Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 3

(Luhan)

W drugi dzień naszej podróży poślubnej pojechaliśmy do Teseum¹, bo w przewodniku wychwalali to miejsce.

- Jaki uroczy – krzyknąłem, biegnąc do wielkiego białego pluszowego misia, który stał na zewnątrz i witał gości.

Sehun szedł za mną powolnym krokiem, trzymając dłonie w kieszeniach krótkich spodni.

- Zróbmy sobie z nim zdjęcie – poprosiłem, wskazując na pluszaka.

- Dobrze – zgodził się, stojąc w pewnej odległości.

- Poprośmy kogoś, żeby zrobił nam zdjęcie – powiedziałem i zacząłem szukać takiej osoby. – Zobaczmy – rozejrzałem się dookoła w poszukiwaniach.

Obok nas przechodził jakiś wysoki mężczyzna w kręconych blond włosach, które wymykały się spod kolorowej czapki z daszkiem. Człowiek miał na sobie hawajską koszulę i brązowe spodnie.

- Przepraszam – zaczepiłem go. – Czy mógłby pan zrobić nam zdjęcie? – spytałem.

Odwrócił się w moją stronę.

- Naturalnie! – rzekł z obcym akcentem. – Nie ma sprawy.

- Dziękuję! – podskoczyłem, szczęśliwy. – Jak miło z pana strony – zapiszczałem, podając mężczyźnie aparat, który miałem na szyi. – Sehun – podbiegłem do męża, który stał już przy misiu. Stanąłem obok niego i zrobiwszy V z palców obu dłoni, uśmiechnąłem się do zdjęcia.

- Stańcie bliżej – poinstruował nieznajomy, macając rękami.

Przytuliłem się do ramienia Sehuna.

- Patrzcie! Patrzcie! Spójrzcie na mnie! Spójrzcie na mnie! – powtórzył, pokazując dłonią na Sehuna, który leniwie spojrzał w obiektyw. – I uśmiech! Uśmiech!

Wyszczerzyłem zęby.

- Perfect! W porządku, powiedzcie: Kimchi. Jest super – powiedział po zrobieniu zdęcia.

Podszedłem do niego i wziąłem aparat z powrotem.

- Dziękujemy bardzo – podziękowałem, uśmiechając się wesoło.

- Kris, chodź już! – zawołał męski głos i blond włosy mężczyzna odszedł w podskokach do innego mężczyzny, kobiety w blond włosach i dziewczynki w kapeluszu z szerokim rondlem.

- Już ich gdzieś widziałem – powiedziałem, mrużąc oczy. Przypomniało mi się. – Och, na basenie. Byli wczoraj na basenie! Co za zbieg okoliczności! Nic dziwnego! – uderzyłem Sehuna w ramię, na co spojrzał na mnie dziwnie. – To miejsce było polecane w przewodniku!

Po zwiedzeniu muzeum poszliśmy coś zjeść do najbliższego baru. Zamówiliśmy danie dnia i usiedliśmy przy stoliku na zewnątrz knajpki.

- Świetnie się dzisiaj bawiłem! Umieram z głodu.

Miałem się rzucić na sałatkę, ale usłyszałem ten irytujący kobiecy głos, który prześladował nad od dwóch dni.

- Och, co za szczęśliwy traf! – krzyknęła Hyuna, wybiegając z lokalu ubrana w króciutką sukienkę i buty na obcasie. – Możemy zjeść z wami lunch? – spytała, bez pytania dosuwając sobie plastikowe krzesło do naszego stolika. Siadła blisko Sehuna, prawie pakując mu się na kolana.

Za nią z baru wyleciał jej mąż Hyojong, obładowany dwiema tacami z jedzeniem.

- Dobrze się bawicie? – spytała dziewczyna, opierając policzek na dłoni.

- Właśnie byliśmy w Teseum – odpowiedział na jej pytanie Sehun, krojąc powoli mięso na małe kawałki.

Wpakowałem sobie największą krewetkę do ust, prawie się nią dławiąc.

- Super! – podnieciła się, wydając z siebie małe piski. – Też tam pójdziemy! Dobry pomysł, prawda Hyojong? Podobało ci się, oppa? – spytała Sehuna.

Zacisnąłem dłonie w pięści, słysząc słowo „oppa". Zacząłem go nienawidzić. I tej kobiety także.

- Było świetnie! – warknąłem, odpowiadając za męża.

Posłałem jej miażdżące spojrzenie, ale najwyraźniej je zignorowała.

**

Trzeciego dnia poszliśmy na targ rybny i zabawne było to, że znowu spotkaliśmy Hyunę i jej męża, który bez słowa skargi czy upomnienia pozwalał jej mówić na Sehuna „oppa".

Nawet gdy czwartego dnia pływaliśmy łódką, ona ponownie nas nawiedzała. Wyglądało to, jakby nas śledziła. Bo nie można było powiedzieć, że spotykaliśmy się przypadkiem. Myślałem, że oszaleję.

Piątego dnia była tak bezczelna, że ukradła mi Sehuna, zostawiając w zamian swojego męża. Nie mogliśmy się nigdzie ruszyć, żeby jej nie spotkać. Byłem naprawę wściekły. A Sehun nawet na to nie narzekał. Patrząc na niego, byłem pewien, że w jakiś sposób mu się to podoba, bo nigdy nic nie powiedział, żeby się odczepiła.

Ostatniego dnia naszej podróży poślubnej, smętnie patrzyłem na plaże z naszego pokojowego balkonu. Dzisiaj była moja ostatnia szansa. Jutro wracamy do Seulu. Nasz związek utknął w martwym punkcie, bo jeszcze ani razu nie posunęliśmy się dalej. Właściwie nic się nie działo.

Wieczorami Sehun szybko zasypiał, mówiąc, że jest zmęczony, bo Hyuna, co wieczór zapraszała nas na drinka. Przez jej ciągłe przymilanie się do Sehuna, ciągle piłem, więcej niż byłem w stanie wypić. Przez to nie posunęliśmy się ani na krok w stronę romantycznego związku.

Spojrzałem w stronę Sehuna, który spał w najlepsze. Postanowiłem, że dla dobra siebie i mamy, która jak mi przed wyjazdem powiedziała, że ma wielkie oczekiwania, mam zamiar doprowadzić w końcu do naszej nocy poślubnej. Postanowiłem, że stanie się to dzisiaj wieczorem.

**

(Sehun)

Zbliżał się wieczór, gdy w pokoju rozległo się głośne i natarczywe pukanie do drzwi. Sehun wstał z kanapy, na której czekał, aż Luhan się ubierze, bo mieli iść na kolację. Podszedł do drzwi, by zobaczyć, kto stoi za nimi i czego chcę.

Na progu stał Hyojong. Chłopak wyglądał okropnie. Był bledszy niż zwykle. Jego blond włosy odstawały w różne strony, jakby gwałtownie przeczesywał je palcami, natomiast jego oczy, które przez większość czasu wyglądały sennie, teraz były szeroko rozwarte, a w ich odbiciu widniał strach.

- Co się stało? – spytał Sehun, patrząc na niego z obojętnym wyrazem twarzy.

Chłopak wyglądał na przerażonego i mamrotał tylko imię żony.

- Hyuna... Hyuna... - wymamrotał płaczliwym głosem. – Proszę, pomóż jej! – poprosił rozpaczliwie.

Sehun kiwnął głową, wiedząc już, że stało się coś poważnego, co wymagało jego interwencji. Nie zastanawiając się ani chwili, wybiegł razem z Hyojongiem z pokoju, idąc szybkim krokiem do pokoju drugiego małżeństwa.

Luhan, który akurat wyszedł z łazienki, zobaczył ich znikających i pośpieszył za nimi.

Od progu powitał ich głośny wrzask.

- Jak boli! – krzyczała Hyuna, trzymając się za brzuch i wijąc się na hotelowym łóżku.

- Mówi, że nagle rozbolał ją brzuch – wyjaśnił Hyojong. Jego ręce się trzęsły i miał problemy z porządnym wysłowieniem się.

- Dlaczego nie zawieziesz jej do szpitala? – spytał Luhan, który już chciał się jej pozbyć. Przecież powinien wezwać przynajmniej hotelowego lekarza, a nie Sehuna.

- Jest weekend i jest już za późno – wyjaśnił blondyn, spoglądając na zegarek na nadgarstku.

- To wezwij karetkę! – zaproponował, wiedząc, że ona na pewno przyjedzie.

- Hyuna nie chcę robić takiego zamieszania.

Luhan wywrócił oczami, nie wierząc w taką bezsensowną wymówkę.

- Na pewno mi przejdzie, jak trochę poleżę – odezwała się Hyuna ze swojego miejsca. – Och, jak boli! – krzyknęła urywającym się głosem, ponownie łapiąc się za brzuch.

Hyojong przestraszony podbiegł do żony.

- Hyuna! Nic ci nie jest? Wszystko w porządku? – dopytywał się. – Sehun! Powiedziałeś, że chcesz być lekarzem, prawda? – podbiegł do Wu. – Mógłbyś ją zbadać? – spytał, proszącym głosem.

- To nonsens! On ma zamiar dopiero zostać lekarzem, ale jeszcze... - Luhan odezwał się wkurzony.

Był w stu procentach pewien, że powinien jej pomóc specjalista, a nie przyszły student medycyny, który chciał zostać lekarzem. Sehun jednak nie zastanawiał się ani chwili. Ściągnął marynarkę i fachowym głosem zaczął zadawać mnóstwo pytań.

- Miała nudności? – spytał, podchodząc do łóżka.

Rzucił marynarkę na pobliskie krzesło.

- Nie – Hyojong pokręcił głową.

- Gorączkę?

- Też nie.

- Zmierzę ci tętno – powiedział, biorąc dziewczynę delikatnie za dłoń.

Położył jej palce na nadgarstku, tam, gdzie znajdowała się tętnica promieniowa, wyczuł tętno, spojrzał na zegarek i zaczął liczyć uderzenia.

- Sehun, czy Hyuna wyzdrowieje? – dopytywał się Hyojong.

- Gdzie cię boli? – spytał Sehun, nachylając się nad dziewczyną. - Pokaż mi swój brzuch – zaczął podwijać rękawy.

Luhan widząc, co jego mąż zamierza zrobić, zaprotestował w duchu. Nie chciał, żeby mąż dotykał kogoś innego, a zwłaszcza tę dziewczynę.

- Uważam, że powinniśmy wezwać karetkę – zaproponował ponownie delikatnym tonem.

- To zależy od jej stanu.

- A co z naszą kolacją? – spytał Luhan.

Specjalnie ubrał się ładnie, bo mieli zjeść w restauracji w romantycznej scenerii tylko we dwoje.

- Teraz mam ważniejszą sprawę na głowie! – powiedział ostrym tonem Sehun, sprawiając, że Luhan się wzdrygnął i posmutniał.

- Nie! – krzyknął, widząc, jak dłoń szatyna zbliża się w dolne rejony ciała dziewczyny, która zdążyła rozpiąć już guzik i zamek w szortach, i zsunąć je trochę. – Nie dotykaj jej, Sehun! – poprosił rozpaczliwym głosem. Nie mógł tego znieść.

- Przesadziłeś! – wrzasnął wściekle Sehun, gwałtownie odwracając się w kierunku żony. Był na maksa wkurzony, co było widać na jego twarzy. – Wyszedłeś za człowieka, który ma zamiar zostać lekarzem! Powinieneś wiedzieć, co to oznacza.

- Sehun... - wyjąkał.

- Zamierzasz się tak zachowywać za każdym razem, kiedy będę badać pacjentów? – spytał. – Nie mam zamiaru tego tolerować. Jeśli nie możesz tego zrozumieć – dodał, sprawiając, że w oczach Luhana pojawiły się łzy – lepiej będzie, jeśli się rozstaniemy.

- Sehun, chyba przesadziłeś – wtrącił się Hyojong, słysząc kłótnie małżonków.

Luhan głośno pociągnął nosem i łzy zaczęły płynąć z jego jelenich oczu. Zapłakany, wybiegł z pokoju.

- Luhan! – Hyojong pobiegł za nim do drzwi, ale zaraz odwrócił się w stronę Sehuna. – Nie powinieneś pobiec za żoną? – spytał.

- Twojej żonie nic nie jest – odezwał się, ignorując pytanie chłopaka. – Wydaje mi się, że to łagodne zatrucie pokarmowe. Apteka jest jeszcze otwarta – spojrzał na zegarek. – Jakiś środek na trawienie, powinien jej pomóc.

- Dziękuję bardzo – Hyojong odetchnął z ulgą. Kamień spadł mu z serca. Jego żonie, nic strasznego nie było.

- Hyojong, idź kupić mi lekarstwo – odezwała się Hyuna, która przestała kręcić się na łóżku.

- Oczywiście. Zaraz wracam – kiwnął głową i pobiegł do drzwi, by wrócić na chwilę. – Powinieneś poszukać swojej żony – powiedział do Koreańczyka, który dalej stał przy łóżku.

- Hyojong pośpiesz się!

- Już lecę.

Hyojong zniknął za drzwiami.

- Pójdę już – odezwał się Sehun, w stronę kobiety.

Musiał odszukać Luhana. Chciał odejść od jej łóżka, ale z zadziwiającą siłą chwyciła go za nadgarstek i szybko podniosła się do góry, jak gdyby nic jej nie było.

- Oppa, masz takie skostniałe serce – zaczęła, przymilającym się tonem. – To dlatego, że masz takiego partnera, jak Luhan – wytłumaczyła sobie. – Chyba go nie kochasz – zachichotała, jakby powiedziała coś zabawnego.

- Przeszły ci boleści?

Uśmiechnęła się radośnie.

- Tylko udawałam.

- Udawałaś? – powtórzył za nią, cichym głosem. W jego głosie słychać było gniew.

- Chciałam być z tobą sam na sam, oppa – wyjaśniał, podnosząc się z materaca i przyklejając się jeszcze bardziej, także dotykała piersiami jego ramienia. Bluzka jej się uchyliła, ukazując rowek między piersiami. – Słyszałam, że jeszcze ze sobą nie spaliście. No cóż, to zrozumiałe – kiwnęła głową. – Nie masz ochoty kochać się z Luhanem, prawda? – zaczęła macać go po piersi, wyczuwając twarde mięśnie.

Kochała twarde męskie ciała, a skoro jej mąż takiego nie miał i był chudy jak szkapa, toteż od pierwszej chwili, gdy tylko zobaczyła Sehuna w rozpiętej koszuli, wiedziała, że to ten jedyny.

- Zakochałam się w tobie, od pierwszego wejrzenia – wyznała, uśmiechając się zmysłowo, przynajmniej w jej mniemaniu. – Szkoda, że nie spotkałam cię przed nim. Wtedy żadne z nas nie musiało brać ślubu z niewłaściwym partnerem. Ale jeszcze nie jest za późno – ścisnęła go mocniej.

- Zamknij się! – warknął Sehun, ostrym tonem, odpychając ją od siebie.

Dziewczyna bezgłośnie upadła na materac.

- Co? – sapnęła zdziwiona, nie spodziewając się takiego obrotu sprawy.

Myślała, że ma go w garści, ale najwyraźniej się pomyliła. Sehun nie był jak inni faceci, którzy tylko na nią raz spojrzeli, a już pragnęli.

Szatyn popatrzył na nią w taki sposób, że poczuła się, jakby była robalem i to najohydniejszym. Jeszcze nikt tak na nią nie patrzył, więc poczuła się źle.

- Nawet gdybym spotkał cię 100 razy, to nigdy nie zwróciłbym na ciebie uwagi, nieważne czy byłabyś mężczyzną, czy kobietą! – powiedział.

- Co? – wysapała zdumiona.

Zabrał swoją marynarkę i przewiesił przez ramię. Skierował się do wyjścia.

- Nie porównuj się z Luhanem – rzucił chłodno na odchodne.

- Przepraszam, nie zabrałem portfela. – Do pokoju wpadł zdyszany Hyojong, patrząc za odchodzącym w milczeniu szatynie. – Co się stało, Hyuna? – spytał żonę, widząc ją siedzącą na łóżku i patrzący w jeden punkt, a mianowicie drzwi, przez które przeszedł chłopak. – Sehun był zdenerwowany.

- Nigdy my tego nie daruję! – wysyczała przez zaciśnięte zęby Hyuna. Na jej twarzy pojawił się brzydki wyraz, sprawiając, że nie była już taka ładna. – Ośmieszył mnie!

- Hyuna? – Hyojong był zdumiony zachowaniem dziewczyny. Nigdy jej takiej nie widział.

- Rozdzielę ich, choćby nie wiem co! – złorzeczyła, nie zwracając uwagi na męża, który patrzył na nią, coraz bardziej wściekły. – Nie musiał być taki okrutny!

Chłopak nie wytrzymał. Jego dłoń dość mocno zderzyła się twarzą żony, sprawiając, że opadła na poduszki.

- Jak śmiesz?! – krzyknęła, łapiąc się za policzek, który momentalnie zaczerwienił się od silnego uderzenia mężowską dłonią.

- To ja powinienem o to spytać!

- Jak śmiałeś to zrobić? Z nami koniec! To koniec naszego małżeństwa! – wrzeszczała.

- Faktycznie! – przyznał Hyojong, kiwając głową. – Wszystko zaczęło się od mojej nieodwzajemnionej miłości! Ale teraz... po ślubie, jesteśmy sobie równi – powiedział, przypominając sobie słowa Luhana, które kiedyś mu powiedział. – Jesteś moją żoną! Nie masz prawa oglądać się za innymi mężczyznami! – wrzasnął.

Hyuna patrzyła na niego zszokowana. Nigdy nie widziała, by blondyn się tak zachowywał. Chłopak był zawsze grzeczny, nieśmiały i dobrze ułożony. Nie spodziewała się, że stanie się taki agresywny.

- Zrozumiałaś? – powtórzył.

- Tak – kiwnęła głową, wpatrując się w niego jak urzeczona.

Nowe wydanie Hyojonga zaczynało się jej coraz bardziej podobać. Nie zastanawiając się ani chwili, rzuciła się na niego i zaczęła namiętnie go całować.

**

(Luhan)

Głośno szlochając, wybiegłem z pokoju. Oślepiony łzami wybiegłem z hotelu. Biegłem coraz szybciej, chcąc znaleźć się, jak najdalej od wszystkiego o wszystkich.

Z czasem zwolniłem, pogrążając się w rozmyślaniach. Czułem się głupio. Było mi wstyd i w tej chwili chciałem umrzeć.

Wydawało mi się, że chcę wspierać marzenia Sehuna i pomóc mu zostać lekarzem, ale widząc, jak zamierza ją dotknąć, wybuchłem.

Nie chciałem, żeby dotykał kogoś innego. Wiem, że byłem samolubny i ona była chora, ale nie mogłem pozwolić mu tego zrobić.

Objąłem się ramionami, bo zaczęło mi być chłodno, a ja wybiegłem tylko w koszuli z krótkim rękawem, cienkich spodniach i vansach.

Zatrzymałem się i rozejrzałem po okolicy. Chyba się zgubiłem. To było bardziej niż pewne. Nie pamiętam, którędy ani skąd przyszedłem. Zostawiłem portfel w hotelu. Chyba zabłądziłem w jakimś odludnym miejscu.

Wszędzie było ciemno, tylko uliczne lampy oświetlały teren, na którym się znajdowałem. Usłyszałem jakiś hałas. Po chwili czyjeś wielkie łapska osiadły na moich ramionach.

- Hej, przepraszam – odezwał się czarnoskóry mężczyzna w obcym języku. Wrzasnąłem przerażony. Czułem, jak ze strachu bije mi mocno serce. – Potrzebujesz pomocy?

Zacząłem się wyrywać z objęć wielkoluda. Byłem pewien, że chcę mnie porwać. Jeśli mu się to uda, to może nigdy nie uda mi się wrócić do Sehuna!

- Sehun! – wrzasnąłem z rozpaczą imię ukochanego. – Sehun, kocham cię! Nie chciałem zostać rozwodnikiem z Narita!

- Nie martw się – kontynuował nieznajomy. – Powinieneś...hej! Zaprowadzę cię tam.

Nie rozumiałem, co mówił. Musiałem się uwolnić. Ponownie zacząłem głośno krzyczeć, w nadziei, że jakakolwiek pomoc nadejdzie. – Pomocy!

- Hej, co się stało mojej żonie? – słysząc ten dobrze znany mi głos, który mówił dziwne słowa w obcym języku, przestałem się wyrywać.

Udając mi się uwolnić z łapsk nieznajomego, odwróciłem się do tyłu i zobaczyłem, jak Sehun trzyma dłoń na ramieniu obcego.

- Twojej żonie?

- Sehun! – z głośnym szlochem, rzuciłem się w mężowskie ramiona, które objęły mnie mocno. Zacząłem głośno płakać. Zacieśnił uścisk.

- Luhan.

- Myślałem, że już cię nie zobaczę! – powiedziałem, wciskając twarz w jego szyję, chłonąc jednocześnie jego zapach. W jego ramionach czułem się najbezpieczniej. – Bałem się, że mnie nie znajdziesz.

- Już po wszystkim – powiedział, kojącym głosem, gładząc mnie po plecach.

Chciałem tak trwać wiecznie, ale przypomniałem sobie o moim niedoszłym porywaczu. Wspomniałem o tym Sehunowi, gdy poczułem się już lepiej i się już od niego odkleiłem.

Chłopak porozmawiał z mężczyzną w jego ojczystym języku, który okazał się angielskim.

- Myślał, że jesteś zagubionym uczniem podstawówki – wyjaśnił mi Sehun, pięć minut później.

- Uczniem podstawówki? – mocno się zdziwiłem, wskazując siebie palcem. Przecież nie wygadałem, aż tak młodo. – Więc to nie jest bandyta?

- Powinieneś go przeprosić – odpowiedział.

Krótko się zaśmiałem.

- Przepraszam – zwróciłem się do mężczyzny po angielsku, bo to były jedyne słowa, które pamiętałem.

- Ok, ok, ok – zapewnił mnie. Przynajmniej tak mi się wydawało. – Nic nie szkodzi, nic nie szkodzi – poklepał mnie po ramieniu w przyjazny sposób. – Wszystko w porządku. Dziękuję. Fajni jesteście – poklepał też Sehuna, który o mało co nie przechylił się do tyłu z powodu uderzenia. – Powodzenia. Bawcie się dobrze podczas swojej fantastycznej podróży poślubnej.

- Dziękuję – podziękowałem po koreańsku, machając do niego przyjaźnie. Już się go nie bałem.

- Miłego wieczoru! Dziękuję – powiedział mężczyzna na odchodnym. Pomachał nam jeszcze raz i oddalił się w nieznanym kierunku.

**

Spokojnym krokiem udaliśmy się w kierunku hotelu, zahaczając po drodze o plażę.

- Dziękuję, że po mnie przyszedłeś – powiedziałem, czując na twarzy chłodny powiew wiatru od strony morza.

- Strasznie głośno krzyczałeś.

- To dlatego, że...

- Rozwodnicy z Narita – parsknął śmiechem – to już chyba klasyka. A może raczej, rozwodnicy z Haneda? – dodał, gdy na niego spojrzałem. – Też coś... - mruknął, gdy nie zareagowałem na jego hermetyczny dowcip.

Odwróciłem się w jego stronę.

- Wybacz mi – wymamrotałem. – Byłem zazdrosny. Byłem samolubny i głupi.

- Ty głuptasie – chwycił mnie za ramiona. - Tak bardzo się o ciebie martwiłem – przyciągnął mnie do siebie i mocno pocałował.

Przymknąłem oczy i dałem się ponieść.

**

Jak tylko znaleźliśmy się naszym pokoju hotelowym, Sehun zaczął mnie namiętnie całować. Mruknąłem cicho, z entuzjazmem odpowiadając na jego pieszczoty. Całe moje ciało płonęło od dotyku jego dłoni.

Poprowadził mnie w stronę łóżka, delikatnie popychając na materac. Opadłem na poduszki. Sehun ściągając koszule, dał mi dobry widok na swoje wyrzeźbione ciało.

Przygryzłem dolną wargę, widząc, jak zbliża się na kolanach w moją stronę. Zawisł nade mną i zaczął ponownie całować.

Czując jego usta na swojej szyi, uśmiechnąłem się do siebie, bo nareszcie doczekałem się najbardziej intymnej strony romantycznego związku.

Chwilę później pokazał mi, jak bardzo mu na mnie zależy. Ta noc na zawsze pozostanie w moim sercu i pamięci.











____________

¹Muzeum Misiów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro