Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Uciekinier


Iruka obudził się w środku nocy z przerażonym krzykiem na ustach i zlany potem. Dygotał, był cały spocony, a strużki potu spływały mu po skroniach. Z trudem łapał powietrze. Po sali rozległy się niewybredne i dość zdenerwowane głosy dezaprobaty dla takich zachowań, ale do niego jeszcze kompletnie nic nie docierało. Skupiał się na tym, żeby w ogóle oddychać. Na salę wbiegł lekarz dyżurujący wraz z pielęgniarką, zaalarmowani tym nagłym rabanem. Zobaczyli go siedzącego i nie mogącego złapać oddechu. Widocznie był mokry od potu. Podbiegli.
Lekarz od razu go zbadał.

- Szybko. Potrzebuję 1 mg dramatoksyny, 5 ml hydroksyzyny i 3 paracetamolu.- rzucił pielęgniarce, która natychmiast pobiegła po żądane leki.

Lekarz podjął próbę dotarcia do pacjenta, którego mięśnie były tak mocno napięte, że aż twarde jak kamień, źrenice mocno rozszerzone, a oddech szybki i płytki. W takim tempie się zhiperwentyluje i może się porobić jeszcze gorzej.

- Panie Umino, słyszy mnie pan? Już dobrze. Tu jest bezpiecznie. Zajmę się teraz panem, zgoda?- zaczął do niego mówić i potrząsać nim.

Kiedy ten wreszcie jako tako zaczął kontaktować, a mięśnie nieco odpuściły, pielęgniarka lekko zdyszana wbiegła znów na salę z żądanymi lekami.

- Pomóż mi go położyć. Trzeba będzie go tez przebrać. Jeśli zostanie w mokrej piżamie do końca się zaziębi.- powiedział odbierając od niej ampułki i kładąc je na stoliku obok łóżka.

- Rozumiem.- powiedziała, choć na samą myśl zarumieniła się.

Obeszła łóżko i z drugiej strony pociągnęła wciąż siedzącego, zmuszając by się położył. Powoli zaczynał im znowu odpływać, więc było znacznie łatwiej niż przed chwilą.

- Nie. Zostaw. Puszczaj mnie. Muszę ich ratować.- mamrotał, ale ciało widocznie osłabło i już nie było tak skore do ruchu czy nawet napięcia mięśni.

- Spokojnie. Oni już są bezpieczni. Teraz musimy się zając tobą, rozumiesz?- lekarz mówił do niego odwracając jego uwagę od strzykawki za pomocą której zaczął wtłaczać mu w żyłę leki jeden po drugim.

Iruka wciąż dygotał, ale z każdym uderzeniem serca czuł się bardziej zmęczony i senny. Poruszył spieczonymi wargami, by jeszcze raz zaprotestować, ale już nic nie powiedział. Zamknął oczy i pogrążył się w ciężkim śnie.

- Biedak. Musiało mu się przytrafić coś bardzo przykrego.- westchnęła.

- Proszę go przebrać, podłączyć kroplówkę i tlen. Idę na obchód.- burknął lekarz.

- Tak jest.- dygnęła i podłączyła mu tlen.

Wyszła po czystą i sucha piżamę, kroplówkę i mały zestaw do mycia. Wróciła i poukładał to wszystko obok łóżka, gdzie spał brunet. Wciąż wyglądał jak coś się działo. Odkryła go i ostrożnie rozebrała. Zaczerwieniła się dość mocno, kiedy zobaczyła jak hojnie został przez naturę wyposażony. Starała się opanować. Obmyła jego lśniące od potu ciało. Była trochę zaskoczona jak bardzo był umięśniony. Żadnego zbędnego tłuszczu, a w tamtej piżamie nie wyglądał tak okazale. Ubrała w nową piżamę i podłączyła delikatnie kroplówkę. Zabrała wszystko i wyszła. Jednak po pół godzinie wróciła z miską aromatycznej, chłodnej wody. Zrobiła okład na rozpalone gorączką czoło. Usiadła przy nim i wpatrywała się w niego. Postanowiła, że póki nie dostanie wezwania, to może przy nim posiedzieć.
Za oknami szarzało, a pielęgniarka znużona czuwaniem drzemała obok łóżka.

- Bakakashi...- wymamrotał niezbyt przytomnie, ale wystarczająco głośno, by zbudzić drzemiącą.

- Ciiii.... już dobrze. Już jest dobrze.- wyszeptała i zdjęła mu z czoła suchy już okład.

Obmyła lśniącą od potu twarz i położyła świeży okład. Jakieś pół godziny później na salę wszedł lekarz. Nim zakończy swoją zmianę chciał jeszcze zajrzeć, co z jego pacjentem, który niespodziewanie dostał gorączki. Wszedł i skierował się do łóżka.

- Co z nim?

- Wciąż ma wysoką gorączkę mimo leków i moich zabiegów. Do tego znów się robi niespokojny.

- Podam mu kolejną dawkę, a za godzinę proszę mu podłączyć kolejną kroplówkę.

- Oczywiście. Może obecność Kakashi-san coś by tu pomogła?

- Skąd to niedorzeczne przypuszczenie?

- Jak majaczył w gorączce to wymamrotał jego imię w sposób sugerujący, że coś ich może łączyć, więc tak sobie pomyślałam...

- Nie wierzyłbym majaczącemu człowiekowi. To mogło być czyjekolwiek imię.

- Przepraszam.

Lekarz nic już nie powiedział tylko podał mu leki dożylnie. Wyszedł, by spisać raport z dyżuru i wreszcie iść do domu.

Pół godziny później pielęgniarka również wyszła, by przygotować kolejną suchą piżamę i kroplówkę. 10 minut po tym obudził się Iruka. Nie bardzo wiedział, co się z nim dzieje, a wszystko wokół lekko i mało zabawnie falowało. Zupełnie jakby obserwował świat spod wody poruszanej poranną bryzą. Poczuł gwałtowną i nieodpartą potrzebę udania się na zewnątrz i przewietrzenia. Zdjął z twarzy maskę tlenową i zwlókł się z łóżka. Dopiero zaczęło świtać, więc większość ludzi spała. Sunął jak zombie do drzwi, potem korytarzami szpitala, bardziej instynktownie wybierając drogę niż widząc gdzie idzie. Jakimś cudem nikt go nie zobaczył i nie zatrzymał. Wyszedł ze szpitala i włóczył bosymi stopami zdzierając je sobie. Tak dotarł do kamienia pamięci. Dopiero tam się zatrzymał i upadł na kolana. Patrzył na pomnik przez dłuższą chwilę, by zaraz zanieść się szlochem, który odebrał mu resztki przytomności.
Zwalił się ciężko na bok.
Tymczasem pielęgniarka wróciła i przerażona zobaczyła, że łóżko , które zajmował, było puste. Rzuciła wszystko i pobiegła do pokoju lekarskiego.

- Ktoś widział Irukę-sensei?!- krzyknęła między sapnięciami.

- Na piątce. Dostał silne leki i śpi. Pewnie będzie tak spał do południa, a co się stało?- zapytał jeden z lekarzy patrząc na nią dziwnie.

- Nie ma go tam! Przed chwilą tam byłam żeby podłączyć mu kroplówkę, ale łóżko jest puste!

- Niemożliwe. Jakieś 40 minut temu przecież dostał leki. Jak to się stało?

- Nie wiem. Pół godziny po podaniu leków, jak się uspokoił, to wyszłam po kroplówkę i świżą piżamę,a jak wróciłam to jego już nie było!

- Cholera jasna!- zaklęli szpetnie i wszyscy wybiegli z pokoju.

Najpierw udali się do sali, gdzie powinien być, ale jego faktycznie tam nie wybyło.

- Trzeba przetrząsnąć cały szpital. Nie wiemy, gdzie mogło go ponieść. Wyślę też oddział medycznych, na wszelki wypadek gdyby jakimś cudem wyszedł ze szpitala. Jeśli go nie znajdziemy i mu się pogorszy to Tsunade i Hatake nas pozabijają.

Rozdzielili się i zaangażowali w poszukiwania wszystkich, którzy nie mieli w tej chwili nic pilnego do roboty. Musieli go znaleźć jak najszybciej. Od tego zależało jego życie.

Skulonego i rozgorączkowanego znalazł Kakashi, który jak co dzień, kiedy tylko był wstanie utrzymać się na własnych nogach, przybył tu, by potracić trochę czasu na rozmyślania i rozmowy ze zmarłymi. Zaniepokoił się, kiedy zobaczył, że przed kamieniem leży jakieś skulone ciało. Podbiegł i kucnął obok. Potrząsał nim, ale bezskutecznie.

- Hej, ty. Nic ci nie jest? Co się stało? To nie jest dobre miejsce na spanie. Przeziębisz się.- mówił do niego wciąż próbując go obudzić.

Jednak nic nie pomagało. Kakashi zaczął się trochę obawiać, że postać już nie żyje dlatego nie reaguje. Obrócił postać na plecy i jego oko aż się rozszerzyło w przestrachu.

Iruka! Na Bogów! Co się stało?!- wykrzyknął i lekko spanikowany dotknął jego szyi.

Żył, choć puls był niepokojąco nierówny. Jego ciało drżało i było rozpalone. Wziął go na ręce. Musiał go jak najszybciej zanieść do szpitala.

- Bakakashi- jęknął nieprzytomny i zadrżał silniej.

Kakashi zatrzymał się w pół ruchu. Nie wiedział jakim cudem i skąd to znał, ale tylko jedna osoba tak do niego mówiła.

- Iruś. Nie wiem czym cię uraziłem, ale przepraszam. Wróć do mnie. Tęsknię.

- Dlaczego?- wymamrotał, a po jego rozpalonym policzku potoczyła się samotna łza.- Nie chciałem... rozdzielać...taki zły....

- Czyli o to chodziło? Jednak o to? Bogowie.... Wybacz mi Iruka. Miałeś takie zranione spojrzenie.... nie mogłem... Cholera.... jaki ja jestem głupi.- wyszeptał nad nim.

Złożył technikę teleportacji i natychmiast znalazł się przed szpitalem. Wbiegł do środka, gdzie panowało jakieś niewąskie zamieszanie.

- Może mi ktoś pomóc? Iruka potrzebuje lekarza. Jest bardzo źle!- zwrócił na siebie ich uwagę.

Podbiegł do niego jakiś lekarz. szybko go obejrzał. Odetchnął z wyraźną ulgą.

- Dziękuję, Kakashi-san. Nie wiem jakim cudem wyszedł ze szpitala na tak silnych lekach, ale to szczęście, że się znalazł żywy. Proszę za mną.

Kakashi był totalnie zdumiony. Jak to był na silnych lekach i nikt nie zauważył wlekących się zwłok w szpitalnej piżamie?! Chyba będzie musiał poważnie porozmawiać z Tsunade na temat jej personelu i jakości leków.
Tymczasem weszli do niewielkiej sali, gdzie były tylko dwa łóżka i to oba puste.

- Proszę go tu położyć. Teraz już się nim zajmiemy. Nie spuścimy z niego oczu. Jego siła jest nieprawdopodobna.

- Lepiej żebym się nie dowiedział, że znowu nie dopełniacie swoich obowiązków. Macie zająć należycie moim nieszczęściem, bo inaczej będziecie mieć ze mną do czynienia.- warknął i niechętnie położył go na łóżku.

Pocałował go przez maskę w rozpalone, ale już suche czoło i wyszedł posyłając lekarzowi mordercze spojrzenie. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro