-3-
Kolejny rozdział za 15 gwiazdek ⭐
-
Dziś nocowałem z małą u rodziców. Mama mi dosyć pomogła przy małej i powoli się uczę roli ojca. Jeśli mam być szczery to bardzo chce, żeby ta mała była moją biologiczną córką. Jest naprawdę cudownym dzieckiem.
Wstałem o siódmej i pozałatwiałem wszystko, by resztę dnia chciałem spędzić z małą i kupić jej nowe zabawki i ubranka. Nawet jeśli nie będzie moją córką to nie wydam kasy na głupoty, a na naprawdę potrzebne rzeczy. Moja mama stwierdziła, że póki co może zająć się małą przez ten tydzień za co jej naprawdę dziękuję.
Wyszłem z biura i od razu udałem się do samochodu, którym pojechałem zwolnić mamę z opieki nad Sofi. Zaparkowałem pod bramą i weszłem bez żadnego dzwonienia do domu.
- Will? - zapytał kobiecy głos.
- Jestem. - odpowiedziałem i udałem się do pokoju, z którego dobiegał głos.
Przekroczyłem próg mojego byłego pokoju, który jak na razie pokojem dla małej. Mama siedziała z Sofi na łóżku i karmiła ją mlekiem z butelki.
- Popatrz na mną. - powiedział. - Ma oczy po Tobie naprawno jest twoja. - uśmiechnęła się miło.
Spojrzałem na oczy małej, który były szeroko otwarte i naprawdę miała zielone tęczówki takie jakie widzę na co dzień przeglądając się w lustrze.
- To jeszcze dziecko. - odpowiadam. - Wszystko może się zmienić.
- Ja i tak wiem swoje.
- Gdzie ojciec? - zmieniłem temat.
- Pojechał coś załatwić. Zaraz powinien wrócić. - wytłumaczyła i odłożyła pustą butelkę na szafkę nocną. - Weź ją. - powiedziała i podeszła do mnie. - Musi jej się odbić. - poinformowała i położyła dziewczynkę w odpowiedni sposób.
- Może ja lepiej bym się przebrał.
- Nie przesadzaj. - zaśmiała się i wyszła z pokoju.
-
Przez piętnaście minut bawiłem się z małą w pokoju i postanowiłem, że wybiorę się z nią teraz do sklepu. Ubrałem ją w ciepłą bluzę, którą znalazłem w torbie i zeszłem na dół. Wziąłem wózek, smoczek i butelkę z piciem.
- My jedziemy. - poinformowałem kobietę.
- A gdzie się wybieracie? - zapytała z kuchni.
- Do sklepu po kilka rzeczy dla Sofi. - odpowiedziałem, a mała słysząc swoje imię uśmiechnęła się.
- W garniturze? - brunetka wyjrzała zza ściany.
- Po drodze wejdę do domu. - odpowiedzieli i wyszłem.
Wsadziłem małą do nosidełka, ale tym razem na przednich siedzeniach by mieć na nią lepszy widok. Wiem o tym, że dzieci wozi się na tylnich siedzeniach samochodu, ale zróbmy wyjątek. Wózek schowałem do bagażnika i odjechałem.
Podjechałem pod moją willę i muszę przyznać, że ja na takie dziecko jest bardzo spokojna. Przez całą drogę patrzała za szybę. Wysiadłem z samochodu i miałem pomysł, żeby zostawić Sofi w aucie, bo przebranie zajmie mi około pięć minut, ale zrezygnowałem z tego pomysłu. Jest teraz pod moją opieką i nie mogę dopłacić by jej się coś stało. Przebrałem, ale w eleganckie, ale nie co luźniejsze ciuchy i ruszyłem spowrotem do czarnej besti.
-
Jestem w galerii dobre dwadzieścia minut, a nadal chodzę z Sofi i nie mogę niczego na nią znaleźć. Nie znam się na ubrankach dla dzieci.
- Pomóc w czymś? - zapytała kobiecy głos zza pleców.
- Jeśli by pani mogła. - odpowiadam i odwracam się przodem do kobiety.
Muszę przyznać, że wygląda nieziemsko. Na oko mogła mieć z dwadzieścia lat. O głowę niższa ode mnie brunetka z błękitnym tęczówkami. Zmierzyłem ją wzrokiem co ją chyba zawstydziło, bo się zarumieniłam.
-
Chcesz kolejny rozdział to zostaw gwiazdkę ⭐
Dla Ciebie to nic, a mnie motywuję
do dalszego pisania❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro