Chapter 2 "Good DAY"
Jimin Pov:
Dla nikogo z nas nie jest tajemnicą, że nawet największa przyjemność może stać się po pewnym czasie rutyną.
Coś co prędzej dawało nam niewyobrażalne szczęście i satysfakcję, zmienia się w obowiązek bez którego nie możemy spędzić naszych dni.
Staje się punktem na liście, który możemy skreślić czując jak nasze życie staje się jednym z wielu schematów, które tak bardzo wyniszczają większość nas.
Dają bezpieczeństwo lecz zabierają szczęście.
Minuty mijały za minutami, a godziny za godzinami kiedy tak staliśmy w studiu, próbując dokończyć piosenki do najnowszego albumu, który chcieliśmy zaprezentować ARMY w jak najszybszym czasie.
Niestety każda z prób kończyła się głośnym niezadowoleniem i ciągłym narzekaniem.
Cóż się dziwić.
Dawna zgodność, która była znakiem rozpoznawczym gdzieś zniknęła.
Tak samo jak nic porozumienia.
Każdego dnia praca zdawała się coraz cięższa, a ilość konfliktów tylko narastała.
Owszem nieraz miewaliśmy trudny okres, podczas którego każdy z nas spędzał czas samotnie starając się zebrać myśli lecz teraz było inaczej.
Tamte momenty kończyły się po kilku dniach, kiedy wszyscy razem siedząc w salonie, dochodziliśmy do wniosku, że nie warto tracić chwil na kłótnie.
Nie umiałem więc zrozumieć dlaczego nie może tak być i teraz.
Według Namjoona Hyunga to wszystko wina nagłego natłoku.
Zbyt dużo na nas się zawalił, abyśmy mogli się podnieść z tego od tak bez żadnych ran.
Ran, których może nie widać gołym okiem jednak są trzy razy boleśniejsze.
Czasem zdawało mi się, że zostałem jedyną osobą, która unikała jakiego kolwiek spięcia, robiąc po prostu co do mnie należy.
Dlatego też stałem przy mikrofonie, ze słuchawkami na uszach bodajże szóstą godzinę z rzędu powtarzając swoje partie.
Nie narzekałem, nie kłóciłem się.
Robiłem po prostu to co do mnie należy, wsłuchując się w wymianę słów Hoseoka Hyunga z Tae, z którym ostatnio prowadzi prawdziwe wojny.
A co najlepsze ja nadal nie wiem o co.
Wpatrywałem się w nich zmęczonym spojrzeniem, chcąc zapamiętać wszystkie wskazówki, które rzucali w moją stronę.
Niestety w pewnym momencie ziewnąłem, czując jak moje powieki robią się coraz cięższe.
Od kilku dni nie spałem zbyt dobrze, a ciągle nagrania i treningi robiły swoje.
-Czy ja Cię na tyle nudzę, że aż ziewasz Park Jimin? - Spytał chłodnym głosem Hoseok Hyung, przez głośnik co niezwykle szybko mnie wybudziło.
Szybko pokręciłem głową. Ściągnąłem słuchawki, wychodząc po chwili z kabiny nagrań.
-Nie, nie! Przepraszam, po prostu jestem zmęczony. Twoje wskazówki są dla mnie bardzo cenne, wiesz o tym Hyung-wyjaśniłem całkiem szczerze, przyglądając mu się z uwagą.
-Dobrze, przepraszam Mochi nie chciałem się na tobie wyżyć - Powiedział, ze szczerą skruchą podchodząc do mnie. Od razu wtuliłem się w jego ciało, zaciskając mocno powieki - Wiesz, że jesteś dla mnie jak super hiper młodszy brat?
-A ty jesteś dla mnie super hiper mega boom starszym bratem - odparłem z uśmiechem, który on odwzajemnił.
-Kocham Cię mały-wyszeptał, mocno się we mnie wtulając. Ten czuły gest sprawił, że moje zranione ostatnimi tygodniami serce ponownie zabiło wesoło.
Poczułem małą iskierkę nadzieji, że może jednak nie będzie tak źle i znowu wszystko się ułoży.
-Dziś raczej już nic więcej nie wymyślimy, więc lepiej wrócić do dormu- odpowiedział znużonym głosem Suga, wywołując tym samym dreszcze przeszywające moje ciało.
Ciało, które tulił Hoseok.
Moje policzki mimowolnie oblały się czerwienią, gdy ułyszałem cichy śmiech Hoseoka.
-Oj wpadłeś.
-Zamknij się Hyung-warknąłem speszony, delikatnie uderzając go w ramię.
Oczywiście moim gestem rozbawiłem go jeszcze bardziej.
-Jak tak dalej pójdzie nigdy nie wyrobimy się z albumem. Wtedy będziemy ciągle siedzieć w dormie- wtrącił zirytowany Jungkook, na którego przeniosłem swoje spojrzenie. - Zamiast Fake Love będzie sztuczna kariera - dodał jadowicie, na co przygryzłem wargę niemal do krwi.
-Co więc sugerujesz dzieciaku? Siedzimy tu szóstą godzinę i nie ruszyliśmy się ani o krok. - Powiedział oschłym tonem Min, piorunując go wzrokiem.
Widziałem po jego spojrzeniu jak bardzo najmłodszy wyprowadził go z równowagi. Dlatego też odsunąłem się od Junga stając pomiędzy Jungkookiem, a obiektem moich westchnień.
-Przestańcie-poprosiłem-Kolejna kłótnia nic nam nie przyniesie. Jesteśmy zmęczeni, głodni i zirytowani. YoonGi Hyung ma rację, że nic więcej dzisiaj nie uda nam się zrobić - odparłem starając się wyglądać na opanowanego.
Niestety nie wyszło mi to gdy usłyszałem ciche parsknięcie ze strony Jungkooka- Jungkook'ah nie przeginaj-poprosiłem czując jak i mi po mału puszczają nerwy.
-W tej cholernej chwili wszyscy macie się uspokoić-Odezwał się, dotychczas milczący Jin, wstając z krzesła. - Zachowujecie się jak dzieci z podstawówki, które próbują wszystko załatwiać siłą-dodał gniewnie. Poczułem się zażenowany swoim zachowaniem, dlatego też spuściłem wzrok.
Kątem oka zauważyłem, że Min, Jeon jak i Jung zrobili to samo, czując się pewnie równie mocno speszeni co ja.
-Wybacz Jin Hyung-odezwał się spokojnym głosem Yoongi, ciężko wzdychając - Przez zmęczenie zachowuje się jak kretyn, wybacz.
-My tak samo-rzucili niemal w tym samym czasie Jungkook z Hoseokiem że skruchą.
-To się nie powtórzy - obiecał Jungkook, uśmiechając się tym typowym dla siebie króliczym uśmiechem.
Sam mimowolnie obdarowałem ich szczerym, pełnym wdzięczności uśmiechem.
Leciutko wtuliłem się w ciało YoonGiego, który był najbliżej.
Bo przecież to jest główny motyw mojego zbliżenia..
Oczywiście nie chciałem dać po sobie poznać, że jego bliskość działała na mnie jak naprawdę mocne narkotyki.
Nie mogłem tak reagować.
-Co wy na to aby zjeść wspólną kolacje i pograć w jakieś gry typu butelka bądź kalambury? - Zaproponował najstarszy nas.
-Jestem jak najbardziej za tym pomysłem, nic tak nie zbliża jak dobra kolacja zrobiona przez Kim SeokJina czy wspólne wygłupianie się na dywanie - odparł wesoło lider, uśmiechając się. W międzyczasie puszczając w moją stronę oczko.
Zaśmiałem się, na jego gest czym zwróciłem na siebie uwagę YoonGiego.
Jego głębokie czarne oczy spoczęły na mojej twarzy, bacznie się jej przyglądając.
Zbyt blisko.
-Coś nie tak Yoongi Hyung? - Spytałem, zmuszając się aby mój głos brzmiał całkiem normalnie.
Podczas gdy w rzeczywistości cały szalałem z powodu tego, jak blisko były jego usta.
-Nic po prostu.. Brakowało mi twojego śmiechu - odparł, wywołując u mnie delikatne rumieńce.
-Oh.. - wykrztusiłem zaskoczony, powodując u reszty ciche chichoty. - No co? - Spytałem zbulwersowany ich zachowaniem.
Nikt nie ważył się odpowiedzieć, a jedynie posłać rozbawione uśmiechy.
Zapowiada się ciekawy wieczór.
~×~×~×~×~
-Czarownica! Jesteś czarownicą! - przekrzykiwali się podczas grania w kalambury późnym wieczorem.
Byliśmy po miłej kolacji jak i po kilku lampkach wina, przez co nasze humory coraz bardziej dopisywały.
Nikt nawet nie zwracał uwagi na wcześniejsze kłótnie czy żale.
Czułem bezgraniczną radość.
Bezpieczeństwo i szczęście. Te kilka godzin sprawiło, że niepewność została zastąpiona radością.
-Byłem gargamelem, wy gamonie! - odparł rozbawiony do łez, łapiąc się za brzuch.
Zacząłem turlać się po dywanie, dusząc ze śmiechu.
Z trudem łapałem powietrze, czując jak od śmiechu zaczyna boleć mnie brzuch.
-No w sumie mogliśmy się zorientować bo w końcu masz taki duży nos jak on - odparł żartobliwie Jungkook, niemal natychmiast dostając uderzenie w biodro oraz repremendę na temat traktowania starszych.
-Nauczyłbyś się szacunku do starszych króliku-Powiedział z udawną śmiertelną powagą.
-To samo mu powtarzam! - wtrąciłem niemal natychmiast, wskazując na niego palcem - Ciągle nu mówię o szacunku do starszych!
-Oj Jiminssi-zacmokał ustami-Może i wiekiem, według prawa jesteś starszy, ale mentalnie to jesteś młodszy - dodał, puszczając mi przy tym zadziornie oczko.
Zmarszczyłem gniewnie brwi, sięgając po poduszkę.
On oczywiście, musiał domyśleć się co chciałem zrobić, ponieważ uchylił się przed nią parskająć śmiechem.
-Oj Jiminssi, Jiminssi masz słabego cela. Musisz poćwiczyć trafianie!
-Uuu uważaj Ggukie bo zaraz nasza mała, słodka kluseczka zmieni się w niebezpieczną kluseczkę-wtrącił nadwyraz wesołym głosem Min.
Obejrzałem się na niego, zauważając zadziorny wręcz łajdacki uśmiech oraz ten tajemniczy błysk w oku.
Boże nie uśmiechaj się tak!
I nie patrz tak na mnie do jasnej ciasnej Min Yoongi!
-Czy ty aby Hyung jesteś po przeciwnej stronie barykady? - Spytałem śmiertelnie poważnym głosem - Jesteś pewien, że to jest dobra decyzja?
-Hm daj pomyśleć-odpowiedział udając, że się zastanawia-Tak, wydaje mi się, że tak. Mam ochotę Cię powkurzać klusio-dodał poruszając sugestywnie brwiami.
-Uważaj bo wasza mała klusia, może mocno podrapać-zażartowałem z szybko bijącym sercem, paluszkami przeczesując moje farbowane blond kosmyki.
Uśmiech na ustach starszego, stał się jeszcze większy.
-Czy to nie jest aby tak, że drapią jedynie kotki? - Zapytał uważnie mi się przyglądając.
W tej cholernej chwili miałem wrażenie jakby toczyła się między nami jakaś słodka wojna, która odwróci się w końcu przeciwko mnie.
Nikt nie odezwał się słowem.
Każdy wpatrywał się w nas niczym w najlepszą komedię.
Owszem nie było sekretem, że ja i Yoongi umiemy droczyć się cały czas.
Czy to na koncercie, planie teledysku, w dormie czy na fanmeetingu. Jednak od kiedy zdałem sobie sprawę z moich uczuć do niego, nasze małe droczenie dla mnie nabrało innego wymiaru.
-Nie. U was drapią nawet kluseczki-odparłem wesoło, odwracając od niego wzrok. Ponownie oparłem się o kanapę, cicho wzdychając.
-Brakowało mi tego-wyszeptał Seokjin, zwracając na siebie naszą uwagę - Brakowało mi tego jak przyjemnie spędza czas nasza rodzina.
-Mi też - przytaknąłem z czym zgodziła się cała reszta, skinięciami głowy.
W salonie ponownie zapanowała cisza.
Każdy z nas pogrążył się w własnych rozmyśleniach.
Ja zastanawiałem się czy to aby koniec naszych sporów i walk.
Czy w końcu jeden wielki rozejm zawita u naszej grupy i wszystko się ułoży?
Westchnąłem cicho, przymykając oczy.
Chciałem się wyciszyć i przestać wspominać te wszystkie złe chwilę.
W pewnej jednak chwili poczułem jak ktoś zaczyna bawić się moimi włosami.
Dlatego też uchyliłem powieki, oglądając się przez ramię.
Widząc rękę zamyślonego YoonGi'ego, który z delikatnością przeczesywał moje kosmyki, leciutko się uśmiechnąłem.
-Mmm chyba pora spać-wtrącił nagle Hoseok, zrywając się ze sofy. Mimowolnie odwróciłem wzrok, spoglądając na niego-Jutro musimy wrócić do studia i dokończyć te piosenki.
-Czy tylko mnie zaczyna to męczyć?-Spytał cichym głosem Jungkook - Czuję się taki zmęczony tymi wszystkimi obowiązkami.
-Nie tylko ty-odparł Min,przecierając swoją twarz dłońmi-Ostatnio mam jakaś pustkę..pisanie piosenek idzie z trudem.
-Ja mam tak z tańcem. Zazwyczaj wymyślanie nowych choreografii wychodziło mi w parę chwil, a teraz? Siedzę po parę godzin i nic. Jedyne co robię to się denerwuje.
-Mamy cięższy okres i to...dlatego-wyszeptałem cichutko, naciągając rękawy mojej bluzy. Przez chwilę nikt nie odważył się zabrać głosu. Zaczęła mnie przez to łapać panika jakiej już długo nie miałem-To wszystko minie, prawda?Wy też w to wierzycie?-Zapytałem ze strachem, spoglądając na nich.
Jedyną osobą, która lekko skinęła głową i posłała mi uśmiech był SeokJin. Podniosło mnie to nieco na duchu, dlatego uśmiechnąłem się słabo.
-Dobra, koniec zamartwiania się i smucę nią. Spędziliśmy tak cudowny dzień, że szkoda byłoby psuć sobie humory-wtrącił szybko lider, klaszcząc w dłonie-No już do łóżek, raz dwa.
Zaśmiałem się cichutko.
Obserwowałem jak każdy z członków opuszcza nasz salon, rzucając ciche "Dobranoc" oraz "wzajemnie ".
Jedyną osobą, która stała w progu był Hoseok. Hyung patrzył na mnie z lekkim uśmiechem, wyciągając rękę w moim kierunku.
-Chodź Minnie, pora do łóżka.-wyszeptał troskliwie, sprawiając, że poczułem się jak mały, szczęśliwy chłopiec.
-Hyung, nie mam dwóch latek, żebyś musiał mówić do mnie jak do małego dziecka-oświadczyłem wesoło, podchodząc do mojego Hyunga. Chłopak objął mnie ramieniem, uśmiechając się jeszcze szerzej.
-Nie wyglądasz na wielce obrażonego że tak powiedziałem - zauważył, wchodząc u mojego boku do naszego pokoju. Jako jedyni nadal mieliśmy razem pokój, nie wyobrażając sobie być w osobnych.
-Bo nie jestem, co nie zmienia faktu, że jestem duży - rzekłem, rzucając się na swoje łóżko. Cicho ziewnąłem, przeciągając się niczym kot.
-Dla mnie zawsze będziesz małym Jimisiem, którego poznałem kilka lat temu.
Cichutko zaśmiałem się na jego słowa.
-Wydaje się, jakby to było wczoraj - szepnąłem sennie, wtulając się w poduszkę-A prawda jest taka, że minęło tyle czasu
-Oj tak... Każdy z nas się zmienił-przytaknął, ciężko wzdychając.
-Mm Hyung.. To nie jest koniec prawda? - Wyszeptałem w materiał poduszki, mając zamknięte powieki. - BTS.. Nigdy się nie poddawa...w końcu.. Jesteśmy rodziną..
Usłyszałem ciężkie westchnięcie, a po chwili
-Śpij dobrze Jiminnie...
Przepraszam za błędy!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro