Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 19

“Każdy jest inny...”

— (Y/N), praktycznie nie zjadłaś śniadania — zauważył Itachi, niezbyt zadowolony z tego faktu, bo specjalnie dla niej nauczył się nowego przepisu i miał nadzieję, że dziewczynka to doceni.

— Wybacz, braciszku, ale spieszę się na spotkanie z Dei'em — oznajmiła z uśmiechem, wypiła sok i popędziła w stronę wyjścia z kryjówki.

Dzisiaj był dla niej ważny dzień, na który długo czekała. Blondyn obiecał, że tego dnia znów zabierze ją na podniebną wycieczkę.

(Y/N) była tym tak strasznie zafascynowana, że nawet nie zauważyła osoby idącej z naprzeciwka. Sasori, bo to on szedł korytarzem, również zdawał się nie zwracać uwagi na otoczenie, zajęty studiowaniem planu marionetki.

Nic dziwnego, że dziewczynka zderzyła się z nim i odbiła się od niego, przez co upadła na część ciała, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę.

— Ałaa... — mruknęła cicho, początkowo nawet nie zwracając uwagi na Skorpiona, który się w nią wpatrywał z dużym zaskoczeniem.

— W porządku? — Spojrzała na niego i na jego wyciągniętą rękę, po czym kiwnęła głową, i wstała z jego pomocą. — Powinnaś bardziej uważać — pouczył ją, nie zwracając uwagi na to, że to czysta hipokryzja.

— Wiem, ale tak strasznie cieszę się, że Deidara będzie tworzył swoją sztukę specjalnie dla mnie, że nie mogę się skupić na niczym innym — oznajmiła z szerokim uśmiechem i wielkim podekscytowaniem.

Rozumiejąc sens jej słów, Sasori zmarszczył delikatnie brwi i pokręcił z dezaprobatą głową.

— Widzę, że mimo mojego wykładu, wciąż nie masz pojęcia o prawdziwej sztuce — powiedział, jakby był tym nie tyle co zirytowany, ale po prostu zawiedziony.

— Nie, wszystko doskonale pamiętam. Ale moim zdaniem, każdy jest inny i może postrzegać sztukę inaczej... Ty masz swoje marionetki, a Deidara wybuchy. — Kiedy to powiedziała, wyraz jego twarzy momentalnie się zmienił. W czekoladowych oczach kryło się zdumienie pomieszane ze źle ukrytym podziwem.

Kto by pomyślał, że ta mała jest taka mądra...

Sasori skrycie przyznał jej rację, jednak nie miał zamiaru publicznie o tym wspominać. Dziewczynka zrobiła na nim wrażenie. Była w młodym wieku, mimo to wykazywała się inteligencją, co sobie cenił.

— To ja będę lecieć, Deidara czeka — oznajmiła i popędziła w stronę wyjścia.

Gdy tylko wybiegła na dwór, zobaczyła młodego blondyna leżącego pod drzewem. Chłopak najwyraźniej uciął sobie drzemkę.

(Y/N) podeszła do niego i z uśmiechem pochyliła się lekko nad jego twarzą.

— Dei, wstawaj — powiedziała spokojnie, jednak to nie przyniosło żadnych efektów. Zaczęła go więc szturchać i potrząsać nim delikatnie. Blondyn zamiast się zbudzić, mruknął tylko coś pod nosem i przekręcił się na bok.

— To się robi inaczej. — Usłyszała za sobą i odwróciła głowę w stronę Skorpiona.

— Co ty tu robisz? — zapytała szczerze zaskoczona. Myślała, że wrócił do swojej pracowni.

Sasori lekko się spiął słysząc pytanie. Nie miał zamiaru się tłumaczyć, że postanowił za nią pójść, bo był zazdrosny o Deidarę. To znaczy o jego wybuchy, które dla niego nie kwalifikowały się, aby określać je mianem sztuki.

— Patrz i się ucz — powiedział, odwracając jej uwagę od tematu i bez żadnych skrupułów kopnął piromana, i to tak mocno, że chłopak sturlał się z pagórka, na którym spał.

— Co się dzieje...?! — mruknął zdezorientowany chłopak, siadając. Przetarł twarz rękawem płaszcza i zwrócił głowę w stronę (L/N). — (Y/N), nareszcie jesteś, un — powiedział bardziej ożywiony i nawet lekko się uśmiechnął, najwyraźniej nie zwracając uwagi na to, jak brutalnie został obudzony.

— Już myślałam, że będę musiała oblać cię wodą czy coś — zachichotała rozbawiona, na co on trochę się speszył i zarumienił.

— To tylko krótka drzemka — mruknął, starając się jakoś wytłumaczyć, odruchowo drapiąc się po karku.

— Marnujesz tylko czas — odezwał się Sasori, zwracając na siebie uwagę blondyna. Dei wykrzywił lekko usta, podnosząc się całkowicie z ziemi.

(Y/N) westchnęła cicho i podbiegła go blondyna, po czym przytuliła się do jego nogi.

— To lecimy, Dei? — zapytała, zadzierając głowę, by spojrzeć na niego z dołu oczami szczeniaczka.

Niebieskooki poczuł się, jakby ktoś właśnie go wyróżnił. Widok tak uroczej małej istotki sprawiał, że chłopak miał ochotę uśmiechać się od ucha do ucha. A jej zachowanie względem niego, dawało mu poczucie przewagi nad Danną, który teraz jedynie wpatrywał się z niego ze szczerą niechęcią.

Dei dobrze pamiętał, że podczas ich pierwszego spotkania nie żywił do niej sympatii. Ale zmieniło się to jeszcze tego samego dnia i od tamtej pory chciał spędzać z dziewczynką wolny czas. Wydawała mu się niezwykła, a sam w jej towarzystwie czuł się wyjątkowo.

Teraz jednak to określenie po prostu nie wystarczało. Myśl, że (Y/N) przytuliła się właśnie do niego i to jego obdarzyła tak uroczym spojrzeniem, sprawiała, że obrastał w piórka.

Blondyn stworzył figurkę ptaka i powiększył ją, a następnie bez skrępowania podniósł (h/c) włosą, po czym wskoczył na rzeźbę.

— A polecimy nad wodospad? — zapytała podekscytowana, na co  przytaknął. (Y/N) pod wpływem radości, mocno go przytuliła, co najwyraźniej mu się spodobało, bo objął ją szczelnie i nie chciał puścić. — Do zobaczenia, Sasori! — zawołała jeszcze i oboje spojrzeli na lalkarza.

— No, do zobaczenia, un — powiedział szczerze zadowolony piroman, patrząc na niego z wyższością, po czym razem z dziewczynką wzbił się w powietrze na glinianym ptaku.

— Do niezobaczenia, Deidara — syknął pod nosem czerwonowłosy i ruszył do kryjówki, nawet nie zdając sobie sprawy, że właśnie stał się zazdrosny o (Y/N).

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro