Chapter 14
"Chyba nie powinnam tego ruszać"
Po tym jak (Y/N) nauczyła się profesjonalnie liczyć, stwierdziła, że może opanować kilka innych przydatnych rzeczy. Od dłuższego czasu interesowała się pracą Paina, którego widywała najrzadziej.
Gdy pewnego dnia zapytała Konan o to, dlaczego lider ma pręty w ciele oraz takie wyjątkowe oczy, kobieta od razu zmieniła temat, a gdy to nie poskutkowało, wyszła z pokoju, zostawiając dziecinkę samą. To jedynie spotęgowało ciekawość u (Y/N), która miała coraz więcej pytań, tyle że nikt nie chciał na nie odpowiedzieć. Nawet Tobi, którego zazwyczaj nie dało się przegadać, dziwnie umilkł, kiedy dziewczynka zadała mu te same pytania co swojej przyszywanej siostrzyczce.
W końcu doszła do wniosku, że jeśli chce się czegoś dowiedzieć, musi wziąć sprawy w swoje ręce. W tym celu zaraz po obiedzie poszła do gabinetu lidera, który nie był obecny podczas posiłku.
Stanęła przed masywnymi drzwiami i delikatnie w nie zapukała, czekając na pozwolenie. Nikt jej jednak nie odpowiedział. Znów zastukała, ale efekt był ten sam. A w zasadzie jego brak.
Zmarszczyła delikatnie brwi i nacisnęła na klamkę, po czym pchnęła drewniane skrzydło, wkradając się do pomieszczenia, które ku jej zaskoczeniu było puste.
Rozejrzała się wokół, stopniowo zbliżając się do biurka, które stało w centrum pokoju. Na środku gładkiego, ciemnego blatu leżały wręcz pedantycznie ułożone pliki kartek, obok nich stał kubek z parującą kawą oraz kałamarz z piórem i dwa długopisy.
Zaciekawiona dokumentami, postanowiła je przejrzeć. Wdrapała się na czarny, oprawiony skórą fotel i chwyciła kartkę z wierzchu kupki. Zaczęła wszystko dokładnie czytać, aż tu nagle usłyszała skrzypienie podłogi i kroki na korytarzu. Spanikowana, chciała natychmiast odłożyć dokument, jednak kiedy pośpiesznie kładka kartkę, przez nieuwagę przewróciła łokciem kubek, a jego zawartość natychmiast rozprzestrzeniła się po biurku, wsiąkając również w stertę papieru.
(Y/N) szybko postawiła z powrotem kubek i zabrała dokumenty, które starała się uratować od kompletnego zniszczenia. Na jej niekorzyść, większość kartek była zabrudzona, nienaruszone zostały tylko te na samej górze kupki.
— Oj... Chyba jednak nie powinnam tego ruszać... — pisnęła spanikowana, patrząc na przesiąknięty kawą papier. Odłożyła go na suchy brzeg i zaczęła szukać czegoś, czym można by było wytrzeć rozlany napój.
Po chwili znalazła kawałek materiału, który idealnie nadawał się na ścierkę. Dziewczynka podeszła do biurka i gdy już miała zacząć je czyścić, drzwi gabinetu otworzyły się i do środka wszedł Pain.
— A ty co tu robisz? — Zmarszczył delikatnie brwi, szybkim krokiem podchodząc do niej. (h/c) włosa schowała materiał za plecami i pochyliła skruszona głowę, bojąc się odpowiedzieć.
Lider szybko zauważył mokrą plamę na biurku oraz zalane dokumenty i zrozumiał o co chodzi. Przeniósł wzrok na (Y/N), która miała wrażenie, że jego chłodne spojrzenie przeszywa ją na wylot.
— P-przepraszam... — wydusiła w końcu dziewczynka, zdając sobie sprawę, że jej wargi zaczynają delikatnie drżeć.
Respekt, jaki czuła przed Painem, potęgował w niej strach. Nie miała pojęcia, jak zareaguje na to lider, choć w jej głowie pojawiały się najczarniejsze scenariusze. Zabije ją? Może będzie torturować, żeby na własnej skórze przekonała się jaka kara czeka tych, którzy ruszają cudze rzeczy i je przy okazji niszczą?
Na samą myśl o tym przez ciało dziewczynki przeszedł chłodny dreszcz. Spodziewała się najgorszego, dlatego to co stało się późnej, szczerze ją zaskoczyło.
— Naprawdę chciałaś wytrzeć kawę moją koszulką?
Na to pytanie (Y/N) niepewnie uniosła głowę i spojrzała na Paina z dużym zaskoczeniem. W jej oczach lśniły pierwsze łzy, które po chwili zaczęły spływać po czerwonych policzkach.
— Dlaczego płaczesz? — Mężczyzna przyglądał się jej chwilę, po czym ciężko westchnął i kucnął przy niej. — Przecież nawet nie krzyczę. Nie maż się — powiedział bardziej stanowczo i zabrał od niej swoją koszulkę.
— Z-zniszczyłam c-ci dokumenty... — wyszlochała i zaczęła ścierać słoną ciecz z twarzy.
— Owszem. Zalałaś dokumenty, które ja planowałem spalić — oznajmił rudowłosy, przyglądając się jej uważnie. — To stare zapiski, nie są mi już potrzebne. Jeśli mam się o coś złościć, to o moją kawę.
— H-huh...? — Zdumiona małolatka przez dłuższą chwilę analizowała słowa Paina, a kiedy wreszcie pojęła ich znaczenie, złapała się za głowę i cicho zapiszczała. — A ja się bałam, że zniszczyłam coś ważnego i dostanę karę.
— Nie myliłaś się. Kara cię nie minie. Idź do kuchni i przynieś trochę wody i jakiś ręcznik. Umyjesz mi biurko i resztę ubrudzonych rzeczy — nakazał mężczyzna po czym wyprostował się, by następnie zająć miejsce w swoim fotelu. — No i na co ty jeszcze czekasz? Pośpiesz się — ponaglił ją gestem dłoni.
Dziewczynka przygryzła lekko wargę i przytaknęła głową, po czym jeszcze raz przeprosiła i ruszyła do kuchni. W głębi duszy miała nadzieję, że to właśnie sprzątanie całego bałaganu będzie jej karą, bo i tak miała dość stresu jak na jeden dzień, który w dodatku się dopiero zaczynał.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro