9.
*Sakura pov*
Ostatnie dni przed wyjazdem Naruto upłynęły mi bardzo szybko. Spędzaliśmy ze sobą każdą możliwą chwilę, by móc się nacieszyć sobą na zapas. Nim się spostrzegliśmy była sobota. Już jutro Uzumaki miał wyjechać i zostawić mnie, a raczej nas samych, jednak blondyn tego nie wiedział. Tak jak postanowiłam, nie powiedziałam ukochanemu o dziecku. Ten wyjazd był dla Naruto szansą, której z tak błahego powodu nie mógł zaprzepaścić.
Było wczesne popołudnie, a ja stałam od dobrych pięciu minut przed lustrem, z podwiniętą bluzką przyglądając się mojemu brzuchowi. Odkąd dowiedziałam się, że jestem w ciąży, zwróciłam uwagę na to dziwne uczucie, jakby w moim brzuchu ktoś nadmuchał mały balonik. Czułam się dziwnie napęczniała, jakby niechcący zjedzone nasionko arbuza, zaczęło kiełkować, z dnia na dzień przemieniając się w owoc. Na szczęście nie było jeszcze widać jakiejkolwiek zmiany w moim wyglądzie. Wpatrywałam się w swoje odbicie, gładząc się po brzuchu, kiedy z głębi domu usłyszałam męskie głosy. Od razu poprawiłam górną część odzieży, doprowadzając bluzkę do jej prawidłowego stanu. W sumie naciągnęłam ją prawie do kolan, w obawie by nikt nic nie widział. Moja psychika zdecydowanie, jest nadwrażliwa. Chwilę później w drzwiach mojego pokoju pojawił się Naruto. Na sam widok chłopaka uśmiechnęłam się delikatnie, a w żołądku poczułam przyjemny uścisk. Uzumaki również odwzajemnił uśmiech. Jego rumiane policzki uniosły się delikatnie, a potargane przez wiatr włosy opadły bezwiednie na czoło.
- Cześć Sakurcia. - podszedł do mnie, całując przelotnie w policzek. Od zimnego nosa Naruto, którym musnął mnie delikatnie przeszedł mnie dreszcz. Blondyn nie zwracając na to uwagi, zaczął rozbierać się z zielonego szala i jasnego płaszcza, które już po chwili leżały na łóżku, a sam Uzumaki zajął miejsce na fotelu. - Nawet nie wiesz jak jest zimno na dworze. - kontynuował pocierając ręce, by chociaż trochę je rozgrzać.
*Naruto pov*
Skuliłem się w fotelu, wciąż próbując się rozgrzać. Miałem wrażenie, że moje dłonie po chwili miały zamiar odpaść. Nawet nie spostrzegłem, kiedy znalazła się przy mnie Sakurcia z puchatym, białym kocem. Opatuliła mnie nim szczelnie, chichocząc przy tym pod nosem.
- Zostań tu bałwanku, a ja ci zrobię herbatę. - mówiła, spoglądając na mnie z rozbawieniem w oczach. Co za kobieta. Ja tu zamarzam, a ona się śmieje.
- Śmiej się, śmiej. Zobaczysz, w końcu zamarznę i nie będziesz miała się z kogo śmiać. - odburknąłem, zadzierając dumnie głowę.
- Dlatego muszę cię rozgrzać, żeby się tak nie stało. - po tych słowach usłyszałem tylko oddalające się kroki dziewczyny. Kiedy zostałem sam w pokoju powoli zacząłem odzyskiwać czucie w kończynach. Wyjąłem z kieszeni płaszcza malutkie pudełeczko. Sprawdziłem jego zawartość, bo znając swoje szczęście mogłem je z łatwością zgubić. Na szczęście wszystko było na swoim miejscu. Ukryłem ponownie pudełeczko, jednak tym razem w zagłębieniu między podłokietnikiem a poddupnikiem fotela. Zanim różowowłosa zdążyła wrócić, zająłem poprzednią pozycję. Rozglądałem się po pokoju dokładnie go oglądając. Niewiele się zmienił od mojej pierwszej wizyty u Sakury. Jedynym akcentem, który nadawał nowy charakter pomieszczeniu, były powieszone na ścianie nasze wspólne zdjęcia. Przyglądając się fotografiom, poczułem narastający w sercu niepokój. Wiem, że to głupie, ale zacząłem bać się tego wyjazdu. Bałem się, że coś się stanie i stracę Sakurę. Przełknąłem głośniej ślinę, próbując się uspokoić. Na szczęście, w tym momencie do pokoju wróciła różowowłosa. Niosła na tacy dwa duże kubki, znad których unosiła się para, a obok na talerzyku znajdowało się kilka kawałków szarlotki.
- Widzę, że już ci lepiej. - dziewczyna uśmiechnęła się, stawiając wszystko na stoliku obok mnie.
- Jak cię zobaczyłem od razu mi się cieplej zrobiło. - zażartowałem, próbując się rozluźnić. Złapałem Sakurę za rękę i delikatnie pociągnąłem do siebie, by po chwili mogła usiąść mi na kolana.
- Ty jak zawsze o jednym... - westchnęła zrezygnowana, kręcąc głową z politowaniem.
- Dzięki. Akurat tym razem nie chodziło mi o takie rozgrzanie.
- No coś takiego. Uważaj, bo ci uwierzę. - Sakura rzuciła sarkastycznie, wciąż mi nie dowierzając.
Teraz do mnie dotarło, że faktycznie mogła mieć takie wrażenie. Ale tym razem nawet nie pomyślałem o zbliżeniu.
- Na prawdę masz o mnie takie zdanie? - zapytałem poważnie, obserwując uważnie reakcje zielonookiej. Sakura delikatnie zmieszała się, o czym świadczył delikatny rumieniec, który wpłynął na jej policzki. Zrobiło mi się dziwnie przykro, ale no cóż. Widocznie taki jestem. Rozluźniłem delikatnie uścisk.
- Naruto przestań, przecież wiem, że nie tylko o to ci chodzi. Tak się tylko z tobą droczę. - dziewczyna objęła moją twarz, by po chwili złączyć nasze usta w delikatnym pocałunku. Jej ciepłe, miękkie wargi muskały delikatnie moje. Nie mogłem oprzeć się tej pokusie i tylko pogłębiłem pieszczotę. Chciałem zapamiętać najmniejszy szczegół, w końcu przez najbliższy miesiąc będę musiał obejść się bez takich chwil z Sakurą. Rany, od kiedy ja się tak rozczulam ?!
Przerwałem pocałunek. Wiedziałem, że to był najbardziej odpowiedni moment by to zrobić. Sięgnąłem po wcześniej schowane pudełeczko, które jak na złość wlazło tak głęboko, że nie umiałem go wyjąć. Grzebałem jak idiota w szczelinie mebla, a Sakura patrzyła na mnie zdziwiona.
- Co ty robisz ? Drobnych tam raczej nie znajdziesz... - usłyszałem z jej ust, na co sam się zaśmiałem. Na szczęście w końcu udało mi się i wyjąłem upragniony pakunek. Przesadziłem Sakurę na fotel, a sam stanąłem przed nią. W momencie poczułem jak robię się cały mokry, a w moich ustach powstała pustynia.
- Sakurcia, przed wyjazdem chciałem ci coś dać. - wyciągnąłem w stronę dziewczyny dłoń, na której położyłem pudełeczko. Spojrzałem od razu na Sakurę, na której twarzy było wymalowane ogromne zdziwienie. - Otwórz.
Zielonooka niepewnie sięgnęła po mały przedmiot. Drżącymi paluszkami próbowała otworzyć pudełeczko. Denerwowała się, a ja razem z nią. Po chwili wieczko uniosło się do góry, a w oczach dziewczyny pojawiły się łzy.
- Czy to są... Czy ty mi się... - Sakurcia jąkała się, jednak wzruszenie odebrało jej mowę. Jedynie zasłoniła usta dłonią.
- Wiem, że pewnie inaczej wyobrażałaś sobie tą chwilę, jeśli w ogóle ją sobie wyobrażałaś. - zacząłem niepewnie, jednak z nerwów z moich ust niekontrolowanie wypadało co raz więcej słów. Dodatkowo moja ręka jak zawsze powędrowała nerwowo na kark. - Miałem to zrobić po moim powrocie, w bardziej romantyczny sposób, jednak nie wytrzymałem. Oczywiście, nie musimy się spieszyć, po prostu chciałem...
- Powiesz to w końcu ? - mój słowotok przerwała drżącym głosem Sakura. Spojrzałem jej prosto w jej zaszklone, szmaragdowe oczy i w momencie się uspokoiłem. Nie mam się czego bać. Przecież jestem tego pewien. Po lekkim otrzeźwieniu, uklęknąłem na jedno kolano przed popłakaną Sakurą, która spoglądała co chwilę to na mnie, to na pudełeczko.
- Sakuro Haruno, czy zostaniesz moją żoną ?
Po tych słowach moja ukochana wybuchła płaczem. I to na prawdę solidnym płaczem. Łzy dosłownie leciały z jej oczu jak dwa wodospady. Zacząłem się denerwować jeszcze bardziej niż wcześniej. Czekałem, czekałem, a odpowiedź długo nie nadchodziła. Już powoli traciłem nadzieje. Chyba jednak się pomyliłem, może Sakura nie myśli o mnie na poważnie? Zrezygnowany przysiadłem na podłodze, spuszczając wzrok na podłogę. Kątem oka widziałem, że Sakura wykonuje jakiś ruch. Po chwili przykucnęła przy mnie. Poczułem jej ciepłe, delikatne rączki na swoich policzkach. Ponownie spojrzałem na różowowłosą.
- Chyba oszalałeś, jeśli chociaż na chwilę w nas zwątpiłeś. - dziewczyna puściła moją twarz, by po chwili wsunąć na swój serdeczny palec, cieniutki srebrny krążek. - Oczywiście, że za ciebie wyjdę.
*****
Powróciłam! Z mega cukierkowym rozdziałem, od którego aż się zęby psują. Za co przepraszam chyba, że ktoś takie lubi (przyznam się, że ja znajduję się w tym gronie) :D . Ale spokoooojnie. Naruto wyjeżdża, więc długo takich nie będzie.
Ach tak ! Zapomniałabym - chciałabym wam serdecznie podziękować, że wciąż ktoś to czyta i w sumie to was przybyło. To dzięki wam, jeszcze kontynuuje "Only You". Dziękuję za obecność ! :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro