-4-
- Ile ma miesięcy? - pyta dziewczyna i idzie w nieznanym dla mnie kierunku.
- Trzy. - odpowiadam, biorę wózek i idę za nią mierząc ją ponownie wzrokiem.
- To będzie dobre. - mówi i podaje mi różowe chyba są to body. - To też powinno być dobre. - mówi i podaje mi kolejny ciuch.
Jeździłem za brunetką z Sofi i dosyć się tego nazbierało.
- Chyba tyle wam starczy. - śmieje się patrząc na górę dziecięcych ubranek wiszących na poręczy wózka.
- Powinno. - odpowiadam. - I dziękuję za pomoc. Pracuje tu? - pytam.
- Nie. - odpowiada krótko.
- Może chciałbyś się wybrać z nami do kawiarni. - proponuję.
- Chyba mama twojej córki nie byłaby zadowolona. - uśmiecha się.
- Sam opiekuje się małą.
- Przepraszam, jeśli...
- Nic się nie stało. Nie wiedziałaś. - przerwałem jej. - To jak pójdziesz z nami? - spojrzała na wózek, a później na mnie.
- Jasne. - odpowiada.
Poszliśmy do kasy zapłacić za ubranka dla Sofi i kilka innych drobiazgów, a następnie wyszliśmy ze sklepu. Szliśmy w kompletnej ciszy co chyba nie zbyt podobało się dziewczynie.
- Wolisz iść do Starbucksa czy Costy? - pytam przerywając ciszę.
- Ymm.. Mi to obojętne. - odpowiada.
- Mi również. - zaśmiałem się. - Chyba kobiety bardziej znają się na kawiarniach więc? - pytam ponownie.
- Starbucks. - uśmiecha się w moim kierunku.
Po chwili siedzieliśmy w kawiarni. Postawiłem wózek obok naszego stolika przy oknie i spojrzałem na dziewczynę.
- Co Ci zamówić? - pytam.
- Ja sama...
- Ja Cię tu zaprosiłem i to ja płacę. - przerwałem dziewczynie, a ta zaśmiała się.
Brunetka po chwili zastanowienia powiedział mi co chce, a ja zamówiłem podwójnie. Zapłaciłem i wróciłem do stolika. Zastałem tam naprawdę niespodziewany widok. Dziewczyna trzymała mała na rękach. Zorientowała się, że ją obserwuje przez co się speszyła.
- Zaczęła się wiercić i ... - zaczęła, ale jej przerwałem.
- Spokojnie rozumiem. - powiedziałem i zajęłam swoje miejsce naprzeciwko, a ona odłożyła Lili do wózka i dała jej zabawkę do rączki. - Jak się nazywasz? - zapytałem.
- Tessa Walker. - odpowiedziała i spojrzała mi w oczy. - A ty to chyba syn pana Wilsona.
- Tak. - odpowiedziałem krótko. - William. - powiedziałem, a kelnerka przyniosła nam zamówienie.
- Kawa dla pana. - powiedział i położyłam filiżankę przede mną, wypinając swoje cycki w moim kierunku, na co brunetka się zaśmiała.
- Chyba jej się spodobałeś. - szepła w moim kierunku, gdy kobieta odeszła kręcąc swoim tyłkiem.
- Mi jakoś nie przypadła do gustu. - odpowiedziałem równie rozbawiony.
- Gdzie pracujesz? - zapytałem.
- Niedawno skończyłam studiować. - odpowiedział i upiła łuk kawy.
-
Rozmawialiśmy około godziny. Dowiedziałem się dość dużo na jej temat. Jest to naprawdę miła dziewczyna. Ma dwójkę młodszego rodzeństwa i zajmowała się nimi w każdej wolnej chwili. Wyszliśmy z kawiarni, a następnie z galerii. Zaproponowałem jej, że ją odwiozę. Pomimo swoich protestów w końcu się zgodziła.
- Chciałbyś dla mnie pracować? - zapytałem stając na światłach.
- To znaczy co miałabym robić? - spytała odwracając głowę w moim kierunku.
- Jako moja nauczycielka. - odpowiedziałem i ruszyłem.
-
Dawno nie było rozdziału.
Zostaw gwiazdkę ⭐,
jeśli się podoba.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro