Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 32

Jak to możliwe!? Austin!?
-Annabello! Wiem, że tu jesteś! Wyjdź, albo twój kochaś zginie! -od razu chciałam zejść, chociaż miałam chwilę zastanowienia, czy może jednak nie zejść? Odrzuciłam tę myśl. Oczywiście, że zejdę. Przecież to mój chłopak! I go kocham! Chyba...
Już chciałam zchodzić, kiedy zza drzwi wyszedł Michael! Miał ze sobą miecz.
-Oddaj chłopaka, albo pożałujesz! -krzyknął.
Król Krasnali jakby niczym się nie przejmował.
-Myślisz, że zdołasz mnie pokonać...!? Możesz pomarzyć... -o nie, nie, nie, nie!!! Tylko nie Michael! Nie pozwolę na to!
Szybko zsunęłam się z drzewa i stanęłam naprzeciwko Króla Krasnali.
-Nigdy. Tak. Nie. Mów! -byłam zła. Jak on może mu grozić! To... to niepojęte!
Za mną zaczął wiać wiatr.
-Czyżbyś martwila się bardziej o jakiegoś duszka, niż o swojego super chłopaka? A może ty go wcale nie kochasz...? -tymi słowami jeszcze bardziej mnie zdenerwował. Najgorsze było to, że Austin pewnie nic z tego nie rozumiał...
-Nie martw się. Dałem mu eliksir na głupotę... Przecież Krasnale są najlepsze w robieniu eliksirow... -powiedział Król.
Nie wiedziałam, że mogę się jeszcze bardziej denerwować! A jednak! Król Krasnoludków chyba to zauważył i trochę się przestraszył. Punkt dla mnie!
-Mam pewną propozycję... Pójdziesz teraz do domu. Sama. Nie weźmiesz ani ducha, ani chłopaka. Jeśli w ciągu paru dni uda ci się uwolnić ojca- oddam ci ich. Jeśli nie, stracisz i ojca, i swoich "kolegów"...
-Przecież to niesprawiedliwe! Ojca chroni pare Królestw! To... niewykonalne!
-Jednak będziesz musiała to zrobić. Podpowiem tobie, że twój ojciec znajduje się w Królestwie Wilkołaków! Powodzenia, Annabello! -powiedział, a ja nie zdążyłam już nic odpowiedzieć i poczułam przerażający ból z tyłu głowy. Zemdlałam.

Obudziłam się w... swoim pokoju! Jak ja się tu znalazłam?
-Ana! -usłyszałam. Przestraszyłam się. Kto to może być? A jeśli coś mi zrobi?
Słyszałam kroki w stronę moich drzwi. Zaczęły one się powoli otwierać i zobaczyłam w nich... mamę!
Szybko podbiegłam do niej i mocno się przytuliłam.
-Przepraszam, mamo, że mnie nie było! Tak strasznie, strasznie mi przykro! -mama patrzyła się na mnie przez chwilę, jakby nie wiedziała, co powiedzieć.
-Nic się nie stało, córciu... Przecież raz na jakiś czas możesz wyskoczyć ze znajomymi na biwak. To nic złego. Naprawdę. -co? Że niby gdzie byłam?
-Mamo, a ile dni mnie nie było...? -spytalam ostrożnie.
-No trochę czasu, nie wiem ile dokładnie. Pytasz się, jakbyś niczego nie wiedziała. -zaśmiała się mama i wyszła z mojego pokoju. Po chwili usłyszałam jednak jej krzyk:
-A, nie zapomnij tylko, że za tydzień jest rocznica śmierci Davida i idziemy na cmentarz! -czyli aż tyle czasu minęło? Wow, szybko... Muszę się jeszcze raz nad tym poważnie zastanowić. Dlaczego ojciec powiedział mi tę dziwną wiadomość o eliksirach? Myślałam chyba o tym z dwie godziny, aż w końcu zasnęłam.

Obudziłam się (znowu) na moim łóżku. Przebrałam się w jasne boyfriendy i bordową bluzkę. Już wiem co zrobię! Pójdę do Roksany! Ona będzie wiedziała, co dalej... Na szczęście dzisiaj sobota i nie muszę iść do szkoły.

Zapukałam do drzwi. Otworzyła mi mama mojej przyjaciółki.
-Dzień dobry! Mogłabym porozmawiać z Rox?
-Tak. Proszę, proszę... Wejdź. -odpowiedziała. Uśmiechnęłam się i weszłam. Od razu poszłam do góry do pokoju Roksany.
-Hej! -krzyknelam, gdy wreszcie ją zobaczyłam i zaczęłyśmy się przytulać. Usiadłyśmy na jej łóżku i opowidziałam o... wydarzeniach z ostatnich dni.
-Moim zdanie powinnaś spróbować. Ale nie uwolnić ojca, ponieważ w Królestwie Wilkołaków pewnie się tam Ciebie spodziewają. Zaskocz ich!
-Czyli co mam zrobić? -spytałam, bo nie do końca rozumiałam.
-Uratuj chłopaków! Idź do Królestwa Krasnoludów! -zaproponowała. To rzeczywiście był dobry pomysł! W tym momencie coś mnie olśniło!
-Eliksiry! To dlatego ojciec mi o nich mówił! Krasnoludki są przecież mistrzami w eliksirach! Podali go Austinowi, żeby nie wiedział co się dzieje wokoło niego. I pewnie podali też mojej matce, która myśli, ze przez ten czas byłam na biwaku! -krzyknęłam.
-Dobrze to wymysliłaś! Okej, omówmy plan działania. Musimy ruszyć dzisiaj. Jak najszybciej. Jest 10:00. Idź do domu uszykować się, ja zrobię to samo. Potem...
-Czekaj, czekaj... Jak to "my"? Idę sama.
-Żartujesz? Nie opuszczę Cię. Koniec, kropka. Idę z tobą i nie ma żadnego sprzeciwu. -Rox, jak zawsze, stanowcza.
-No dobrze... Niech ci będzie. Mów dalej.
-Ruszymy o 11:00. Przyjdź tu o tej godzinie. W tym czasie uszykuj się. Weź wygodny plecak i spakuj: jedzenie, wodę, może jakiś ostry nóż i każdą rzecz, która może się przydać. Ja zrobię to samo. -zakomunikowała moja BFF. Zawsze taka była: odważna i pewna siebie.
-Dobrze. Widzimy się u ciebie o 11:00. Do zobaczenia! -pożegnałyśmy się i poszłam do domu uszykować się na niezłą wyprawę. Wyprawę, która może skończyć się nawet naszą śmiercią...

♡☆♡☆♡☆♡☆♡

Heeeej!

Bardzo was przepraszam za to, że rozdział bardzo długo się nie pojawiał! Mam nadzieję, że nadal czytacie moja książkę i przez ten czas mnie nie opuściliście :) Przetrwali tylko moi najwierniejsi czytelnicy xd :P

Mam nadzieję, że rozdział się podobał.

Mogę wam zdradzić, że w następnym rozdziale będzie opisana wyprawa Annabell i Roksany na ratunek :D

Zaraz wstawię też informacje o moim kanale na Youtube, który niedawno założyłam. Może nie będzie on poświęcony wattpadowi, ale i tak zapraszam. Oglądalibyście? ;)

Kocham ♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro