Sercowe porady
Kakashi pojawił się w porze lunchu w szpitalu ze skromną, ale gustowną wiązanką kwiatów. Podszedł do drzwi pokoju, w którym leżało jego nieszczęście, ale drogę zastąpił mu członek formacji.
- Odsuń się. Chcę tam wejść.- warknął na niego.
- Nie wolno.
- Niby dlaczego?- burknął łypiąc na niego podejrzliwie.
- Rozkaz Hokage.
- Odsuń się, albo ja cię przesunę.- warknął złowrogo
Strażnik już miał odpowiedzieć, kiedy z pokoju wyszedł lekarz.
- Co z nim, doktorze?- zapytał chwilowo zostawiając strażnika.
- Już jest lepiej. Zmieniliśmy mu leki i sądzę, że za dzień, może dwa będzie mógł wyjść do domu.
- Ale co się stało i dlaczego nie mogę tam wejść?- nie dawał za wygraną.
- Cóż... pan Umino został otruty. Podejrzewamy próbę zabójstwa, więc nikomu nie wolno tam wchodzić.
- Szkoda, że nie pomyśleliście, że zamachowiec mógłby się przebrać za lekarza. Gratuluję geniuszu.- burknął.
- Tak się składa, że tylko ja mogę tam wejść i pielęgniarka.
- Od czego są techniki kamuflażu?- rzucił jadowicie.
- Dlatego stoi tu odpowiedni człowiek, by wykryć....
- Który nie rozpoznałby kamuflażu nawet gdyby ten powiedział mu to wprost i kopnął w dupę!
- Proszę się zachowywać.- lekarz zaczął tracić cierpliwość do tego człowieka
- Ja tylko chciałem przy nim chociaż pięć minut posiedzieć i dać mu kwiaty.- bąknął spuszczając z tonu.
- 5 minut przy strażniku.- westchnął zrezygnowany, wiedząc że szarowłosy nie zrezygnuje.
- Dziękuję.- powiedział to tak cicho, że lekarz ledwo go usłyszał.
Strażnik otworzył drzwi i łaskawie go wpuścił. Kakashi wszedł do środka. Podszedł do łóżka i wstawił kwiaty do wody. Postawił je na stoliku obok łóżka i usiadł obok. Gładził go po rozgorączkowanym policzku i rozpuszczonych włosach.
- Przepraszam, Iruka. Powinienem był cię wtedy zatrzymać. Daj mi jeszcze jedną szansę. Postaram się bardziej.- wyszeptał.
Nieprzytomny głośniej odetchnął, ale się nie obudził. Wyglądał na spokojnego, jakby po prostu tylko spał i odpoczywał. Kakashi wpatrywał się w niego resztę czasu, nie przerywając sobie.
- Koniec czasu.- strażnik powiedział dość cicho, by nie przeszkadzać choremu.
Kakashi ku jego zaskoczeniu nie awanturował się, tylko wstał. Nachylił się nad śpiącym i delikatnie pocałował go w czoło, a potem w spierzchnięte usta.
Wyszedł bez potrzeby ponaglania. Już miał odejść, kiedy rozmyślił się.
- Wybacz mi, że powiedziałem tak niesprawiedliwe słowa. Trochę za bardzo mnie poniosło. Iruka stał się dla mnie zbyt ważny. Wybacz...- powiedział i dopiero wtedy odszedł.
Strażnik był totalnie zaskoczony jego ostatnimi słowami. Wiedział jaki jest legendarny kopiujący ninja i tak jak wszyscy już się przyzwyczaił, że potrafi tylko obrażać i poniżać słabszych od siebie. Nigdy by się nie spodziewał, że usłyszy od niego takie słowa jak dziękuję, przepraszam, czy nawet, że ktokolwiek jest, czy może być ważny, a tu widać, że nie tylko ważny, ale wyjątkowo ważny i pewnie sam bez zastanowienia rzuciłby się, by znaleźć i zniszczyć każdego, kto choćby próbował skrzywdzić ważną dla niego osobę.
- Iruka-sensei, jesteś naprawdę niesamowitą i potężną osobą. Zmieniłeś go.- pomyślał i uśmiechnął się pod maską, ale postanowił zatrzymać to dla siebie.
Tymczasem naburmuszony Kakashi szedł w stronę domu Asumy i Kurenai. Powiedział to prawie publicznie, więc teraz czuł, że musi porozmawiać z kimś kumatym w tych sprawach. Nie miał tez pewności czy dostanie ta drugą szansę. Był zły na Asumę, że kazał mu spróbować, a on schrzanił, bo się nie odezwał, nie zapytał, a może wystarczyłby chociaż mały buziak? Może Iruś wtedy właśnie na to czekał? Na jakikolwiek znak, że wciąż chce z nim być i to nie tylko dla seksu, chociaż, to też. Na samą myśl o tamtej nocy zrobił się czerwony pod maską. Mimo, że to było trochę zawstydzające, ale nawet jeśli by mógł, to nie zrezygnowałby z tego. Może inaczej by to rozegrał, ale z tej jednej rzeczy nie rezygnowałby. Stanął przed drzwiami i zapukał mocno.
- Och... Kakashi? Wyglądasz jak zbity pies. Co się stało?- powiedział zaskoczony Asuma otwierając drzwi i widząc w nich kogoś, kogo by się nie spodziewał.
- Jest Kurenai?- przeszedł do sedna ignorując jego słowa i pytania.
- Jest.
- Mogę z nią pogadać?- drążył
- He? Ugh... dobra. Właź.- mruknął niezadowolony, ale wpuścił go.
Kakashi zdejmował buty, kiedy rozległo się pytanie z salonu.
- Kochanie? Ktoś przyszedł? Coś się stało?
- Już idziemy.- odpowiedział i pociągnął kakashiowe zwłoki do salonu.
- Kakashi? Marnie coś wyglądasz. Jesteś chory?- zapytała nie mniej zaskoczona
Ten tylko pokiwał niemrawo głową.
- To powinieneś iść do szpitala, a nie do mnie. Nie jestem z medycznych.
- Na to nie ma tabletek.- jęknął zrezygnowany
- Och!- W lot pojęła, coto za choroba dręczy ich przyjaciela. Złapała go za rękę i pociągnęła na kanapę. Posadziła na niej i usadowiła się naprzeciwko.- Opowiadaj.
- To skomplikowane.- burknął niechętnie
- Asuma, skarbie, możesz nas zostawić?
- A może jeszcze herbatki zrobić, państwu?- był niezadowolony, bo właśnie miał rozegrać z nią bardzo ciekawą GRĘ w zupełnie innym pomieszczeniu.
- Wspaniały pomysł, mój mały geniuszu.- uśmiechnęła się do niego rozbrajająco.
Asuma prychnął niezadowolony, ale czuł, że się wkopał. Poszedł i zrobił im tą herbatę.
- Idę się przejść.- bąknął stawiając kubki na stoliku przed kanapą.
- Barbeque dobrze ci zrobi.- posłała mu kolejny czarujący uśmiech.
- Ta.
- Sam jesteś sobie winien.- burknął Kakashi kuląc się na kanapie.
- He? Niby co ja zrobiłem?- zatrzymał się w pół ruchu.
- Źle mi doradziłeś. Po co ja cię posłuchałem.- jęknął zrozpaczony
Asuma tylko westchnął ciężko i wyszedł.
- To od początku. Która to szczęściara i co jest w tym trudnego.- Kurenai podała mu kubek i znów przystąpiła do szczegółowego wywiadu.
- To facet. Poza tym posłuchałem Asumy i spróbowałem, ale zepsułem i już mnie chyba nie lubi, a ja nie wytrzymam dłużej bez niego. Na dodatek jest ktoś inny, kto nie rozumie, że go nie kocham i nie pokocham. Uważam go za swojego najlepszego przyjaciela, ale nie chce zrozumieć, że moje serce należy do innego i nie chce się odmienić.- jęknął przyjmując herbatę i wpatrując się w zawartość kubka jakby mógł na jego dnie znaleźć odpowiedź lub radę.
- Ojoj. To faktycznie trudna sytuacja. Rozmawiałeś z nimi?
- Tamtemu wciąż powtarzam, że nic z tego nie będzie. Chyba z zawiści zrobił krzywdę mojemu nieszczęściu. Czy powinienem go zostawić, by nie sprowadzać na niego więcej złych rzeczy?
- Mogę wiedzieć, kto jest twoim nieszczęściem?- Ciekawość, aż się z niej wylewała.
Od śmierci Obito i Rin do nikogo się nie zbliżył, a tu taki nagły wybuch nieszczęśliwej miłości.
- Iruka-sensei. To najcudowniejsza istota na ziemi. Ma takie boskie dłonie i cholernie zmysłowe usta. Utonąłem w jego oczach.- westchnął wciąż wpatrując się w płyn, jakby mógł tam zobaczyć ukochanego i rzucić jakiś urok, by ten znów na niego spojrzał.
- Odrzucił cię? Nie wiem jaką ma orientację...
- To ja zepsułem. On chyba nie lubi zwierząt...- przerwał jej, ale sam nie potrafił skończyć.
- Iruka? Coś ty. Szkoda że nie widziałeś jaki był przejęty rolą opiekuna. Naprawdę chciał dobrze, ale fakt. Troszkę go poniosło z ich traktowaniem, ale było w tym naprawdę sporo, trochę nieporadnej, miłości. Sądzę, że on ciebie też pokochał, głupku. Widziałeś ile trudu i pracy sobie zadał odnawiając ci ogród, żebyś miał gdzie odpoczywać po misjach? Wiesz, że niedługo po twoim powrocie wziął jeszcze więcej pracy niż dotychczas? To, co się teraz dzieje, to wynik przepracowania. Nie słuchał, kiedy mu mówiliśmy, że to nie tak. Powinniście o tym porozmawiać, bo się obaj wykończycie. Nie wiem co się między wami zadziało, ale on za tobą też tęskni, chociaż próbuje zaprzeczać.
- To moja wina. Powinienem był wtedy okazać mu więcej zainteresowania, albo następnego dnia przyjść. Bosz... on naprawdę pomyślał, że ja tylko tak na raz. Nawet.... Nawet nie chciał mnie przelecieć! Podpowiesz mi jak go przeprosić?- powiedział niemal błagalnie, podnosząc na nią spojrzenie pełne jakiegoś bólu.
- Dowiedz się kiedy go ze szpitala wypiszą. Kwiaty są bardzo miłe, może jakiś praktyczny drobiazg na przeprosiny. Idź do niego. Zapytaj grzecznie czy mocie porozmawiać, bo chcesz się wytłumaczyć. Nie wpychaj się na siłę, ale bądź wytrwały. Iruka ma miękkie serce, więc w końcu się zgodzi cię wysłuchać. Wtedy po prostu powiedz mu prawdę. Nie szukaj ładnych słów tylko powiedz co czujesz, dlaczego postąpiłeś wtedy tak a nie inaczej. Jestem pewna, że da ci szansę.
- Dziękuję za rozmowę. Nie chciałem próbować ani zaczynać znajomości od seksu, ale samo tak wyszło i myślałem, że już przegrałem życie.- westchnął czując jak powoli opada zeń ten nieznośny ciężar i ponure myśli.
- Nie wiem czy cię to pocieszy, ale miłość na tym właśnie polega. Na próbowaniu, kłótniach, ranieniu się wzajemnie, ale wracania do siebie zawsze po nawet najgorszej burzy. Prawdziwa miłość przetrzyma wszystko i wszystko wybaczy.- powiedziała uśmiechając się lekko i nieco hipnotycznie.
- Żałuję, że od razu nie przyszedłem do ciebie.- westchnął ciężko.
- Nie roztrząsaj przeszłości tylko idź w przyszłość z nową nadzieją. Potrzebujesz drzemki. Idź do domu, odpocznij, przemyśl to wszystko i... działaj. Będę trzymać kciuki za was dwóch. A. Resztą się nie przejmuj. Sądzę, że tamten wie, że nie ma szans, więc chce rozbić to, czego ty pragniesz byś również był nieszczęśliwy.
Kakashi objął ją mocno w odpowiedzi. Nie potrafił znaleźć słów, by wyrazić jak bardzo mu pomogła. Wstał i odstawił nietkniętą herbatę.
- Jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebować pomocy, to wal do mnie jak w dym. Może nie będę szczęśliwy z tego, co będę miał zrobić, ale zrobię to najlepiej jak potrafię.- rzucił stanowczo.
- Nie trzeba.
- Możliwe, że właśnie ocaliłaś coś bardzo ważnego i cennego, więc trzeba.- upierał się.
- Cieszę się, że mogłam ci pomóc. No leć już.- zaśmiała się ciepło.
- Przeproś ode mnie wielkoluda, ale naprawdę jest fatalnym doradcą.- burknął i wyszedł z salonu.
Założył buty i wyszedł czując się lżejszy i pełen płochej nadziei na lepsze jutro.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro