Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4

Dean nie chciał o tym rozmawiać, a Castiel nic nie pamiętał. Nie oznaczało to jednak, że jego uczucia względem Winchestera nie były prawdziwe i były jedynie efektem upicia alkoholowego - wciąż dusił je w sobie, podobnie jak przez minione lata, nie do końca będąc pewnym czym tak właściwie są. Pierwszy raz czuł coś takiego. Owszem - po tym jak zaczął oglądać filmy i seriale, powoli zaczął rozumieć, co tak naprawdę czuje do Deana.

Jednak skąd miał być pewien, że te uczucia względem człowieka są właściwe i na pewno są tym, za co je uważa?

Żył już tysiące lat i nie był przyzwyczajony do większych uczuć.

To wszystko sprawiło, że uparcie udawał, że Dean jest dla niego tylko przyjacielem.

Nawet jeśli wiedział, że to nie jest prawda.

Z kolei Dean starał się ignorować wszystko, co się stało się poprzedniego wieczoru, co dość słabo mu wychodziło. Cały czas patrzył na anioła niepewnym spojrzeniem.

W końcu zrozumiał, że nie może dłużej okłamywać sam siebie, że to nic dla niego nie znaczyło i że to na niego nie wpłynęło.

Czuł coś do tego anioła, którego żartobliwie nazywał dzieckiem w beżowym płaszczu, chociaż wiedział, że nigdy nie powie tego głośno. Wciąż uważał to wbrew swoim wewnętrznym przekonaniom.

Poza tym, nie wiedział czy Castiel odwzajemnia jego uczucia. Owszem - pocałował go, jednak był wtedy pijany. To równie dobrze mogło nic nie znaczyć, a on nie zamierzał ujawniać swoich uczuć i wystawić się na ewentualne odrzucenie.

Ale przede wszystkim - nie zamierzał okazywać słabości. Był wojownikiem. Nie chciał wyjść na mięczaka zakochanym bez wzajemności w aniele.

I cieszył się, że Castiel nie pamiętał nic z poprzedniego wieczoru, bo to oznaczało, że nie prawdopodobnie nigdy nie dowie się, że ten w pierwszym odruchu odwzajemnił pocałunek przez bardzo krótką chwilę i dopiero wtedy od niego odskoczył.

Castiel z kolei widział zmierzanie Deana. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że łowca coś ukrywał. Coś się wczoraj wydarzyło, a on nie miał pojęcia co.

Sam widział, że między tą dwójką było dziwne napięcie, produkowane przez jego brata i uznał, że idealnym rozwiązaniem będzie zostawienie ich na chwilę samych. Może gdy zostaną sam na sam, w końcu ze sobą porozmawiają.

Dlatego, gdy tylko zatrzymali się na stacji benzynowej, Sam zaproponował, że on zajmie się tankowaniem i zrobieniem zakupów, na co Dean odpowiedział lekkim protestem, że jeśli jeden zatankuje, a drugi kupi zakupy, będzie szybciej. Sam uparł się jednak, aby ktoś jednak wciąż był przy Castielu ze względu na wciąż dokuczającego aniołowi kaca.

Kiedy zostali sami, Dean patrzył na Castiela w lusterku, a anioł po prostu wpatrywał się w siedzącego na miejscu kierowcy blondyna.

Po chwili Dean nie wytrzymał faktu, że jest obserwowany przez swojego przyjaciela w milczeniu. Przez chwilę bał się nawet, że ten coś sobie jednak przypomniał. Miał nadzieję, że się mylił.

- O co chodzi, Cas? - spytał zirytowanym tonem, na co anioł odpowiedział tym swoim bezemocjonalnym głosem.

- Wyczuwam napięcie, Dean.

Winchester westchnął zrezygnowany.

- Powtarzam jeszcze raz: wszystko w porządku, Cas.

- Nie - odpowiedział nieco niepewnie. - Kłamiesz.

Miał ochotę w coś przywalić. Dlaczego anioły musiały wyczuwać emocje? Dlaczego w ogóle anioły pojawiły się w jego życiu?

- Jest w porządku, Cas - powtórzył z naciskiem.

- Nie. Nie jest.

- Owszem, jest.

- To dlaczego jesteś spięty?

Przejechał dłonią po twarzy. Miał dość. Chciał wyjść. Albo już jechać dalej. Czemu miał wrażenie, że Sam celowo zwleka z powrotem do samochodu?

- Nie jestem spięty.

- Owszem jesteś.

- Nawet jeśli jestem to co z tego?

- Chodzi o coś, co stało się w barze?

- Nie wracajmy do tego.

- Jesteś zły.

- Zaraz mu przywalę... - mruknął pod nosem. - Nie chcę o tym rozmawiać, Cas.

- Zrobiłem coś złego?

W tym momencie Dean zaczął błagać o litość. Czy on naprawdę nie może odpuścić?

- Nie. Zostawmy ten temat, dobra?

- Chcę tylko wiedzieć, co się stało, Dean.

- Nic się nie stało.

- To dlaczego jesteś zły?

Gdzie ten Sam?

- Zaraz będę bardziej zły, jak nie przestaniesz o to pytać.

- Czyli jednak zrobiłem coś złego...

- Nie, Cas.

- Więc co się wczoraj stało? - cisza. Nie miał zamiaru więcej odpowiadać aniołowi. - Dean? - przeklinał się w myślach, jeśli zaraz nie wytrzyma i to powie. - Dean.

- Czego?!

Anioł na chwilę zamilkł, słysząc widoczne zdenerwowanie w głowie łowcy.

- Powiedz po prostu prawdę - znowu cisza. - Powiedz mi prawdę, Dean.

Zagryzł wargę. Może jednak powinien mu powiedzieć o wczorajszym zdarzeniu? Może jednak Castiel powinien o tym wiedzieć?

- Dean...

- Pocałowałeś mnie - wypalił, nie wytrzymując już dłużej.

Castiel przechylił głowę i spojrzał na Deana, analizując, czy naprawdę mówi prawdę? Sądząc po zakryciu dłoni twarzą, chyba jednak tak.

- Przepraszam, Dean.

- Nie przepraszaj, Cas. Byłeś pijany.

Anioł nie wiedział, co powinien powiedzieć. Nie chciał już dłużej męczyć Deana pytaniami - widział, że ten ma dość. Skinął więc tylko głową i zaczął gapić się w okno, oczekując Sama, który akurat szedł z reklamówkami w stronę auta.

- Co tak długo? - spytał Dean, gdy jego młodszy brat wrócił do auta.

- Była kolejka - odparł, wzruszając ramionami, po czym wymienili z Deanem spojrzenia.

Gdyby można to wyrazić słowami, wyglądałoby to mniej więcej tak:

Sam: Powiedziałeś mu?

Dean: Ta...

Sam: I co?

Dean: Nic. Nie ważne.

Sam: Oh.

Po chwili jechali już dalej, w jeszcze bardziej napiętej atmosferze niż wcześniej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro