Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Oceaniczny przyjaciel

Fluff

2100+

Connor (syren) x niemy czytelnik

(T.I.)- Twoje Imię

(T.N.)- Twoje Nazwisko

pochylona kursywa - oznaczenie języka migowego

podkreślony tekst - mowa syren

******************************

Wyjście do oceanarium było jedną z najważniejszych rzeczy do zrobienia na liście (T.I.) odkąd zamieszkała u swojego wuja. Od małego uwielbiała wodę i wszelkie istoty wodne. Fascynowało ją to. Dlatego namówiła wuja na wycieczkę do oceanarium.

(T.I.) z wujem szli po szerokim korytarzu podążając za grupą zwiedzających. Przewodnik opowiadał im o morskich stworzeniach, które znajdowały się w oceanarium. Wszyscy nosili słuchawki na uszach, w których słyszeli głos przewodnika by móc dokładnie go słyszeć nawet jeśli szło się na samym końcu grupy.

Szeroki i bardzo wysoki korytarz był spowity w półmroku. Błękit wody, który przebijał się przez grupę szyby po obu stronach korytarza były głównymi źródłami światła. Promienie słońca przebijały się przez tafle wody i rzucały cienie na korytarzu przepływających ryb. 

(T.I.) upuściła ulotkę gdy zapatrzyła się na żółwia, który przepłynął bardzo blisko szyby. Dziewczyna pochyliła się by wziąć ulotkę z ziemi. Wtedy coś dużego rzuciło cień na nią. Powoli podniosła się i spojrzała na szybę, za którą spotkała się twarzą w twarz z syrenem. Miał ciemne brązowe włosy kołyszące się w wodzie. Jego piwne radosne oczy przyglądały się jej z zaciekawieniem. Miał jasną cerę i delikatne rysy twarzy, którą zdobiło kilka pieprzyków. Był szczupły, ale widać było na jego klatce piersiowej delikatnie zarysowane mięśnie. Ramiona i łokcie pokrywały niebieskie łuski. Od pasa w dół jego skóra była pokryta niebieskimi łuskami. Jego ogon był długi na dwa metry, a koniec zdobiły dwie duże płetwy, które były ciemniejsze niż reszta jego ogona.

Syren uśmiechnął się do (T.I.). Poruszył dłonią w geście przywitania, (T.I.) również to zrobiła.

Znasz migowy?– syren poruszył dłońmi używając języka migowego.

(T.I.) uśmiechnęła się radośnie i skinęła głową. Przedstawiła się i spytała o jego imię. Brązowooki z radością jej odpowiedział, nazywał się Connor.

Jak podoba ci się w oceanarium?

To miejsce jest niesamowite.– uśmiechnęła się z podziwem (T.I.).

– Cieszę się że ci się podoba.– Connor nie spuszczał z niej wzroku. Trochę to peszyło (T.I.). Dziewczyna nerwowo potarła dłoń o spodenki. Syren przekrzywił głowę lekko w bok co wyglądało na prawdę uroczo. 

– (T.I.)?!

Dziewczyna obróciła głowę słysząc swoje imię. Jej wujek szybkim krokiem szedł w jej stronę. Mężczyzna był zły.

– Nie można spuścić z ciebie wzroku choć na chwilę.– powiedział zdenerwowany, choć jego złość wynikała głównie z troski i obaw o nią.– Grupa się już oddaliła. Chodź.– mężczyzna złapał (T.I.) za nadgarstek i pociągnął za sobą.

(T.I.) pomachała Connor'owi na pożegnanie po czym odeszła z wujem. 

Connor odmachał jej. Pozostał przy szybie nawet gdy (T.I.) zniknęła z jego pola widzenia. Uśmiechnął się, rzadko miał okazję porozmawiać z kimś z poza oceanarium, a (T.I.) wydała mu się sympatyczną i ciekawą dziewczyną, choć wymienili ze robą jedynie parę zdań.

Oprowadzanie dobiegło do końca. Grupa rozeszła się w głównym pomieszczeniu. 

(T.I.) minęła recepcję. Szła za wujem, ale coś na tablicy ogłoszeniowej rzuciło jej się w oczy. Podeszła do tablicy. Niewielki kawałek papieru tonął w otchłani kolorowych, dużych ulotek i plakatów. Aż dziwne że udało jej się to ogłoszenie zauważyć. Dotyczyło ono zatrudnienia pomocy w oceanarium. Nie trzeba było posiadać żadnego doświadczenia czy wyszkolenia, ale jedynym wymaganiem była znajomość języka migowego. (T.I.) zrobiła zdjęcie ogłoszenia.

***

(T.I.) długo rozmyślała o pracy w oceanarium. Niedawno skończyła liceum, ale nie wybierała się na żadne studia. Nie była wybitną uczennicą, co utrudniało dostanie się do dobrej uczelni, ale nie ubolewała nad tym. W życiu nie zawsze bywa kolorowo. 

– ... Nie wychodź z domu jeśli to nie będzie konieczne.– wuj stał przy drzwiach wyjściowych gotowy pojechać do pracy. Jak zwykle pouczał ją co ma robić w czasie jego nieobecności.

(T.I.) wywróciła oczami. Opierała się o framugę wejścia do salonu. Za każdym razem gdy wuj wychodził mówił długie kazanie o bezpieczeństwie i o tym czego nie powinna robić. Obchodził się z nią jak z jakiem, choć nie była już małym dzieckiem. 

Wiem. Powtarzasz to za każdym razem jak wychodzisz.

– Po prostu... nie chcę by stała ci się krzywda.

(T.I.) podeszła do wuja i go przytuliła. Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie po czym w końcu wyszedł do pracy.

(T.I.) obserwowała przez okno jak wuj wyjechał. Odczekała parę minut po czym wzięła torbę. Spakowała kilka rzeczy, a następnie opuściła dom. 

Przyjechała do oceanarium taksówką. Weszła do dużego budynku. Na ogłoszeniu był podany email, na którym wysłała swoje CV. W opisie uwzględniła dodanie tak istotnego szczegółu jak bycie niemą, ale i tak dostała pozytywną wiadomość i to w dość szybkim czasie. Podeszła do recepcji. Wyjęła kartkę na której napisała że przyszła na rozmowę kwalifikacyjną i poprosiła o podanie gdzie powinna się udać. Kobieta za recepcją uśmiechnęła się do niej, a po chwili w języku migowym wyjaśniła jej gdzie ma się udać.

(T.I.) zawstydziła się trochę. Nie sądziła że również pracownicy na recepcji znają migowy. Podziękowała kobiecie po czym udała się we wskazane miejsce.

Pchnęła dwuczęściowe białe drzwi. Przeszła kilka kroków, a gdy skręciła w prawo wpadła na kogoś prawie się przy tym przewracając. 

– Kurwa, moja kawa!

(T.I.) wzdrygnęła się i cofnęła do tyłu. Stał przed nią mężczyzna po trzydziestce. Był w granatowym uniformie, a na plakietce na jego klatce piersiowej pisało G. Reed. Miał czapkę z daszkiem, na której pisało "ochrona". Biały kubek, leżał teraz na podłodze, a przód koszuli mężczyzny był mokry.

– Patrz jak łazisz gówniarzu.– warknął na nią. Jego szare oczy wypełniał gniew przez co dziewczyna zaczęła się denerwować. (T.I.) dostrzegła na jego zmarszczonym nosie bliznę.– Co ty tu w ogóle robisz? Tylko personel ma tutaj wstęp. Głucha jesteś czy co?– skrzyżował ramiona na klatce piersiowej. 

(T.I.) wyciągnęła notes i długopis. Szybko napisała na kartce że przyszła tu w sprawie pracy oraz że jest niema po czym pokazała ją nieznajomemu. Ochroniarz prychnął rozbawiony, ale nie brzmiało to radośnie, tylko jakby się z niej nabijał.

– Od kiedy przyjmują tu kaleki?– zapytał z złośliwym uśmieszkiem na ustach. 

(T.I.) czuła jak jej policzki się czerwienią. Nienawidziła gdy ludzie nazywali ją kaleką. Czuła się wtedy bezradna bo nie potrafiła wykrzyczeć im w twarz jakimi dupkami są. Nie mogła się bronić bo większość nie znała migowego. Jednak nie czuła się jak kaleka. Była inna, ale akceptowała siebie taką jaką jest.

Pierdol się fiucie.– poruszyła rękoma w języku migowym po czym niewinnie się uśmiechnęła. Mężczyzna przed nią spoważniał.

– Znam migowy gówniarzu.– oznajmił chłodno. Złapał ją mocno za ramię. Zamierzał ją stąd wyprowadzić, ale ktoś zwrócił na nich uwagę.

– Mamy jakiś problem?– mężczyzna w okularach i włosach zaczesanych w samurajski kok podszedł do nich. Był podobny z wyglądu do ochroniarza, ale miał na sobie biały kitel. I zdecydowanie biła od niego przyjemniejsza aura. 

– Ta mała chciała się włamać.– ochroniarz skinął na (T.I.), która spojrzała na niego gniewnie. 

Nieznajomy w kitlu spojrzał na nią. Przyjrzał się uważnie po czym jego usta rozciągnęły się w delikatnym uśmiechu. 

– Panna (T.I.) (T.N.).– oznajmił mężczyzna w koku.– Puść ją Gavin. (T.N.) przyszła tu w sprawie pracy.

Gavin niechętnie puścił (T.I.). Dziewczyna rozmasowała ramię po czym spojrzała na mężczyznę w koku, który skinął głową by za nim poszła.

Nieznajomy przedstawił się jako Elijah Kamski, był tutaj głównym naukowcem. To on odpowiedział na wiadomość i zaprosił (T.I.) na rozmowę kwalifikacyjną.

Elijah oprowadzał (T.I.) po ośrodku. Zadał jej kilka pytań i zanotował coś w swoim notesie. Opisał jej czego dokładnie miała by dotyczyć jej praca. Miała pomagać opiekunom, którzy będą dawali jej zadania, dotyczące głównie karmienia zwierząt, zabaw oraz innych rzeczy. Ogólnie praca nie była ciężka. Jednak niestety na to stanowisko nie było zbyt dużo chętnych, a przynajmniej teraz nie było. Wcześniej kilku chętnych zrezygnowało po tygodniu pracy. Głównie dlatego że stanowisko pomocnika dotyczyło pracy z syrenami, a nie z zwykłymi morskimi stworzeniami. Na tę myśl (T.I.) szczególnie była zadowolona bo to mogło oznaczać że bliżej pozna Connor'a.

– Nie obawiasz się syren?– zapytał nagle Elijah gdy stali na zewnątrz na drewnianej konstrukcji. Jedynie cienka barierka chroniła ich przed wpadnięciem do wody.– Kilku kandydatów od razu zrezygnowało gdy usłyszeli z kim będą musieli współpracować.

Nie boję się. Poznałam Connor'a. Wydaje się być sympatyczny.

 Zbliżyła się do barierki i zerknęła w taflę wody. Coś poruszyło się pod powierzchnią. Dziewczyna nie zauważyła że Elijah cofnął się o kilka kroków. Z ciekawością wpatrywała się w wodę czekając aż postać wypłynie na powierzchnię. Nie dane jej było zobaczyć kto lub co to było. Tafla wody uderzyła w nią mocząc całe jej ubranie. Zdążyła jedynie zobaczyć ciemno-niebieski długi ogon.

– Connor jest z nich najmilszy. A właśnie miałaś okazję poznać Conan'a.– Elijah uśmiechał się delikatnie.

(T.I.) spojrzała na naukowca. Prychnęła rozbawiona. To zdecydowanie nie zniechęciło jej.

***

Wuj nie był zadowolony że podjęła się pracy w oceanarium. Zaczął mówić jakie to niebezpieczne. (T.I.) przemilczała fakt że będzie zajmować się syrenami, to jeszcze bardziej by zaniepokoiło wuja bo nie ufał tym istotom.

(T.I.) wzięła dwa metalowe wiadra, w których były świeże surowe ryby. Dostała szczegółowy opis syren, którymi miała się zajmować. Miała szczególnie uważać na kilkoro z nich. Oceanarium było już dwa razy pozwane za rzekomą próbę zabójstwa przez syreny, które wciągnęły dwóch pracowników do wody. Pech chciał że te dwie osoby nie umiały pływać. Jednak sąd odchylił ten wyrok głównie dlatego że pracownicy oceanarium musieli umieć pływać, a te dwie osoby skłamały o tym gdy podejmowali się pracy.

(T.I.) ustała na podeście. Postawiła wiadra i przykucnęła. Wzięła do ust cienki srebrny gwizdek, który wisiał na sznurku na jej szyi. Pory jedzenia i inne sytuacje były oznaczone sposobem gwizdania. (T.I.) musiała odpowiednio zagwizdać oznajmiając w ten sposób że jest pora na obiad. Dobrze że nie była głucha ponieważ wtedy nie mogłaby wykonywać tej czynności. 

Dziewczyna wpatrywała się w wodę zastanawiając się czy odpowiednio zagwizdała. Miała na telefonie przesłane pliki z sposobem gwizdania by przywołać syreny by nie musieć prosić innych pracowników o pomoc.

Uniosła gwizdek z zamiarem ponownego użycia go, ale wtedy z wody wyłoniła się postać. To był Connor.

(T.I.)? Pracujesz tu?– brązowooki podpłynął do brzegu i bez ostrzeżenia wspiął się na podest co trochę zaskoczyło (T.I.). Jego ogon był długi przez co dziewczyna musiała się trochę cofnąć by zrobić mu miejsce. Syren przechylił głowę w bok przyglądając się jej.– Słyszałem że przyjęli kogoś nowego, ale nie sądziłem że to ty.– uśmiechał się do niej, a jego oczy błyszczały radośnie.

Też się cieszę że cię widzę. Głodny?– wskazała na wiaderko z rybami. Connor spojrzał na nie po czym zerknął na wodę. 

(T.I.) wzdrygnęła się gdy Connor wydał z siebie dziwny skrzeczący . kilkusekundowy dźwięk. Był trochę nieprzyjemny dla uszu. Nastąpiła chwila ciszy, a później z wody wypłynęło więcej syren. (T.I.) zobaczyła dwa syreny, jeden z nich wyglądał identycznie jak Connor, ale można było go odróżnić po małej okrągłej bliźnie na jego czole, drugi był bardzo podobny do Connor'a, ale trochę bardziej mężniejszy i miał błękitne oczy. 

Przedstawisz mnie z nimi?– zwróciła się do brązowookiego, który ochoczo skinął głową. 

Syren z blizną na czole nazywał się Colin i był bratem bliźniakiem Connor'a, a ten z niebieskimi oczami nazywał się Conan i był ich młodszym bratem choć po jego postawnym i surowym wyglądzie można było myśleć że jest z nich najstarszy. 

(T.I.) przez chwilę przyglądała się Conan'owi. Teraz wiedziała kto wtedy ochlapał ją wodą. On również wiedział że się domyśliła i wyzywająco patrzył jej w oczy. Dziewczynie jedynie uśmiechnęła się do niego.

Colin podpłynął do brzegu i tak jak Connor wspiął się po czym wpełzł na podest, ale po drugiej stronie (T.I.). Dziewczyna czuła się osaczona przez dwa syreny. 

Connor wydał z siebie coś na wzór syknięcia gdy Colin pochylił się ku (T.I.). Jego brat uśmiechnął się dziwnie do niego, ale cofnął się.

(T.I.) zerknęła na Connor'a, którego policzki zarumieniły się lekko na niebiesko. W przeciwieństwie do ludzi, syreny miały błękitną krew dlatego ich ciała rumieniły się na niebiesko, a nie na czerwono. Connor mierzył się z bratem na spojrzenia. Dziewczyna miała wrażenie że niemo o coś się spierają.

(T.I.) delikatnie dotknęła ramienia Connor'a by zwrócić jego uwagę na siebie. Brązowooki oderwał wzrok od brata.

Muszę jeszcze iść do innych. Wrócę po wiaderka.– wstała i ostrożnie przeszła nad ogonami syren. Machnęła do Connor'a po czym oddaliła się.

Connor uśmiechał się obserwując jak (T.I.) oddala się. Bardzo go ucieszyła wieść że będzie tutaj pracować. Poprzedni pomocnicy nie byli zbyt mili czy ciekawi i szybko odchodzili z pracy zanim miał okazję bliżej ich poznać. Głównym powodem byli jego bracia, którzy potrafili tym ludziom zajść za skórę. 

Więc to ten człowiek.– odezwał się Colin. Connor niechętnie spojrzał na brata, który uśmiechał się złośliwie. Connor nie potrzebnie wspominał im o tym jak poznał (T.I.). Przez to Colin dokuczał mu że się zauroczył. – Jest ładna. Jak myślisz Conan, długo tutaj popracuje?

Krótko, jeśli będziesz traktować ją tak jak pozostałych.– stwierdził z obojętnością Conan. 

Bądźcie dla niej mili.– powiedział Connor. Obdarzył braci poważnym, ale i proszącym spojrzeniem.

Tylko jeśli przyznasz, że to twój człowiek.– odezwał się Colin. Policzki Connor'a mocno zarumieniły się. Jeśli to zrobi, oznaczałoby to że (T.I.) byłaby jego własnością. Znał ją krótko, ale to nie oznaczało że nie podobała mu się. Chciał się z nią najpierw zaprzyjaźnić, ale jeśli w ogóle to miało nadejść, jego bracia musieliby mu nie przeszkadzać. Nazywając ją swoją, będą respektować jego zdanie. 

Zgoda. Jest moja.– oznajmił Connor. Colin i Conan wymieli się znaczącymi spojrzeniami.

Będziesz musiał to udowodnić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro