Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 46

“Przepraszam, że zwiałam”

Lider patrzył na (Y/N) zdumionym wzrokiem, gdy ta rozglądała się nerwowo, nasłuchując czy nikt nie idzie. To wydawało mu się dziwne, bo nadal nie wiedział, o co chodziło.

Mężczyzna położył dłoń na jej ramieniu i spojrzał prosto w oczy.

— Co to znaczy, że oni chcą cię dorwać? Jacy oni? — zapytał, a dziewczyna zaczęła coś szybko mamrotać, żywo gratulując i miotając się w tym, co mówiła.

Rudy tylko na nią patrzył, starając się wyłapać choć kilka sensownych słów z jej paplaniny, ale dziewczyna była tak zdenerwowana, że nie umiała skleić poprawnie brzmiącego zdania, ponadto zaczęła się jąkać, a jej ciało trzęsło się jak galaretka.

— (Y/N) — przerwał jej, stanowczo łapiąc ją za obojczyki. — Uspokój się — nakazał twardo, a ona spojrzała na niego zdumiona.

— Przepraszam... — szepnęła, spuszczając głowę.

— Nie przepraszaj. Po prostu nie panikuj tak, cokolwiek się stało, ze mną Ci tu nic nie grozi — powiedział uspokajająco zdecydowanym głosem.

(Y/N) spojrzała na niego odruchowo zdumiona jego postawą. Zaskoczył ją i nie starała się tego ukrywać.

Patrząc tak w jego oczy, znacznie się uspokoiła. Na chwilę nawet zapomniała, że gdzieś w kwaterze znajdowała się grupka mężczyzn, którzy chcieli skraść jej pierwszy pocałunek.

Lider zamyślił się na moment, opierając się dłonią o biurko. Jego uwagę przykuły (e/c) tęczówki kobiety, które wydawały mu się wyjątkowe od samego początku. Nigdy nie dostrzegł w nich złości, smutku czy bólu, nawet pamiętnego dnia, gdy (Y/N) stała nad grobem ojca. Nawet wtedy choć wyraz jej twarzy informował wszystkich wokół, że jej jej ciężko, oczy nadal pozostawały takie same - pełne nadziei i życia.

Gdy zdał sobie sprawę, że cały czas przypatrywał się oczom (h/c) włosej, zaczął rozglądać się po pomieszczeniu, starając się unikać spojrzenia dziewczyny. Choć chciał patrzeć jej w oczy, to robiąc to świadomie, czuł się dziwnie, nieswojo i nie do końca pewnie, więc wolał ograniczać takie sytuacje.

— Widzę, że Konan udekorowała trochę twoje biuro — odezwała się nagle dziewczyna, dostrzegając poszczególne ozdoby świąteczne, które pojawiły się w pomieszczeniu.

— Zrobiła to, gdy mnie nie było — wyjaśnił Pain i zadarł lekko głowę, a wtedy spostrzegł wiszącą tuż nad nimi jemiołę i coś w jego środku drgnęło.

— Bardzo ładnie tu teraz, czuć tę świąteczną atmosfe-... — (Y/N) ucięła wpół słowa wypowiedź, kiedy jej wzrok również podążył tam gdzie lidera, a jej oczy dostrzegły jeden z symbolów tradycji.

Nastała między nimi cisza. Oboje zapatrzeni w jemiołę zastanawiali się co dalej. Roślinka wisiała dokładnie nad ich głowami. Każde z nich znało powiedzenie z nią związane, przez co oboje nie wiedzieli jak mają zareagować.

Pierwszy otrząsnął się lider, który odchrząknął cicho i spojrzał na (L/N) bardziej łagodnym wzrokiem niż zazwyczaj. Ona po chwili również przeniosła na niego spojrzenie i zaskoczona uniosła brwi, zauważając, że rudy zaczął się do niej zbliżać.

Pain bez ostrzeżenia złapał ją za podbródek, unosząc go lekko. Dziewczyna była tak zdezorientowana, że nie wiedziała, co ma uczynić w tej sytuacji. Z jednej strony stali pod jemiołą, więc jakiś powód do działania był, ale zaraz jednak przypomniała sobie, że byłby to jej pierwszy pocałunek i kompletnie nie wiedziała jak się zachować i co robić. To było dla niej coś nowego, a w opanowaniu emocji nie pomagało jej ciepło, jakie wpłynęło na jej policzki.

Nim jednak sytuacja osiągnęła swój punkt kulminacyjny, drzwi do gabinetu otworzyły się, głośno skrzypiąc, co wytrąciło (Y/N) ze stanu niepewności. Dziewczyna cofnęła się o krok i spojrzała w stronę przejścia.

Itachi wszedł do gabinetu z pokerową miną, przyglądając się zarówno jej jak i liderowi.

— Itachi, przeszkadzasz — zganił go rudy, jednak Uchiha niewiele sobie z tego zrobił.

Brunet był zdumiony sceną, którą zastał w gabinecie. W jednej chwili ogarnęły go przejmujące myśli. W jego głowie zawitało pytanie, czemu (Y/N) i Pain wyglądali, jakby mieli się zaraz pocałować.

Młodszy mężczyzna domyślał się, że nie tylko jemu zależało na (L/N), jednak nie podejrzewał o takie uczucia przywódcy Akatsuki.

Odpowiedzią na jego pytanie okazała się jemioła, którą dostrzegł chwilę później. Uchiha zmrużył gniewnie oczy, wykonując pieczęć, po czym z jego ust wydostał się płomień, który w ułamku sekundy spalił ową roślinkę odpowiedzialną za zdarzenie.

— Itachi? — Tym razem odezwała się (Y/N). Dziewczyna wyraźnie była zdziwiona jego postępowaniem.

— Inni cię szukają, (Y/N) — wyjaśnił Itachi i podszedł do niej. Położył dłoń na jej ramionach i spojrzał na nią z ciepłym uśmiechem, który delikatnie przebijał się na jego bladej twarzy. — Myśleliśmy, że coś ci się stało.

— Nie, nic mi nie jest — oznajmiła dziewczyna, nadal delikatnie się rumieniąc. — Po prostu nie chciałam już z wami grać... Nie po tym, co usłyszałam — dodała, nie chcąc nic ukrywać, jednak jej głos był trochę ściszony.

Itachi uniósł brwi, zaskoczony jej słowami. (h/c) włosa wyjaśniła niepewnie, że stojąc za ścianą, słyszała o czym rozmawiali w salonie. Dziewczyna przyznała, że nie chciała grać, bo ceniła sobie swój pierwszy pocałunek i chciała go oddać osobie, którą szczerze by kochała.

— Wybacz, (Y/N) — powiedział ze skruchą Uchiha. — Źle postąpiliśmy. Zapomnieliśmy, że w tej sprawie to ty masz najwięcej do powiedzenia.

— W porządku... I przepraszam, że tak nagle zwiałam — odparła z lekkim uśmiechem.

— Ale reszta nadal cię szuka. Znajdźmy ich i wyjaśnijmy im wszystko — zaproponował Itachi, a dziewczyna przytaknęła na zgodę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro