Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 57

Wygląd był zdradziecką cechą, bo to właśnie zazwyczaj na jego podstawie najpierw oceniano człowieka. W przypadku Kisame zawsze był to temat bardzo delikatny.

Choć przyzwyczaił się już i nie pokazywał poruszenia faktem, że ludzie uznawali go za potwora, gdyż na takiego wyglądał, to w środku wciąż to przeżywał. Było mu zwyczajnie przykro, że większość nawet nie próbowała go poznać, oceniali jedynie po wyglądzie, nie wiedząc co kryje się wewnątrz.

Lecz od pewnego czasu dużo bardziej przejmował się swoim wyglądem, co (Y/N) od razu zauważyła. Nie wiedziała jednak, jak mogłaby go podpytać o nurtujące go myśli. Doświadczenie dziewczyny w pocieszaniu innych było znikome, toteż nie umiała się za to zabrać. Wcześniej nie za często się zdarzało, aby była w podobnej sytuacji.

Ale czuła w sobie powinność porozmawiania z Kisame o jego przypuszczalnych problemach. Właśnie dlatego pod pretekstem szlifowania swoich umiejętności w stylu wody, poprosiła go o wspólny trening. Z dala od bazy, gdzie nikt im nie będzie przeszkadzał.

— Zaczynamy? — Hoshigaki stanął w lekkim rozkroku, dłonią sięgając za plecy, po swoją broń.

— Kisame, zaczekaj — zatrzymała go i uśmiechnęła się przepraszająco. — Wcale nie chodziło mi o trening — wyznała, wywołując na jego twarzy zdziwienie.

— Słucham? — Rekin przechylił delikatnie głowę. — Ale przecież w bazie wyraźnie mówiłaś... Och — mężczyzna szybko pojął, o co chodziło. — To był podstęp?

— Chciałam mieć pewność, że będziemy sami, by nikt nam nie przeszkadzał — wyjaśniła. — Dlatego musiałam cię wyciągnąć z bazy.

Kisame zmarszczył delikatnie brwi, rozumiejąc, że dał się podejść jak dziecko. Zwykle był bardziej uważny, jednak przy (Y/N) na pewno większości z Akatsuki trudniej było się skupić. Nawet nie podejrzewał, że mogłaby go oszukać.

— Mogłaś zaproponować zwykły spacer — odparł po chwili, a (Y/N) wyczuła w jego głosie żal, jaki na pewno czuł w tej sytuacji.

Zagryzła dolną wargę i skinęła głową, którą pokornie opuściła, wbijając wzrok w ziemię. Wyglądała jak dziecko, które nabroiło i cierpliwie czekało, aż rodzic wyciągnie konsekwencje.

Wydała mu się wtedy taka niewinna, że nie potrafił się na nią złościć, nawet gdyby chciał.

Podszedł do niej i stanął na tyle blisko, by ująć jej drobną twarz i odchylić ostrożnie głowę. Jej skóra była wyjątkowo miękka, taka delikatna, przez co dziewczyna w jego oczach sprawiła wrażenie nadzwyczajnie kruchej.

Zdobył się na słaby uśmiech.

— Nastawiłem się na walkę — oznajmił łagodniej, chcąc ją w ten sposób uspokoić. — A teraz wytłumacz, po co to wszystko zrobiłaś.

— Bo chcę z tobą porozmawiać. Widzę, że od pewnego czasu coś cię męczy. Zwracasz większą uwagę na wygląd i to cię smuci, a ja nie chcę, żebyś był smutny — wyjaśniła, jednak na głos brzmiało to mniej odważnie, niż gdy układała sobie wszystko w głowie.

Kisame odsunął się od niej natychmiast i popatrzył na nią, nie wiedząc co odpowiedzieć. Nie miał pojęcia, że aż tak było po nim widać wszystko, czym się przejmował. Myślał, że potrafił to ukryć, ale chyba jednak nie był tak dobry w maskowaniu emocji jak na przykład Itachi.

— Nie ma o czym mówić — stwierdził tylko, wymuszając sielski uśmiech, którym próbował zamydlić oczy dziewczynie.

Chciał odwieść ją od jakichkolwiek myśli związanych z jego problemem i niemal natychmiast wymyślił  rozwiązanie, jednak nim znów coś powiedział, odezwała się (Y/N).

— Właśnie, że jest — stwierdziła w chwili, gdy akurat otwierał usta. — Kisame, mnie nie oszukasz — uprzedziła go, zakładając przed sobą ręce. — Jeśli nie chcesz mi powiedzieć, to... To nie mów, ale ja się i tak jakoś tego dowiem — oświadczyła, a jej głos przesiąkało szczerze zmartwienie.

— Ale dlaczego chcesz to wiedzieć? — zapytał, autentycznie zdziwiony jej postawą.

(Y/N) strasznie się tym przejmowała, a on zaczynał mieć nadzieję, że martwiła się o niego, bo coś do niego czuła. Szybko jednak powracał na ziemię, przypominając sobie, że to było niemożliwe, by taka dziewczyna jak (L/N) zakochała się w potworze, jakim był on.

— Bo jesteś dla mnie ważny — wyznała, patrząc na niego łagodnie, a jej spojrzenie przepełniała troska.

Przez jej zachowanie, Kisame poczuł się dziwnie. Jego wnętrze wypełniło miłe ciepło, które chciał utrzymać jak najdłużej. Ono jednak zniknęło, gdy znów pomyślał o tym, że wyglądał jak potwór i ciepło zostało zastąpione chłodem rozpaczy.

— Kisame, proszę, nie trzymaj tego w sobie — powiedziała delikatnie, zbliżając się do niego powoli. Tym razem to ona dotknęła jego, ujmując błękitne dłonie swoimi mniejszymi odpowiedniczkami.

— (Y/N), proszę, skończmy ten temat. — Chciał się od niej odsunąć, ale ona, jak na złość, podążyła za nim niczym cień. — Mówiłaś, że nie będziesz naciskać — przypomniał, nie wiedząc, co innego miał zrobić.

(Y/N) westchnęła cicho i zrezygnowana spuściła głowę. Odsunęła się od niego, na szybko chcąc przeanalizować tę sytuację. Wiedziała, że powinna to przemyśleć na chłodno, jednak nie potrafiła się tak po prostu poddać.

— W porządku — oznajmiła i uniosła na niego wzrok.

Jej twarz zdobił łagodny uśmiech, który zdezorientował Rekina.

— Nie będziemy już o tym rozmawiać — obiecała szczerze. — Zamiast tego chodźmy nad jezioro.

— Dobrze.

* * *

Kisame wrócił do pokoju późnym popołudniem. Odstawił swoją broń, opierając ją o szafę i usiadł na łóżku, po czym westchnął głęboko, a jednocześnie dało się w tym usłyszeć ulgę, jaką połowicznie odczuwał. Spędzanie czasu z (Y/N) zawsze wprawiało go w stan błogiego spokoju, a dzień spędzony z nią nad jeziorem był po prostu cudowny.

Jednak jego dobry humor został zachwiany przez przemyślenia, które po chwili zaczęły krążyć w jego głowie.

Gdyby był normalny, taki jak reszta, może udałoby mu się wyznać miłość (Y/N), a wtedy mógłby spędzać z nią tak czas codziennie. Marzył o tym, a jednocześnie jego wygląd w tej sprawie odbierał mu całą pewność siebie. Wolał zachować informację o swoim zauroczeniu dla siebie, bo domyślał się, że mógłby się spotkać z odrzuceniem. (Y/N) nigdy w życiu by go nie pokochała, a przynajmniej tak uważał, nie mając pojęcia w jak wielkim błędzie był.

W czasie gdy on użalał się nad swoim losem, dziewczyna siedziała w pokoju razem z Konan i radziła się starszej "siostrzyczki".

— Nie chciał mi nic powiedzieć — mruknęła po raz kolejny, zawiedziona i przyciągnęła do siebie kolana.

— (Y/N), powinnaś to uszanować — stwierdziła Konan, przeczesując grzebieniem (h/c) włosy dziewczyny. — Nie możesz być zła, że nie chciał ci powiedzieć. Nawet jeśli masz dobre intencje i chcesz mu pomóc. To jednak jego sprawa i to on powinien decydować, czy ci o tym powie. Nie możesz go zmuszać.

Młodsza dziewczyna westchnęła ciężko, kiwając niechętnie głową. Konan miała rację i obie doskonale o tym wiedziały, a mimo to (Y/N) wciąż myślała tylko o tym, jak mogłaby się dowiedzieć, co też chodziło po głowie Kisame, że od pewnego czasu gdy tylko patrzył w lustro, nagle tracił humor. Wcześniej wydawał się tym nieprzejęty, co więcej sprawiał wrażenie pewnego siebie mężczyzny.

— A gdybym tak... — zaczęła, wpadając nagle na pomysł. — Gdybym powiedziała mu, co czuję? — Odwróciła się do Konan i spojrzała na nią, czekając na reakcję.

— W sensie, co czujesz do niego? — podkreśliła Anielica.

(Y/N) przytaknęła głową.

— Jesteś gotowa? Naprawdę? — upewniła się kobieta, która jako jedyna wiedziała w kim zakochana była młoda kunoichi.

— Chyba tak...

— A co jeśli on nie odwzajemnia twoich uczuć? — spytała Anielica.

— Cóż, na pewno będzie mi smutno, ale jakoś przeżyję. Poproszę go, byśmy nadal mogli być przyjaciółmi, jeśli nic do mnie nie czuje... Ale muszę w końcu mu powiedzieć. Nie chcę już z tym dłużej zwlekać, tym bardziej, że się o niego martwię — powiedziała, a jej oczy zalśniły troską. — Może jeśli ja mu powiem, co mi leży na serduchu, to on też się otworzy?

— Nie przekonasz się, póki nie spróbujesz — stwierdziła Konan i uśmiechnęła się delikatnie. — Ale pamiętaj, że jeśli mimo to nie będzie chciał ci nic powiedzieć, to nie naciskaj i daj mu trochę czasu.

— Dobrze. — Dziewczyna wstała i ruszyła do drzwi. — Życz mi powodzenia — dodała z lekkim uśmiechem, wychodząc.

Udała się prosto do pokoju Kisame.

* * *

— Halo, Kisame, mogę wejść? To ja, (Y/N) — powiedziała, pukając do drzwi. — Chcę ci coś ważnego powiedzieć.

Odpowiedziała jej cisza.

Dziewczyna rozejrzała się po korytarzu. Mogłaby wrócić do pokoju, mogłaby poszukać Hoshigakiego gdzieś indziej. A zamiast tego zwyczajnie weszła do jego lokum, które okazało się puste. 

Rozejrzała się po w miarę czystym i przytulnym pomieszczeniu i uśmiechnęła się delikatnie. Czuła, że na samą myśl o tym, co miała zamiar zrobić, jej żołądek wariował w przyjemny sposób.

— (Y/N)? — Odwróciła się do mężczyzny, który dopiero co wszedł do pokoju i zatrzymał się zaskoczony, gdy tylko ją zobaczył.

— Mam nadzieję, że nie jesteś zły, że weszłam bez pozwolenia. Pukałam, ale ciebie nie było, więc postanowiłam, że poczekam aż przyjdziesz — wyjaśniła z lekkim uśmiechem.

— Nie, no skąd, nie jestem zły tylko trochę zaskoczony, w końcu niedawno wróciliśmy. Tak szybko się za mną stęskniłaś? — zapytał z lekkim uśmiechem, chcąc rozluźnić atmosferę.

— Żebyś wiedział, że tęskniłam. I to bardzo — powiedziała poważnie, podchodząc do niego.

— Huh? — Mężczyzna uniósł z zaskoczeniem brwi. — Serio?

— Tak, widzisz? Tak mocno cię kocham, że pięciu minut bez ciebie nie mogę wytrzymać — oznajmiła z lekkim rumieńcem, starając się cały czas zachowywać z nim kontakt wzrokowy.

— Chwila... Co ty właśnie powiedziałaś? — zapytał z niedowierzaniem.

Naprawdę myślał, że się przesłyszał. Że coś pokręcił i że (Y/N) w rzeczywistości powiedziała coś zupełnie innego. Ona miałaby go kochać? To było takie piękne, że aż niemożliwe.

— Powiedziałam, że cię kocham — powtórzyła nieśmiało, uśmiechając się przy tym, by dodać sobie otuchy. — Tak już od dłuższego czasu. Kisame, proszę, powiedz coś — dodała, starając się nie doprowadzić do niezręcznej ciszy, której najbardziej się obawiała.

— (Y/N), ale... — zaczął, ale nie potrafił znaleźć odpowiednich słów.

Szok, który go ogarniał, nie pozwolił mu przyswoić do siebie tej informacji. To było takie nierzeczywiste.

— To musi być sen — stwierdził w końcu, nie znajdując innego wytłumaczenia. — Pewnie zasnąłem, jak wróciliśmy i to tylko sen. Ciebie tu nie ma, bo to wszystko dzieje się w mojej głowie...

— To nie jest sen — przerwała mu dziewczyna. — Dlaczego mi nie wierzysz?

— Bo to niemożliwe, żebyś odwzajemniała moje uczucia, żebyś mnie kochała — wyznał, nim w ogóle pomyślał, co powinien powiedzieć. Słowa same uciekały mu z buzi i nie potrafił tego powstrzymać.

— Kisame, przecież właśnie ci to powiedziałam, więc masz dowód, że to jak najbardziej możliwe — oznajmiła, chociaż musiała przyznać, że powoli zaczynała się w tym gubić.

Nie wiedziała, czego miałaby się spodziewać, jednak jego reakcja była chyba tą najbardziej zaskakującą, o której nigdy w życiu by nie pomyślała.

— A-ale ja jestem potworem — powiedział po dłuższej chwili z obrzydzeniem do samego siebie. W tym momencie wyglądał, jakby za chwilę miał się całkiem załamać. — Tylko na mnie spójrz...

Rozłożył ramiona, by mogła mu się lepiej przyjrzeć, a jednocześnie odczuwał niewyobrażalne pragnienie schowania się przed jej wzrokiem. Już całkiem nie wiedział, co robić.

Dziewczyna popatrzyła na niego z politowaniem, ale i smutkiem. W końcu to zrozumiała. Pojęła to, na co tak długo szukała odpowiedzi.

Wygląd. Ta zdradziecka cząstka każdego istnienia we wszechświecie. Wygląd był dla niego przekleństwem.

Myślała, że nie mogła go już mocniej kochać, a jednak z każdą chwilą czuła do niego coraz silniejsze uczucia. I chciała, aby on w końcu uwierzył, że one naprawdę są; żeby je poczuł. Chciała mu je okazać, bo wiedziała, że zasługiwał na to ciepło bardziej, niż ktokolwiek inny. Chciała się z nim tym ciepłem podzielić.

— Patrzę na ciebie, Kisame — odezwała się cicho i zbliżyła na tyle, że niemal stykali się ciałami. — I widzę wartościowego człowieka, z wielkim sercem, który wierzy w pokój i zrozumienie, i dziwię się, że nie potrafisz zaakceptować faktu, że ktoś cię kocha. Nie jesteś potworem.

To ostatnie zdanie uderzyło w niego najmocniej. Mężczyzna nie chciał się wzruszać, ale nie mógł nic poradzić na to, że jego organizm odczuwalnie reagował na słowa (Y/N). Ona go zaakceptowała. Takiego, jakim rzeczywiście był. I widziała w nim coś więcej, niż on sam zdołał kiedykolwiek zauważyć. Gdy w końcu stał się tego świadom, poczuł niewyobrażalną wręcz ulgę.

Mężczyzna jednym ruchem przygarnął do siebie dziewczynę i ją przytulił. Zrobił to tak delikatnie, że praktycznie nie odczuła objęcia. Zacisnął mocno powieki i westchnął głośno, a oddech mu delikatnie drżał z emocji, jakie go wypełniały.

(Y/N) uśmiechnęła się ciepło i wtuliła w niego tak mocno, że lekko się zachwiał.

— Dziękuję ci, (Y/N)... — wyszeptał w końcu i odchylił lekko głowę, by spojrzeć na nią z góry.

— Za co? — Spojrzała mu prosto w oczy.

— Za to, że mnie kochasz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro