10.Hogsmeade 2.2
Ktoś pociągnął chłopaka do tyłu tak, że ten spadł z ławki na której siedzieliśmy. Tym ktosiem był Syriusz. Nieznajomy szybko wstał i rzuciła się na gryfona, ale ten go powalił i zaczął go bić pięściami po twarzy tak, że stracił przytomność.
-Przestań- powiedziałam do Syriusza ze strachem. Ten na moją prośbę zaprzestał swoich poczynań i podszedł do mnie
- Nic ci nie jest? - zapytał zmartwiony
-Nie, tylko boli mnie ręka- powiedziałam i syknęłam z bólu kiedy podniósł ją lekko.- Znowu mnie uratowałeś- powiedziałam cicho- Dziękuję- dokończyłam i przytuliłam go lekko, ale po chwili odsunęłam się.
-On żyje? - spytałam patrząc na czarnowłosego leżącego obok stolika.
Wokół niego zebrał się mały tłum ludzi.
- Tak, tylko jest bardzo poobijany- powiedział szarooki
Chwilę później przyszli moi przyjaciele z zamówieniem.
-Sory, że tak długo czekałaś zagadaliśmy się trochę z barmanką, wow, nieźle go ktoś urządził- powiedział Damon
Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem
-Serio?!
- Ale co?- zapytał zdezorientowany
- Odechciało mi się tego piwa - powiedziałam wkurzona i wstałam od stołu. Wzięłam swoje rzeczy zaczęłam się kierować do wyjścia.
-Kath co jest?- zapytała Mia
-NIC!-krzyknęłam- tylko, że nawet nie zauważyliście, że ten gość- wskazałem na nieprzytomnego chłopaka- chciał się do mnie dobrać, a wy sobie w najlepsze gadaliście przy barze!- krzyknęłam i wyszłam zła z budynku.
Nie chodzi o to, że jestem pępkiem świata czy coś i, że każdy ma wokół mnie skakać, no ale ludzie nawet własni przyjaciele nic nie zauważyli, a co dopiero zareagowali.
Nie zauważyłam, że za mną wybiegł także Syriusz.
- Kathrine, poczekaj!- krzyknął
-Co?- zapytałam zrezygnowana
- Musisz iść do pani Pomfrey z tą ręką- powiedział zmartwiony
- Yhym- po czym lekko dotknęła nadgarstka-Cholera!- krzyknęłam z bólu
-Chodź bo nie wygląda to dobrze- rzekł gryfon
***
- I gotowe- powiedziała kobieta skończywszy opatrywać mi rękę- Jak by Cię bolało przyjdź do mnie- poleciła i uśmiechnęła się do mnie ciepło
- Dobrze -odwzajemniłam uśmiech i wstałam z kozetki i ruszyłam w stronę wyjścia ze Skrzydła Szpitalnego.
Na korytarzu czekał Syriusz.
-I co?- zapytał
- Mam skręcony nadgarstek, szczerze nie mam pojęcia jak to jest możliwe, ale ten chłopak miał naprawdę dużo siły- powiedziałam- dobra, dzięki za towarzystwo, ale już pójdę.
- Odprowadzić Cię?- zapytał
-Nie trzeba- powiedziałam i Ruszyłam przed siebie
Stwierdziłam, że narazie nie mam po co iść do PWR bo i tak nikogo nie ma,a nawet jakby już wrócili nie mam ochoty z nimi gadać. Poszłam do Pokoju Życzeń. Tak jak ostatnio pomyślałam o pianinie, odłożyłam swoje rzeczy w kąt i usiadłam przy instrumencie. Od jakiegoś czasu po głowie chodziła mi pewna melodia. Zaczęłam grać, a słowa same zaczęły wypływać z moich ust.
Z pianina wydobyły się ostatnie dźwięki piosenki i zakończyłam.
Usiadłam na sofie i zaczęłam rozmyślać nad dzisiejszymi wydarzeniami.
Ten facet w barze mógł mi zrobić większą krzywdę niż zkręcony nadgarstek. Mogłam zostać zgw... Nawet nie potrafię tego powiedzieć w myślach, a co dopiero na głos.
Z nawału wydarzeń z moich oczu poleciało kilka łez.
Merlinie mogłam zginąć! Ten napaleniec mógł mnie zabić!
Teraz już nie powstrzymywałam płaczu.
Nie nawidzę facetów! Kolejny raz przez nich płacze, ale koniec z tym. Nigdy więcej łez przez płeć brzydką. (purebloodgirl 😂) Łzy to oznaka słabości, a ja nie jestem słaba.
Szybko się ogarnęłam i wyszłam z Pokoju Życzeń. Ruszyłam w stronę Wielkiej Sali i usiadłam z drugiej strony stołu, bo dalej byłam zła na moich przyjaciół i nie chciało mi się z nimi gadać. Zjadłam szybko obiad i poszłam na błonia, bo była piękna pogoda, a szkoda marnować jej na siedzenie w dormitorium.
Pobiegłam nad jezioro i klapnęłam sobie przy brzegu. Wyciągnęłam książkę, którą sobie kupiłam dzisiaj w Hogsmead. Był to jakiś kryminał.
Zaczęłam czytać i nie zwróciłam uwagi na mijający szybko czas.
Nim się obejrzałam trzeba było wracać do szkoły na kolację. A później czekała mnie rozmowa z Syriuszem...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro