Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Tydzień XXXIII

    — Dzień dobry, Harry.

— Dzień dobry, sir.

Snape zmarszczył brwi i opuścił gazetę; w tonie chłopca było coś dziwnego. Przyjrzał mu się dokładnie, jednak nie zauważył żadnych widocznych zmian.

— Czy jest jakiś problem?

— Pamiętam Hogwart, Hedwigę i Hagrida, który po mnie przyszedł. Pamiętam ciebie.

Żołądek mężczyzny zamienił się w supeł i Snape z całych sił starał się, by na jego twarzy pojawił się uśmieszek.

— Naprawdę, panie Potter?

— Tak.

W ciągu tych ośmiu miesięcy Snape zapomniał, jak dobrze widać było nienawiść w zielonych oczach Harry'ego.


* * *


Siedzieli w ciszy; Harry pisał swój list do dyrektora, a Snape pił niezliczone filiżanki herbaty, zastanawiając się, czy teraz wszystko się zmieni. Powinien wrócić do pracy — jest tyle eliksirów do zrobienia i składników do przygotowania...

Jednak nie zrobił tego, bezczynnie siedząc z Potterem.

Godzinę później z pudełka dobiegło ich ciche pukanie. Harry podskoczył zaskoczony, podczas gdy Snape pomógł Dumbledorowi i pani Pomfrey wyjść ze środka.

— No więc — zaczęła pielęgniarka — pozwolisz, żebym cię zbadała, Harry?

Chłopak pokiwał głową i ruszył do swojego pokoju; odgłos zamykanych drzwi wydał się Snape'owi wyjątkowo głośny w tej głuchej ciszy.

— To dobre wieści, nie sądzisz, Severusie?

Mistrz eliksirów w odpowiedzi skinął głową.


* * *


— Tym razem pamiętam dużo więcej — powiedział Harry cicho.

Dyrektor wraz z Pomfrey siedzieli na kanapie; Snape, sztywno wyprostowany, w fotelu, który przywołał ze swojej sypialni, a chłopak na podłodze przy ich radiu.

— Pamiętam profesora Quirella i Voldemorta.

Dumbledore zmarszczył brwi, ignorując głośne sapnięcie pielęgniarki.

— Wiesz kim on jest? — zapytał.

— Wiem, że chce mnie zabić. Pan... kiedy opowiadał o moich rodzicach, nie powiedział całej prawdy.

— To prawda, Harry, i bardzo cię za to przepraszam.

Rysy chłopca wyostrzyły się nagle; wyglądał w tym momencie na o wiele starszego.

— I nie tylko to pan zataił. Dlaczego jestem tutaj — spojrzał na Severusa — z nim?

— Czy pamiętasz, co wiążę cię z profesorem Snape'em?

— A co ma mnie z nim wiązać? Jest moim nauczycielem eliksirów i nie cierpi Gryfonów — spojrzał mężczyźnie w oczy. — Nienawidzi mnie; nie ufam mu.

Snape zacisnął dłonie w pięści.

— Cóż, Harry, wiesz, że to nie przypadek, nawet jeśli nie wszystko pamiętasz — powiedział łagodnie dyrektor. — Zapomniałeś, kto opiekował się tobą przez cały ten czas? Przecież nie zawsze było źle.

— Wybaczcie mi — przerwał mu Severus, wstając. — Czeka na mnie dużo pracy.

— Severusie...

— Powiedz mu — syknął. — Choć raz w życiu powiedz mu wszystko, co musi wiedzieć.


* * *


Mistrz eliksirów spędził w swojej pracowni cały dzień, mieszając, warząc, i krojąc. Ich goście wyszli godzinę po jego ucieczce z salonu i był naprawdę zadowolony z faktu, że nie przyszli się z nim pożegnać.

W bezsilnej złości zerwał ze ściany rysunek Harry'ego i pogniótł go, rzucając na podłogę.

Dom był bardzo cichy. Chłopak nie mógł uciec — tarcze ochronne pozwalały im dojść tylko do pewnych miejsc i żaden z nich nie był w stanie ich przekroczyć. Więc albo włóczył się na dworze, albo zamknął w pokoju.

Bardzo dobrze. Snape nie chciał już więcej oglądać tego cholernego niewdzięcznika.

Zignorował głód, który zaatakował go wczesnym popołudniem, tak samo łatwo, jak robił to w przeszłości, a kiedy zrobiło się ciemniej i chłodniej, zgasił ogień pod kociołkiem i usiadł w fotelu z książką rozłożoną na kolanach, zastanawiając się, jaki będzie jego następny ruch.

Właściwie nieważne, co zrobi — ostateczna decyzja i tak będzie należała do dyrektora.

Na dworze zapadła ciemność i w ciszy mógł usłyszeć granie świerszczy oraz delikatne stukanie sztućców w kuchni.

— Profesorze?

Pukanie w drzwi.

— Profesorze? Sir?

Snape zignorował Pottera i pukanie po chwili ucichło.

Około trzeciej, kiedy noc była najciemniejsza, podniósł z podłogi rysunek. Wygładził go i włożył pomiędzy kartki książki.

Siedział z nią przy kominku do rana.


* * *


Z pracowni wyszedł chwilę po świcie. Swoje pierwsze kroki skierował do kuchni, gdzie zjadł śniadanie i sprawdził ich pudełko. Znalazł w nim list zaadresowany do niego i paczkę dla Pottera. Położył ją naprzeciwko jego miejsca i posprzątał po sobie. Czuł się cholernie zmęczony, ale wiedział, że kładzenie się do łóżka nie miało sensu.

Kroki. I cisza. Snape wciąż wyglądał przez okno.

— Dzień dobry, sir.

Pomyślał o setkach rzeczy, które mógłby teraz powiedzieć, ale z jego ust wydobyło się tylko krótkie:

— Potter.

Odwrócił się w jego stronę, ruszając w stronę drzwi.

— Zostawię cię samego, ponieważ jasne jest, że żaden z nas nie chce przebywać w tym samym pomieszczeniu.

— Tak naprawdę, sir, chciałbym coś panu powiedzieć.

Snape zatrzymał się i przyjrzał chłopcu.

Potter nie zmienił się fizycznie od wczorajszego poranka, ale ciężko było nie zauważyć faktu, że coś jest nie tak. To, co między nimi było, zostało rozerwane na kawałki; znów byli wrogami.

Cóż, taka była naturalna kolej rzeczy. Potter wpadał w tarapaty, a Snape go ratował lub karał. Ta... ta przerwa była odchyleniem od normy, a nie nowym porządkiem świata.

— Masz paczkę od dyrektora — powiedział, wskazując na stół.

— Chciałem pana przeprosić za to, co powiedziałem wczorajszej nocy — zignorował go Harry. — Tak naprawdę nie miałem tego na myśli.

— Oczywiście, że miałeś, Potter — prychnął Snape.

Chłopak energicznie potrząsnął głową.

— Nie, to nie tak. Byłem trochę... zdezorientowany.

— A teraz już nie jesteś?

— Profesor Dumbledore powiedział mi o wszystkim. O tym... — jego głos załamał się lekko — co mi się przydarzyło i kto mi to zrobił. I o tym, jaką pan odegrał w tym rolę.

— Co masz na myśli?

— O pańskiej pracy dla Zakonu. O pomocy dla nich... to znaczy, dla mnie.

Snape poczuł się nagle bardzo słaby.

— Świat nie kręci się wokół ciebie, Potter — szepnął.

— Wiem, sir. Mamy za sobą kilka niezłych kłótni, prawda? — zapytał, uśmiechając się.

— Jeśli to wszystko, chciałbym już...

— Czy mógłby mnie pan uczyć, profesorze? Pomóc mi nadgonić to, co straciłem? Nie wiem, ile czasu minie do następnej przemiany, ale chcę być na to gotowy.

Snape odkaszlnął i znów wskazał na paczkę.

— Otwórz ją.

Harry podszedł do niej i delikatnie wyciągnął różdżkę. Uśmiechnął się miękko, pewnie chwytając ją w dłoń.

— Ranki i popołudnia, Potter. Zaczniemy od jutra.


Jeśli ktoś nie zajrzał do opisu - przypominam, że opowiadanie nie jest moje i zostało skopiowane z chomikuj.pl, dla łatwiejszego odczytu :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro