Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

♡seven♡

Dwa miesiące później

Yoongi pov

- Był Jimin w szkole? – zapytałem, nachylając się nad jego przyjacielem Hoseokiem, który chyba nawet nie zauważył nieobecności Parka przez oddawanie uwagi w 100% swojej miłości.

- Hm? – mruknął z wielkim uśmiechem, odwracając się do mnie przodem.

-Był Jimin w szkole? Nie odpisuje mi na wiadomości, a dzisiaj się umówiliśmy na próbę.

- Nie widziałem go dzisiaj.. – oznajmił Hoseok, a z jego twarzy momentalnie zszedł uśmiech. – A Ty widziałeś go Taehyungie?

- Nie.. – zaprzeczył. – Nie było go na zajęciach śpiewu.

- Jimin rzadko opuszcza zajęcia... - powiedział nagle Hoseok. – Jego mama niezbyt toleruje wagarowanie, chyba, że jest chory. – mruknął, wyjmując telefon z kieszeni. – Oh! Pisał do mnie.

- Co napisał? – zapytałem.

- Pomocy – odczytał, a mi się zrobiło gorąco. – Potrzebuje pomocy.. Ale o co chodzi...

- Hyung, kiedy on to napisał? – zapytał nagle Taehyung.

- O... 9:37.

- To było ponad 2 godziny temu i nie zauważyłeś, że do Ciebie pisał?! – krzyknąłem.

- Ej stary, miałem przez ostatnie 2 godziny taniec, więc miałem schowany telefon. – usprawiedliwił się.

- Dobra, nieważne, gdzie on może być? – zapytałem.

- Ja chyba wiem – szepnął Taehyung.

- Mów. – powiedziałem trochę zbyt ostro.

- Ej Yoongi, uspokój się. – powiedział Hoseok. – Co masz na myśli Tae?

- Rano jak szedłem do szkoły widziałem tych chłopaków co zawsze upokarzali Jimina... - powiedział. – Rozmawiali o jakimś chłopaku co dali mu niezłą nauczkę, ale wtedy nie połączyłem faktów.

- Jeju Taeś, czemu nie powiedziałeś wcześniej? – szepnął Hoseok.

- Przepraszam, hyung – zaskomlał.

- Skąd wracali? – zapytałem.

- Od strony starego parku za szkołą. – powiedział blondyn cicho.

- To ja idę go poszukać. – powiedziałem i szybkim krokiem ruszyłem w stronę wyjścia ze szkoły.

Słyszałem krzyki za sobą, ale szedłem dalej przed siebie, nie zwracając na nie za dużej uwagi. Byłem zły, ale z drugiej smutny... Może nie znamy się za długo, ale czemu nie mógł też do mnie napisać? I czemu mi nie odpisywał? Bał się?

Wybiegłem ze szkoły mając dosłownie gdzieś konsekwencje opuszczenia szkoły w samym środku zajęć. W końcu jak opuszczę kilka godzin nic mi się nie stanie. Moje kroki od razu skierowałem w stronę starego parku o którym mówił wcześniej Taehyung. Przechadzałem się alejkami, co jakiś czas nawołując imię młodszego.

W pewnym momencie się zatrzymałem.

Może nie powinienem się wtrącać? Może powinienem odpuścić i kazać Hoseokowi go szukać?

Chociaż... Polubiłem mojego mochi.

Ruszyłem dalej.

- Jiminnie! – krzyknąłem ponownie. – Park Jiminnie!

- H-huyng.. – usłyszałem za sobą i odwróciłem się.

Wstrząsnęło mną. Zobaczyłem Park Jimina z zakrwawioną twarzą, rozciętym łukiem brwiowym oraz rozdartymi ubraniami w niektórych miejscach, na dodatek utykał na jedną nogę.

- Jimin – szepnąłem przerażony i podszedłem do niego. – Co Cię boli, mochi?

- W-wszystko – zapłakał cichutko i pociągnął nosem.

- Zaprowadzić Cię do domu?

- Mama pojechała w delegację, nie będzie jej do końca tygodnia, poza tym nie chciałbym, by mnie zobaczyła w takim stanie. – szepnął.

- Zabieram Cie w takim razie do siebie.. – rzekłem.

- A-ale nie chcę Ci robić problemów, hyung – mruknął młodszy. – Mogę zadzwonić po Hoseoka.

- Nie robisz mi problemów, mochi – powiedziałem. – Zabiorę Cię do mnie i opatrzę. – oznajmiłem z lekkim uśmiechem. – Może poniosę Cię? Widzę, że słabo z Twoją kostką.

- Poradzę sobie, hyung.. – powiedział i chciał stanąć na prawej stopie, jednak tylko syknął z bólu i uniósł ją ponownie do góry.

- Nie rób tak, bo pogorszysz swój stan, Jiminnie. – powiedziałem i ostrożnie chwyciłem go pod kolanami i objąłem go na wysokości łopatek, po czym powoli przechyliłem w tył i podrzuciłem. – Tak będzie dobrze.

- Jestem ciężki, hyung.. – szepnął zawstydzony Park.

- Nieprawda, jesteś lekki jak piórko, mochi.

***

- Piecze – pisnął młodszy, zaciskając palce na moich ramionach.

- Już kończę – szepnąłem i odłożyłem na bok wodę utlenioną. – Jeszcze ostatni raz przemyję, okej?

- D-dobrze – jęknął, zaciskając mocno powieki.

Ponownie przejechałem wacikiem nasączonym wodą utlenioną, wsłuchując się w niezadowolone odgłosy Jimina. Nie chciałem mu sprawiać takiego bólu. Robiło mi się go żal. Kiedy w końcu zakończyłem czynność, nakleiłem większy plaster na jego rozciętą brew i pogłaskałem go po włosach.

- Byłeś dzielny, mochi. – uśmiechnąłem się lekko. – Chcesz się może położyć?

- A to nie będzie problem?

- Oczywiście, że nie – ponownie się uśmiechnąłem i ostrożnie podniosłem chłopaczka ubranego w moją za dużą bluzę i wielkie na niego dresy.

Przeniosłem go do mojej sypialni i tam go ułożyłem na łóżku. Przykryłem go kołdrą i pogładziłem jego nadal wilgotne włosy po kąpieli.

- Dzię-dziękuję, hyung – szepnął młodszy, a ja pocałowałem go lekko w czółko. Nawet nie wiem czemu to zrobiłem.

Zatrzymałem się naprzeciwko jego twarzy. Popatrzyłem w jego lekko zaczerwienione oczka i zatonąłem w ciemnych tęczówkach. Badałem wzrokiem z bliska całą jego delikatną twarzyczkę, aż w końcu mój wzrok utkwiłem w jego pełnych i zaróżowionych ustach.

Zbliżyłem się do niego, zmniejszając coraz bardziej między nami odległość. W pewnym momencie poczułem jego ciężki oddech na swoich ustach i ponownie nasze spojrzenia się skrzyżowały. Chłopak przymknął powieki i lekko zacisnął piąstki na kołdrze.

Uśmiechnąłem się lekko i chciałem go pocałować, ale zadzwonił telefon młodszego.

Hyung, czekam aż to powtórzysz.

Ja czekam na okazję, by to powtórzyć, mochi.

♡♡♡

✉mam nadzieję, że nie zepsułam >>


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro