4.
Naruto pov.
Kiedy tylko przekroczyliśmy próg mojego domu, do moich nozdrzy dostał się przyjemny zapach pieczonej wołowiny. Kushina zapewne chcąc zaimponować Sakurze, przygotowała swoje popisowe danie czyli wołowina w imbirze z warzywami. Tak się składa, że jest ono moją ulubioną potrawą. No oczywiście zaraz po ramen!
Rozebraliśmy się z Sakurą w ganku, wieszając nasze kurtki w garderobie. Zabrałem torbę z rzeczami dziewczyny, po czym udaliśmy się w stronę mojego pokoju. Rany Józek! Co ona wzięła na dwa dni?! Połowę szafy?! Nigdy nie zrozumiem kobiet. Po jaką cholerę pakują się jak na wyprawę na koniec świata. Nie wystarczy im koszulka i bielizna ?
Podnosząc torbę mimowolnie jęknąłem, co najwyraźniej nie uszło uwadze Sakury. Różowowłosa spojrzała na mnie spod byka, marszcząc słodko nos.
- Coś nie tak Uzumaki ? - zapytała przystając na chwilę, będąc już na schodach.
- Mam rozumieć, że się przeprowadzasz do mnie biorąc ze sobą tyle rzeczy? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie, posyłając jej uroczy uśmiech.
- Oj nie przesadzaj, przecież nie wzięłam nie wiadomo ile. Kilka koszulek, piżamę, spodnie. Tak na wszelki wypadek...- zmieszała się nieco.
- Dla mnie to i tak za dużo. Przecież mieszkasz rzut beretem ode mnie, żaden problem podjechać po coś.
- Naruto czepiasz się. - wypaliła ostrzej, po czym zniknęła za drzwiami mojego pokoju.
Jakby to powiedział Shikamaru : Jakie to męczące...
Sakura miewa często humorki. Znoszę to cierpliwie, pomimo tego, że czasami mam chęć ją udusić. Ale jak to ktoś kiedyś powiedział, że miłość jest wtedy, kiedy masz ochotę zabić drugą osobę, jednak tego nie zrobisz, bo za bardzo byś za nią tęsknił. To powiedzenie idealnie pasuje do mnie i Sakury. Już tyle razy o mało co się nie pozabijaliśmy, a potem nam przechodzi i jest cudownie. Tak to już bywa.
Zatachałem tą cholerną torbę do pokoju, stawiając ją obok łóżka. Sakura w ciszy stała przy oknie, wyglądając za nie. Obejmowała się ramionami co oznaczało jedno - coś ją męczyło. Podszedłem do niej po cichu, a będąc tuż przy niej objąłem ją w pasie, przyciągając dziewczynę bliżej siebie. Złożyłem na szyi Sakury krótki pocałunek, po którym poczułem jak jej mięśnie rozluźniają się.
- Co się dzieje smyku ? - zapytałem ostrożnie.
- Nic.
Tak kurwa, na bank. Typowa kobieta. "Jesteś zła? Nie. Jak bardzo? Bardzo." Same sobie zaprzeczają. Gdzie tu logika ?!
Wziąłem głębszy oddech. Uspokój się Naruto.
- I tak Ci nie wierzę. - kontynuowałem. - Co się stało Temari?
- No, bo... - Sakura odwróciła się twarzą do mnie, po czym zaczęła bawić się guzikami mojej koszuli - Temari twierdzi, że Shikamaru ją zdradza.
- Że co ?! - prychnąłem automatycznie.
Czasami się zastanawiam czy przyjaciółka Sakury jest normalna. Nie znam bardziej pokręconej dziewczyny niż Temari. Co jej się znowu uroiło w tej blond główce?
Sakura spojrzała na mnie spod byka swoimi pięknymi, dużymi szmaragdowymi oczami. Jej wzrok był taki... karcący? W momencie przestałem się śmiać, odchrząkając głośno. Nie chciałem, żeby różowowłosa się na mnie wkurzyła jeszcze bardziej. Oj nie, nie.
- Dlaczego tak myśli ? - spytałem próbując powstrzymać się od śmiechu.
- Bo widziała go z jakąś dziewczyna, nie przyjeżdża tak często i coś tam jeszcze.
Nie wytrzymałem. Mimowolnie parsknąłem śmiechem, na co momentalnie oberwałem mocno w ramię. Auć...
- Rany kobieto chcesz mnie połamać? - jęknąłem pocierając rękę, jak nic jutro będę mieć sińca.
- To się nie śmiej z Temari !
- Cholera Sakura! Co jak co, ale Shikamaru to ostatnia osoba o jakiej był pomyślał na słowo "zdrada". Nie uważasz, że ten facet jest zbyt zaślepiony blondyną? - zapytałem spoglądając na dziewczynę, która przyglądała mi się z zaciętym wyrazem twarzy. - Poza tym jest moim najlepszym kumplem i na bank już bym wiedział o tym, że ma kogoś innego.
- Wiem, też jej to mówiłam... - Sakura burknęła pod nosem, a we mnie się zagotowało.
- No to po co się ze mną kłócisz, skoro mówiłaś jej to samo ?!
- Nie krzycz na mnie !
- Przecież na Ciebie nie krzyczę!
- A właśnie, że krzyczysz !
Taka była prawda, że oboje się przekrzykiwaliśmy. Sakura stała z "groźną" miną, z założonymi na piersi rękami. Była mi gotowa przywalić, na sto procent. Jej bojowa poza mnie rozbroiła. O co my właściwie się sprzeczamy? Zacząłem się śmiać, a Sakura zaraz za mną.
- Chodź tu złośniku... - przyciągnąłem dziewczynę do siebie mocno ją przytulając. - Kocham Cię pajacu.
- A ja Ciebie gamoniu.
Objąłem twarz Sakury, po czym pocałowałem ją krótko. I właśnie w tym samym momencie do mojego pokoju wparował zdyszany Deidara.
- Fuuuuuj, znowu się całujecie.. - jęknął zdegustowany chłopiec, z wyraźnym grymasem na twarzy.
- Czego chcesz krasnalu ?
- Mama Was woła na kolację.
- Zaraz zejdziemy. - zwróciłem się do brata, jednak on dalej stał w drzwiach. - Jeszcze coś ?
- Lepiej już chodźcie, bo jak nie, to Ci nacharam do talerza Naruto ! - zawołał z szerokim uśmiechem na twarzy, po czym szybko zniknął za drzwiami.
- O nie smarku ! - ruszyłem za nim biegiem, słysząc za sobą śmiech Sakury.
Na szczęście udało mi się dogonić smarkacza w wejściu do kuchni. Złapałem go w pół i obróciłem do góry nogami. Trzymałem go w tej pozycji dłuższą chwilę. Długie włosy Deidary zamiatały o podłogę, a młody śmiał się do rozpuku. Tato już siedział przy stole, a mama niosła wołowinę. Chwilkę później dołączyła do nas Sakura.
- Jak dzieci, jak dzieci... - westchnęła Kushina przyglądając się nam z politowaniem.
- Przecież jestem dzieckiem ! - zawołał Dei, dalej wisząc głową w dół, co muszę przyznać powoli mnie męczyło.
Młody ostatnio przybrał zarówno wzrostu, jak i na wadze. Dodatkowo poprawiła mu się wymowa, więc skończył seplenić. Najwyższy czas, w końcu miał już prawie dziewięć lat. Jak ten czas zapierdala...
- Dobra starczy. - postawiłem Deia na ziemię. - Ale jakby nie patrzeć to też zawsze będę Twoim dzieckiem, mamusiuuuuuu. - skończyłem przeciągając końcówkę, po czym zająłem miejsce przy stole na przeciwko Sakury.
- Ależ oczywiście, stary koniu. - odpowiedziała Kushina, nakładając mi porcję mięsa.
Każdy już zajadał się kolacją. Muszę przyznać, że nikt nie gotuje tak dobrze jak moja mama. Aczkolwiek, nie powiem tego Sakurze, bo się obrazi. Różowowłosa też smacznie gotuje, ale nie ma to jak u mamy. Sami wiecie.
Jedliśmy w ciszy, a jedynymi dźwiękami, które ją zagłuszały były odgłosy uderzanych sztućców o talerze. Jednak po chwili przerwał ją również głos Kushiny.
- A'propos dziecka Naruto. Kiedy będę mogła się spodziewać wnuczka ? - odezwała się moja rodzicielka z wyraźną nadzieją w głosie, spoglądając wymownie to nam mnie, to na Sakurę.
Mnie momentalnie zatkało, a Sakura zaczęła się krztusić wcześniej wziętą do buzi marchewką. Dziewczyna podniosła ręce do góry, a Deidara zaczął klepać ją po plecach. Po chwili już się uspokoiła. Nie bardzo wiedziałem co mam powiedzieć. Spojrzałem zdezorientowany na tatę, który piorunował swoją ukochaną wzrokiem .
- Kushina... - wycedził mężczyzna przez zaciśnięte zęby.
- No ale o co chodzi ? - spytała niewzruszona całą sytuacją mama.
Cała Kushina. Zero wyczucia. ZERO !
*************************
Witajcie moi drodzy !
Przepraszam, że tak rzadko dodaję rozdziały. Trochę brakuje mi czasu. Ale postaram się dodawać coś przynajmniej raz na tydzień.
Dodatkowo chciałam uspokoić niektórych, że jest mało akcji. Tak więc SPOKOJNIE ! :p Jak już widzicie coś zaczyna się dziać. Jeszcze jakieś dwa rozdziały i rozkręci się na Amen.
Także troszkę cierpliwości. :D
Pozdrawiam, buziaki i trzymta się ! :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro