Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13.

- Sasuke, co ty tutaj robisz...?

To zdanie to jedyne co mogło mi przejść przez gardło, w momencie kiedy ujrzałam przed sobą Uchihę. Był on ostatnią osobą, o której pomyślałabym, że mogę spotkać na mojej uczelni. A jednak. Stał tu, przede mną właśnie On. Po jego minie, mogłam stwierdzić, że jest tak samo zaskoczony naszym przypadkowym spotkaniem, co ja. Sasuke rozchylił delikatnie wargi, jednak słowa nie wydobyły się z jego ust. Zamiast tego usłyszałam dochodzący zza siebie głos Kiby.
- No to są chyba jakieś żarty! Co ty tu robisz do cholery?! - rzucił ostro w stronę Uchihy. Jednak czarnooki nawet nie zwrócił uwagi na zaczepkę Inuzki. Wciąż wpatrywał się we mnie, co powoli zaczęło mnie wprowadzać w dziwny nastrój. Musiałam przerwać tę dziwną sytuację. Odwróciłam się w stronę Kiby i chwytając go za ramię.

- Odpuść Kiba. Chodź... - lekko pchnęłam chłopaka w stronę schodów prowadzących na wyższe piętra krzeseł w auli, jednak on stał dalej wlepiając złowrogie spojrzenie w Sasuke.

- Nie, Sakurcia. Przy ostatnim naszym spotkaniu był cholernie rozgadany, więc niech się odezwie i teraz. - syknął Kiba, a na jego słowa w mojej głowie jak na zawołanie pojawiły się obrazy z bójki, która niestety wynikła na imprezie u Temari. To nie były miłe wspomnienia. Westchnęłam głośniej czym zwróciłam uwagę Sasuke. Zerknęłam nieśmiale na Uchihę. Na jego twarzy dostrzegłam coś jakby, zakłopotanie? Nie. To niemożliwe. Nie u niego.
- Tak, masz rację. - Odezwał się w końcu Sasuke. - Byłem aż za bardzo wygadany... - wziął głębszy oddech.

- Skoro już to ustaliliśmy, to może łaskawie odpowiesz na moje pytanie? - prychnął wciąż wściekły Kiba.

Jednak nie dane było nam usłyszeć odpowiedzi od Sasuke, bo w tym momencie do auli wszedł jak zawsze spóźniony Kakashi. I właśnie wtedy, kiedy ujrzałam profesora, dotarło do mnie dlaczego jest tutaj Uchiha. Spojrzałam szybko na Sasuke.

- To ty jesteś za Naruto na wymianie... - wydusiłam sama do siebie łamiącym głosem.

- A cóż to za zgrupowanie w drzwiach? - między nas wepchnął się do środka Kakashi, a kiedy dostrzegł Sasuke, przymrużył charakterystycznie oczy w uśmiechu. - Ooo! Ciebie nie kojarzę, więc ty musisz być moim nowym stażystą. Zapraszam na chwilę do kantorka, omówimy co będę od ciebie wymagał. Studenci na pewno z chęcią poczekają na nas chwilkę. PRAWDA? - profesor zaakcentował ostatnie słowo, na co wszyscy przytaknęli. Po chwili bez słowa zniknął w głębi kantorka razem z Sasuke.

Ja za to wiedziałam, że nie wytrzymam dzisiaj na zajęciach. Na pewno nie z Sasuke w jednym pomieszczeniu. Zabrałam swoje rzeczy i szybkim krokiem wyszłam z auli. Nie mogłam dłużej zostać na zajęciach. Kiedy zmierzałam do wyjścia, na korytarzu dogonił mnie Kiba torując mi drogę.

- Sakura powiesz mi o co chodzi? Czemu ta gnida gadała z Kakashim?

Przełknęłam głośniej ślinę, zaciskając mocno powieki. Sama nie mogłam do końca w to uwierzyć, zwłaszcza nie wiedziałam jak to zniosę, a co dopiero jak zareaguje na to Kiba. Widziałam po jego postawie, że nawet przy Kakashim był gotowy pobić Sasuke. Bałam się jego reakcji i nie wiedzieć czemu bałam się po części o Uchihę, że Inuzuka może mu coś zrobić. Nie powinno mnie to obchodzić, ale jednak. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Kiby.

- Sakurcia...

- Pamiętasz o stażu, na który wyjechał Naruto? - zaczęłam łagodnie. Inuzuka przytaknął mi kiwnięciem głowy. - Ten staż to jednocześnie wymiana studencka...

Oczy Kiby zrobiły się wyjątkowo duże, a jego twarz nabrała czerwonej barwy. Był wściekły.

- Tylko mi nie mów, że Uchiha tu będzie siedział przez miesiąc...

Nie odpowiedziałam nic. Nie potrafiłam z siebie wydusić słowa. Jednak mój brak odpowiedzi był bardzo wymowny.

- Przecież ja go zabije... - wycedził przez zaciśnięte zęby Kiba, a ja jak z automatu poczułam, że brunet mówi poważnie.

- Nic mu nie zrobisz Kiba. - rzuciłam ostro w stronę przyjaciela. - Też nie jestem z tego faktu zadowolona, ale musimy jakoś przeżyć ten miesiąc.

- Ty go jeszcze bronisz Sakura?! Po tej akcji, po tych wszystkich wyzwiskach kierowanych w twoją stronę?! Nie pamiętasz tego?!

- Doskonale pamiętam całą tę sytuację, każde wypowiedziane przez Sasuke słowo. Ale nie chce ponownie jakiś beznadziejnych bójek, z powodu przeszłości. To nie ma sensu. Kiba proszę cię, obiecaj, że nic mu nie zrobisz...

- Sakura...

- PROSZĘ! - Zaakcentowałam mocniej słowo, patrząc Kibie prosto w oczy. Chłopak zmięknął, widziałam to. W końcu przeczesał nerwowo ręką włosy.

- Niech ci będzie, zostawię to w spokoju, ale jak mnie wkurwi to za siebie nie ręczę. - Kiba uśmiechnął się delikatnie. - Zamierzasz powiedzieć Naruto, że Sasuke jest tutaj?
- A mam inne wyjście? Jak ja mu nie powiem, to ty mu nakablujesz. - Westchnęłam na samą myśl o rozmowie, którą będę musiała przeprowadzić z Uzumakim. Zdecydowanie nie będzie zadowolony z tej sytuacji. Jednak nie będzie miał wyjścia i jakoś będzie musiał to przeżyć. Nie chcąc dłużej ciągnąć tematu Sasuke, zapięłam płaszcz, opatuliłam się szalikiem i ruszyłam do drzwi wyjściowych. - Dobra Kiba, nie wiem jak ty, ale ja wracam do domu. Do jutra. - rzuciłam na odchodne zostawiając za sobą przyjaciela.

Będąc w drodze na przystanek autobusowy, moje myśli cały czas zaprzątał Sasuke. Wszystkie wspomnienia wróciły. O dziwo nie tylko te złe, ale również dobre. Czułam, że nie mogę być teraz sama, bo te myśli mnie nie opuszczą. Wyciągnęłam z torby telefon i wybrałam numer do Temari. Po trzecim sygnale usłyszałam zaspany głos przyjaciółki.

- Halo...?

- Z góry przepraszam Temari, że cię obudziłam, ale nie wytrzymam dzisiaj sama w domu...

- Co się stało Sakurcia? - głos dziewczyny nieco się ożywił.

- Sasuke jest na mojej uczelni...









***

W końcu, po tak ogroooooomnej przerwie jestem. Nie wiem czy wam się spodoba ten rozdział. Mam nadzieję, że tak. Również nie wiem, kiedy dodam coś nowego.

A! No i oczywiście przyjmuje w komentarzach hejt jak to mnie długo z niczym nie było. :D

Buziaki ! :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro