Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2.


Rok później...

Pierwszy rok studiów bądź co bądź miał dużo przedmiotów, ale zdecydowanie nie mają co konkurować z poziomem trudności na drugim roku. Jest dopiero początek listopada, czyli miesiąc nauki za mną, a mam już serdecznie dość. Gdyby nie kawa chodziłabym jak zombie.

Całe szczęście, że jest już piątek. Właśnie stoję z Naruto i resztą grupy pod salą, gdzie mają się odbyć ostatnie zajęcia, a na nich niestety kolokwium. Na szczęście prowadzi je Yamato, także myślę, że uda się użyć "pomocy dydaktycznych". Facet oczywiście ma odpowiedni stopień do nauczania, ale bardziej traktuje Nas jak młodszych znajomych niż swoich podwładnych, bo jest od nas tylko parę lat starszy. Szczerze ? Mi osobiście bardzo odpowiada taki układ. Potrafi nauczyć, pomimo panującego luzu na sali. Jednak jak już ktoś przegina, to nie jest miło. Ten jego straszny wyraz twarzy ! Brrr...

Spojrzałam na zegarek. Była dokładnie 16:32, a planowo zaczynaliśmy wpół do 17. Szturchnęłam Naruto w bok. Chłopak w końcu oderwał wzrok od zeszytu z notatkami.

- No co tam ?

- Już dwa po. On się raczej nie spóźnia, więc może nie przyjdzie ? - zapytałam z delikatnym uśmiechem na ustach.

Chłopak spojrzał na mnie z politowaniem.

- Nawet na to nie licz głuptasie. Spójrz za siebie. - blondyn wskazał wzrokiem na obiekt za moimi plecami.

Westchnęłam głębiej, gdy po chwili do moich uszu dotarł znajomy męski głos.

- Witam moją ulubioną grupę ! Chyba nie muszę pytać czy nauczeni. - zwrócił się do nas Yamato otwierając przy tym salę.

Po chwili zamek od drzwi ustąpił. Wszyscy stojący pod salą ruszyli do wejścia. Ja i Naruto czekaliśmy cierpliwie pod ścianą, zanim ta wataha się uspokoi. Yamato zauważył co się wyprawia i... zrobił to ! Znowu ta mina ! Uczniowie w momencie zamarli. A kiedy twarz nauczyciela znów przybrała normalny wyraz, Yamato odezwał się spokojnym głosem, z delikatnym uśmiechem na twarzy.

- Ależ moi drodzy, ja nie rozumiem skąd tyle emocji. Proszę, panie przodem. Panowie na końcu.

Jak kazał, tak zrobiliśmy. Usiadłam mniej więcej na środku auli - najlepsze miejsca. Obok mnie po lewej zajął miejsce Naruto, a z drugiej strony Neji. Co za idealna obstawa !

Chwilę potem Yamato rozdał nam kartki i punkt 16:40 zaczęliśmy pisać. Kurcze ja coś mam z tym sprawdzaniem godziny...

Po upływie pół godziny i rozwiązaniu 3/4 zadań poczułam wibrację telefonu, dochodzące z mojej kieszeni spodni. W momencie zrobiło mi się cieplej, ze strachu, że Yamato usłyszał je. Spojrzałam w stronę nauczyciela. Ten jednak był zajęty czytaniem jakiejś książki. Nawet nie wnikam co to. Zapewne jakaś "lekturka" od Kakashiego. Miałam okazję sprawdzić kto się do mnie dobija. Ostrożnie wyjęłam telefon chowając go pod blatem ławki. Odblokowałam, a zaraz po tym ukazało mi się zdjęcie uśmiechniętej blondynki. No oczywiście! W ciemno mogłam zgadywać, że to Temari. Ta kobieta ma okropne wyczucie czasu...

Kliknęłam na wiadomość żeby ją odczytać.
"Kurwa mać![...] " (no tak, w końcu po co napisać "cześć"?) "Mam już dość! Wbijaj dzisiaj do mnie. I nie przyjmuję sprzeciwu!".

Westchnęłam głębiej, chowając telefon do kieszeni. Wracając wzrokiem do kartki, zauważyłam wymowne spojrzenie Naruto. Oj, wkurzy się dzisiaj na mnie... Miałam iść do niego na noc. Dodatkowo Deidara tak się cieszył, że przychodzę. Muszę to jakoś ładnie rozegrać. Ale teraz dokończę kolokwium.

Po kilku minutach dało się słyszeć głos nauczyciela dochodzący zza książki.
- Raz... Dwa... Trzy... Yamato patrzy !
Na to hasło wszyscy zamarli, odrzucając długopisy na bok. Yamato zawsze tak mówił na koniec kolokwium robiąc tą jego słynną minę. Po chwili już wszyscy zbierali się do wyjścia. No cóż, chyba zaliczyłam. Tak myślę...

- Co to za pisanie SMS-ów na kolokwium moja droga ? - usłyszałam za sobą głos Naruto.

No to się zacznie...

Dobra głęboki wdech.
- Temaridomnienapisała,bochcesiędzisiajspotkaćiniezniesiesprzeciwu,chybasięcośstało.- wypaliłam niczym karabin maszynowy wypowiadając wszystko na jednym wdechu.

Spojrzałam ostrożnie na Naruto. Tak jak myślałam, nie był zachwycony. Zmarszczył brwi, a jego usta były lekko zaciśnięte. Dobra, trzeba użyć kobiecego uroku.

Przybliżyłam się do chłopaka i objęłam jego twarz dłońmi.

- Wiesz, że jesteś najukochańszym, najcudowniejszym...

- Tak wiem. Sakurcia, ale umawialiśmy się. Temari nie może Ci tak rządzić. - westchnął blondyn, na którym moje starania nie zrobiły żadnego wrażenia.

- To może zróbmy tak. Zawieziesz mnie teraz do niej, pogadam z nią i tak dalej, a jakoś po 19 po mnie przyjedziesz ?

Cisza.

- No dobra, niech Ci będzie. - Naruto westchnął, rozluźniając przy tym wciąż ściągnięte brwi.

- Dziękuję, jesteś cudowny!

- Jejuu, co ty ze mną robisz kobieto!

Zatrzepotałam teatralnie rzęsami z niewinnym uśmiechem w stronę Naruto. Blondyn zaśmiał się tylko i złączył nasze usta w krótkim pocałunku.

- A teraz chodź, bo się jeszcze rozmyślę. - złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia.

Kilka minut później byłam już pod domem Temari. Pożegnałam się z Naruto, a kiedy odjechał z podjazdu ruszyłam w stronę drzwi. Właśnie miałam zamiar nacisnąć przycisk dzwonka do drzwi, jednak nie było mi to potrzebne. Drzwi otworzyły się gwałtownie, a za nimi pojawiła się Temari. Jeżeli tak właściwie mogę nazwać tego blond osobnika.

Przyjaciółka miała zaczerwienioną twarz, rozmazany makijaż, a jej fryzura bardziej przypominała stary mop, niż włosy. Dodatkowo rozciągnięta koszulka i dresy. Oj! To była poważna sprawa.

- Tema... - odezwałam się, jednak niedane było mi dokończyć

-Wchodź! - warknęła blondynka.

Miło.

Posłusznie weszłam do środka. Po zdjęciu butów i kurtki ruszyłam za Temari w głąb domu. Ciszę, która w nim panowała zagłuszały jedynie dźwięki muzyki dochodzące z pokoju Kankurō. Gary najwidoczniej nie było w domu, bo bracia już na pewno graliby na PlayStation.

- Wejdź do mnie, ja pójdę po kieliszki. - poinstruowała mnie Temari, która nie czekając na odpowiedź zniknęła za ścianą.

Ja natomiast zamiast iść do jej pokoju, udałam się do Kankurō. Głośna muzyka dochodząca z dwóch potężnych głośników, dudniła mi w uszach. Całe szczęście, że przynajmniej lubimy ten sam gatunek, to mnie nie drażniło aż tak. Brunet siedział z nogami na biurku i padem w dłoniach. W coś grał - nic nowego. Podeszłam do niego od tyłu zasłaniając mu oczy - także nic nowego.

- Kurwa Temari zdecyduj się czy mnie wkurwiasz, czy mi się przymilasz ! - warknął.

- CześćKankurō. - odezwałam się głośniej, żeby było mnie słychać zza muzyki.

Chłopak obrócił się gwałtownie na krzesełku, zwracając się twarzą do mnie. Wiecznie rozczochrane włosy opadły mu na czoło, a na twarzy chłopaka pojawił się szeroki uśmiech odsłaniający szereg białych zębów.

- Nooo hej kotku ! - przywitał się ze mną buziakiem w policzek.

Ten chłopak chyba nigdy się nie zmieni.

- Co tam słychać ?

- A daj mi spokój... Temari dzisiaj jest jakiś tajfun! Młody już nie mógł wytrzymać jej humorów i pojechał Hinaty czy gdzieś...

- Ajajaj... To o co poszło?

- Zapewne o Shikamaru, a o co innego.

LedwoKankurō skończył mówić to zdanie, w drzwiach pojawiła się Temari. Spojrzała na mnie wymownie i zniknęła za drewnianą powłoką. Pośpiesznie ruszyłam za nią, jednak jeszcze na chwilę zatrzymał mnie głos bruneta.

- Jakby chciała Cię zabić, to krzycz. - nabijał się z siostry.

Popukałam się w czoło wskazując na niego. On tylko się zaśmiał i wrócił do poprzedniej czynności. Ja natomiast dołączyłam do Temari, która otwierała wino u niej w pokoju.

Usiadłam ostrożnie w fotelu i przyglądałam się przyjaciółce. Po chwili zauważyła, że ją obserwuję. Zaprzestała czynności.

- No co ? - odezwał się oschle.

- Co się dzieje ? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

Temari jakby w momencie otrzeźwiała. Odłożyła butelkę i przycupnęła na brzegu łóżka, a z jej oczu wielkim potokiem zaczęły spływać łzy.

- Shikamaru mnie zdradza.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro