15.
Będąc pod domem mojego ulubionego rodzeństwa, poczułam się zdecydowanie lepiej, niż chwilę temu w autobusie. Wiedziałam, że w końcu będę mogła wypuścić moje skrywane myśli, które kotłowały się w mojej głowie całą drogę. Opowiem wszystko Temari. Powyzywa, poprzeklina i będzie lżej znieść tą sytuację.
Nie zdążyłam nawet dojść do drzwi i zadzwonić dzwonkiem, kiedy drewniana powłoka otworzyła się, a w progu stanęła Ona. W grubym, niebieskim szlafroku w chmurki, z rozczochraną fryzurą i jakże zaciętą miną, Temari wyglądała przekomicznie.
- Ty sobie chyba jaja robisz, że ten złamas śmiał się tutaj pokazać?! - wyrzuciła z siebie blondynka na mój widok. Tak jak myślałam. Już zaczęła wyzywać od progu. Uwielbiam tę kobietę. Po co pieprzyć farmazony, skoro od razu można zacząć z grubej rury?
- Cześć Temari. Bardzo miło cię widzieć. - zignorowałam jej pytanie i wślizgnęłam się do środka, mijając ją zwinnie. Kiedy zdejmowałam buty i płaszcz, usłyszałam, że dziewczyna zamyka drzwi.
- Tak, tak cześć. Ciebie również miło widzieć, zwłaszcza o ósmej trzydzieści rano w poniedziałek, kiedy nie ma się zajęć. - wyburczała w moją stronę. Zgromiłam ją wzrokiem, na co od razu uśmiechnęła się szeroko. - Dobra wystarczy tego cukru. Chodź na śniadanie i mi wszystko opowiesz.
Razem z przyjaciółką poszłam do kuchni. Usiadłam przy stole, a Temari wstawiła wodę na herbatę i wróciła do robienia kanapek, które już były zaczęte. Najwyraźniej przerwałam jej tą pracę. Po kilku minutach blondynka dołączyła do mnie z talerzem jedzenia i kubkami, zajmując miejsce naprzeciwko mnie. Bez wahania wzięła jedną kanapkę, wgryzając się w nią jak jakiś rekin.
- No to opowiadaj, co to za akcja z tym cipeuszem Uchihą. - mówiła z pełną buzią, przez co ledwie mogłam ją zrozumieć.
- W sumie nie ma co opowiadać. Po prostu... - wzięłam głębszy oddech, przygotowując się na wybuch Temari. - Sasuke jest na wymianie za Naruto.
W odpowiedzi usłyszałam parsknięcie, następnie serię kaszlnięć i chęć wzięcia głębszego oddechu przez przyjaciółkę. Nie spodziewałam się tak gwałtownej reakcji, a już z pewnością nie tego, że Temari zacznie się krztusić. Szybko zerwałam się z miejsca i momentalnie znalazłam się przy przyjaciółce. Poklepałam ją po plecach, aż w końcu unormowała oddech. Nie wiadomo, kiedy w kuchni znalazł się Kankuro.
- Co ci się dzieje ćwoku? O! Cześć Sakurcia. - ziewnął ospale, po czym przywitał się ze mną. Jego siostra natomiast popatrzyła na niego złowrogo, popijając herbatę.
- Sam jesteś ćwok. Jakbyś usłyszał to co ja, to zapewne też byś się zakrztusił. - Temari odburknęła bratu, przyglądając mu się jak nalewa sobie kawy do kubka.
- Tak, na pewno. Już się nie tłumacz. Dobrze wiemy z Sakurą, że po prostu jesteś ofermą. - odpowiedział zaczepnie puszczając oczko w moją stronę, a kiedy przyłożył kubek do ust i przechylił go, Temari szybko powtórzyła jakże ciekawego newsa.
- Sasuke jest na uczelni Sakury.
Niewiele trzeba było czekać na reakcję chłopka. Kankuro zachłysnął się napojem, a kawa popłynęła po jego policzkach. Blondynka natomiast ryknęła śmiechem. Sama również zachichotałam pod nosem, chociaż powstrzymywałam się z całych sił.
- I ty Sakura przeciwko mnie? - jęknął brunet wycierając się pośpiesznie, a ja tylko wzruszyłam ramionami wciąż chichocząc. - A tak właściwie, po cholerę on tutaj jest i czy coś ci zrobił?
Dwie pary oczu rodzeństwa spoglądały na mnie wymownie z wyczekiwaniem. Rany! Co oni sobie ubzdurali?! Myślą, że mnie pobił czy co?!
- Nie, spokojnie. Nic mi nie zrobił. W sumie nawet nie rozmawialiśmy... - upiłam kilka łyków herbaty, przeciągając tę rozmowę. Miny rodzeństwa i ich zainteresowanie osobą Uchihy było szczerze mówiąc zabawne. Chciałam się z nimi jeszcze podroczyć chwilę, więc poczęstowałam się kanapką. Ugryzłam kawałek i przeżuwałam go powoli, wciąż obserwując twarze rodzeństwa. Dało się zauważyć zdenerwowanie na obu nich. Czekałam tylko, które pierwsze wybuchnie.
- Sakurcia, no powiedz coś więcej! - zawył błagalnie Kankuro. Cóż, obstawiałam Temari, a jednak brunet mnie zaskoczył. W sumie mu się nie dziwię. Pewnie podobnie jak Kiba, szukał tylko punktu zaczepienia żeby wpierniczyć Sasuke. No cóż, nie dam mu satysfakcjonującej go odpowiedzi. Mimo to, zaśmiałam się w duchu na reakcję przyjaciela.
- Jak już wspominałam wcześniej Temari, Sasuke jest tutaj na wymianie za Naruto. Będzie tu cały miesiąc, jako stażysta Kakashiego, więc dosyć często niestety będę się z nim widywać. Ale spokojnie, mam swojego bodyguarda w grupie. Kiba na sam widok chłopaka najeżył się jak Akamaru. Tak więc, na razie nie ma się czym martwić. Jak coś będzie nie tak, od razu wam powiem. - dokończyłam, mam nadzieję satysfakcjonującą ich wypowiedź i wróciłam do jedzenia kanapki. Cóż, najwyraźniej ta mała fasolka w moim brzuchu zażądała jedzenia, bo w momencie zrobiłam się okropnie głodna. Kanapki z serem, pomidorem i majonezem były pyszne, ale coś by się tu jeszcze przydało... - Temari masz vegetę, no wiesz tą przyprawę do zupy?
Blondynka uśmiechnęła się do mnie, a w jej oczach zabłysnęły małe iskierki, kiedy spojrzała wymownie na mój brzuch. Zerwała się jak poparzona w stronę szafek i już po chwili obok mnie znalazła się upragniona przyprawa. No! I to jest kanapka idealna!
- Serio? Majonez i vegeta? - dziwił się Kankuro spoglądając z niekrytym obrzydzeniem na moją kanapkę.
- Nie jadłeś tak nigdy? Musisz spróbować! Jest pyszna! - zachwycałam się jedzeniem, mówiąc z pełną buzią.
- Wiesz co, chyba jednak podziękuję. Nie jestem kobietą w ciąży... - zachichotał upijając łyk pozostałości kawy, a mnie w murowało. Z wielkimi oczami spojrzałam wymownie na Temari.
- Powiedziałaś mu?! - wypaliłam bez namysłu.
- No coś ty, oszalała?! Przecież mi zabroniłaś! - broniła się blondynka. Jej mina pokazywała, że dziewczyna jest tak samo zdziwiona jak ja. I właśnie w tym momencie do mnie dotarło, że najwyraźniej Kankuro żartował, a ja się bezsensownie wygadałam. Spojrzałam ostrożnie na bruneta, który był wyraźnie zdezorientowany.
- O czym wy mówicie? - wydusił z siebie, a po chwili jego oczy zrobiły się tak wielkie jak nigdy dotąd. - No nie... Żartujecie prawda?
No i dupa. Już po ptokach jak to się mówi. Jak na nieszczęście te ciężko ogarniające męskie trybiki w mózgu Kankuro, o dziwo zaczęły pracować w najmniej odpowiednim momencie i (o zgrozo!) domyślił się, że jestem w ciąży. W sumie i tak niedługo wszyscy zauważą, jak zmieni mi się sylwetka. Odłożyłam moją jakże smakowitą kanapkę na talerzyk i podeszłam do bruneta. Obserwowałam kątem oka, reakcję Temari, jednak nic nie mogłam wyczytać z jej twarzy.
- Tak Kankuro, jestem w ciąży. Tylko obiecaj mi, że NIKOMU się nie wygadasz. Zwłaszcza Naruto.
Brunet otworzył buzię ze zdziwienia i pokiwał zgodnie głową, co wyglądało przekomicznie. A Temari już drugi raz dzisiejszego ranka ryknęła tak głośnym śmiechem, że wcale bym się nie zdziwiła, gdyby Naruto ją usłyszał w Sunagakure. W sumie nie na co dzień widzi się brata w podobnym stanie. Znając siebie sama tak bym się śmiała z Sasoriego.
- Jejciu Sakurcia... - wydusił w końcu z siebie Kankuro i ożywił się w końcu, jakby coś do niego dotarło. - A kopie już? - spojrzał wymownie na mój brzuch, trzymając się dłońmi za policzki.
Nie wytrzymałam i zaśmiałam się cicho.
- Ty debilu! To dopiero siódmy tydzień! - wyśmiała go Temari wciąż, się śmiejąc, jednak troszkę uspokoiła się, a na jej twarzy wkradł się delikatny uśmiech. - Ale w sumie, maluszek ma już kolor tęczówek i powoli kształtują mu się rysy twarzy... - dziewczyna miała na twarzy wymalowaną błogość.
To co powiedziała przed chwilą Temari było tak niesamowite, że nieznajome ciepło oblało mnie całą, a w żołądku poczułam jakby stado motyli poruszyło się nagle wybudzone ze snu. Uśmiechnęłam się mimowolnie na myśl o tym, że już za parę miesięcy będzie z nami nasz mały cud.
- Ciekawe do kogo będzie podobny... - zamyśliła się Temari.
Sama się zastanowiłam nad tym. Jednak przez myśl przemknęła mi tylko jedno pragnienie. Żeby maleństwo miało oczy Naruto. Nic więcej.
Nagle Kankuro ożywił się niespodziewanie.
- Oczywiście, że do mamusi! Przecież nie do blondasa! No błagam... - parsknął. - Chociaż... Bez obrazy Sakurcia, ale jeśli to będzie chłopczyk to lepiej żeby był blondynem. No wiesz, chłopak i różowe włosy... Nieee... - dokończył niechętnie brunet otrząsając się jakby z obrzydzeniem.
**************
Dzień dobry na wieczór moi mili!
Skarby, znowu wam trochę cukru rzuciłam, ale nie mogłam się również oprzeć, żeby W KOŃCU pojawił się mój ukochany i jakże niedoceniony Kankuro!
Nie wiem, kiedy będzie kolejny rozdział - to tak z góry uprzedzam. Możliwe, że nawet jutro, ale nie obiecuję, bo zaczynam jeszcze jeden projekt niezwiązany z Naruto.
Buziaki !
Pe. eS. Nie czytałam ponownie więc przepraszam za błędy, powtórzenia, etc.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro