Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🍺Kim ty do cholery jesteś🍺

Nie wytrzymałem. Zacisnąłem oczy, przygryzłem dolną wargę, odwróciłem się i ruszyłem w kierunku drzwi.

 — Gilbert...

Chyba jednak niestety nie mam mocy widzenia przez zamknięte oczy jak Feliciano...

— Boże!  — chyba słyszę głos Felka. - Nic ci nie jest?

Tak. To na pewno głos Feli.

— Dla ciebie Gilbert, skarbie.  — mówię z seksowną miną. Znaczy. Nie widzę jej, ale wiem, że taka jest. Bo w końcu to ja. Najseksowniejszy człowiek w galaktyce i niech kurczak będzie z wami.

— Ty chyba faktycznie mocno przywaliłeś głową w tą ścianę...  — Nie. Po prostu chcę ci udowodnić, że jestem lepszy pod każdym względem niż Litwa. Bo jestem. W końcu jestem klasą sam dla siebie. Nie będzie Litwin pluł nam w twarz, ni Felka nam litwinił!

  — Nic mi nie jest. — patrzę na chłopaka z zadziornyn uśmiechem.  — Więc mówisz, że się martwisz?

— Tego nie powiedziałem. —  Blondynek wzruszył ramionami. Niby obojętnie, ale jego zielone oczka wszystko mówiły. A mianowicie "Gilbert jesteś taki hot! Bierz mnie tu i teraz!". Tak. Myślę, że to odpowiednia interpretacja.

— Ale pomyślałeś~

— Nie możesz wiedzieć co myślę. — Fuknął udając obrażonego. Dla efektu nadął policzki, jak małe urocze bubu. Awww~. Nasze przyszłe dziecko na pewno będzie tak urocze jak on. I oczywiście tak niesamowite jak ja. No może trochę mniej... Ale to tylko dlatego, że mnie nikt nie przebije.

— Właśnie, że mogę.  —  Święty Doitsu! jak ja kocham się z nim droczyć!

— A to z jakiego niby powodu?

— Wiesz, ciągle siedzę ci w głowie~  — Objąłem go delikatnie w talii.

 — Jesteś idiotą.  — Mruknął z tym swoim cudownym uśmiechem.

 — Ale za to jakim zajebistym.  — I go pocałowałem. No. Prawie. Bo przerwał nam telefon.

— Nie dość, że idiota, to jeszcze niszczy chwilę.  — Mruknął pod nosem mój skarb.  — No odbierz Prusaku ten cholerny telefon!!!

 — Hallo?  — Powiedziałem odbierając. Zapomniałem spojrzeć, kto przeszkadza mi w tak cudownej chwili.

 — Wzywałeś?  — Usłyszałem twardy męski głos, którego nie rozpoznałem.

 — WTF człowieku!?  — Zapytałem mojego tajemniczego rozmówcę.  — Kim ty do cholery jesteś?

Odpowiedziała mi chwila ciszy, po której usłyszałem głębokie westchnięcie pełne załamania.

 — Twoim bratem, Gilbercie.  — Aaa to dlatego sprawiał takie mordercze wrażenie!  — Co brałeś?

 — Pewnego uroczego Polaczka, a czemu pytasz?

 — Jest tam Feliks?  — Głos w słuchawce był zaskakująco spokojny, a nawet łagodny.

 Popatrzyłem na wspomnianego blondyna pytająco. Pokręcił przecząco głową i przejechał palcem po szyi, jakby sygnalizował, że jeśli potwierdzę, źle się to dla mnie skończy.

 — A czemu pytasz?  — Myślę, że to jedna z bezpieczniejszych opcji.

 — Muszę z nim porozmawiać. 

 — To czemu do niego nie zadzwonisz?  — I w tym momencie twarz Felka przybiła piątkę z jego prawą dłonią.

 — No nie wiem. Może dlatego, że ode mnie nie odbiera?  — Spytał ironicznie młody.

 — Ach. To by miało sens.  — Spojrzałem na zielonookiego. Albo był szczęśliwy, albo załamany. Nigdy tego u niego nie rozróżniam.  — To możemy zrobić tak, że mi powiesz, a ja przekażę.

 — Gdybyśmy tak mogli, to już dawno bym ci powiedział.  — Okej. Znam mojego brata na tyle, żeby wiedzieć, że właśnie w tym momencie przeczesał z em... zachwytu nad mą inteligencją włosy. — Po prostu przekaż mu, żeby do mnie zadzwonił jak już będzie gotowy. Im szybciej tym lepiej, dla nas wszystkich.

No i się rozłączył. A ja spojrzałem pytająco na Feliksa. Chyba należą mi się jakieś wyjaśnienia.










Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro