Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Gdyby Świat Był Inny cz. 1

Spanie było jedyna rzeczą, którą Chloe kochała bardziej od swojego chłopaka i powtarzała mu to już wielokrotnie. Ten za to za każdym razem posądzał ją o zdradę z miękką poduszką, nie potrafiąc jednak ukryć cienia uśmiechu ustach.

Dlatego właśnie, kiedy tego szczególnego ranka, poczuła jak ukochany łapie ją za kostki i bezceremonialnie wyciąga z łóżka, nie dała rady się powstrzymać. Najpierw powyklinała go na czym świat stoi, tylko po to by obrzucić go poduszkami, a następnie ucałować mocno na dzień dobry.

Kiedy patrzył za zmierzającą do łazienki blondynką, taką rozczochraną i zaspaną niemal zapominał o tym jaka za czasów gimnazjalnych potrafiła być wredna. Oczywiście niewiele się zmieniło. Język Bourgeis nadal nie ustępował najostrzejszym brzytwom, a, pedantyczna wręcz, obsesja na punkcie wyglądu nie zelżała ani trochę. Dalej pół godziny myła włosy miętowym szamponem, by w następnej kolejności starannie je wytrzeć, wysuszyć, całkiem skutecznie użyć prostownicy i spiąć je w wysoki kucyk. Nienaganny makijaż cały czas zdobił jej twarz, jednak robiła go teraz bardziej umiejętnie. Mimo to i tej bogatej otoczki pokazała mu, że potrafi również być czuła i opiekuńcza, chociaż w strasznie dziwny sposób pojmowała słowo "miłość".

Usiadł nam wyłożonym jedwabiem szezlongu, stojącym przy oknie. W ciągu najbliższych dwudziestu minut nikt nie powinien tu przyjść. Znał jej poranny plan na pamięć i doskonale zdawał sobie sprawę, że Jean-Paul, czy Jean-Claude, jakkolwiek mężczyzna się nazywał, pojawi się dopiero za pół godziny.

Przesunął wzrokiem po pokoju zatrzymując się na wspólnych zdjęciach dziewczyny z Sabriną. Iskierka gniewu zapłonęła w jego sercu. Młoda córka burmistrza nigdy nie wywiesi tu ich wspólnych zdjęć, dlatego, że takowych po prostu nie mieli kiedy zrobić. Spotykanie się w tajemnicy przed wścibskimi reporterami i innymi przypadkowymi zainteresowanymi było męczące. Dlatego właśnie mógł przychodzić tu tylko wieczorami, w tajemnicy przed dziennikarzami i innymi przypadkowymi, zainteresowanymi życiem uczuciowym rodziny Bourgeis. Często zostawał też na noc, rozmawiając z nią, czasem wymieniając nieśmiałe pocałunki. Nigdy nie doszło pomiędzy nimi jednak do czegoś więcej - za bardzo, się bał, że nastolatka będzie żałować spędzonego z nim pierwszego razu.

- Gotowy? - melodyjny głos Chloe skutecznie przywrócił go do rzeczywistości. Spojrzał na zegarek. Dziewięć minut, zanim Jean-jakiśtam zjawi się tu ze śniadaniową tacą. Postąpił kilka niepewnych kroków w kierunku blondynki i objął ją delikatnie w talii.

- Tyle razy mówiłam, że możesz objąć mnie mocniej - Chloe zarzuciła mu ręce na ramiona, opierając czoło o kość jego obojczyka. Przez ostatnie pół roku znacznie urósł, przez co przewyższał ją o ponad głowę. Blondynka przycisnęła się do niego mocniej - nie bądź ciotą i weź mnie porządnie przytul.

To był jej odwieczny sposób na okazywanie uczuć.

Przeniósł dłonie na jej plecy i zatopił nos w jej pachnących miętą blond kosmykach. Mimo, że byli razem już dużo czasu dalej oswajał się z taką małą odległością od drugiego, ciepłego ciała. Wcześniej nie miał żadnej dziewczyny.

Siedem i pół minuty.

- Muszę już iść - wyszeptał z wymuszonym uśmiechem na ustach. Codziennie gdy się rozstawali miał ochotę rwać sobie włosy z głowy.

- Wiem. Ale ładnie pachniesz i nie chcę byś wychodził.

Zaśmiał się pod nosem. Zdradzić, że pożyczył jej płyn do mycia, czy nie?

- Spotkamy się po szkole - wyprostował się, zahaczając czubkiem nosa o płatek jej ucha. Niebieskie tęczówki spojrzały na niego z wahaniem.

Pięć minut.

- W "Lavende"?

Zawsze się tam spotykali, jeśli nie chcieli czekać do zapadnięcia zmroku, kiedy to chłopak będzie mógł bez przeszkód przyjść do jej pokoju. Była to przyjemna kawiarenka na uboczu, w której pojawienie się jakiejkolwiek ważniejszej persony byłoby niezwykłym świętem.

Trzy minuty.

- Jasne. Będę czekał - pochylił się i, składając delikatny pocałunek na jej czole, wyswobodził się z jej objęć. Posyłając swojej dziewczynie ostatni, krzepiący uśmiech i zgarniając po drodze swoje rzeczy wyszedł z pokoju zamykając drzwi najciszej jak potrafił.

W windzie minął się z Jean - kimśtam. Kiwnął mu głową na przywitanie, po czym, poprawiając torbę z książkami na ramieniu. Mężczyzna był święcie przekonany, że jest on jednym z gości hotelu, bliskim przyjacielem rodziny Bourgeis. Lepiej by tak pozostało.

Wyszedł z windy na parterze i, kłaniając się recepcjoniście wyszedł z budynku. Do szkoły było stosunkowo niedaleko i nigdy nie rozumiał, dlaczego Chloe jeździ do szkoły samochodem. Nie rozumiał jej w wielu kwestiach.

Kiedy dochodził już do masywnego gmachu, przed szkołą zatrzymała się srebrna limuzyna. Córka burmistrza wysiadł z niej, witając się z Sabriną, która w międzyczasie do niej podbiegła. Nie dała żadnego znaku, że go zna. Weszła do budynku, obrzucając innych uczniów swoim słynnym spojrzeniem jadowitej żmii.

Westchnął ciężko i skierował się w stronę swojej przyjaciółki - słodkiej, niewinnej Marinette, której musiał oddać zeszyt z geografii. Kiedyś urocza właścicielka fiołkowych oczu całkiem niechcący odrzucała jego zaloty, jednak po niedawnym przełomie i wydaniu się wszystkiego wyjaśnili sobie to i owo. Jeśli miał być szczery, to przyjaźń z granatowowłosą całkiem mu wystarczała, zwłaszcza teraz - kiedy Chloe wypełniła całe jego potrzaskane serce.

- Dzięki za zeszyt, Marinette - podał nastolatce jej własność, odsłaniając przy okazji zęby w uśmiechu. Ta obrzuciła go spojrzeniem, po czym, odwzajemniła gest.

- Nie ma sprawy. Zawsze chętnie...

- No proszę, proszę. Dupain - Cheng, zaprzyjaźniłaś się z kimś w końcu widzę.

Chłopak czuł, jak tysiące igieł wbijają się w serduszko, pozbawiając je jakiejkolwiek radości. Przełknął gulę w gardle i odwrócił się do Chloe, która dalej kontynuowała swoją tyradę. Musiał być silny. Nie mógł dać się złamać. Taki jest plan. A on musi się go trzymać.

- Jaka szkoda, że nie umiesz sobie znaleźć kogoś bardziej wartościowego do towarzystwa - trajkotała Chloe, jednak w jej oczach widniało obrzydzenie. Obrzydzenie do samej siebie i tego, co robiła. Nie chciała tego. Pochyliła się do skulonej w sobie córki piekarzy i wyszeptała jej prosto w twarz - Zawsze wiedziałam, że nie przejawiasz za grosz skłonności do znajdowania się w towarzystwie. W końcu, kto chciałby być na twoim miejscu? Nieśmiałej, nie potrafiącej nawet złożyć poprawnego zdania? Takiej nijakiej?

Marinette spuściła głowę, a w kącikach jej oczu zabłysły pierwsze łzy. Zawsze była słaba jeśli chodzi o kpiny - język jej drętwiał na samą myśl o odpysknięciu koleżance.

Chloe stała prosto, z wysoko zadartym podbródkiem. Chłopak mimowolnie zaczął przypatrywać się jej twarzy. Mina, która nieustannie na niej trwała, była nieugięta i bezwzględna, jednak wiedział, że jego ukochana ma wyrzuty sumienia. To, co mówiła nie było już wyzywaniem ciuchów, czy makijażu, które łatwo zignorować. Z jej ust wypadały paskudne, okrutnie raniące słowa i trafiały w bezbronną dziewczyną niczym kule z karabinu.

Odetchnął głęboko. Czas wejść w rolę.

- Zostaw ją - głos mu zadrżał, kiedy złapał Chloe za ramię i odciągnął ją od Dupain - Cheng. Wokół zaczynał, się zbierać już spory tłumek gapiów - nic Ci nie zrobiła.

Bourgeis spojrzała na niego z wyższością, a jej delikatne, piękne usta z lekkim drżeniem uniosły się do kpiącego uśmiechu. To on był zamierzony celem. Czas przejść do tej właściwej części. Zaschło mu w gardle.

- Nie broń jej. Jesteś dokładnie taki sam. Ciapowaty. Niekochany - Jej oczy wręcz krzyczały "Nie wierz w to! To kłamstwo!" - Bezwartościowy.

Gdyby świat był inny nie musieliby teraz przechodzić przez to piekło. Ona nie musiałaby zrównywać go z błotem, by przekreślić wszystkie podejrzenia. Gdyby świat był inny, nie musiałaby co wieczór sklejać jego serca na nowo po tym jak, na jego życzenie, rozerwała je na strzępy.

Ostatnie słowa były gwoździem do trumny dla nich obojga.

- Nie bądź ciotą, Nathaniel. Zacznij być mężczyzną.

________________

Jak widać ten "oneshot" będzie miał tak z dwie części, podobnie jak poprzedni. Czekajcie cierpliwie 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro