Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

《 14 》

- Jackson, rusz dupę! - krzyknął Jaebum, który stał dwa metry od przyjaciela - Marka nie ma, a ty sobie rozmawiasz!

- Już idę! - szybko odłożył telefon i poszedł za przyjacielem.

Jungkook i Taehyung ruszyli w jedną stronę, Jaebum i Youngjae w drugą, Jinyoung i Jackson poszli natomiast osobno.

Jackson szedł szybko, w każde możliwe miejsce byle tylko znaleźć przyjaciela i wszystko z nim wyjaśnić.

- Markkie, skarbie! Gdzie jesteś? - krzyczał, obracając przy tym głowę w każdą stronę.

Trafił aż nad małe jeziorko, usiadł na kamieniu zmęczony poszukiwaniami.

Gdy tak siedział, słychać było ćwierkanie ptaków i szum drzew, lecz w trawie usłyszał szloch. Mógłby pomyśleć, że ktoś z jego głupich przyjaciół robi sobie z niego żarty ale chyba nie tym razem.

Podszedł więc tam skąd dochodził ów dźwięk i zajrzał tam.

Zobaczył Marka, skulonego na ziemi, który... płakał. Tak bardzo płakał, a ten widok łamał Jacksonowi serce.

- Markkie... - odezwał się w końcu.

- D-daj mi spokój... Mina n-napewno potrzebuje Ciebie bardziej...

Chłopak nie mógł patrzeć jak jego przyjaciel płacze, kucnął więc przy jego drobnym ciałku i wziął je w swoje ramiona.

- Cichutko już, kochanie. - uspokajał go

Mark, choć dalej smutny przez to, co jego hyung napisał, wtulił się w jego tors.

- Powiesz mi co się stało? - zapytał - I może wracajmy już.

Tak też zrobili. Jackson nalegał lecz przyjaciel nie chciał już o tym rozmawiać. Nie chciał znowu cierpieć.

~~

Wieczorem siedzieli znowu przy ognisku. Tym razem atmosfera była o wiele lepsza niż wczoraj. Mark siedział na kolanach Jacksona przykryty kocykiem, a ten obejmował go.

- Ah, te zakochańce. - zażartował Jaebum, przez co Mark o mało nie zabił go wzrokiem.

- Sądzę, że Jackson hyung bardziej pasuje do Marka hyunga niż do Miny. - podsumował Taehyung, patrząc na dwójkę chłopców.

Mark siedział cały czerwony i jeszcze bardziej wtulił się w tors przyjaciela.

- Zimno ci, malutki? - szepnął mu do ucha

- Nie, hyung. Jest cieplutko ale jestem już troszkę zmęczony.

- Możemy pójść już, przytulę cię do spania.

- Chodźmy. - wstał z jego kolan i złapał go za rączkę, Jackson złączył ich palce.

- My już idziemy spać. Dobranoc. - powiedział szybko Jackson i nie czekając na odpowiedź, ruszyli do namiotu.

Położyli się wygodnie, Mark wtulił się w tors przyjaciela, a ten objął go mocno i ucałował s czoło.

- Kocham Cię, Jackson. - powiedział cicho młodszy

- Ja Ciebie też, braciszku.

A Mark na te słowa znowu stracił nadzieję...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro