.
– Proszę. Wysłuchaj mnie. – Podszedł do mnie, ale cofnęłam się o krok. – Kocham cię.
– Za późno.
– Sasha jest jedynie przyjaciółką, która ma mi pozować, ale to ty jesteś moją prawdziwą muzą – wyjaśnił, a moje serce boleśnie zatłukło w piersi. Tak bardzo chcę, aby było to prawdą, abym nie znalazła ani zdjąć, ani wiadomości.
– Przestań.
– To ty przestań odwracać wzrok od swojego odbicia w lustrze, przestań chować to piękne ciało w workowatych ciuchach. Pragnę kochać się z tobą przy świecach, przy dziennym świetle, a nie po ciemku. Nie widzę cię. Pragnę cię zobaczyć. – Drżącą dłoń przykłada do ust, pociera ogoloną brodę i kontynuuję, a ja zaczynam rozumieć. – To wszystko. – Staje przed mną i wskazuje na telefon, na drzwi do pracowni i w końcu na mnie. – To jest dla ciebie. Pragnę ci pokazać, że jesteś piękna, że pragnę cię taką jaka jesteś. Pragnę, abyś ty także to zobaczyła i zrozumiała.
Rozumiem, jak to jest pokochać siebie na nowo.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro