Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 50

“Jako lider musisz zostać naszym Mikołajem”

— Co tak ładnie pachnie? — zapytała, zaglądając do kuchni, która teraz była skarbnicą smakowitych zapachów świątecznych potraw.

— O, (Y/N). — Kisame spojrzał na nią jako pierwszy i uśmiechnął się przyjaźnie, natomiast Itachi nadal stał nad patelnią, mieszając coś w pełnym skupieniu. — Chcesz czegoś spróbować?

— Jasne, że tak — odparła, odwzajemniając uśmiech, po czym podeszła bliżej.

Rekin chwycił miskę z nadzieniem do ciasta i zabrał z blatu małą łyżeczkę. (Y/N) myślała, że zaraz jej ją przekaże. Nic bardziej mylnego. Zamiast tego Kisame nabrał trochę słodkiej mieszanki na łyżkę i podsunął ją pod nos dziewczyny.

(h/c) włosa z początku była nieco zaskoczona, ale szybko zareagowała, otwierając delikatnie usta i zjadła to, co dał jej Hoshigaki.

— I jak, smakuje? — dopytał, na co ona z pobłażliwym uśmiechem przytaknęła głową.

— Bardzo!

— Kisame, podaj mi sos sojowy — odezwał się Itachi, przez co oboje na niego spojrzeli.

Hoshigaki zaczął szukać odpowiedniej buteleczki, jednak to (Y/N) zdołała ją wypatrzeć jako pierwsza. Bez słowa zabrała sos sojowy i stanęła obok Uchihy, unosząc buteleczkę na wysokość jego twarzy.

— Co się mówi? — uśmiechnęła się z zadowoloną miną, na co kąciki ust Itachi'ego mimowolnie zadrżały, jakby za chwilę miały się unieść.

— Dziękuję, (Y/N)-chan — odparł jak zwykle spokojnym głosem, zabierając od niej składnik.

— Do usług, braciszku Itachi — powiedziała, a widząc lekkie zakłopotanie na twarzy bruneta (wynikające z dorosłego wyglądu (Y/N) i jednoczesnego nazywania go nadal swoim braciszkiem), cicho zachichotała.

— Itachi-san, myślisz, że zdążymy z tym wszystkim? — zapytał Kisame, a posiadacz sharingana popadł w zadumę.

Pracy było sporo jak na ich duet i choć radzili sobie w dużo trudniejszych sytuacjach, jakie wynikały na misjach, tak teraz oboje podejrzewali, że nie przygotują zaplanowanych dań na czas.

A wszystko przez to, że za późno zabrali się za gotowanie. Mieli jednak swoje powody, każdy z nich wcześniej zajmował się prezentami, które dziś członkowie Akatsuki mieli sobie dawać po kolacji.

— Itachi-san? — odezwał się znów Rekin, kiedy Uchiha mu nie odpowiedział.

Brunet wyrwał się z zamyśleń i ze zrezygnowaną miną spojrzał na swojego kompana.

— Obawiam się, że możemy nie zdążyć, zostało naprawdę mało czasu. Konan już pewnie skończyła nakrywanie do stołu — oznajmił Itachi, podświadomie pragnąc znaleźć jak najszybciej jakieś rozwiązanie problemu.

— Halo, przecież ja wam mogę pomóc — wtrąciła (h/c) włosa, uśmiechając się serdecznie do nich. — Powiedzcie tylko, co mam zrobić i o resztę się nie martwcie — dodała zachęcająco i poklepała delikatnie Itachi'ego po ramieniu, by dodać mu otuchy.

(Y/N) naprawdę chciała się do czegoś przydać, bo choć pomogła przy porządkach oraz znaleźć świąteczne drzewko i je ubrać, to nadal czuła, że nie dała z siebie za dużo. Jej obowiązki i tak nie wymagały jakoś specjalnie dużo pracy, a pełnienie funkcji asystentki Paina również po pewnym czasie stało się dla niej niewystarczające.

Dziewczyna wciąż pamiętała, że to ona naraziła Akatsuki na konfrontację z jej ojcem i choć to dzięki niej ninja wyszli z tego bez szwanku, nadal się obwiniała, że tak okrutnie ich zdradziła i pomogała realizować plan bezpodstawnej zemsty na osobach, które nie miały nic wspólnego ze śmiercią bliskich jej osób.

Przypominając sobie o tym, poczuła wielki smutek oraz ciężar, który nie pozwalał się jej w pełni skupić i chociaż próbowała zwrócić uwagę na coś innego, to wyrzuty sumienia nie odpuszczały.

— Świetnie ci idzie, (Y/N) — pochwalił ją Kisame, wprawiając ją w lekkie zakłopotanie.

To naprawdę było miłe, że mężczyzna doceniał jej starania. I choć ona czuła, że jej praca nie wystarczy, aby wynagrodzić im krzywdy oraz odwdzięczyć się za to, co dla niej zrobili i robią nadal, to i tak poczuła się szczęśliwa, że jednak mogła się jakoś przysłużyć.

— Uczę się od mistrzów — powiedziała, z uznaniem patrząc na obu mężczyzn, którzy w kuchni wyprawiali cuda.

— Mogę? — zapytał stojący obok Itachi, wskazując na miskę z kremem, który robiła.

— Ale co chcesz zrobić? — Dziewczyna przeniosła na niego zaniepokojony wzrok.

Czyżby zrobiła coś nie tak? Może źle mieszała krem i Itachi chciał jej zwrócić uwagę, jak powinna robić to poprawnie? Takie i inne pytania nasuwały się jej na myśl, jednak nie mogła się nad nimi zastanawiać; nagle bardzo się zestresowała.

— Chciałem tylko spróbować — wyjaśnił uspokajająco Itachi i nikle się do niej uśmiechnął, nieświadomy, że tym drobnym gestem dodał jej otuchy, a gdy (h/c) włosa zrozumiała sens jego słów, znacznie się uspokoiła i rozluźniła.

— Och, w takim razie otwórz buzię — odparła, starając się na dobre zapomnieć o smutku i stresie, i znów zaczęła się szeroko uśmiechać, sięgając po leżącą na blacie łyżkę.

Nakarmiła Itachi'ego, tak jak wcześniej Kisame zrobił z nią. Po chwili degustacji, czekała na ocenę swojego wysiłku.

Uchiha spojrzał na nią poważnym wzrokiem tylko po to, aby chwilę później poszerzyć lekko swój uśmiech.

— Naprawdę pyszne — przyznał szczerze, co wprawiło (Y/N) w stan tak zwanej małej euforii.

Kobieta już w znacznie lepszym humorze pomagała dwóm kucharzom, świetnie się przy tym bawiąc.

Nie zauważyła nawet, jak czas szybko zleciał i nastał moment, aby zasiąść przy wspólnym stole z całą organizacją.

Konan postarała się o biały obrus oraz pięknie nakryła do stołu, tworząc z serwetek coś na wzór piramid, co bardzo spodobało się (L/N).

Prawie wszyscy siedzieli już przy wspólnym stole. Brakowało tylko Sasori'ego, ale on poinformował wcześniej lidera i Anielicę, że się spóźni. Poza tym, jako marionetka i tak nic nie jadł, więc niewiele tracił.

(Y/N) siedziała przy stole obok Konan i Hidana, który, ku zdumieniu wszystkich, zrobił coś, co w pierwszej chwili, gdy wszyscy go zobaczyli, wprawiło ich w szok. Jashinista założył piękny, nieco luźny, wykonany ręcznie na drutach, wełniany, czerwony sweterek.

Nikt nawet nie śmiał pytać, skąd Hidan miał takie rzeczy. Każdy był w jakimś stopniu pod wrażeniem, choć Kakuzu bardziej niż zachwycony, czuł się zaniepokojony faktem, że na ten sweter zostały wydane pieniądze.

— Smacznego wszystkim — powiedziała (h/c) włosa, do każdego kolejno uśmiechając się życzliwie.

Dania były wyśmienite, i chociaż nie każdy przyznawał to na forum, to wszyscy uważali podobnie. Niektórym, na przykład Tobi'emu i Deidarze, zasmakowały one jaszcze bardziej, gdy dowiedzieli się, że (Y/N) pomagała w ich przygotowaniu.

Sama dziewczyna nie uważała, że ma talent do gotowania, bo momenty, gdy to robiła mogła policzyć na palcach jednej dłoni i twierdziła, że cały ten cudowny smak był zasługą Itachi'ego i Kisame, którzy dyktowali jej co i jak ma zrobić.

Po kolacji przyszedł czas na jeszcze milszą i bardziej wyczekiwaną przez większość część ich dzisiejszego świętowania - prezenty.

W salonie pod choinką leżało mnóstwo paczek. Niektóre były większe, niektóre mniejsze, wszystkie opakowane w ozdobny papier. Wiadomo było tylko tyle, że każdy coś komuś dawał.

Tobi, widząc tyle świątecznych paczek, pisnął z radości i już miał zamiar poszarżować po swoje upominki, lecz zatrzymał go Pain.

Rudy stanął przed drzewkiem, zasłaniając je przed Cukrowym Księciem własnym ciałem i odchrząknął głośno.

— Jako lider powinienem wygłosić mowę, ale że i tak większość z was zapewne nie zamierza słuchać, co mam do powiedzenia, pragnę jedynie życzyć wszystkim wesołych świąt — powiedział głębokim głosem, który delikatnie zaczął gasnąć, gdy rudy wypowiadał ostatnie słowa. — Możecie otworzyć prezenty.

— A to nie jest tak, że jako lider musisz zostać naszym Mikołajem i osobiście wręczyć nam prezenty? — dopytała z cwaniackim uśmiechem (h/c) włosa, patrząc na niego z pozoru niewinnie.

— O tak, Tobi jest za! — Zaklaskał zamaskowany osobnik. — Tobi był grzecznym chłopcem, więc Tobi dostanie prezent! — zachwycał się brunet, rozśmieszając tym (e/c) oką. Jego dziecięca niewinność naprawdę była urocza.

— Dobra, ale nikt nie będzie mi siadał na kolanie, jesteście wszyscy za ciężcy — powiedział ostrzegawczo lider.

I nim ktoś zdążył odpowiedzieć, (Y/N) kichnęła.

— Na zdrowie! — zawołali niemal chórem znajdujący się w pokoju osobnicy, a Konan wyjęła i podała jej chusteczkę.

— Dziękuję — odparła z uśmiechem dziewczyna i ponownie kichnęła.

— No, tak się kicha na kielicha — zaśmiał się Hidan stojący za nią, kładąc dłoń na jej ramieniu i pochylając się lekko nad jej uchem.

(Y/N) odwróciła do niego głowę i spojrzała mu prosto w te fiołkowe, pełne sprzecznych ze sobą uczuć oczy, które ewidentnie skrywały wiele zagadek tego świata.

— Bądź poważny, ty tu żartujesz, a ja w każdej chwili mogę umrzeć — powiedziała, starając się na dramatyczny ton i oparła się o niego plecami, teatralne unosząc dłoń nad czoło, aby dodać tej sytuacji pseudotragizmu.

— Od kichania jeszcze nikt nie umarł — powiedział najwyraźniej zadowolony szarowłosy, nonszalancko układając dłonie na jej biodrach, gdy ta zamknęła oczy.

— W takim razie będę pierwsza — oznajmiła dziewczyna, uchylając jedną powiekę i odchylając lekko głowę, by na niego spojrzeć.

— O nie! Proszę, Cukiereczku, nie umieraj! Co Tobi bez ciebie pocznie?! — zawołał Uchiha, podbiegając do niej i wręcz wieszając się jej na szyi.

— Wybaczcie, że przeszkadzam tak tragiczną chwilę, ale jeśli mam być waszym Mikołajem, to musicie się opanować. Mam jeszcze ważne rzeczy do załatwienia — zwrócił im uwagę Pain, a gdy to nie poskutkowało, dodał:

— Inne dzieci również czekają na prezenty od Mikołaja. Jak się nie uspokoicie, to oddam im te wasze. — I wtedy momentalnie każdy zamilkł, stając na jak na baczność przed liderem i to w jednym rządku.

* * *

(h/c) włosa przekroczyła próg pokoju, obładowana w kilka pudełek i paczek od kompanów z organizacji. Odstawiła wszystkie paczki na łóżko i wróciła, by zamknąć drzwi.

Było już dosyć późno, mimo to przed snem chciała jeszcze sprawdzić, co kryło się pod wiekiem każdego z prezentów. Zaczęła je otwierać, a z każdym kolejnym była coraz bardziej rozczulona.

Od Tobi'ego naturalnie dostała dużo słodyczy, Deidara ofiarował jej figurkę wyglądającą jak ona. Itachi oddał jej limitiwane opakowanie dango z nadzieniem, za to Kisame zrobił dla niej naszyjnik z najpiękniejszych muszelek i pereł jakie znalazł w swojej szafce.

Dziewczyna była też mile zaskoczona prezentem Paina, który podarował jej zestaw kunai. Zetsu dał jej kolejną z roślinek, tym razem był to piękny różowy kwiatek, który podobno rozkwitał w zimę, tak aby mogła się cieszyć widokiem natury cały rok.

Od swojej ukochanej siostrzyczki dostała podręcznik do origami i serduszko wykonane właśnie tą techniką. Prezent Hidana też spotkał się z jej aprobatą, a dokładniej kolejna książka z serii Icha Icha.

I w końcu coś, czego się nie totalnie nie spodziewała, czyli słoik dżemu od Kakuzu.

— Mój Jashinie, czy ty to widzisz? — powiedziała oszołomiona, wpatrując się w elegancko owinięty tasiemką słoiczek z małą kokardką na zakrędce.

* * *

Mężczyzna stanął przed drzwiami do jej pokoju. Spojrzał na pudełko, które zdążył ozdobić papierem w ostatniej chwili i westchnął głęboko, zastanawiając się czy powinien w ogóle przychodzić. Było już dość późno i myślał, że dawno spała.

Jednak jakaś wewnętrzna siła wręcz zmusiła go, aby zapukał.

Już po chwili usłyszał szelest i kroki za ścianą. Drzwi otworzyła mu (Y/N). Światło księżyca wpadające przez okno, oświetlało połowę jej twarzy, nadając oku wyjątkowego blasku. Inteligente spojrzenie mężczyzny wodziło po jej sylwetce, zakrytej tylko przez dosyć skąpą piżamę, zatrzymując się na jej twarzy.

Miała wilgotne włosy, zapewne niedawno musiała wrócić spod prysznica, a przynajmniej on tak wnioskował. Jej zmęczony wyraz twarzy wcale go nie zrażał, bo mimo senności, dostrzegał na
jej twarzy również radość, jaka pojawiła się, gdy go zobaczyła.

— Wybacz, że cię niepokoję o później porze, ale mam coś dla ciebie — oznajmił uroczystym tonem, na który ona zareagowała uśmiechem.

— Nie przejmuj się tym, cieszę się, że cię widzę — odparła, otwierając drzwi szerzej, aby wszedł.

Sasori przekroczył próg i stanął na środku pokoju, spoglądając na (Y/N), która zamknęła za nim drzwi.

Dziewczyna podeszła i zatrzymała się dopiero przed nim. Czerwonowłosy wyciągnął w jej stronę dłonie z prezentem.

(Y/N) podziękowała grzecznie, odbierając paczkę i za namową Sasori'ego, otworzyła ją.

W środku znajdowała się pozytywka. Wyglądała przepięknie, do tego, gdy (h/c) włosa wyciągnęła ją z pudełka i nakręciła, w pokoju rozbrzmiała delikatna melodia.

— Sam to zrobiłeś... — Ona nawet nie pytała; stwierdziła to, patrząc na znakomicie i rzetelnie wykonane dzieło, nie mogąc nacieszyć oczu tym wspaniałym prezentem.

— (Y/N), czemu ty... Płaczesz? — odezwał się nagle Sasori, zauważając, że do jej oczu napłynęły łzy wzruszenia.

— To nic takiego... Ja zwyczajnie się cieszę — oznajmiła uspokajająco, uśmiechając się z zamkniętymi oczami, a po jej powiekach spłynęły przezroczyste krople.

Sasori trafił prezentem prosto w jej serce. Nie mogła uwierzyć, że mężczyzna poświęcił swój cenny czas i na pewno włożył dużo pracy, aby stworzyć tę pozytywkę. Dziwiła się, czym zasłużyła sobie na tak piękny, własnoręczne zrobiony podarek, którym zauroczyła się od pierwszej chwili.

— Nie płacz — nakazał Sasori, przykładając wierzch dłoni do jej policzka, a wtedy jedna z łez wylądowała na jego palcu.

— Dziękuję, Sasori — uśmiechnęła się do niego, patrząc mu prosto w oczy. — Mój prezent dla ciebie został w salonie. Myślałam, że tam ci go dam, ale ty nie przyszedłeś — wyjaśniła, przypomniawszy sobie o tym.

— Byłem w salonie i zabrałem wszystkie paczki do pracowni. Swoją drogą, skąd wiedziałaś, że nowe narzędzia akurat mi się przydadzą?

— W końcu jesteś mistrzem Sasori'm, potrzebujesz ich do tworzenia swojej sztuki — uśmiechnęła się, uspokajając emocje.

Danna wytarł rękawem płaszcza jej łzy i pokiwał z aprobatą głową, zastanawiając się nad jej wypowiedzią. I wtedy do drzwi ponownie ktoś zapukał.

(Y/N) odstawiła pozytywkę i ruszyła otworzyć.

Na korytarzu stał Itachi, w dłoni trzymając kubek z parującym naparem. Uchiha uśmiechnął się delikatnie, widząc dziewczynę, ale szybko dostrzegł w kącikach jej oczu łzy i zaczął się niepokoić.

— (Y/N), wszystko w porządku? Płakałaś — stwierdził zmartwiony, a ona kiwnęła głową.

— Tak, ale wszystko w porządku i nic złego się nie stało — zapewniła go z uśmiechem. — Co ty tu robisz?

— Przyniosłem ci herbatę. Pomyślałem, że to ci dobrze zrobi. W końcu w salonie cały czas kichałaś — przypomniał brunet i wtedy kątem oka dostrzegł Akasunę, a on jego.

— To naprawdę miło z twojej strony, braciszku Itachi — przyznała (Y/N), odbierając od niego kubek, nieświadoma, że obaj mężczyźni posyłali sobie wzajemnie wrogie spojrzenia...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro