Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#2.3

Uwaga! Przekleństwa!


-Aua, co jest?- powiedziałam i powoli otworzyłam oczy. Zobaczyłam jakąś starszą panią, która mi się przypatruje, a w rogu stał ten typek z lisimi uszami. Po chwili mi się przypamniał ten potwór i dziwny kryształ.

-Kim ty jesteś, że widziałaś klejnot Shikon?!- zapytał facet.

-A może grzeczniej? Gdzie jestem, ile czasu minęło i kim wy do chuja jesteście?

-Jesteś w małej wiosce, minęły dwa dni i jestem Inu-Yasha, wilkołaku, który nie powinien widzieć klejnotu.

-Taa fajnie. Czekaj... DWA DNI?! JA MUSZĘ KURNA DO TEJ JEBANEJ SZKOŁY CHODZIĆ! I NIE WIADOMO JAKIM GATUNKIEM JESTEM I NIKT NIE WIE, ŻE JESTEM WILKOŁAKIEM W MOIM ŚWIECIE, BO ZGADUJĘ, ŻE JEST JAKIŚ 17 WIEK! SORY, ALE WRACAM D SIEBIE! GDZIE TA JEBANA STUDNIA?

-Widać, że ty nie jesteś stąd i grzeczniej do demona.

-Pół demona.- wtrąciła się staruszka i ponownie zamilkła.

-Aha, fajnie tylko cofnęłam się o jakieś 4 wieki taki problem. Idę.- powiedziałam i spróbowałam wstać, ale moje rany się na razie nie zagoiły, więc przemieniłam się w wilka i wyszłam kulejąc.

-Ej, może jakieś podziękowanie?! I kim ty jesteś?! Oddawaj klejnot!

-Aiko! I teraz wracam do dziewczyny!- Odkrzyknęłam i rzuciłam się jak najszybciej przez las. Po chwili ujrzałam studnię i do niej weszłam, czy raczej spadłam, a potem znalazłam się u siebie. Przemieniłam się w człowieka i wdrapałam na górę, po czym ruszyłam uważając na kostkę do domu. Nie miałam ochoty na gadanie z kimś, ale wiedziałam, że muszę zadzwonić do Haylin. Wyciągnęłam komórkę i wykręciłam numer. Po chwili usłyszałam głos jej matki.

-Dzień dobry, jest Haylin?- zapytałam grzecznie. Usłyszałam w zamian szloch jej matki.

-TY! TO WSZYSTKO PRZEZ CIEBIE! PRZEZ CIEBIE HAYLIN...- urwała wypowiedź.

-C-co się stało?- zapytałam drżącym głosem.

-HAYLIN PRÓBOWAŁA SIĘ DO CIEBIE DODZWONIĆ I POTRĄCIŁ JĄ SAMOCHÓD! ZMARŁA NA MIEJSCU PRZEZ CIEBIE!- wykrzyczała kobieta i się rozłączyła.

-C-co?- powiedziałam, ale wiedziałam, że nie dostanę odpowiedzi. Upadłam na kolana i zaczęłam krzyczeć.

-DLACZEGO HAYLIN, A NIE JA! GDYBYM TAM BYŁA TAK BY SIĘ TO NIE SKOŃCZYŁO! GDYBYM TYLKO NIE ZNIKNĘŁA! JEJ MAMA MA RACJĘ, TO MOJA WINA!- poczułam jak po policzkach lecą mi łzy. Nie chciałam ich wycierać, tylko wyjęłam nóż i napisałam całą historię na ciele, ciesząc się z każdego bólu i odoru krwi. Po chwili było jej tak mało, że nie umiałam nawet utrzymać noża, więc położyłam się na trawie wpatrując w niebo, ale po chwili zamknęłam oczy i zapadłam w niespokojny sen.

~~~~~~~~~~~~~~

Wow, dwie części jednego dnia! Brawo ja! Proszę o oklaski ^^ Albo nie, bo kto by chciał to czytać, skoro to taki rak rakowej dziewczynki :') Czy komuś to w ogóle chce się to czytać xD? Pewnie nie, sama bym tego nie czytała, bo to jest okropne hah... Po co ja to w ogóle publikuję xD? W każdym bądź razie... Miłego dnia/wieczoru/nocy!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro