Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7 ROZDZIAŁ


- Jak myślisz, czy ona nadal tam siedzi? – zamartwiała się Niebieska Diament. – Chyba bym umarła ze strachu, gdybym wiedziała, że znowu gdzieś się włóczy. Z Perłą, czy bez niej i tak narażona jest na niebezpieczeństwo.

- Proszę cię – jęknęła Żółta, masując czoło z irytacji – przecież ona jest władczynią, tak jak my! Dlaczego miałabyś się o nią martwić? Nic jej się nie stanie!

- Ja wiem, ale...

- Żadne ale! Mam już dość twojego marudzenia! Słyszę to od samego rana. Najpierw o tym, że trzeba było uprosić Różową na zgodę na uczestnictwo w posiedzeniu Rady i oczywiście nie podobały ci się moje metody perswazji...

- Bo byłaś za surowa! Kto by pomyślał ją atakować? Przecież byście się tam pobiły!

- Niebieska, - westchnęła jej rozmówczyni – Ja z tobą na każdej radzie wymieniam rękoczyny, notabene bo ty bronisz niesłusznie Różowej – jakoś wtedy nie masz z tym problemu!

- Ponieważ nie boję się o siebie! Czwarta Diament jest taka malutka...mam wrażenie, że się rozpadnie od samego patrzenia... - mówiąc to, zaczęła się trząść i prawie się rozpłakała.

- Niebieska nie! – warknęła Żółta, aż ściany zadrżały. – Dobrze wiesz, że jak ty zaczynasz trwonić łzy, to twoja moc zmusza wszystkich innych, by płakali razem z tobą, więc ani mi się waż!

- Dobrze, dobrze. – mruknęła druga Diament, wycierając łzy palcem.

- Poza tym...wszystkie klejnoty są malutkie przeciwieństwie do nas, a o nie jakoś się nie martwisz.

- Ale ona to Diament, tak jak my!

- Dobrze, rozumiem. – Żółta aż odsunęła się od koleżanki. – Nie musisz się tak drzeć!

- Ja nie krzyczę! – zaoponowała jej rozmówczyni z obrazą. – Obrze wiesz, że rzadko wzbiera we mnie złość.

- Tak...ale skończmy rozmowę, bo coraz bardziej zaczynam się denerwować. Nie chodzi mi o Różową – stwierdziła, widząc wzrok Niebieskiej Diament, pokazujący, że cokolwiek złego powie na ich najmniejszą przyjaciółkę, to spotka się to z jej sprzeciwem – tylko o Białą.

Obie przeszedł dreszcz.

- Nawet nie mów głośno tego imienia! – szepnęła jedna do drugiej. – Bo tu gdzieś może się kręcić szpieg.

- Ah! Chodzi ci o jej Perłę?

- Tak. Ona może być wszędzie!

- Chodźmy stąd! – pisnęła Niebieska, prawie uwieszając się na koleżance.

...

- No! To już ostatni folder! – ucieszyła się służąca Różowej , kładąc papiery na kupce. – Mogę już iść do mojej pani. – pomyślała, obserwując przez moment, czy aby żaden z dokumentów nie spada ze sterty.

Kiwnęła głową z zadowoleniem i pobiegła lekko przez korytarz do Wielkiej Sali.

- Mam tylko nadzieję, że ona tam już jest! – zdenerwowała się, przekraczając próg. Odetchnęła z ulgą, widząc ją na swoim miejscu.

- Mój Diamencie...- pokłoniła się przed nią, czekając na jej odpowiedź.

- O! Przyszłaś! – ucieszyła się Różowa, leżąc w poprzek tronu, nogi położyła na oparciu, gdzie zwykle kładzie się ręce, a jedną dłonią podpierała znudzoną głowę, żeby nie opadła.

- Tak jak kazałaś. – odpowiedziała służąca.

Diament usadowiła się normalnie i poklepała siedzisko koło niej. – Chodź tu!

- O...oj nie, moja pani! Nie powinnam tam siadać! To nie wypada!

- Powiedziałam, chodź tu! – powtórzyła Różowa. – To mój tron i ja decyduję, kto na nim będzie siedział, a uważam, że ty masz całkowite prawo zrobić tak jak powiedziałam.

- D...dobrze Mój Diamencie – mała służąca podeszła i wspięła się, przy pomocy swojej pani, na tron. Usadowiła się tam, gdzie jej kazała. Ta zaczęła bawić się jej włosami.

- Masz takie krótkie, a szkoda, bo można by cie jakoś ładnie uczesać, - westchnęła, ale zaraz się poprawiła – Ja wiem, że taka się urodziłaś! Nie uważam tego za złe, większość Pereł ma takie, tylko stwierdzam fakt, że nie można cię uczesać inaczej.

- Wiem, Mój Diamencie, nie musisz się tłumaczyć, bojąc się, że mnie zasmucisz. – uśmiechnęła się słabo jej służąca, siedząc i pozwalając swojej pani robić co tylko chce.

Różowa pogłaskała ją po głowie. – Cieszę się, że udało ci się jeszcze przed radą do mnie przyjść i mogę z tobą porozmawiać. Jest mi tak nudno, że zaraz tu zacznę kwitnąć! – jęknęła i przewiesiła głowę przez oparcie tronu.

Wystraszona służka, od razu do niej dopadła. – Nie rób tego Mój Diamencie, bo jeszcze spadniesz! A to boli! -pisnęła jeszcze zaciskając oczy i wyobrażając to sobie.

- Spokojnie, nic mi się nie stanie! – zaśmiała się Różowa, wracając do poprzedniej pozycji. – Widzisz? Perło, musisz troszkę wyluzować. Nie można martwić się wszystkim! Teraz jesteś młodziutka, ale im będziesz starsza, tym bardziej będzie ci to przeszkadzać, a wtedy już się od tego nie uwolnisz.

- Dobrze, Mój Diamencie. Zrobię jak każesz. – kiwnęła głową służąca, zastanawiając się, jakby to było niczym się nie przejmować.

- Oh, to tylko przyjacielska rada, a nie rozkaz. – uśmiechnęła się Różowa i znowu pogłaskała jej włosy. – Jesteś taka spokojna i słodziutka. I zawsze robisz, to co się każe – dokładne przeciwieństwo mnie. – zaśmiała się i posadziła sobie służącą na kolanach.

- Tak będzie wygodniej. – odparła, widząc zmieszanie dziewczynki. – Poza tym dlaczego nie?

- Bo to nie wypada. – mruknęła cicho Perła.

- Oj, spokojnie. – jej pani machnęła lekceważąco ręką. – Nikogo tu nie ma, mogę robić co chcę ze swoją służącą, więc to moja sprawa, czy siedzisz na moim tronie, czy na moich kolanach.

Nagle usłyszały głosy na korytarzu.

- Ojejku, zebranie już będzie! – pisnęła Różowa. Z tempem błyskawicy postawiła Perłę na ziemi i ułożyła się jak powinien siedzieć Poważny Diament na Poważnej Radzie.

Do Sali weszła Niebieska wraz ze swoją służącą, która miała guza na głowie.

- Ojej, co się jej stało?! – aż jęknęła najmniejsza z władczyń, wstając.

Wchodząca westchnęła. – Ciężka teczka z dokumentami spadła jej na głowę, bo pomagała Żółtej w porządkowaniu, ponieważ tamta jak zwykle zrobiła bałagan. Muszę porozmawiać o tym z jej Diamentem. Dlaczego moja zawsze musi obrywać za niezorganizowanie tamtej?

Z kolejnym westchnieniem weszła na swój tron, po lewej stronie od Różowej i siadła. – A jak tam? – przechyliła się do swojej koleżanki. – Mam nadzieję, że przeszła ci złość i nie masz do nas żalu w związku z tym posiedzeniem rady. Słowo daję, że to była nadzwyczajna sytuacja, że musiałyśmy ją zwołać teraz! Pewnym dokumentom kończy się termin na rozstrzygnięcie, więc gdybyśmy zaczekały do sesji, to już byłoby po wszystkim.

Różowa kiwnęła głową ze zrozumieniem. – Dobrze Niebieska. Rozumiem. I dzięki za obronę przed Żółtą, ale i tak mi się to nie podoba. Wolałabym pochodzić gdzieś ze swoją Perłą.

- Oh. Wiesz, że jest to twój obowiązek – uczestniczenie w radach?

- Ale ja kicham na takie obowiązki!

- Różowa!

- No co? – wzruszyła ramionami naburmuszona dziewczyna.

- Dobrze wiesz, że zbieranie się na Radzie i rozstrzyganie spraw to to co powinny robić Diamenty. Jesteśmy władczyniami!

- Wiem. – mruknęła jej rozmówczyni i osunęła się na tronie tak, że siedziała na kręgosłupie.

- I popraw się! Jak przyjdzie Żółta, a co gorsza Biała, to nie będą tak pobłażliwe jak ja. – ostrzegła ją Niebieska.

Różowa służąca tymczasem, obserwowała Perłę drugiego Diamentu. Ten guz był paskudny.

Tamta zauważyła, że młodsza na nią patrzy. – Co? – spytała się cicho.

- Opatrzyć ci tę ranę? – spytała równie cicho druga.

- Nie, nie trzeba. Może wygląda ona poważnie, ale takie nie jest.

- Raczej na bardzo bolesne. – mruknęła Perła Różowej, aż się krzywiąc. – Co to był za folder, że coś takiego zrobił?

- Dobrze wiesz, my jesteśmy delikatne i słabe, wszystko może nas zranić.

- Wiem, ale i tak...

Ich konwersację przerwało wejście Żółtej Diament. Postawiła swoją służkę na ziemi i również usiadła na tronie. Popatrzyła gniewnie na Niebieską i odwróciła wzrok.

- Pokłóciłyście się? – szepnęła Różowa do klejnotu po swojej lewej stronie.

- Tak. Poszło o ciebie i o Perły.

- Jak zwykle. – mruknęła dziewczyna i poprawiła się na tronie. Już bolały ją plecy od takiego siedzenia.

Żółta służąca od razu, choć nieco od niechcenia, burkliwie przeprosiła Niebieską, twierdząc coś o wypadku i głupich, ciężkich folderach, które spadają z półek, jak im się zechce.

- Jakby ktoś to dobrze położył, to by nie spadło. – mruknęła służąca Różowej, stojąc nieco z boku, ale mówiąc tak głośno, by pozostałe dwie Perły to usłyszały.

- Hej! Ty się nie odzywaj! Nie było cię, więc nie wiesz! Poza tym to sprawa między mną, a nią, a nie tobą! Cicho bądź I nie rób za adwokata!

- Nie jestem Cyrkonem! – burknęła pod nosem służka Różowej, krzyżując ręce na piersiach, ale odwracając się od nich.

Brakowało tylko Białej, żeby Rada mogła się odbyć.

Po niecałych dwóch minutach weszła majestatyczna do Sali ostatnia z Diamentów – najwyższa i najważniejsza. Za nią podążała jej Perła.

- Jestem! To nieperfekcyjnie się spóźniać. – powiedziała melodyjnie i zajęła miejsce na szczycie rombu, nad Różową.

- Jak zwykle wejście smoka. – mruknęła cicho Różowa. – I bije od niej taki blask, że szkoda, że nie wzięłam swoich okularów przeciwsłonecznych.

Poczuła kopnięcie w tron i odwracając się, ujrzała szpilkę Białej koło jej oparcia. – Ciszej, rozpoczynamy Radę! – powiedziała groźnie kobieta, właścicielka buta i rozłożyła ręce. – Czas zacząć posiedzenie!

- Jak zwykle robi z igły widły. – pomyślała jeszcze Różowa. – To zwykłe zebranie, a nie jakaś sytuacja klęski żywiołowej.

Biała Perła usadowiła się koło Żółtej, która wraz z pozostałymi odsunęła się od niej i zbiła się w kupkę.

Przez długie godziny Diamenty zajmowały się sprawami, a Perły, gdy były o coś proszone, to to przynosiły. Tak im zeszło do późnych godzin popołudniowych.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro