Słodka sprawa z kawą
Siedziałam na niskim murku przed basenem, przeglądając się wiadomościom w telefonie. Kilka próśb o włamanie, zastraszenie.
To była już rytuna. Normalnie podjęłabym się tego, ale teraz mieliśmy z Jimem sprawę Sherlocka.
Mój chłopak wyszedł po chwili, a ja podniosłam się.
-Na razie mamy inną sprawę, Lizzie. Sam się ty zajmę. Możesz sobie odpocząć-powiedział i objął mnie ramieniem w talii.
-A co z Holmesem?-spytałam, przybliżając się do niego jeszcze bardziej, o ile było to jeszcze możliwe.
-Narazie nie, kochanie.
Zgodziłam się. W końcu i tak kiedyś go załatwimy.
Następnego dnia uznałam, że spotkam się z przyjaciółkami. To były jeszcze dziewczyny ze szkoły.
Poszłyśmy na kawę do jednej z przytulnych kawiarenek.
Zebrałyśmy się tam o 10:00, ale ja jak zwykle spóźniłam się, bo Jim nie wiedział, który krawat założyć. A ja oczywiście musiałam mu pomóc w wyborze.
-Hej- odezwałam się, widząc Ellę, Katie, Ann i Marthę.
Uśmiechnęły się na mój widok.
Usiadłam obok Katie i zamówiłam sobie kawę.
-Czemu tak późno?
-Och, mały problem w domu-wytłumaczyłam.
Żadna z dziewczyn nie wiedziała o kimś takim jak James Moriarty, a tym bardziej o tym, że jest moim chłopakiem.
Spędziłyśmy conajmniej dwie godziny na rozmowach i śmianiu się.
-No to co, Elizabeth. Jak ci się żyje?-spytała Martha w końcu.
-Nieźle. Chociaż w sumie to wieje nudą, ale wiesz...
Kiwnęła głową i uśmiechnęła się złośliwie.
-Ale dalej nikogo sobie nie znalazłaś-bardziej stwierdziła niż spytała.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Gdybym wspomniała o chłopaku musiałabym coś o nim opowiedzieć, a zarówno ja, jaki i Jim lubiliśmy aurę tajemnicy wokół siebie.
Właśnie usłyszałam, że drzwi się otworzyły, ale nie zauważyłam kto wszedł, bo siedziałam do nich tyłem.
Dostrzegłam tylko zachwycone miny przyjaciółek i odwróciłam się.
Zauważyłam Jima z ochroniarzami i uśmiechnęłam się.
-Niezły-stwierdziła Ann, rozanielona.
Jimmie podszedł do mnie i położył mi rękę na ramieniu.
Calkowicie zapomniałam o tym, że ma mnie odebrać.
-Przepraszam za spóźnienie, kochanie-odezwał się, a przyjaciółki popatrzyły na mnie zdziwione.
-Muszę iść. Do zobaczenia!-rzuciłam i wstałam.
Razem wyszliśmy z kawiarni, a potem wsiedliśmy do taksówki.
-Wiesz, Jimmie, potrzebuję jakiegoś zadania-powiedziałam, patrząc mu w oczy.
-Zadania?
-No wiesz, muszę coś robić.
-Dobrze, jeśli chcesz możesz zająć się Sherlockiem Holmesem. Mogłabyś zebrać trochę informacji.
-To mi chyba pasuje-odparłam.
Wyjęłam telefon. Musiałam najpierw zebrać kilkoro zaufanych ludzi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro