Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 35

“Pierwszy śnieg”

— Sasori no Danna! — zawołał blondyn i podbiegł do swojego mistrza, który szedł w stronę pracowni.

— Czego chcesz? Śpieszę się — odparł bezemocjonalnie czerwonowłosy.

Blondyn wbiegł przed niego, torując mu drogę, tym samym zmuszając, aby się zatrzymał.

Sasori zmrużył czekoladowe oczy, oczekując jak najszybszych wyjaśnień ze strony piromana.

— Bo ostatnio trochę wygłupiłem się przed (Y/N)... — zaczął zawstydzony chłopak, drapiąc się po karku.

— Ale to wszystko wina Hidana i Tobiego, un! — dodał w pośpiechu, czerwieniejąc lekko na policzkach. — No, ale chodzi o to, że teraz nie wiem, co ona sobie o mnie myśli... Mógłbyś z nią porozmawiać i wybadać sytuację?

Prośbę wypowiedział przyciszonym głosem, jakby nie był pewny czy jego pytanie było stosowne do sytuacji.

Z niecierpliwością czekał na odpowiedź lalkarza, starając się nie zwracać uwagi na stres. Nie lubił tego uczucia ścisku w żołądku, gdy czegoś bardzo pragnął, ale jednocześnie mógł spotkać się z odmową. W dodatku musiał płaszczyć się przed oschłym fanatykiem marionetek, który jego zdaniem nie miał pojęcia o prawdziwej sztuce.

Sasori analizując pokrótce jego słowa, uśmiechnął się pod nosem z przewagą i nonszalancko pokręcił palcem tuż przed nosem młodszego chłopaka.

— Na pewno się skompromitowałeś, masz do tego talent — oświadczył złośliwie, jednak jego twarz przybrała pełen powagi wyraz. — Odpuść sobie (Y/N).

Skorpion nie czekając na reakcje, wyminął blondyna i wrócił do pracowni.

Dopiero po południu Sasori postanowił opuścić swój warsztat i udał się korytarzem prosto pod drzwi pokoju (h/c) okiej.

Teraz zdał sobie sprawę, że od pamiętnej walki z jej ojcem w ogóle jej nie widział. Przez ostatnie wydarzenia nie miał okazji, aby przyjrzeć jej się bliżej, a z jakiegoś powodu chciał pamiętać szczegółowy obraz jej osoby. Wmawiał sobie, że to przez najzwyklejszą w świecie ciekawość, nie dopuszczał do siebie innych wytłumaczeń tego pragnienia. Chociaż po ostatniej rozmowie z Deidarą w jego głowie nielegalnie pojawiła się niepożądana myśl, jednak szybko ją wyeliminował.

— Tchu, tchu, tchuuu. — Usłyszał zza drzwi radosne, melodyjne dźwięki, które najprawdopodobniej wydobywały się z ust (Y/N).

Sasori, bez zbędnego zastanowienia, zapukał krótko. W przeciągu kilku sekund drzwi się otworzyły za sprawą dziewczyny.

— Sasori? — (h/c) włosa nie kryła swojego zaskoczenia na widok lalkarza. — No cześć — uśmiechnęła się promiennie, otwierając drzwi szerzej, tym samym zapraszając go do środka.

Mężczyzna bez słowa wszedł do pomieszczenia i bezceremonialnie usiadł na łóżku, dodatkowo opierając się o nie dłońmi.

(Y/N) odwróciła się do niego, gdy już zamknęła drzwi i podeszła bliżej, zajęła miejsca na krzesełku obok i spojrzała na niego wyczekująco, pewna, że zaraz między nimi zacznie się jakaś rozmowa.

Trochę się zaskoczyła, gdy Skorpion po prostu siedział, spoglądając na nią w milczeniu.

On jednak tego tak nie postrzegał. Wykorzystywał każdą chwilę, aby obserwować. Dorosły wygląd (Y/N) początkowo go mylił, przez co chwilami zastanawiał się, czy to na pewno ona. Jedyne co się nie zmieniło to jej oczy. One wciąż były przepełnione dziecięcą niewinnością i radością życia.

Jej włosy były nienagannie ułożone, przez co zastanawiał się czy dopiero co je czesała, czy były takie naturalnie. W głowie stwierdził, że na pewno są miękkie i delikatne. Z tym założeniem pojawiła chęć ich dotknięcia. Oczami wyobraźni widział jak przesuwa dłoń po (h/c) pasmach, jak przeczesuje je palcami od nasady do końca...

— Sasori! — pisnęła głośniej dziewczyna, która od kilku chwil próbowała nawiązać z nim kontakt. Powoli zaczynała się bać, że mężczyzna się zaciął.

Skorpion dopiero co otrząsnął się ze swoich przemyśleń i spojrzał na dziewczynę zdezorientowany.

— Może świeże powietrze dobrze na ciebie wpłynie... Pójdziemy na dwór? — zaproponowała, mając nadzieję, że chłopak się przez to ożywi.

— To nie będzie konieczne... — oznajmił, następnie odchrząknął zmieszany swoim zachowaniem.

— Może jednak? — upierała się dziewczyna, świdrując go troskliwym wzrokiem.

Akasuna poczuł się nieswojo, kiedy zauważył jej bezinteresowne zmartwienie wypisane na twarzy. Bijąc się z myślami, ostatecznie przytaknął subtelnie głową i razem opuścili kryjówkę.

Był początek listopada, na dworze o tej porze zaczynało się ściemniać, więc mogli bezkarnie podziwiać piękny zachód słońca.

Spacerowali po okolicznym lesie, (Y/N) miała nadzieję, że dzięki świeżemu powietrzu Sasori stanie się bardziej rozmowny. Jednakże on cały czas dumał nad swoimi ostatnimi spostrzeżeniami odnośnie wyglądu kobiety.

Od czasu do czasu Sasori wracał do niej wzrokiem, tylko po to, aby po chwili gwałtownie go odwrócić (gdy spostrzegał, że również na niego patrzyła), a kilka sekund później znów obdarzyć ją spojrzeniem.

Szli w milczeniu, do którego (Y/N) już się przyzwyczaiła. Nawet jej to odpowiadało. Nie musząc rozmawiać ze swoim towarzyszem, mogła się skupić na ważnych dla niej rzeczach i w spokoju oddać się swoim przemyśleniom.

Z nadejściem wieczora, zrobiło się chłodniej. (L/N), mimo zimna, na które było narażone jej ciało, maszerowała z beztroskim uśmiechem. Aż tu nagle przed jej oczami mignęło białe coś i w jednej chwili poczuła coś lodowatego na czubku nosa.

Zdumiona zatrzymała się nagle, co Sasori, wbrew pozorom, od razu zauważył i wziął z niej przykład.

— Coś się stało? — zapytał, obawiając się, że kobieta może mieć jakiś ważny powód.

Ona pokręciła głową i zadarła ją wysoko w górę, a wtedy jej oczom ukazały się drobne płatki śniegu, które bez pośpiechu opadały na ziemię. Po wietrze nie było śladu, dlatego dziewczyna mogła bez problemu obserwować jak z pełnią gracji biały puch kierował się ku ziemi.

— To taki piękny widok — powiedziała, nie odrywając wzroku od śnieżnych płatków. — Nie mogę uwierzyć, że tak szybko spadł pierwszy śnieg — dodała z zachwytem, w pełni doceniając malownicze następstwo kolejnej z pór roku.

— Przeziębisz się. — Sasori jakby nie zwracając zbytniej uwagi na jej wypowiedź, bardziej przejął się tym, że później może być chora.

Gdy dziewczyna spojrzała na niego z lekkim zaskoczeniem, zbliżył się do niej, rozpinając swój płacz, który następnie zarzucił jej na ramiona.

— Sasori... — szepnęła, będąc pod wrażeniem jego czynu. — Dziękuję — uśmiechnęła się ciepło i ku jego zdumieniu, przytuliła go, wprawiając go w silne osłupienie.

Danna był szczerze zagubiony i w pierwszej chwili kompletnie nie zareagował na jej gest.

Błądził w swoich myślach, głęboko analizując poczynania dziewczyny. Tego się po niej nie spodziewał, dlatego tak bardzo go zaskoczyła. Chwilę się wahał, ale w końcu zdobył się na uniesienie dłoni, którymi ostrożnie objął kobietę.

— Wracajmy do bazy zanim zrobi się zupełnie ciemno — powiedział po chwili ciszy, odsuwając się od (h/c) włosej.

Ta jedynie przytaknęła głową i w znakomitym humorze zawróciła w stronę kryjówki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro