Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11.

Słońce ledwo wstało zza horyzontu, kiedy wstałam. Zdenerwowanie nie pozwoliło mi pospać dłużej. Automatycznie spojrzałam na swoją prawą dłoń, na której serdecznym palcu od wczoraj błyszczał się delikatny srebrny pierścionek z malutkim szafirem. Już oficjalnie za jakiś czas miałam się stać Panią Uzumaki. Jednak zanim to miało nastąpić czekało mnie coś gorszego. Za kilka godzin Naruto miał wyjechać do Sunagakure. Zostawiał nas - mnie i dzidziusia- na miesiąc bez opieki. Chociaż, to może będzie dobry czas ? Przynajmniej Uzumaki nie będzie musiał znosić moich humorków, wymiotów czy zachcianek. Oj zachcianki... Powoli zaczynały mnie ogarniać dziwne mieszaniny smaków. Tak, zdecydowanie wyjazd dla Naruto jest dobrym rozwiązaniem.

Po kilku minutach leżenia i rozmyślania, w końcu wygramoliłam się z łóżka. W międzyczasie sprawdziłam godzinę, było przed siódmą co oznaczało, że Naruto też niedługo wstanie i będzie się szykował do wyjazdu. Niewiele myśląc udałam się do łazienki wykonać codzienne poranne czynności. Zdecydowałam się również na delikatny makijaż, a włosy zaplotłam w luźnego warkocza. Chciałam ładnie wyglądać, żeby Uzumakiemu chociaż trochę zrobiło się milej na mój widok. Kolejno ubrałam się ciepło, bo pogoda za oknem nie zwiastowała ciepłego dnia. Mocno naciągnęłam zielony sweter na brzuch i pogładziłam go delikatnie.

- Mamusia nie pozwoli żeby moje kochanie zmarzło. A teraz idziemy coś zjeść i pożegnać tatusia, bo tatuś wyjeżdża. Będzie nam smutno, ale mamusia będzie dzielna. Ty też prawda? - odezwałam się cicho do dzidziusia, a raczej do brzucha wciąż gładząc go delikatnie. Nie wiedzieć czemu ten monolog jakoś dodał mi otuchy.

Po dwudziestu minutach, uprzednio zjadając pięć tostów z serem i marmoladą, popijając to wszystko kubkiem kakao, zaczęłam szykować się do wyjścia. Ubrałam się w ciepły szary płaszcz, opatuliłam się ukochanym zielonym szalikiem, który kiedyś wzięłam Naruto, wsunęłam na nogi kozaki i ruszyłam w stronę domu Uzumakich. Jesienna aura zapanowała zupełnie w wiosce. Na drzewach nie dało się dostrzec nawet jednego zielonego listka. Trawa straciła swą intensywną barwę, a słońce schowało się za szarymi, ciemnymi chmurami, które z pewnością zwiastowały deszcz. Można by pomyśleć, że natura postanowiła zgrać się z moimi uczuciami. Jak to mówią - psychizacja krajobrazu.

Kiedy znalazłam się już na posesji, nawet nie zdążyłam zadzwonić dzwonkiem do drzwi, bo drewniana powłoka otworzyła się, a za nią stał Naruto. Przywitał mnie z subtelnym uśmiechem na ustach. To nie był ten radosny chłopak co zawsze. Na pierwszy rzut oka było widać, że jest zmartwiony. Sama się martwiłam, ale nie mogłam tego po sobie pokazać. Musiałam podbudować Naruto. Weszłam do ganku i przytuliłam się do ukochanego, przywierając do niego całym ciałem.

- Witam przyszłego męża. Jak tam gotowy ? - zagadnęłam, kiedy tylko się od siebie oderwaliśmy. W międzyczasie zdjęłam odzież wierzchnią.

- Witam przyszłą żonę. - Naruto pocałował mnie krótko, po czym uśmiechnął się szerzej. - Tak, jestem gotowy na ślub.

- Wiesz, że nie o to pytam... - zaśmiałam się automatycznie. Nawet w najgorszej sytuacji potrafił żartować. Kocham go za to.

- Chyba tak, przynajmniej pod względem pakowania jestem gotowy. Psychicznie, raczej nie. - Naruto spochmurniał na powrót. - Może chodźmy do salonu, zdążymy jeszcze wypić kawę. -Zaproponował, a ja posłusznie spełniłam jego prośbę.

- Niech będzie, ale poproszę herbatę.

Naruto poszedł zrobić napoje dla nas, a ja udałam się do salonu. W pokoju na jednej kanapie leżał rozwalony Deidara, standardowo oglądał bajki, zajadając się rogalem posmarowanym czekoladą. Chłopiec był jeszcze ubrany w piżamę w shurikeny, a jego oczy były delikatnie podpuchnięte. Najwyraźniej dopiero co wstał. Usiadłam na drugiej kanapie obok, wciąż niezauważona przez blondynka. Siedziałam tak chwilę, przyglądając się w rozbawieniu jak Dei glimie znudzony rogala.

- Widzę, że nie dali ci pospać. - odezwałam się w końcu, a chłopiec zerwał się na równe nogi przestraszony.

- Boże, Sakura! Chcesz żebym zawału dostał? - oddychał szybko chłopiec ponownie siadając na kanapie. - A co do twojego pytania to tak, nie dali mi pospać. Muszę się naskarżyć na twojego chłopaka. Siłą zrzucił mnie z łóżka. To było niemoralne i nieetyczne.

Nie wytrzymałam i na ostatnie słowa Deidary po prostu parsknęłam śmiechem.

- Dei, czy ty w ogóle wiesz co to znaczy? - mówiłam próbując się uspokoić.

- Ależ oczywiście, że nie wie co to znaczy. - odpowiedź padła ze strony Naruto, który właśnie do nas dołączył. Blondyn postawił kubki na ławie i usiadł obok mnie, obejmując mnie ramieniem.

- A właśnie, że wiem! - obruszył się młodszy z braci, przyjmując bojową pozę.

- No, no. Uspokój się srolu. Chyba nie chcesz wkurzyć mamy? To tobie się oberwie, bo mnie przecież nie będzie.

Na słowa Naruto, Deidara uspokoił się w momencie, naburmuszając się. Za to starszy z braci wyraźnie zadowolony z siebie uśmiechnął się szeroko. Najwyraźniej humor Naruto zmieniał się z każdą chwilą. Raz był smutny, by już za chwilę uśmiechać się od ucha do ucha. Może powinniśmy się zamienić i to on powinien być w ciąży?

Spędziliśmy razem jeszcze dobre dwie godziny. W międzyczasie Kushina i Minato wrócili z zakupów i dołączyli do nas. Podczas naszej rozmowy czerwonowłosa spoglądała dziwnie na mnie. Miałam wrażenie, jakby domyślała się tego, że jestem w ciąży. Jednak zrozumiałam, że mogła wiedzieć o tym, że Naruto mi się oświadczył i pewnie o to jej chodziło. Po chwili zignorowałam moją przyszłą teściową.

W końcu nadszedł czas wyjazdu Naruto. Po zapakowaniu walizek chłopaka do samochodu przyszedł czas na pożegnania. Jako pierwsza podeszła oczywiście Kushina. Przylepiła się do syna, na dobre kilka minut, a z jej ust wypłynął potok słów. Jednak jedyne co zrozumiałam to coś w stylu "Jedź ostrożnie!" czy też "Nie jedz tylko ekspresowego ramenu, bo przecież masz tyle słoików!". Później nastąpiło krótkie ojcowskie pożegnanie Minato i rzucone od niechcenia "Cześć!" z ust Deidary. Naruto jednak nie przepuścił okazji i poczochrał młodszego brata po głowie, za co oczywiście Dei naburmuszył się. W końcu przyszła moja kolej. Przytuliłam się mocno do Naruto, a z moich oczu niekontrolowanie popłynęło kilka łez.

- Będę tęsknić. - odezwałam się łamanym głosem. -Dzwoń do mnie jeśli tylko będziesz mógł.

Naruto najwyraźniej wyczuł, że się rozkleiłam, bo odsunął mnie od siebie delikatnie. Chwycił moją twarz w obie dłonie, a kciukami otarł łzy.

- Ej, nie płacz głuptasie. Sama powiedziałaś, że to TYLKO miesiąc. - blondyn specjalnie podkreślił przedostatnie słowo. - Poza tym rozmażesz sobie makijaż.

Uśmiechnęłam się mimowolnie.

- Zawsze mnie rozbroisz. No dobra, to jedź, bo się zupełnie rozkleję. - pośpieszyłam chłopaka.

- Już mnie wyganiasz? Ładnie, ładnie... - obruszył teatralnie, by po chwili znów mnie do siebie przytulić. Słyszałam jak bierze głośny wdech. Odsunęłam się automatycznie, by sprawdzić o co mu chodzi.

- Coś jest nie tak ? - zapytałam zaniepokojona.

- Nie, po prostu lubię twój zapach i chcę do zapamiętać

- W takim razie oddaję Ci go. - zdjęłam z siebie szalik i zawinęłam go na szyi ukochanego. - Będziesz miał mnie przy sobie. Jakiś czas, zapach się utrzyma. Tylko pamiętaj, żeby go nie zdejmować przy dziewczynach. - pogroziłam Naruto palcem, na co zaśmiał się dźwięcznie.

Nagle nie wiedząc kiedy, poczułam ciepłe wargi Uzumakiego na moich. Całował powoli i czule. Napawaliśmy się sobą, chcąc zapamiętać jak najwięcej szczegółów tej pieszczoty. W końcu oderwaliśmy się od siebie.

- Mój kochany zazdrośnik. - wyszeptał Naruto, patrząc na mnie tym wzrokiem pełnym miłości. Wzrokiem, który był zarezerwowany tylko dla mnie. Znów go pocałowałam.

- Jedź już... - powiedziałam, przerywając pocałunek. - Kocham cię Naruto.
- A ja ciebie kocham Sakurcia.

Po tych słowach, blondyn w końcu wsiadł do samochodu i odjechał. Spoglądałam za czarnym Audi A6, dopóki nie zniknęło z mojego pola widzenia. Nawet nie wiedziałam, kiedy dołączyła do mnie Kushina.

- Damy radę Sakurcia, to tylko miesiąc. - mówiła ciepłym, matczynym tonem pocierając moje ramię.

- Pewnie, że damy. Musimy, innego wyjścia nie ma... - odpowiedziałam smutno.

- A teraz skarbie powiedz mi, który to miesiąc? - wypaliła niespodziewanie czerwonowłosa, a ja w ciężkim szoku spojrzałam na nią zaskoczona. Miałam rację. Nie wiedzieć skąd, ona wiedziała. Jednak postanowiłam udawać głupią.

- Nie rozumiem, o co pani chodzi ? - zapytałam grzecznie, jakbym na prawdę nie wiedziała o czym mówi kobieta. Kushina uśmiechnęła się do mnie ciepło.

- Mnie nie oszukasz moja droga. Zauważyłam kilka dni temu, że zmieniła ci się sylwetka. Może ty tego jeszcze nie widzisz, ale ja tak. Jesteś nieco bardziej zaokrąglona. - No tak Kushina i jej niewyparzony język. - Wiem, że jesteś w ciąży.

Uśmiechnęłam się delikatnie, a na moją twarz czułam jak wpływa rumieniec. Zatknęłam za ucho kosmyk włosów, który uciekł z mojego warkocza. Czekała mnie ciężka rozmowa.

- To szósty tydzień... - odezwałam się w końcu. - Tylko błagam, niech pani nic nie mówi Naruto, bo on będzie w stanie przerwać tą wymianę, a tego nie chcę. Powiem mu po powrocie. - moje słowa wypłynęły niekontrolowanie. Wpadłam w pewnego rodzaju panikę, że cała sprawa się rypnie i Naruto wróci i zaprzepaści swoją szansę.

Nagle stało się coś niespodziewanego. Kushina przytuliła mnie. Najnormalniej, najzwyklej w świecie jak matka tuli swoje dziecko. Poczułam z jej strony niesamowite wsparcie.

- Spokojnie dziecko, nic mu nie powiem. Poza tym jeśli tylko będziesz czegoś potrzebowała, przyjdź do mnie. Pomogę ci przez ten czas. - Kushina spojrzała na mnie, a z jej ust nie schodził ten życzliwy uśmiech. - Nawet nie wiesz jak się cieszę, że będziesz moją synową. A teraz, pokaż pierścionek !






*****

Ta daaaa! Wróciłam i obiecuję, że zostaję!

Kolejne komplikacje, które pojawiły się w moim życiu sprawiły, że po prostu wiem co pisać. Jak to jest, że każde złe wydarzenie wpływa tak dobrze na moje opowiadania ? Najpierw "Only One", teraz kolejne zdarzenie i "Only You". Jak znacie odpowiedź na to pytanie, to dajcie znać. A teraz do przeczytania!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro