Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 24

“Na ryby!”

(Y/N) weszła niespiesznie do jadalni, gdzie wszyscy już na nią czekali. Poczuła na sobie wzrok pozostałych, przez co ogarnęło ją uczucie zmieszania. Czyżby zrobiła coś złego? A może jakimś cudem organizacja dowiedziała się, kim tak naprawdę (Y/N) jest?

Z taką myślą, dziewczynka zatrzymała się w progu i jedynie spoglądała na resztę w oczekiwaniu. Bardzo długim oczekiwaniu...

Nikt się nie odzywał, wszyscy jedynie patrzyli jak ta z pozoru niewinna istotka stoi w delikatnym osłupieniu. Aż w końcu Itachi odchrząknął i odsunął puste krzesło obok siebie, dając jej niemy znak, by usiadła przy nim.

Dziewczynka jak poparzona gwałtownie ruszyła w jego stronę i zajęła swoje miejsce. Dyskretnie i niespiesznie rozejrzała się po jadalni i zauważyła, że Konan, Pain i Zetsu nie byli obecni. Po chwili stwierdziła w myślach, że niereformowalnego Tobiego też nigdzie nie może zlokalizować.

Otworzyła usta, by zapytać o nieobecność całej czwórki, jednak Itachi wyprzedził jej pytanie.

— Są na misji. — Dziewczynka spojrzała na niego z nikłym zaskoczeniem, zastanawiając się skąd on wie, o co chciała zapytać. Było to aż tak oczywiste? A może potrafił się jakoś przedrzeć przez osłonę i zajrzeć do jej umysłu?

Na ostatnią myśl, dziewczynka delikatnie zadrżała. Świadomość, że oni coś odkryli doprowadzała ją do obłędu i powoli czuła jak traci grunt pod stopami. Do tego te tajemnicze spojrzenia skierowane w jej stronę, które nie dawały jej spokoju...

— Oj, (Y/N). — Zesztywniała jak drewno i ewidentnie pobladła, kiedy tylko usłyszała swoje imię i niepewnie zwróciła spojrzenie w stronę Kisame. — Dzisiaj taka piękna pogoda, chciałabyś może pójść ze mną i z Itachim nad jezioro?

Po krótkiej analizie jego słów, wyraźnie się rozluźniła i cicho odetchnęła.

— Pewnie! — zawołała z wielkim uśmiechem wymalowanym na twarzy.

Sama zauważyła, że od pewnego czasu coraz trudniej było jej udawać małe beztroskie dziecko. Zwłaszcza w ostatnich dniach, kiedy to całą jej uwagę pochłaniało niedawno odkryte uczucie, którym darzyła jednego z członków Akatsuki.

Musiała zachowywać jakieś pozory, dlatego teraz postanowiła dobitnie pokazać organizacji, jak wspaniałą jest aktorką.

— Kisame-senpai, braciszku Itachi, a możemy wziąć wędki? Zawsze chciałam spróbować coś złowić! — oznajmiła i przytuliła się do ramienia Uchihy.

Nieco zaskoczony brunet popatrzył na nią pobłażliwie i pogłaskał ją po głowie, subtelnie przytakując.

(Y/N) nawet nie zauważyła, że w tamtej chwili Itachi zebrał od reszty zazdrosne spojrzenia. Chcąc, nie chcąc, dziewczynka sprawiła, że inni zapragnęli być na miejscu posiadacza sharingana, który nie ukrywał zadowolenia z zaistniałej sytuacji.

— Nigdzie nie pójdziecie, dopóki (Y/N) czegoś nie zje. Nie ruszyła w ogóle śniadania, un.

— Już się za nie biorę!

*****

Itachi szedł przez las razem ze swoim partnerem do misji, obserwując w oddali (h/c) włosą biegającą między drzewami. Kisame trzymał na odkrytym ramieniu torbę z wędkami. Po płaszczach Akatsuki nie było śladu, mężczyźni ubrani byli w standardowe ciuchy, jakie nosili normalni mieszkańcy wiosek. Itachi miał nawet rybacki kapelusz ozdobiony haczykami.

Skąd wzięli odzież, tego nie wiedział nikt oprócz nich. Dziewczynka zdawała się tym wcale nie interesować, zajęta wędrówką nad jezioro.

Chociaż nie umiała pływać, bardzo lubiła wodę, dlatego cieszyła się na samą myśl, że spędzi cały dzień nad jeziorem i to jeszcze z Kisame i Itachim.

— Widzę je! — zawołała radośnie i odwracając się na pięcie, podbiegła do mężczyzn. — Jest takie wielkie i piękne — dodała z zachwytem, kiedy stanęła przed nimi.

Kiedy doszli na miejsce, przekonali się, że (Y/N) mówiła prawdę. Światło słońca odbijało się od wody, a jej powierzchnia mieniła się złotym i srebrnym blaskiem.

Rozstawili się pod drzewem rosnącym nieopodal i rozłożyli koce. (Y/N) od razu wyciągnęła chlebowe kulki służące za przynętę i podbiegła do Kisame po wędkę.

— Tylko uważaj, żeby się nie przewrócić — ostrzegł Rekin, który nie do końca wierzył w to, że młoda będzie mogła w ogóle utrzymać przedmiot.

— Mam wszystko pod kontrolą, możesz puścić — oznajmiła, trzymając za drążek. Kiedy Hoshigaki zabrał swoją rękę, dziewczynka poczuła, że przez wędkę traci równowagę. Nie mogła jednak pozwolić, aby inni pomyśleli, że nawet dużego patyka z żyłką nie potrafi utrzymać, dlatego szybko ruszyła w stronę jeziora, choć cały trochę się chwiała.

— Może jednak ci pomóc? — zapytał zatroskany Itachi, na co ona lekko się spięła.

— P-panuję nad sytuacją! — zawołała szybko i zatrzymała się tuż przy brzegu.

Po chwili podszedł do niej Kisame, który wbił w ziemię stojaki na wędki. Kiedy wszystko było gotowe, obok pojawił się również Itachi i założył na haczyki przynętę. (Y/N) nie chciała jednak jego pomocy i z drobnym trudem sama to zrobiła.

Pozostało już tylko odbezpieczyć żyłkę i zarzucić haczyki do wody. To był chyba najśmieszniejszy moment całego łowienia. (Y/N) miała problem z zamachnięciem wędki, bo ta była dwa, a może nawet i trzy razy, taka jak ona. Gdy tylko dziewczynka cofała ręce, automatycznie przechylała się ostro w tył, co groziło upadkiem.

Z niewielkim zaangażowaniem Kisame, (e/c) oka dała sobie radę i już po chwili odstawili wędki na stojaki, a sami ruszyli pod drzewo, gdzie mogli odpocząć po marszu.

Przez większość czasu po prostu czekali w ciszy. (Y/N) podchodziła co kilka, kilkanaście minut, aby sprawdzić czy ryby rzeczywiście biorą. Jak na razie żaden ze spławików nie został naruszony i dziewczynka powoli traciła nadzieję, że uda im się cokolwiek zapłać.

Aż tu nagle...

— Itachi, jest! Biorą, biorą! — krzyknęła szeptem w stronę bruneta, który jak na zawołanie zerwał się z miejsca i do niej podbiegł.

Złapał wędkę w dłonie i zaczął instynktownie kręcić kołowtorkiem.

— Och, jaka ona piękna! — zawołała z zachwytem (h/c) włosa.

— Idealna na obiad — dodał Uchiha, a wtedy dziewczynka momentalnie zmarszczyła brwi.

— Chyba nie planujesz jej zjeść, prawda? — Widząc zdumienie na twarzy chłopaka, (Y/N) pisnęła, łapiąc się za policzki. — Zwariowałeś? A co jeśli to jakaś krewna Kisame?

— Zapewniam, że to nie jest moja rodzina. — Usłyszała za sobą głos zmieszanego Rekina. Odwróciła się do niego i ujrzała, że stał w wodzie w samych spodenkach.

Zrobiło jej się dziwnie nieswojo, a sama lekko się zawstydziła. Czuła zażenowanie tym, że w ogóle mogła tak pomyśleć, przez co jej policzki zrobiły się cieplejsze, pod wpływem rumieńców.

— Tak czy siak, musimy ją wypuścić. Jest zbyt piękna, by mogła zginąć na talerzu — powiedziała stanowczo (L/N) i spojrzała wyczekująco na Itachi'ego.

— No już dobrze, dobrze — westchnął z nikłym rozczarowaniem i uwolnił rybę.

*****

Kiedy wracali do bazy, natknęli się na Tobiego, który biegał od drzewa do drzewa i coś powtarzał pod nosem. (Y/N) wydało się to dziwne i trochę podejrzane, dlatego odeszła od swoich osobistych rybaków i zakradła się do starszego Uchihy.

— Co robisz, Tobi?

— O mój boże! — wrzasnął gwałtownie mężczyzna, kiedy tylko ją usłyszał i odwrócił się do niej, przykładając ręce do lewej piersi. — Cukiereczku! Nie rób tak, bo Tobi dostanie zawału!

— Przepraszam, przepraszam — uśmiechnęła się pogodnie i przytuliła do jego nogi. — A ty nie miałeś być przypadkiem na misji? — zapytała podejrzliwym tonem, a ten zachichotał niewinne, drapiąc się po karku.

— Już wróciliśmy — oznajmił i pochylił się, a następnie ją podniósł i zaczął mocno do siebie tulić. Dziewczynka z początku była zaskoczona jego zachowaniem, jednak po chwili oddała gest z nawiązką. — A wy gdzie byliście?

— Nad jeziorem, wzięliśmy też wędki — oznajmiła i odchyliła lekko głowę, by przyjrzeć się jego masce.

— A po co?

— No jak to, po co? Na ryby! — zaśmiała się i ku jego zaskoczeniu cmoknęła maskę w miejscu, gdzie powinno znajdować się jego czoło.

Zdumiony Uchiha zaczął cicho chichotać, odwracając głowę, udając, że się zawstydził. Dwójka tak dobrze czuła się w swoich objęciach, że żadne z nich nie zauważyło ostrych spojrzeń Kisame i Itachi'ego, skierowanych w stronę Cukrowego Księcia.

Po całym dniu łowienia, wspólnej zabawy i mile spędzonego czasu, wystarczyło pięć sekund, aby (Y/N) o nich zapomniała, zajęta przytulaniem Tobiego, co nie tylko ich irytowało, ale i strasznie dobijało.
— Oj, chodźcie już, powinniśmy coś zjeść — powiedział Hoshigaki, który postanowił przerwać im tę chwilę.

Tobi burknął coś cicho pod nosem i odstawił (L/N), po czym złapał jej rękę i ruszył do bazy.

— Idźcie, a ja pójdę jeszcze na chwilę do pokoju.

— Po co? Coś się stało? — zapytał tym razem Itachi. Dziewczynka pokręciła głową i wyjęła z kieszeni małego żołędzia.

— Zabrałam go z łąki przy jeziorze. Chciałabym go schować, bo później zapomnę.

— No zgoda — Itachi pogłaskał jej włosy, po czym razem ze swoim partnerem i Tobim ruszyli do kuchni.
Kiedy dziewczynka weszła do pokoju, odetchnęła z ulgą i upewniła się, czy aby na pewno dobrze zamknęła drzwi.

Podeszła do biurka i włożyła owoc dębu do szufladki. Stała tak chwilę, patrząc w ścianę i zastanawiając się, czy aby na pewno niczym się nie zdradziła przed którymś z członków Akatsuki.

Miała zamiar ruszyć coś zjeść, gdy nagle wisiorek na jej szyi zaczął się nagrzewać, a piękny srebrny kolor musiał ustąpić delikatnej czerwieni.

(Y/N) wybałuszyła oczy, zastygając w bezruchu. Dokładnie wiedziała, co to oznaczało. Przygryzła delikatnie drżącą wargę i niepewnie zdjęła naszyjnik po czym ułożyła go na środku pokoju. Złożyła odpowiednie znaki dłońmi i wypowiedziała cicho wyuczoną formułkę.

W pomieszczeniu rozbłysło czerwone i pomarańczowe światło, które na wstępie ją oślepiało. Zakryła twarz ramieniem, a uciążliwy blask zaczął gasnąć, gdy wyłonił się z niego cień postaci.

— Witaj, kochanie — usłyszała ten charakterystyczny głos, który teraz brzmiał nienaturalnie.

Opuściła rękę i spojrzała na ciemną, nieostrą sylwetkę stojącą przed nią.

— Liczę, że zebrałaś już dość informacji.

— Tak... To znaczy... Mam taką nadzieję — powiedziała trochę skrępowana.

— Doskonale. Zatem możemy przystąpić do ataku.

— Nie — odezwała się zbyt szybko, przez co zdradziła, że jest zestresowana. — Ja... Myślę, że to nie jest najlepsza chwila. Nie ma wszystkich, a poza tym, jest jeszcze kilka rzeczy, których nie wiem — dodała po chwili pierwsze co przyszło jej do głowy.

Cień przez dłuższy czas milczał. Ta chwila silnego stresu była dla niej gorsza niż najcięższe katusze. Nie miała pojęcia jaką odpowiedź usłyszy, dlatego musiała się spodziewać również najczarniejszego scenariusza.

— Wiesz, że kogoś innego zabiłbym za to od razu. Ale z drugiej strony masz rację. Przedstawienie musi być idealne, dlatego plan dopełni się kiedy na niebie zaświeci księżyc w pełni.

— To już za tydzień... — zamyśliła się dziewczynka spoglądająca w podłogę.

— Masz tydzień. Wiem, że mnie nie zawiedziesz — powiedział cień i położył rozmytą dłoń na jej głowie. Poczuła ostre ukłucie, jednak ból zniknął w ułamku sekundy. — Dziękuję za informacje, kochanie.

Cień rozpłynął się w powietrzu, a czerwone światło pochłonął naszyjnik, który odzyskał srebrną barwę.

(Y/N) stała chwilę nieruchomo, patrząc pustym wzrokiem w martwy punkt. Rozmowa z cieniem uświadomiła ją, co się zbliża i przypomniała jej o misji i prawdziwym powodzie, dla którego nawiązała więź z organizacją. Nie mogła jednak pojąć dlaczego akurat teraz? Dla niej to było definitywnie za wcześnie. Wciąż tak mało wiedziała... Poza tym gdzieś w jej głowie przepłynęła myśl, że wcale nie chciała wdrażać kolejnej fazy planu w życie. Jednak ta myśl zniknęła tak szybko, jak i się pojawiła.

Dziewczynka westchnęła ciężko i podniosła medalion z ziemi. Patrzyła nań początkowo z obojętnym wyrazem twarzy, który kolejno zastępował żal, smutek, a na końcu złość i irytacja, które pojawiły się, kiedy zdała sobie sprawę, że nie może okazywać tak wielu emocji. Powinna być twarda i lojalnie służyć swojemu panu...

*****

Hidan wszedł cicho do kuchni w której paliło się światło. Było już po północy, dlatego strasznie się zdziwił, kiedy zobaczył (L/N) siedzącą przy stole z miną zbitego psa. Wyglądała na bezradną i przygnębioną. I właśnie tak się czuła, dlatego w wyniku bezsilności nawet nie zareagowała, kiedy się odezwał.

— Oj, powinnaś już spać, mała suczko — powiedział z nikle zadziornym uśmiechem, podchodząc i siadając tuż obok.

(h/c) westchnęła cicho, dalej wpatrując się w opróżniony do połowy słoik i małą łyżkę, którą zaciskała w palcach.

— Ej, w porządku? Dobrze się czujesz?

Hidan delikatnie ją szturchnął, później zaczął wbijać palec w jej policzek, stanął nawet za nią i podniósł jej ręce w górę, trochę nią trząsł, aż złapał ją pod pachami i pociągnął w tył, praktycznie ściągając ją z krzesła. Dziewczynka zawisła w powietrzu, opierając stopy na krześle. Nadal miała nieobecny wzrok.

— Cholera, ktoś cię chyba podmienił... Może to Itachi, gdy byliście nad jeziorem, co? Teraz jesteś taka wątła i bez życia, zupełnie jak nie ty... — mruknął pod nosem, aż nagle do głowy wpadł mu inny pomysł. — Sasori! Ten skurw...znaczy kretyn, zamienił cię w lalkę!

— Nie. Po prostu jest mi smutno. Nie wiem co mam zrobić, jestem w kropce — odezwała się w końcu, nawet nie zdając sobie sprawy, jak bardzo dźwięk jej głosu ukoił nerwy Hidana. — Muszę coś zrobić, ale nie jestem pewna czy to na pewno dobre... A ty co byś zrobił na moim miejscu?

— Um... Zależy o co chodzi — powiedział zmieszany szarowłosy, nie do końca wiedząc o czym ona mówiła.

— Nieważne, tylko powiedz, słuchałbyś bezmyślnie rozkazu, bo wiesz, że nie możesz zawieść swojego przywódcy, czy może jednak zrobił byś to, co podpowiada ci serce?

— Jeśli o to pytasz, to może idź do Kakuzu, on ma więcej serc ode mnie. Na pewno będzie wiedział.

Dziewczynka słysząc jego odpowiedź, poczuła jak kąciki jej ust mimowolnie się unoszą.

— Nie, bo jak go zbudzę, to mnie zabije — odparła i spojrzała na niego.
— Wiesz, jak się jest tak zajebistym jak ja, to nie słucha się nikogo. Mam siebie, swojego boga, rytuały i jest zajebiście.

— Taa — westchnęła cicho. — Postawisz mnie? Dziwnie się czuję.

Hidan spełnił jej prośbę i już po chwili znów siedzieli przy stole. Dziewczynka opowiadała mu o tym, jak się czuję, jednak nie zdradzała przyczyny. Jashinista choć nie zawsze grzeszył inteligencją, teraz wykazał się dobrymi chęciami i słuchał jej uważnie. Nawet jeśli niektóre z jego wypowiedzi nie miały sensu, to przynajmniej (Y/N) się uśmiechała i nie miała już takiego doła jak wcześniej.

(h/c) zaczynała przysypiać, czemu nie można było się dziwić, w końcu było już strasznie późno. Hidan już nawet nie pamiętał, po co właściwie zawitał do kuchni i sprzątnął słoik z konfiturą, kiedy (Y/N) zasnęła.

Podszedł do niej i ostrożnie jak tylko potrafił podniósł ją, starając się jej nie obudzić. Przytulił ją do siebie, a ta mimowolnie oparła się na jego ramieniu. Fiołkowooki ruszył do pokoju, przyglądając się dziewczynce, która wyglądała jakby miała bardzo spokojny sen.

Normalnie najdłuższy rozdział w historii tej książki... XD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro