Chcę być kimś dla ciebie
Fluff,
1300+
Simon x człowiek czytelnik
(T.I.)- Twoje Imię
(i.t.p)- imię twojego psa
(r.t.p.)- rasa twojego psa
**************************************
Simon pierwszy raz spotkał (T.I.) w parku. Było to rok po rewolucji, dzięki której androidy uzyskały prawa i zostały zaakceptowane jako nowy gatunek.
(T.I.) była na spacerze ze swoim psem rasy (r.t.p). Kobieta rozmawiała z kimś przez telefon gdy minęli się. Simon zatrzymał się gwałtownie i odwrócił by spojrzeć jak kobieta oddalała się. Zauroczył się w niej od pierwszego wejrzenia. Następnego dnia przyszedł do parku o tej samej porze gdy spotkał ją uprzedniego dnia. Z oddali obserwował jak (T.I.) bawi się z swoim psem. Był pewny że jest człowiekiem. Podczas zabaw z zwierzęciem robiła sobie przerwy by odpocząć i złapać oddech, a androidy nie musiały tego robić.
Jego myśli ciągle powracały do niej. Rozmarzał o niej. Czuł jak jego pompa tyrium bije szybciej gdy przypominał sobie jej uśmiech, jej piękne oczy błyszczące radością, jak obdarzała swojego psa miłością i troską.
Zaczął mieć do niej uczucia, które z czasem przerodziły się w miłość, choć nigdy nie podszedł do niej i nie wymienił z nią ani jednego słowa. Obserwował ją z oddali starając się nie wyglądać przy tym na prześladowcę. Czasami zbierał się na odwagę by podejść do niej, ale za każdym razem w ostatniej chwili odwracał się i uciekał zanim (T.I.) zdążyła go zauważyć. Męczyło go to że był tak nieśmiały. Jednak nie potrafił się przemóc.
– O czym tak rozmyślasz?– Markus trąciła blondyna w ramię. Simon oprzytomniał i spojrzał na przyjaciela. Lekko się zawstydził.
– Co mówiłeś?– zapytał uśmiechając się przepraszająco. Znowu odleciał myślami do pewnej pięknej ludzkiej istoty.
– Nie ważne.– wzruszył ramionami. Markus zauważył że od jakiegoś czasu jego przyjaciel jest inny. Zamyślony, jego spojrzenie jest rozmarzone gdy o czymś myśli lub uśmiecha się szeroko, a czasami zawstydza się bardziej niż zwykle gdy ktoś zwróci mu uwagę że nie słucha. Te symptomy wskazywały na coś konkretnego przez co Markus uśmiechnął się do blondyna z pobłażliwością.– Więc kim jest ta osoba o której tak rozmyślasz?
Simon zmieszał się trochę po czym westchnął wiedząc że nie warto iść w zaparte. Przynajmniej wyrzuci to z siebie. Ufał Markus'owi więc był pewien że go nie wyśmieje z tego powodu.
– Jest człowiekiem, ale nie znam jej imienia. Często widuje ją w parku. Podoba mi się, ale nie mam odwagi by do niej podejść.– wyznał lekko skrępowany własnymi słabościami. Chciał być jak Markus, który był pewny siebie i nie brakowało by mu odwagi by wyznać komuś uczucia.
– Czujesz coś do niej?
Simon skinął głową, a jego wzrok utkwił w podłodze.
– Pomogę ci.– oznajmił Markus. Simon spojrzał na niego zaskoczony, a po chwili pojawił się na jego twarzy radosny uśmiech.
***
Plan był prosty. Mieli przykuć uwagę (T.I.). Simon miał wyjść w oczach (T.I.) na bohatera, który pomaga nieznajomemu. Markus oczywiście udawał tego nieznajomego, który był biegaczem, który niefortunnie potknął się i zranił się w nogę.
Oboje nie mieli pojęcia jak niby tak prosty plan nie powiódł się. Jedyne co udało im się osiągnąć, to dostanie ochrzanu od mężczyzny, który pracował przy wózku z hotdogami niedaleko fontanny. Markus wpadł na wózek mężczyzny gdy udawał że zranił się w nogę ponieważ jakimś cudem nie zauważył go. Wózek potoczył się w kierunku fontanny, której nie otaczał murek. Simon pobiegł by zatrzymać wózek. Udało mu się, ale przez to wpadł do wody.
Blondyn ciężko westchnął gdy wciąż siedział w wodzie. Markus wstał i zamierzał ruszyć przyjacielowi na pomoc, ale zatrzymał się gdy zauważył że ktoś zbliża się w kierunku jego przyjaciela.
Nie byli świadomi że mimo że ich plan nie wyszedł tak jak chcieli, to udało im się zwrócić uwagę (T.I.).
(T.I.) podbiegła do fontanny zaniepokojona incydentem. Z oddali zauważyła jak blondyn heroicznie zatrzymuje wózek z hotdogami, a później wpadł do wody.
– Czy wszystko z panem w porządku?
Simon gwałtownie uniósł głowę gdzie zobaczył przed sobą jego obiekt westchnień. Zawstydził się nie potrafiąc wydobyć z siebie żadnego sensownego słowa. (T.I.) uśmiechnęła się do niego życzliwie i podała mu dłoń, którą blondyn chętnie przyjął. Kobieta pomogła mu wyjść z wody.
Pies (T.I.) zaczął obwąchiwać Simon'a przez co blondyn trochę się spiął. Jednak zwierzę nie zaczęło na niego szczekać, po prostu patrzyło na niego jakby na coś wyczekiwało. Simon niepewnie pogłaskał psa po głowie, na co zwierzę zamerdało ogonem. Blondyn uśmiechnął się do zwierzaka. Zapomniał że w tym czasie (T.I.) przyglądała się mu.
– (i.t.p.) polubił cię. Zwykle nie jest tak odważny przy obcych.– oznajmiła kobieta przez co Simon wyprostował się i spojrzał na nią nerwowo drapiąc się po karku.– Byłeś na prawdę dzielny ratując tamten wózek.
– Dziękuje.
– Tak w ogóle to jestem (T.I.).– kobieta wyciągnęła przed siebie dłoń. Simon uścisnął ją.
– Simon.
(T.I) uśmiechnęła się do niego, co blondyn chętnie odwzajemnił. Kobieta zerknęła na zegarek na lewym nadgarstku.
– Miło było cię poznać, ale muszę już iść.– uśmiechnęła się na pożegnanie po czym odwróciła się i zaczęła się oddalać, a (i.t.p.) szedł tuż przy niej.
***
Kolejnego dnia (T.I.) sama podeszła do Simon'a gdy zauważyła go spacerującego po parku. Blondyn był zaskoczony ponieważ nie zauważył jej, a ona pierwsza go zagadała. Rozmawiali przez pół godziny spacerując i bawiąc się z (i.t.p.). Później kobieta musiała iść, ale oznajmiła że chętnie spotka się z nim jutro o tej samej porze.
I w ten sposób stało się to rutyną każdego dnia.
Simon czuł się na prawdę szczęśliwy mogąc spędzać z nią czas. Bardzo chciał być dla niej kimś ważnym. Znaczyć coś więcej niż tylko znajomy z parku.
– Jesteś dziś dziwnie milczący.– odezwała się (T.I.). Był wczesny wieczór, a oni spacerowali po parku. (i.t.p.) biegał wokół nich radośnie, co jakiś czas się oddalał, a później wracał. Kobieta zauważyła że blondyn zachowywał się dzisiaj inaczej niż zwykle. Martwiło ją to.
– Przepraszam.– mruknął i spuścił wzrok. Schował dłonie do kieszeni kurtki.
– Nie musisz za to przepraszać. Po prostu... martwię się o ciebie.
Simon zerknął na (T.I.), która uśmiechnęła się do niego. Miał wrażenie że jego pompa tyrium przyspieszyła. Martwiła się o niego. Czyli jej na nim zależało. Był ważny.
– Chciałem... – odezwał się, ale szybko zamilkł. Nie chciał by ich relacja popsuła się.
(T.I.) zatrzymała się, co również zrobił Simon. Kobieta patrzyła na niego czekając aż powie coś więcej, ale nie ponaglała go. Uśmiechała się zachęcająco.
– Możesz powiedzieć mi wszystko.– zapewniła go.
– Chciałem powiedzieć że jestem... – znowu nie potrafił wydobyć z siebie ani słowa. Nigdy nie wspominał (T.I.) że jest androidem. Był świadomy że niektórzy ludzie nie są pozytywnie nastawieni do jego gatunku oraz że jakiekolwiek bliskie relacje między ludźmi, a androidami są dość kontrowersyjne.
– Androidem?– dokończyła za niego.
– Skąd to wiesz?– zapytał zaskoczony. Nie miał diody na skroni i nigdy nie spotkali się gdzieś poza parkiem więc nie mogła zauważyć że na przykład nie spożywa ludzkiego jedzenia.
Kobieta uśmiechnęła się do niego pobłażliwie myśląc o tym jak uroczy i niewinny był.
– Rumienisz się na niebiesko. Ludzie raczej tego nie potrafią.– powiedziała z lekkim rozbawieniem.
– Oh.– tylko tyle wyszło z jego ust. Nawet nie pomyślał o tym szczególne, który tak łatwo mógł go odróżnić od człowieka przez co zmieszał się własną nieporadnością.
– Lubię cię takiego jakim jesteś Simon.– (T.I.) wzięła go za rękę i splotła ich palce. Krótki chichot wydostał się z jej ust gdy widziała jak policzki blondyna zarumieniły się na błękitno.– Bardzo cię lubię. I chciałabym byś był kimś więcej niż przyjacielem.– spojrzała mu w oczy przygryzając wargę. Zależało jej na nim.
– Też cię bardzo lubię, a raczej myślę że jestem w tobie zakochany. Ale czy jesteś pewna że nie przeszkadza ci że jestem androidem? Niektórzy mogli by źle cie...
– Nie obchodzi mnie co myślą inni.– wtrąciła mu się. Wciąż trzymając go za rękę zbliżyła się do niego. Ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Rozchyliła wargi by coś powiedzieć, ale wtedy usta Simon'a przywarły do jej warg. Kobieta westchnęła zaskoczona, ale od razu odwzajemniła pocałunek pogłębiając go. To uczucie było niezwykle przyjemne. Bycie z kimś tak blisko.
Stali się dla siebie ważni. I nic nie mogło stanąć na ich szczęściu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro