Chapter 48
“Choinkobranie”
— A może to? — (Y/N) wskazała na średniej wielkości drzewko.
Tobi przystanął razem z Deidarą i obaj spojrzeli na młody świerk, który rósł między innymi krzewami.
— Za małe, un — Stwierdził pełnym krytyki głosem blondyn i omiótł wzrokiem okolicę, rozglądając się za bardziej przyzwoitym drzewkiem, które spełniałoby jego kryteria.
Chodzili po lesie ponad cztery godziny, szukając idealnej choinki, która przystrojona w lampki, łańcuchy i bombki miała stanąć w rogu salonu kwatery. Wcześniej członkowie Akatsuki jakoś niespecjalnie przejmowali się całym tym obchodzeniem świąt, ale w tym roku było inaczej ze względu na (Y/N).
Większość już dawno zapomniała jak to jest świętować Gwiazdkę, a teraz nadarzyła się okazja, aby odświeżyć wspomnienia.
Święta oznaczały prezenty, na które najbardziej liczył Tobi. Kakuzu zasmakował w pierniczkach pieczonych przez (h/c) włosą, dlatego był gotów nawet pomóc przystrajać drzewko. Konan pochłonął wir zabawy związanej z tworzeniem papierowych ozdób i dekorowaniu bazy. W przygotowywaniu świątecznych potraw pogrążył się Itachi w czym pomagał mu Kisame.
Zetsu choć nie pochwalał ścinania choinki, ostatecznie stwierdził, że będzie doglądał przyszłego świątecznego drzewka, aby nie uschło zbyt szybko. W pracowni Sasori'ego również było czuć gwiazdowy nastrój. Skorpion majstrował przy małym kawałku drewna, cicho podśpiewując jakąś kolędę. Natomiast lider zgodził się na to wszystko, mając nadzieję, że jeszcze dojdzie do chwili jego spotkania z (Y/N) pod jemiołą i że tym razem nikt im nie przeszkodzi.
A Deidara i Tobi mieli załatwić choinkę, w czym pomagała im (L/N).
— Chodzimy po tym lesie kilka godzin i nie znaleźliśmy żadnej choinki, un! — bruknął zrozpaczony blondyn, na co (Y/N) spojrzała na niego wielkimi oczami, jakby właśnie zobaczyła samego Pierwszego Hokage.
— Jak to "żadnej"? — zapytała z wyczuwalną pretencją. — Widzieliśmy tuzin choinek, tyle że każda jedna ci nie pasowała! — oznajmiła, dźgając go oskarżycielsko palcem.
Tobi obserwował przez chwilę, jak Deidara uśmiecha się niewinnie, pocierając swój kark, podczas gdy (Y/N) narzekała, że wszystko było winą jego wybrzydzania. Brunet uważał, że uroczo marszczyła nosek i robiła się czerwona, gdy była zdenerwowana.
Cicho westchnął i ruszył przed siebie, zostawiając dwójkę towarzyszy z tyłu. Zaczął się rozglądać, a do jego uszu z czasem przestał docierać pretensjonalny głos (Y/N) i słyszał już jedynie skrzypienie śniegu, gdy po nim szedł.
I w końcu trafił na małą polanę, a jego oczom ukazała się piękna, samotnie rosnąca jodła, na którą padały promienie słońca, sprawiając, że wyglądała jeszcze cudowniej.
— Senpai! Cukiereczku! — zawołał wesoło brunet, pędząc z powrotem do towarzyszy. — Tobi znalazł drzewko! Tobi jest dobrym chłopcem!
Chwilę później Obito znalazł się przy pozostałych. Owa dwójka spojrzała na niego z dużym zaskoczeniem. Z ich twarzy można było łatwo wyczytać, że nawet nie zauważyli zniknięcia Cukrowego Księcia.
— Naprawdę je znalazłeś? — pierwsza odezwała się (h/c) włosa.
— No to na co ty jeszcze czekasz, un? Prowadź! — nakazał blondyn.
* * *
— Och, jaka ona piękna! — pisnęła zachwycona (Y/N), łapiąc się za lekko rumiane policzki. — Cudowna!
— Znośna... — bruknął Deidara, mierząc jodełkę nieprzychylnym wzrokiem.
Tak naprawdę choinka bardzo mu się podobała i wywarła na nim olbrzymie wrażenie, ale nie chciał się do tego przyznać, bo to nie on ją znalazł.
Patrząc na Tobi'ego cieszącego się z zachwytu dziewczyny, czuł igłę zazdrości, która przeszywała go na wylot.
— To co, zabieramy ją do bazy? — upewnił się rozradowany Uchiha, na co (Y/N) przytaknęła z ciepłym uśmiechem, który zdobił jej twarz.
— Ogłaszam choinkobranie za zakończone! — oznajmiła wzniosłym głosem kunoichi i skierowała oczy w stronę artysty. — Dei, czyń honory — zachęciła go, kłaniając się lekko, jednocześnie wskazując dłońmi na drzewko.
— Z przyjemnością, un — odparł z lekką satysfakcją, kierując się w stronę jodły.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro