ɹozdz!ɐł 8
✧Wersja dla czytelniczki✧
Ludzie trochę krzywo patrzyli na (Nazwisko). Szczerze mówiąc, aktualnie wyglądała jak jakiś typ spod ciemnej gwiazdy. Połowa twarzy i cała szyja w bandażach, ubrana w wielką, ciemną bluzę, jakby chciała w niej zniknąć, pod narzutą zniszczony bohaterski strój. (Imię) nie zwracała uwagi na wwiercające się w jej osobę spojrzenia oraz na kąśliwe komentarze.
W pewnym momencie zaburczało jej w brzuchu. Nie było to zaskoczeniem, że w końcu odczuje głód. Nie jadła nic od rana.
Na szczęście, dziewczyna znalazła parę monet. Wystarczająco, by zakupić jakiegoś batona.
Weszła do najbliższego sklepu i kupiła przekąske. Dwa gryzy i batona już nie było. Choć, (Nazwisko) nadal była głodna, nie miała zamiaru wracać. Zamiast tego ruszyła dalej przed siebie.
Po kolejnej godzinie spaceru miała dość. Nawet nie wiedziała gdzie dokładnie się znajduje. Nigdy w tej części miasta nie była, ale nadal była uparta by nie wracać do domu. Skręciła do pierwszej lepszej uliczki i usiadła na ziemię opierając się o budynek.
W tym samym czasie rodzice (Imię) próbowali ją znaleźć. Minęły ponad 3 godziny od wyjścia dziewczyny. Nie wzięła telefonu, więc mieli utrudnione zadanie. Obdzwonili najbliższą rodzinę i znajomych, lecz po nastolatce nie było śladu.
Izuku zmartwił się na wieść, że od kilku godzin nie ma kontaktu z jego przyjaciółką. Chciał pomóc w szukaniu, ale jego mama wybiła mu to z głowy. Miał złamaną nogę, palce uzdrowiła mu Recovery Girl. Był zmęczony dzisiejszymi wydarzeniami, więc nawet nie byłby w stanie pomóc.
Zmartwieni państwo (Nazwisko) postanowili zgłosić zaginięcie na policję. Wsiedli do samochodu i ruszyli na komisariat.
Nastolatka nadal siedziała w ciemnej uliczce rozmyślając nad "swoją" rodziną.
- Dobranoc (Imię). - rzekła kobieta, całując 5-latkę w czółko.
- Dobranoc mamusiu.
Pani (Nazwisko) przymknęła drzwi i zeszła na dół do kuchni, w której siedział jej mąż.
Rozmawiali o swojej córce. Po pewnym czasie (Imię) zachciało się pić, więc po cichu zeszła po schodach. Dorośli byli tak pochłonięci rozmową, że nawet nie zauważyli, iż dziewczynka nie śpi i bacznie ich słucha w ukryciu.
- Wiesz.. Boję się trochę naszej małej (Imię).. Pamiętasz co mówiła nam ta kobieta? A co jeśli to ona zrobiła? Nas też zniszczy?
W oczkach dziewczynki pojawiły się łzy. Nie słuchała dalej rozmowy tylko podreptała spowrotem do pokoiku.
Nie dokońca rozumiała o czym jej mama mówiła, ale jedno wiedziała na pewno. Bała się jej. Własnego dziecka.
(Imię) usiadła na łóżeczku i zdjęła specjalne rękawiczki. Dotknęła poduszkę, która po chwili zmieniła się w pył.
Dziecko zaczęło przyglądać się swoim dłoniom. Następnie przyłożyła jedną dłoń do swojej piersi. Piżama zmieniła się w proch, ale ona nadal była cała. Dołożyła drugą dłoń, lecz nadal nie widziała na sobie żadnego śladu, tylko trochę zaczęła źle się czuć. Chciała pobiec do łazienki, ale nie zdążyła i zwymiotowała na korytarzu. Rodzice usłyszeli hałas i w krótkim czasie się znaleźli przy dziewczynce.
Zdjęła rękawiczki i dotknęła wszystkimi pięcioma palcami swoją drugą dłoń. Nadal nic się nie działo, oprócz tego, że poczuła nudności.
Nagle przerwał jej trzask drzwi. Ktoś wychodził z pobliskiego budynku. Zwróciła ku tej osobie wzrok. Był to mężczyzna w średnim wieku. W ustach trzymał już w połowie wypalonego papierosa. Po chwili wyczuł na sobie spojrzenie (Imię). Odwrócił się w jej stronę. Skończył palić, rzucił petem i przydeptał go. Następnie ruszył w kierunku dziewczyny.
- Czy nie jesteś za młoda by szlajać się w takich miejscach? - spytał różowooki.
- Nie jesteś za stary, by jeszcze żyć? - odpyskowała mu.
- Zadziorna. - zaśmiał się.
Przyjrzał się lepiej nastolatce i zauważył opatrunek.
- Co ci się stało młoda?
- A co cie to.. I możesz przestać nazywać mnie młoda, staruchu?
- To przedstaw się, młoda. - uśmiechnął się, ukazując brak zęba.
- Rodzice mówili, że nie mam gadać z obcymi, a w szczególności z ludźmi, którzy przebywają w takich miejscach. Wiesz, tobie proponowałabym powoli czołgać się już do kostnicy.
- Pyskata jesteś.. Lubię takie, ale za młoda jesteś.. - powiedział rozbawiony. - Jeśli poczujesz się z tym lepiej, to pierwszy się przedstawię. Mów mi Giran.
- Dziwne imię, chyba, że to ksywka.. Ale niech Ci będzie. (Nazwisko) (Imię).
"To ta dziewczyna, o której wspominał Tomura." pomyślał Okuta.
- Znasz się z Shigarakim? To on ci zrobił kuku? - rzekł z ironią w głosie.
- Może tak, a może nie.. Wiesz gdzie go znajdę, Giran?
- Hmm.. A co z tego będę miał? - uśmiechnął się zadziornie.
Dotknęła ściany, która zaczęła powoli się kruszyć.
- Nie zmienię cię w pył. - odrzekła ze złośliwym uśmieszkiem, zdejmując dłoń.
- Ciekawa propozycja, ale wolałbym coś innego.
(Nazwisko) wstała i podeszła do mężczyzny. Chwyciła całą dłonią jego kurtkę.
- Wiesz.. Szukam ciekawych ludzi do Ligii Złoczyńców. Jesteś całkiem silna młoda, przyszła herosko. - rzekł z ironicznym uśmieszkiem.
- Tomura potrzebuje ludzi? Wiesz.. Jak z nim pogadam to może mnie przekona.. W końcu jesteśmy tacy podobni do siebie, ale to już pewnie zauważyłeś, prawda? - puściła w połowie rozwaloną kurtkę.
- Dobra.. Choć mała za mną. - powiedział i ruszył w stronę drzwi.
- Nazwij mnie tak jeszcze raz, a rozwale ci tą facjate.. - burknęła i poszła za nim.
✧Wersja dla czytelnika✧
Ludzie trochę krzywo patrzyli na (Nazwisko). Szczerze mówiąc, aktualnie wyglądał jak jakiś typ spod ciemnej gwiazdy. Połowa twarzy i cała szyja w bandażach, ubrany w wielką, ciemną bluzę, jakby chciał w niej zniknąć, pod narzutą zniszczony bohaterski strój. (Imię) nie zwracał uwagi na wwiercające się w jego osobę spojrzenia oraz na kąśliwe komentarze.
W pewnym momencie zaburczało jemu w brzuchu. Nie było to zaskoczeniem, że w końcu odczuje głód. Nie jadł nic od rana.
Na szczęście, chłopak znalazł parę monet. Wystarczająco, by zakupić jakiegoś batona.
Wszedł do najbliższego sklepu i kupił przekąske. Dwa gryzy i batona już nie było. Choć, (Nazwisko) nadal był głodna, nie miał zamiaru wracać. Zamiast tego ruszył dalej przed siebie.
Po kolejnej godzinie spaceru miał dość. Nawet nie wiedział gdzie dokładnie się znajduje. Nigdy w tej części miasta nie był, ale nadal był uparty by nie wracać do domu. Skręcił do pierwszej lepszej uliczki i usiadł na ziemię opierając się o budynek.
W tym samym czasie rodzice (Imię) próbowali go znaleźć. Minęły ponad 3 godziny od wyjścia chłopaka. Nie wziął telefonu, więc mieli utrudnione zadanie. Obdzwonili najbliższą rodzinę i znajomych, lecz po nastolatku nie było śladu.
Izuku zmartwił się na wieść, że od kilku godzin nie ma kontaktu z jego przyjacielem. Chciał pomóc w szukaniu, ale jego mama wybiła mu to z głowy. Miał złamaną nogę, palce uzdrowiła mu Recovery Girl. Był zmęczony dzisiejszymi wydarzeniami, więc nawet nie byłby w stanie pomóc.
Zmartwieni państwo (Nazwisko) postanowili zgłosić zaginięcie na policję. Wsiedli do samochodu i ruszyli na komisariat.
Nastolatek nadal siedział w ciemnej uliczce rozmyślając nad "swoją" rodziną.
- Dobranoc (Imię). - rzekła kobieta, całując 5-latka w czółko.
- Dobranoc mamusiu.
Pani (Nazwisko) przymknęła drzwi i zeszła na dół do kuchni, w której siedział jej mąż.
Rozmawiali o swoim synu. Po pewnym czasie (Imię) zachciało się pić, więc po cichu zszedł po schodach. Dorośli byli tak pochłonięci rozmową, że nawet nie zauważyli, iż chłopczyk nie śpi i bacznie ich słucha w ukryciu.
- Wiesz.. Boję się trochę naszego małego (Imię).. Pamiętasz co mówiła nam ta kobieta? A co jeśli to on zrobił? Nas też zniszczy?
W oczkach chłopczyka pojawiły się łzy. Nie słuchał dalej rozmowy tylko podreptał spowrotem do pokoiku.
Nie dokońca rozumiał o czym jego mama mówiła, ale jedno wiedział na pewno. Bała się go. Własnego dziecka.
(Imię) usiadł na łóżeczku i zdjął specjalne rękawiczki. Dotknął poduszkę, która po chwili zmieniła się w pył.
Dziecko zaczęło przyglądać się swoim dłoniom. Następnie przyłożył jedną dłoń do swojej piersi. Piżama zmieniła się w proch, ale on nadal była cały. Dołożył drugą dłoń, lecz nadal nie widział na sobie żadnego śladu, tylko trochę zaczął źle się czuć. Chciał pobiec do łazienki, ale nie zdążył i zwymiotował na korytarzu. Rodzice usłyszeli hałas i w krótkim czasie się znaleźli przy chłopcu.
Zdjął rękawiczki i dotknął wszystkimi pięcioma palcami swoją drugą dłoń. Nadal nic się nie działo, oprócz tego, że poczuł nudności.
Nagle przerwał jemu trzask drzwi. Ktoś wychodził z pobliskiego budynku. Zwrócił ku tej osobie wzrok. Był to mężczyzna w średnim wieku. W ustach trzymał już w połowie wypalonego papierosa. Po chwili wyczuł na sobie spojrzenie (Imię). Odwrócił się w jego stronę. Skończył palić, rzucił petem i przydeptał go. Następnie ruszył w kierunku chłopaka.
- Czy nie jesteś za młody by szlajać się w takich miejscach? - spytał różowooki.
- Nie jesteś za stary, by jeszcze żyć? - odpyskował mu.
- Zadziorny. - zaśmiał się.
Przyjrzał się lepiej nastolatkowi i zauważył opatrunek.
- Co ci się stało młody?
- A co cie to.. I możesz przestać nazywać mnie młody, staruchu?
- To przedstaw się, młody. - uśmiechnął się, ukazując brak zęba.
- Rodzice mówili, że nie mam gadać z obcymi, a w szczególności z ludźmi, którzy przebywają w takich miejscach. Wiesz, tobie proponowałbym powoli czołgać się już do kostnicy.
- Pyskaty jesteś.. Lubię takich, ale za młody jesteś.. - powiedział rozbawiony. - Jeśli poczujesz się z tym lepiej, to pierwszy się przedstawię. Mów mi Giran.
- Dziwne imię, chyba, że to ksywka.. Ale niech Ci będzie. (Nazwisko) (Imię).
"To ten chłopak, o którym wspominał Tomura." pomyślał Okuta.
- Znasz się z Shigarakim? To on ci zrobił kuku? - rzekł z ironią w głosie.
- Może tak, a może nie.. Wiesz gdzie go znajdę, Giran?
- Hmm.. A co z tego będę miał? - uśmiechnął się zadziornie.
Dotknął ściany, która zaczęła powoli się kruszyć.
- Nie zmienię cię w pył. - odrzekł ze złośliwym uśmieszkiem, zdejmując dłoń.
- Ciekawa propozycja, ale wolałbym coś innego.
(Nazwisko) wstał i podszedł do mężczyzny. Chwycił całą dłonią jego kurtkę.
- Wiesz.. Szukam ciekawych ludzi do Ligii Złoczyńców. Jesteś całkiem silny młody, przyszły herosie. - rzekł z ironicznym uśmieszkiem.
- Tomura potrzebuje ludzi? Wiesz.. Jak z nim pogadam to może mnie przekona.. W końcu jesteśmy tacy podobni do siebie, ale to już pewnie zauważyłeś, prawda? - puścił w połowie rozwaloną kurtkę.
- Dobra.. Choć mały za mną. - powiedział i ruszył w stronę drzwi.
- Nazwij mnie tak jeszcze raz, a rozwale ci tą facjate.. - burknął i poszedł za nim.
¡¡¡¡¡¡¡¡
803 słowa dla każdej wersji.
Rozdział niesprawdzony, więc jak są jakieś błędy to pisać. 😅
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro