Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 44

“Mój biedaczek”

— Tylko uważaj, jest bardzo ślisko — przestrzegła go, kiedy zobaczyła jak niepewnie wszedł na lód.

Jego nogi zaczynały się lekko trząść, bo, choć lubił próbować nowych rzeczy, tak ślizganie się po zamarzniętym jeziorze nie do końca wydawało mu się bezpieczne. Był pewien, że tafla okaże się zbyt cienka i krucha, i gdy tylko odepchnię się trochę dalej, podłoże się pod nim przełamie, a on sam wpadnie do lodowatej wody.

— Spokojnie, nie masz się czego bać — zapewniła go z pogodnym uśmiechem, chcąc podnieść go na duchu.

— Nie boję się... — mruknął pod nosem, choć oboje dobrze wiedzieli, że było zupełnie inaczej.

— Tak? W takim razie na co jeszcze czekasz? — spojrzała na niego wyzywająco i poruszając sugestywnie wskazującym palcem, dała mu sygnał, aby do niej podjechał.

Młodzian zagryzł ze stresu dolną wargę, zastanawiając się, jakim sposobem jego uroczej towarzyszcze udało się go wciągnąć na naturalne lodowisko.

— Co jest, Dei? — zapytała kąśliwie ze złośliwym uśmiechem. — Tchórzysz?

Na to pytanie, poczuł jak w jego ciele przybywa adrenaliny. Nie chciał wyjść przed nią na cykora, zwłaszcza, że był obserwowany również przez Dannę, który mógłby później mu wypominać chwilę trwogi. W jego ciele potęgowała się dziwna mieszanka uczuć, zaczynając od złości wynikającej z kpiącego tonu dziewczyny, przechodząc do nagłego zastrzyku odwagi, a kończąc na poczuciu zszarganej dumy, którą uraziły słowa (h/c) włosej. Blondyn odgarnął włosy do tyłu, poprawił swoją czapkę i wstrzymując - i tak przyspieszony - oddech, odepchnął się od lodu. Jego podeszwy przejechały po zamarzniętym jeziorze tylko kilka centymetrów, co go trochę zawiodło, bo myślał, że będzie to wyglądać choć trochę bardziej widowiskowo.

— No dalej, ja wciąż czekam i prawdę mówiąc, trochę mi się zimno robi — zachichotała cicho, uginając się lekko nogach.

— Przecież jadę — burknął niebieskooki i po dłuższej chwili niepewności, kiedy to stopniowo przemierzał lodowisko, znalazł się obok kobiety. — Zobacz dałem radę, un! — zawołał pogrążony w euforii i gdy (Y/N) myślała, że jego obawy całkiem uleciały mu z głowy, chłopak niespodziewanie stracił równowagę i poleciał w tył.

(e/c) oka zareagowała natychmiast i nie dała mu się przewrócić, przy czym musiała do tego użyć dużej ilości swojej siły i zręczności, aby nie upaść razem z nim. Przyciągnęła do siebie oszołomionego Deidarę i zobaczyła, że w jego oczach nieudolnie krył się lęk.

— Hej, spokojnie — powiedziała uspokajająco i docisnęła go do siebie, zamykając w łagodnym uścisku.

Deidara wtulił się w nią, a dzięki jej bliskości jego mięśnie w miarę szybko się rozluźniły. Artysta spojrzał na nią z niemą wdzięcznością i odwzajemnił jej pełen uroku uśmiech.

Zajęci sobą nie zwracali uwagi na Akasunę stojącego na brzegu jeziora, który z założonymi przed sobą rękoma, obserwował ich poczynania w milczeniu. W środku czuł jak skręca go zazdrość, gdy widział jak dogaduje się ta dwójka i jakie gesty wzajemnie sobie okazują.

Kiedy rano wracał z kuchni do pracowni z zamiarem pogrążenia się w pełni w swojej pracy, nie tracąc czasu na nic innego, usłyszał głos (L/N) przekonującej Deidarę, że powinni wybrać się razem na lodowisko. Wtedy coś w nim drgnęło, a jego poranne plany poszły w zapomnienie, gdy do sterów doszła skrywana w jego sercu zazdrość. Nie chciał myśleć, co mogło się między nimi wydarzyć, gdyby byli sami, zwłaszcza, że wiedział o uczuciach, jakimi młody blondyn darzył (h/c) włosą. Według Deidary - Sasori wprosił się na ich wyjście na lodowisko, aby móc ich przypilnować i spędzić trochę czasu z (Y/N).

Wspominając tę chwilę oraz nieprzychylne spojrzenie ze strony wybuchowego artysty, tak bardzo zagłębił się w swoich myślach, że nie zwrócił nawet uwagi na kobietę, która wołała go po imieniu.

(e/c) oka widząc, że jej starania o otrzymanie trochę atencji ze strony lalkarza nie przynoszą pożądanych rezultatów, westchnęła ciężko i zeszła z lodu. Stając tuż przed nim, klepnęła go w ramię, a wtedy jego przemyślenia prysły jak bańka mydlana i Sasori spojrzał na kobietę zdezorientowany.

— Co jest tak fascynujące, że nawet nie zwróciłeś uwagi, gdy cię wołałam? — zapytała niby ze szczyptą irytacji, ale jednak uśmiechnięta.

— Wybacz, to nic takiego, zwyczajnie na chwilę się zawiesiłem — odrzekł trochę zmęczonym głosem.

— Często się tak zawieszasz? — zachichotała cicho, patrząc mu prosto w oczy, a on pokręcił głową, unosząc leniwie kącik ust. — Teraz twoja kolej, aby wejść na lód.

— Wiesz, ja chyba zostanę tutaj — powiedział nieprzekonany do jej pomysłu, na co uniosła lekko brwi.

— Ale dlaczego? Też się boisz? — zapytała, na co pokręcił głową.  Odruchowo łapiąc jego dłoń w swoje, uśmiechnęła się najpiękniej jak tylko umiała. — Proszę cię, Sasori, nawet Deidara się zgodził! Nie mów mi, że nie jesteś tak odważny jak on.

Danna zmużył lekko oczy, słysząc jej słowa. Nie myśląc długo, dał ponieść się uczuciom, jakie go wypełniały w danej sytuacji i bez mrugnięcia okiem stanął na lodzie, by po chwili zacząć po nim jeździć.

(Y/N) patrzy na niego w zdumieniu, zadowolona z siebie, nie wiedząc nawet, że właśnie go sprowokowała. Dopiero po chwili dotarło do niej, że nieświadomie czegoś się nauczyła. Zrozumiała, że większość ludzi nie lubiła być porównywana do innych, zwłaszcza jeśli chodziło o to negatywne znaczenie. I nawet jeśli człowiek byłby przekonany, że nic nie jest w stanie go nakłonić do zrobienia czegoś, tak z drugiej strony nie chciał się czuć gorszy od osoby, do której był przyrównywany.

Najniższa z całej trójki uśmiechnęła się pod nosem, wracając na taflę jeziora, po której ślizgali się pozostali. Dziewczyna przyswajając sobie w głowie tę w jakimś stopniu cenną i przydatną dla niej lekcję, spoglądała na Deidarę i Akasunę. Między ich jeżdżeniem po lodowisku była wielka przepaść. Blondyn, choć oswojony z zamarzniętym jeziorem, wciąż się chwiał, a jego nogi mimowolnie lekko drżały. Sasori natomiast odpychał się co chwilę od lodu, trzymając dłonie splecione za plecami i lekko pochylony jechał z gracją i pełnią wdzięku, zupełnie jakby robił to całe życie.

(Y/N) czuła się szczęśliwa, mogąc na nich patrzeć. Od dawna chciała pojeździć na lodowisku, co okazało się przyjemne nawet mimo braku łyżew. Cieszyła się, że może spędzać czas z dwoma artystami.

— Hej, (Y/N)! — krzyknął niebieskooki i pomachał jej, a ona nie mogła uwierzyć, że jechał tak zdecydowanie i szybko, pomimo że jeszcze chwilę temu kobieta miała wrażenie, że chłopak zaraz się wywróci. I jej przypuszczenia wcale nie odbiegały od prawdy.

Piroman zbytnio się rozpędził i nie mógł wyhamować, a wtedy wywrócił się i wpadł w zaspę. (L/N) nie wiedziała, czy powinna się o niego martwić, czy może raczej zacząć się śmiać z zaistniałej sytuacji. Ten moment był dla niej komiczny, jednakże zaraz przypomniała sobie, że Deidarze mogło się coś stać i czym prędzej do niego podjechała.

— Wszystko w porządku? — zapytała szczerze zmartwiona, kucając obok blondyna.

Nic mu się nie stało i, prawdę mówiąc, nie czuł nawet bólu po upadku, ale widząc, jak (Y/N) się nim przejęła, postanowił nagiąć delikatnie prawdę. Złapał się za głowę, marszcząc brwi, wykrzywiając usta w bolesnym grymasie i w pewnym momencie nawet cicho syknął.

— Boli... — wymruczał pod nosem, ciekaw reakcji dziewczyny.

(h/c) włosa pogładziła go po zaczerwienionym od chłodu policzku i uśmiechnęła się pocieszająco.

— Mój biedaczek. — Przytuliła go do siebie ostrożnie, starając się nienaruszyć jego obolałego ciała, aby nie sprawić mu więcej bólu.

Artysta wtulił się w nią zadowolony, opierając głowę na jej ramieniu i uśmiechnął się szeroko, zadowolony ze swojego planu, który sprawdził się kapitalnie. Deidara zapomniał tylko o jednym, bardzo łatwym do przeoczenia szczególe. Sasori nie był ani głupi, ani ślepy i doskonale zdawał sobie sprawę z kłamstwa niebieskookiego.

— Możesz wstać? — zapytała troskliwie (Y/N), a blondyn tylko cicho to potwierdził i mozolnie powstał z jej pomocą, jednak w duchu miał ochotę jak najprędzej poderwać się na równe nogi.

— Skoro wszystko go boli, niech wróci do bazy, a my sobie jeszcze pojeździmy — zaproponował Danna, który stał tuż obok (L/N), a ona była kompletnie zdziwiona tym, że nie zauważyła jak do niej podszedł.

— Nie! — zawołał od razu blondyn, podrywając się gwałtownie.

(h/c) włosa zaskoczona jego nagłą poprawą zdrowia (gdyż przed chwilą wyglądał jakby ledwo co trzymał się na nogach), przygryzła lekko wargę, nie wiedząc jak ma zareagować.

— To znaczy... Chcę jeszcze zostać — dodał lekko speszony, spoglądając bezpośrednio na kunoichi. Czuł że zaczynają go piec koniuszki uszu.

Po kilkuminutowym zapewnianiu (Y/N) przez Dei'a, że nic się nie stanie, jeśli zostanie na lodowisku, cała trójka znów zaczęła jeździć. Nie na długo, jak się okazało. Dosłownie chwilę później to (e/c) oka się wywróciła na lód. Dziewczyna stęknęła cicho, bardziej przejmując się samym upadkiem, niż tym, że coś mogła sobie zrobić.

Młoda kobieta, upewniwszy się, że nie ma żadnych urazów, chciała wstać, ale wtedy uniosła lekko głowę, a przed jej oczami pojawił się obraz pochylających się w jej stronę z wyciągniętymi dłońmi chłopaków, którzy wpatrywali się w nią z wyczekiwaniem.

(Y/N) niepewnie wyciągnęła swoją rękę, ale wtedy pojawiło się pytanie, komu ma ją podać?, na które trudno jej było znaleźć odpowiedź. Dziewczyna przygryzła wargę i już chciała złapać któregoś z towarzyszy, gdy usłyszała znajomy głos.

— (Y/N), coś się stało? — zapytał Kisame, który przechodził niedaleko jeziora, a spostrzegając znane mu postaci, postanowił podejść bliżej.

— Kisame! — zawołała od razu z szerokim uśmiechem.

— Czemu siedzisz na lodzie? Jeszcze się przeziębisz — zganił ją, jednakże już po sekundzie schylił się i z zadowoleniem wypisanym na twarzy wziął ją na ręce.

Dziewczyna początkowo nie wiedziała jak ma zareagować wprawiona w zdumienie, ale gdy się oswoiła z nową sytuacją, uśmiechnęła się jeszcze szerzej i objęła szyję Rekina.

— Zabieram cię do bazy — oznajmił i nie czekając na relacje pozostałych, udał się w stronę kwatery, uprzednio schodząc z lodowiska.

— Ten lód musi być naprawdę bardzo gruby... — stwierdził Deidara, łapiąc się za podbródek podczas obserwacji odchodzącego Hoshigaki'ego i (Y/N).

— No co ty nie powiesz — warknął Sasori i ku zaskoczeniu blondyna, rzucił go zlepioną przed chwilą śnieżką.

— Hej! Oszalałeś, un!? — krzyknął gniewnie młodszy, na co Skorpion zmarszczył brwi.

— To za perfidne okłamanie (Y/N) — oznajmił Danna, a widząc zdziwienie na jego twarzy, dodał:

— Obaj dobrze wiemy, że nic ci się nie stało od wpadnięcia w zaspę — wysyczał czerwonowłosy.

— Phi! Nic nie wiesz! — Deidara skrzyżował ramiona przed sobą, odwracając dumnie głowę, urażony słowami Sasori'ego (które były prawdą). — Jestem artystą i jestem wrażliwy na otoczenie, zwłaszcza na taką śnieżną zaspę, un. Nie zdajesz sobie sprawy jakie strasznie jest to uczucie, gdy śnieg dostanie ci się pod spodnie!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro