Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15.

Będąc pod domem mojego ulubionego rodzeństwa, poczułam się zdecydowanie lepiej, niż chwilę temu w autobusie. Wiedziałam, że w końcu będę mogła wypuścić moje skrywane myśli, które kotłowały się w mojej głowie całą drogę. Opowiem wszystko Temari. Powyzywa, poprzeklina i będzie lżej znieść tą sytuację.

Nie zdążyłam nawet dojść do drzwi i zadzwonić dzwonkiem, kiedy drewniana powłoka otworzyła się, a w progu stanęła Ona. W grubym, niebieskim szlafroku w chmurki, z rozczochraną fryzurą i jakże zaciętą miną, Temari wyglądała przekomicznie.

- Ty sobie chyba jaja robisz, że ten złamas śmiał się tutaj pokazać?! - wyrzuciła z siebie blondynka na mój widok. Tak jak myślałam. Już zaczęła wyzywać od progu. Uwielbiam tę kobietę. Po co pieprzyć farmazony, skoro od razu można zacząć z grubej rury?

- Cześć Temari. Bardzo miło cię widzieć. - zignorowałam jej pytanie i wślizgnęłam się do środka, mijając ją zwinnie. Kiedy zdejmowałam buty i płaszcz, usłyszałam, że dziewczyna zamyka drzwi.

- Tak, tak cześć. Ciebie również miło widzieć, zwłaszcza o ósmej trzydzieści rano w poniedziałek, kiedy nie ma się zajęć. - wyburczała w moją stronę. Zgromiłam ją wzrokiem, na co od razu uśmiechnęła się szeroko. - Dobra wystarczy tego cukru. Chodź na śniadanie i mi wszystko opowiesz. 

Razem z przyjaciółką poszłam do kuchni. Usiadłam przy stole, a Temari wstawiła wodę na herbatę i wróciła do robienia kanapek, które już były zaczęte. Najwyraźniej przerwałam jej tą pracę. Po kilku minutach blondynka dołączyła do mnie z talerzem jedzenia i kubkami, zajmując miejsce naprzeciwko mnie. Bez wahania wzięła jedną kanapkę, wgryzając się w nią jak jakiś rekin.

- No to opowiadaj, co to za akcja z tym cipeuszem Uchihą. - mówiła z pełną buzią, przez co ledwie mogłam ją zrozumieć.

- W sumie nie ma co opowiadać. Po prostu... - wzięłam głębszy oddech, przygotowując się na wybuch Temari. - Sasuke jest na wymianie za Naruto. 

W odpowiedzi usłyszałam parsknięcie, następnie serię kaszlnięć i chęć wzięcia głębszego oddechu przez przyjaciółkę. Nie spodziewałam się tak gwałtownej reakcji, a już z pewnością nie tego, że Temari zacznie się krztusić. Szybko zerwałam się z miejsca i momentalnie znalazłam się przy przyjaciółce. Poklepałam ją po plecach, aż w końcu unormowała oddech. Nie wiadomo, kiedy w kuchni znalazł się Kankuro.

- Co ci się dzieje ćwoku? O! Cześć Sakurcia. - ziewnął ospale, po czym przywitał się ze mną. Jego siostra natomiast popatrzyła na niego złowrogo, popijając herbatę. 

- Sam jesteś ćwok. Jakbyś usłyszał to co ja, to zapewne też byś się zakrztusił. - Temari odburknęła bratu, przyglądając mu się jak nalewa sobie kawy do kubka. 

- Tak, na pewno. Już się nie tłumacz. Dobrze wiemy z Sakurą, że po prostu jesteś ofermą. - odpowiedział zaczepnie puszczając oczko w moją stronę, a kiedy przyłożył kubek do ust i przechylił go, Temari szybko powtórzyła jakże ciekawego newsa.

- Sasuke jest na uczelni Sakury. 

Niewiele trzeba było czekać na reakcję chłopka. Kankuro zachłysnął się napojem, a kawa popłynęła po jego policzkach. Blondynka natomiast ryknęła śmiechem. Sama również zachichotałam pod nosem, chociaż powstrzymywałam się z całych sił. 

- I ty Sakura przeciwko mnie? - jęknął brunet wycierając się pośpiesznie, a ja tylko wzruszyłam ramionami wciąż chichocząc. - A tak właściwie, po cholerę on tutaj jest i czy coś ci zrobił? 

Dwie pary oczu rodzeństwa spoglądały na mnie wymownie z wyczekiwaniem. Rany! Co oni sobie ubzdurali?! Myślą, że mnie pobił czy co?! 

- Nie, spokojnie. Nic mi nie zrobił. W sumie nawet nie rozmawialiśmy... - upiłam kilka łyków herbaty, przeciągając tę rozmowę. Miny rodzeństwa i ich zainteresowanie osobą Uchihy było szczerze mówiąc zabawne. Chciałam się z nimi jeszcze podroczyć chwilę, więc poczęstowałam się kanapką. Ugryzłam kawałek i przeżuwałam go powoli, wciąż obserwując twarze rodzeństwa. Dało się zauważyć zdenerwowanie na obu nich. Czekałam tylko, które pierwsze wybuchnie. 

- Sakurcia, no powiedz coś więcej! - zawył błagalnie Kankuro. Cóż, obstawiałam Temari, a jednak brunet mnie zaskoczył. W sumie mu się nie dziwię. Pewnie podobnie jak Kiba, szukał tylko punktu zaczepienia żeby wpierniczyć Sasuke. No cóż, nie dam mu satysfakcjonującej go odpowiedzi. Mimo to, zaśmiałam się w duchu na reakcję przyjaciela. 
- Jak już wspominałam wcześniej Temari, Sasuke jest tutaj na wymianie za Naruto. Będzie tu cały miesiąc, jako stażysta Kakashiego, więc dosyć często niestety będę się z nim widywać. Ale spokojnie, mam swojego bodyguarda w grupie. Kiba na sam widok chłopaka najeżył się jak Akamaru. Tak więc, na razie nie ma się czym martwić. Jak coś będzie nie tak, od razu wam powiem. - dokończyłam, mam nadzieję satysfakcjonującą ich wypowiedź i wróciłam do jedzenia kanapki. Cóż, najwyraźniej ta mała fasolka w moim brzuchu zażądała jedzenia, bo w momencie zrobiłam się okropnie głodna. Kanapki z serem, pomidorem i majonezem były pyszne, ale coś by się tu jeszcze przydało... - Temari masz vegetę, no wiesz tą przyprawę do zupy? 

Blondynka uśmiechnęła się do mnie, a w jej oczach zabłysnęły małe iskierki, kiedy spojrzała wymownie na mój brzuch. Zerwała się jak poparzona w stronę szafek i już po chwili obok mnie znalazła się upragniona przyprawa. No! I to jest kanapka idealna!

- Serio? Majonez i vegeta? - dziwił się Kankuro spoglądając z niekrytym obrzydzeniem na moją kanapkę.

- Nie jadłeś tak nigdy? Musisz spróbować! Jest pyszna! - zachwycałam się jedzeniem, mówiąc z pełną buzią. 

- Wiesz co, chyba jednak podziękuję. Nie jestem kobietą w ciąży... - zachichotał upijając łyk pozostałości kawy, a mnie w murowało. Z wielkimi oczami spojrzałam wymownie na Temari.

- Powiedziałaś mu?! - wypaliłam bez namysłu.

- No coś ty, oszalała?! Przecież mi zabroniłaś! - broniła się blondynka. Jej mina pokazywała, że dziewczyna jest tak samo zdziwiona jak ja. I właśnie w tym momencie do mnie dotarło, że najwyraźniej Kankuro żartował, a ja się bezsensownie wygadałam. Spojrzałam ostrożnie na bruneta, który był wyraźnie zdezorientowany. 

- O czym wy mówicie? - wydusił z siebie, a po chwili jego oczy zrobiły się tak wielkie jak nigdy dotąd. - No nie... Żartujecie prawda? 

No i dupa. Już po ptokach jak to się mówi. Jak na nieszczęście te ciężko ogarniające męskie trybiki w mózgu Kankuro, o dziwo zaczęły pracować w najmniej odpowiednim momencie i (o zgrozo!) domyślił się, że jestem w ciąży. W sumie i tak niedługo wszyscy zauważą, jak zmieni mi się sylwetka. Odłożyłam moją jakże smakowitą kanapkę na talerzyk i podeszłam do bruneta. Obserwowałam kątem oka, reakcję Temari, jednak nic nie mogłam wyczytać z jej twarzy. 

- Tak Kankuro, jestem w ciąży. Tylko obiecaj mi, że NIKOMU się nie wygadasz. Zwłaszcza Naruto. 

Brunet otworzył buzię ze zdziwienia i pokiwał zgodnie głową, co wyglądało przekomicznie. A Temari już drugi raz dzisiejszego ranka ryknęła tak głośnym śmiechem, że wcale bym się nie zdziwiła, gdyby Naruto ją usłyszał w Sunagakure. W sumie nie na co dzień widzi się brata w podobnym stanie. Znając siebie sama tak bym się śmiała z Sasoriego. 

- Jejciu Sakurcia... - wydusił w końcu z siebie Kankuro i ożywił się w końcu, jakby coś do niego dotarło. -  A kopie już? - spojrzał wymownie na mój brzuch, trzymając się dłońmi za policzki.

Nie wytrzymałam i zaśmiałam się cicho.

- Ty debilu! To dopiero siódmy tydzień! - wyśmiała go Temari wciąż, się śmiejąc, jednak troszkę uspokoiła się, a na jej twarzy wkradł się delikatny uśmiech. - Ale w sumie, maluszek ma już kolor tęczówek i powoli kształtują mu się rysy twarzy... - dziewczyna miała na twarzy wymalowaną błogość.  

To co powiedziała przed chwilą Temari było tak niesamowite, że nieznajome ciepło oblało mnie całą, a w żołądku poczułam jakby stado motyli poruszyło się nagle wybudzone ze snu. Uśmiechnęłam się mimowolnie na myśl o tym, że już za parę miesięcy będzie z nami nasz mały cud.

- Ciekawe do kogo będzie podobny... - zamyśliła się Temari.

Sama się zastanowiłam nad tym. Jednak przez myśl przemknęła mi tylko jedno pragnienie. Żeby maleństwo miało oczy Naruto. Nic więcej.

Nagle Kankuro ożywił się niespodziewanie. 

- Oczywiście, że do mamusi! Przecież nie do blondasa! No błagam... - parsknął. - Chociaż... Bez obrazy Sakurcia, ale jeśli to będzie chłopczyk to lepiej żeby był blondynem. No wiesz, chłopak i różowe włosy... Nieee... - dokończył niechętnie brunet otrząsając się jakby z obrzydzeniem.






**************

Dzień dobry na wieczór moi mili! 

Skarby, znowu wam trochę cukru rzuciłam, ale nie mogłam się również oprzeć, żeby W KOŃCU pojawił się mój ukochany i jakże niedoceniony Kankuro! 

Nie wiem, kiedy będzie kolejny rozdział - to tak z góry uprzedzam. Możliwe, że nawet jutro, ale nie obiecuję, bo zaczynam jeszcze jeden projekt niezwiązany z Naruto.

Buziaki ! 

Pe. eS. Nie czytałam ponownie więc przepraszam za błędy, powtórzenia, etc.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro