Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

photo | stoch x johannson

Uśmiecham się, blokując ekran i patrzę na jego reakcję po drugiej stronie stołówki.
Widzę, że bierze do ręki swoją komórkę i czyta przesłaną mu wiadomość. Z satysfakcją obserwuję, jak wściekle się rumieni i podnosi wzrok.
Uśmiecham się szerzej, gdy w końcu mnie dostrzega. Przez chwilę mierzymy się spojrzeniami, ale przerywam nasz kontakt i wstaję.
Wychodzę ze stołówki i zatrzymuję się przed jej drzwiami.
Za chwilę wychodzi przez nie Robert, wciąż czerwony na twarzy z lekko odznaczającą się już erekcją.
Uśmiecham się i łapię go za rękę, a on bez słowa wpija się w moje usta.
Odrywa się chwilę później i ciągnie mnie do swojego pokoju, który znajduje się bliżej.
Nie widziałem go jeszcze w takim stanie.
Dosłownie zrywa ze mnie ubranie, a ja nie mogę powstrzymać uśmiechu. Kilka razy prowokowałem go do podobnej akcji, ale zawsze zachowywał to swoje opanowanie.
Nie tym razem.

Całuje mnie mocno po raz kolejny, a ja już czuję, że będę miał opuchnięte całe usta.
Te pocałunki są namiętne, pełne pasji, wręcz brutalne. Jendak w żadnym stopniu mi to nie przeszkadza.
To właśnie taki zezłoszczony, zirytowany i władczy Robert podoba mi się najbardziej.
Jęczę, gdy szybkim ruchem pozbywa się mojej bielizny i bez przygotowania czuję go w sobie.
Całuje i przygryza moją szyję, poruszając się szybko. Wbijam swoje paznokcie w jego ramiona, wijąc się pod jego ciałem.
Oddychamy szybko, gdy po chwili opada na mnie po chyba najlepszym seksie w moim życiu.
Zdecydowanie muszę częściej właśnie tak go inicjować.
Uśmiecham się do niego, ale Johansson kręci głową.

— Daniel prawie zobaczył, co mi wysłałeś — mówi, śmiejąc się i całując mnie w czoło.

— Ups?

— Eh, nie wysyłaj mi proszę więcej zdjęć swojego penisa, gdy mogę to odczytać w miejscu publicznym. Albo najlepiej w ogóle, bo chłopaki chyba znają moje hasło. — śmieje się po raz kolejny.

— To je zmień — odpowiadam, podnosząc się na łokciu. Całuję go w usta, schodząc na szyję i klatkę piersiową.
Mruczę cicho, gdy łapie za mój tyłek, ściskając go.
Słyszę dzwonek telefonu, ale nie przestaję go całować. Te pocałunki są zupełnie inne od tych poprzednich. Słodkie, powolne i czułe.

Telefon wciąż dzwoni, więc Robert w końcu odrywa się ode mnie i odbiera urządzenie.
Słyszę jego krótką rozmowę po norwesku, pewnie z którymś z kolegów z drużyny.

— Muszę iść — mowi niezadowolony, całując mnie. — Za piętnaście minut mam trening, o którym kompletnie zapomniałem.

— Ciekawe dlaczego... — mówię i uśmiecham się, ponownie łącząc nasze usta. Johansson wzdycha i głaszcze mnie po policzku. Całuje raz jeszcze i wstaje z łóżka, zakładając na siebie ubrania.
Ja leżę i mu się przyglądam.

— Kocham cię, Robert — mówię. On staje w miejscu i wpatruje się we mnie. W końcu nasza umowa była zupełnie inna.
Jednak nie mogłem nic poradzić na to, że się w nim zakochałem.
I nie mogłem już dłużej udawać, że tak nie jest.
Robert zakłada koszulkę i pochyla się nade mną. Całuje mnie.

— Ja ciebie też, Kamil — uśmiecha się szeroko i ponownie mnie całuje, a ja obejmuję jego szyję, przybliżając się.

Nie sądziłem, że to będzie takie proste. W pewnym momencie związek oparty na seksie bez zobowiązań, przerodził się w coś zupełnie innego. Coś prawdziwego. Coś znacznie więcej.

Uśmiecham się i uświadamiam sobie, że mogę go już nazywać moim chłopakiem.

— Już za tobą tęsknię — mówię.

— Jeszcze dzisiaj się zobaczymy. — puszcza mi oczko, zakładając bluzę.
— Przyjdę wieczorem.

— Naprawdę cię kocham, wiesz? Już dawno chciałem Ci to powiedzieć. — Uśmiecha się.

— Ja naprawdę też cię kocham. Bałem się, że ty mnie nie. Dlatego sam nic nie mówiłem. Nie chciałem cię stracić.

— I nie stracisz. Już nigdy — odpowiadam i całuję jego cudowne wargi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro