4. Kasyno
Montanha czekał na CarZonie*, aż jego Corvetta zostanie naprawiona. Podczas ostatniej jazdy czarne SEU zostało nieco zdemolowane przez jego właściciela, co on sam zwalał na to, że auto "nie klei".
Radio rozbrzmiewało w tle i Gregory cicho przeklinał osoby, które je zaprojektowały. Dlaczego nie da się tego ustrojstwa przyciszyć? Tak to musi słuchać świdrujacego głosu Capeli pierdolocego coś o kasynie, na którym nawet nie był, a w zamian połowy innych funkcjonariuszy w ogóle nie było słychać.
Znudzony, przeglądał Twittera, gdy otrzymał notyfikację o nowym poście. Nacisnął na powiadomienie i zamarł, widząc zdjęcie paru mężczyzn stojących w środku sejfu w kasynie. Na radiu ponownie zawrzało, a policjanci żywo dyskutowali na temat nowych informacji. Gregory jednak ich ignorował i skupił się na odnalezieniu pewnego kontaktu.
Gdy w końcu go znalazł pod literką "P", nacisnął go i cierpliwie czekał, aż mężczyzna odbierze. Po n-tym sygnale, połączenie zostało odebrane.
- Współczuję sytuacji, współczuję - od razu powiedział do słuchawki. Wiedział, że nie ma szansy, że szarowłosy się jakkolwiek z tego wybroni.
- OOOO MONTANHA! SSIJ MI PAŁĘ, FRAJERZE, CHCIAŁBYŚ TU BYĆ, PRZEŻYĆ TO, A NIE TYLKO TO PIERDOLONE SEU! TYLKO JEŹDZISZ NA PATROLE, DZIWKO! - złotooki po zakończonym wykrzyczanym monologu, po prostu się rozłączył.
Gregory chwilę trwał w bezruchu, próbując przetworzyć co młodszy mu powiedział, po czym parsknął śmiechem. "Jaki on jest podjarany sytuacją..." pomyślał rozbawiony. Zerknał na swoja patrol partnerkę i oznajmił, że powinni się już zbierać. Dziewczyna przytaknęła i obaj wsiedli do samochodu.
Zastanawiał się przez chwilę, czy powiedzieć o tym reszcie policji. Od razu skarcił się mentalnie, że w ogóle o tym pomyślał. Nerwowo przygryzł wargę, jakby się obawiał, że ktoś może usłyszeć jego myśli. Pojebało go do reszty... pewnie jest zmęczony, tak, to na pewno to.
Chciał już zakomunikować o informacjach od pastora na radiu, ale Capela go ubiegł.
- 03, dostałem telefon od Doriana Lycha - siwowłosy mruknął na radiu. - Zaczął krzyczeć "jestem w sejfie, co mi zrobisz kurwo".
- Podobna sytuacja w przypadku pastora - odparł szatyn i się delikatnie roześmiał. Cała ta jego poważna mafia myśli tak samo.
- Przyjął - westchnął Dante.
Zapowiadają się ciekawe negocjacje i długi pościg... który i tak pewnie zgubią po minucie. Znaczy co?
~~~~
Legenda głosi że kiedyś animri nie spóźni się z update'em<3
* chuj wie czy była to dycha czy carzone, w sensie, wy pewnie wiecie, ale ja nie xD
Update: Teraz bym pewnie wiedziała ale nie chce mi się szukać clipa XD więc no
Have a good day, or not, it's your choice
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro