♡seven♡
Dwa miesiące później
Yoongi pov
- Był Jimin w szkole? – zapytałem, nachylając się nad jego przyjacielem Hoseokiem, który chyba nawet nie zauważył nieobecności Parka przez oddawanie uwagi w 100% swojej miłości.
- Hm? – mruknął z wielkim uśmiechem, odwracając się do mnie przodem.
-Był Jimin w szkole? Nie odpisuje mi na wiadomości, a dzisiaj się umówiliśmy na próbę.
- Nie widziałem go dzisiaj.. – oznajmił Hoseok, a z jego twarzy momentalnie zszedł uśmiech. – A Ty widziałeś go Taehyungie?
- Nie.. – zaprzeczył. – Nie było go na zajęciach śpiewu.
- Jimin rzadko opuszcza zajęcia... - powiedział nagle Hoseok. – Jego mama niezbyt toleruje wagarowanie, chyba, że jest chory. – mruknął, wyjmując telefon z kieszeni. – Oh! Pisał do mnie.
- Co napisał? – zapytałem.
- Pomocy – odczytał, a mi się zrobiło gorąco. – Potrzebuje pomocy.. Ale o co chodzi...
- Hyung, kiedy on to napisał? – zapytał nagle Taehyung.
- O... 9:37.
- To było ponad 2 godziny temu i nie zauważyłeś, że do Ciebie pisał?! – krzyknąłem.
- Ej stary, miałem przez ostatnie 2 godziny taniec, więc miałem schowany telefon. – usprawiedliwił się.
- Dobra, nieważne, gdzie on może być? – zapytałem.
- Ja chyba wiem – szepnął Taehyung.
- Mów. – powiedziałem trochę zbyt ostro.
- Ej Yoongi, uspokój się. – powiedział Hoseok. – Co masz na myśli Tae?
- Rano jak szedłem do szkoły widziałem tych chłopaków co zawsze upokarzali Jimina... - powiedział. – Rozmawiali o jakimś chłopaku co dali mu niezłą nauczkę, ale wtedy nie połączyłem faktów.
- Jeju Taeś, czemu nie powiedziałeś wcześniej? – szepnął Hoseok.
- Przepraszam, hyung – zaskomlał.
- Skąd wracali? – zapytałem.
- Od strony starego parku za szkołą. – powiedział blondyn cicho.
- To ja idę go poszukać. – powiedziałem i szybkim krokiem ruszyłem w stronę wyjścia ze szkoły.
Słyszałem krzyki za sobą, ale szedłem dalej przed siebie, nie zwracając na nie za dużej uwagi. Byłem zły, ale z drugiej smutny... Może nie znamy się za długo, ale czemu nie mógł też do mnie napisać? I czemu mi nie odpisywał? Bał się?
Wybiegłem ze szkoły mając dosłownie gdzieś konsekwencje opuszczenia szkoły w samym środku zajęć. W końcu jak opuszczę kilka godzin nic mi się nie stanie. Moje kroki od razu skierowałem w stronę starego parku o którym mówił wcześniej Taehyung. Przechadzałem się alejkami, co jakiś czas nawołując imię młodszego.
W pewnym momencie się zatrzymałem.
Może nie powinienem się wtrącać? Może powinienem odpuścić i kazać Hoseokowi go szukać?
Chociaż... Polubiłem mojego mochi.
Ruszyłem dalej.
- Jiminnie! – krzyknąłem ponownie. – Park Jiminnie!
- H-huyng.. – usłyszałem za sobą i odwróciłem się.
Wstrząsnęło mną. Zobaczyłem Park Jimina z zakrwawioną twarzą, rozciętym łukiem brwiowym oraz rozdartymi ubraniami w niektórych miejscach, na dodatek utykał na jedną nogę.
- Jimin – szepnąłem przerażony i podszedłem do niego. – Co Cię boli, mochi?
- W-wszystko – zapłakał cichutko i pociągnął nosem.
- Zaprowadzić Cię do domu?
- Mama pojechała w delegację, nie będzie jej do końca tygodnia, poza tym nie chciałbym, by mnie zobaczyła w takim stanie. – szepnął.
- Zabieram Cie w takim razie do siebie.. – rzekłem.
- A-ale nie chcę Ci robić problemów, hyung – mruknął młodszy. – Mogę zadzwonić po Hoseoka.
- Nie robisz mi problemów, mochi – powiedziałem. – Zabiorę Cię do mnie i opatrzę. – oznajmiłem z lekkim uśmiechem. – Może poniosę Cię? Widzę, że słabo z Twoją kostką.
- Poradzę sobie, hyung.. – powiedział i chciał stanąć na prawej stopie, jednak tylko syknął z bólu i uniósł ją ponownie do góry.
- Nie rób tak, bo pogorszysz swój stan, Jiminnie. – powiedziałem i ostrożnie chwyciłem go pod kolanami i objąłem go na wysokości łopatek, po czym powoli przechyliłem w tył i podrzuciłem. – Tak będzie dobrze.
- Jestem ciężki, hyung.. – szepnął zawstydzony Park.
- Nieprawda, jesteś lekki jak piórko, mochi.
***
- Piecze – pisnął młodszy, zaciskając palce na moich ramionach.
- Już kończę – szepnąłem i odłożyłem na bok wodę utlenioną. – Jeszcze ostatni raz przemyję, okej?
- D-dobrze – jęknął, zaciskając mocno powieki.
Ponownie przejechałem wacikiem nasączonym wodą utlenioną, wsłuchując się w niezadowolone odgłosy Jimina. Nie chciałem mu sprawiać takiego bólu. Robiło mi się go żal. Kiedy w końcu zakończyłem czynność, nakleiłem większy plaster na jego rozciętą brew i pogłaskałem go po włosach.
- Byłeś dzielny, mochi. – uśmiechnąłem się lekko. – Chcesz się może położyć?
- A to nie będzie problem?
- Oczywiście, że nie – ponownie się uśmiechnąłem i ostrożnie podniosłem chłopaczka ubranego w moją za dużą bluzę i wielkie na niego dresy.
Przeniosłem go do mojej sypialni i tam go ułożyłem na łóżku. Przykryłem go kołdrą i pogładziłem jego nadal wilgotne włosy po kąpieli.
- Dzię-dziękuję, hyung – szepnął młodszy, a ja pocałowałem go lekko w czółko. Nawet nie wiem czemu to zrobiłem.
Zatrzymałem się naprzeciwko jego twarzy. Popatrzyłem w jego lekko zaczerwienione oczka i zatonąłem w ciemnych tęczówkach. Badałem wzrokiem z bliska całą jego delikatną twarzyczkę, aż w końcu mój wzrok utkwiłem w jego pełnych i zaróżowionych ustach.
Zbliżyłem się do niego, zmniejszając coraz bardziej między nami odległość. W pewnym momencie poczułem jego ciężki oddech na swoich ustach i ponownie nasze spojrzenia się skrzyżowały. Chłopak przymknął powieki i lekko zacisnął piąstki na kołdrze.
Uśmiechnąłem się lekko i chciałem go pocałować, ale zadzwonił telefon młodszego.
Hyung, czekam aż to powtórzysz.
Ja czekam na okazję, by to powtórzyć, mochi.
♡♡♡
✉mam nadzieję, że nie zepsułam >>
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro