Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

sober nights | weigl x kimmich

Zacząłem tęsknić za nocami, które mogłem przespać całe. Teraz bezsenność stała się moim codziennym towarzyszem. Byłem zmęczony.
Miałem dość wszystkiego, co ostatnio działo się w moim życiu. Nie potrafiłem skupić się na moim obowiązkach, bo głowę wypełniała mi tylko jedna sprawa. A właściwie wspomnienie.
Wspomnienie cudownego pocałunku, którego nie mogę i nie chcę wymazać z pamięci.
Do teraz czuję dotyk jego ust na swoich. Szorstkość jego skóry, ciepło oddechu, dłoń, zaciśniętą na moim ramieniu.
Na samą myśl o tym drżą mi ręce.
Jednak jest to też główny powód, przez który nie śpię. Nie potrafię funkcjonować.
Nie wiem, jak wymazać z głowy obraz twojej cudownej twarzy. Nie chcę tego, a jednocześnie perspektywa zobaczenia go ponownie napawa mnie strachem i zażenowaniem. Nie mam pojęcia, jak się teraz zachować.
Ambiwalencja moich uczuć dosłownie mnie poraża. Gubię się w natłoku własnych myśli, gdzie strach miesza się z pragnieniem i podekscytowaniem.
Nie sądziłem, że te wszystkie uczucia może wywoływać wspomnienie wydarzeń pewnego, dość pijanego wieczoru, moim przyjacielem.
Nie przypuszczałem też nigdy, że to właśnie mój przyjaciel będzie wzbudzał we mnie takie emocje.
Kolejny raz przewracam się we własnym łóżku, zawstydzony i niemalże do granic pobudzony.
Jedyne, o czym teraz myślę jest jego twarz, jego ciało. Mój mózg podsuwa mi śmiałe obrazy możliwych wydarzeń, co jednocześnie zawstydza mnie tak bardzo, że moja twarz musi być cała czerwona.
Marzę o tym, by pocałować go po raz kolejny. Poczuć jego zapach, dotyk dłoni na moich plecach.

Następnego dnia czuję się fatalnie i zapewne podobnie wyglądam, ponieważ koledzy na treningu rzucają mi dziwne spojrzenia.
Chciałbym, żeby ten tydzień mógł się już skończyć. A nie zapowiada się na to, ponieważ właśnie w sobotę mamy jeden z najważniejszych meczy w sezonie. I to w dodatku mecz przeciw jego drużynie. Der Klassiker.
Nie jestem w stanie przestać myśleć o tym, że w końcu zobaczę przed sobą jego twarz, będę mógł go uściskać. A jednocześnie strach przed tym spotkaniem po prostu mnie paraliżuje. Nie mam pojęcia, jak się zachować. Wypełniają mnie same ambiwalentne uczucia. Strach miesza się z podekscytowaniem.
Przed innymi staram się udawać, że wynika to jedynie z rangi meczu, jaki przyjdzie nam zagrać. Tak naprawdę cały drżę, myśląc, że znów go zobaczę. Że będzie w Dortmundzie.
W mojej głowie wytwarza się milion filmowych scenariuszy naszego spotkania. Rumienię się na samą myśl o tym, co tak naprawdę chciałbym, żeby się stało.
W sobotę od samego rana nie potrafię się na niczym skupić. Mam wrażenie, że nie zagram dobrego meczu, ale paradoksalnie nie jest to dla mnie dzisiaj najważniejsze. Pomimo tego, że powinno być.
Na kilkadziesiąt minut przed meczem jestem kłębkiem nerwów.
A gdy w końcu spotykamy się na rozgrzewce, moje serce pragnie wyskoczyć z piersi.
Jego widok, spojrzenie na jego cudowny uśmiech, wywołało we mnie uczucia, o jakie nigdy bym się nie posądził.
Mam wrażenie, że to spotkanie było jak przypływ adrenaliny po strzeleniu najważniejszej bramki w meczu, dającej zwycięstwo, jak celebrowanie wygranej na naszym stadionie, wśród tysięcy, krzyczących moje imię kibiców.
Gdy zauważam, że zaczyna iść w moją stronę, tracę oddech.
Witam się z nim, nie potrafiąc przyjąć do wiadomości, że to dzieje się naprawdę.
Czuję się jak w transie. Próbuję się jednak trochę otrząsnąć i udawać zrelaksowanego.
Przecież to mój przyjaciel. Osoba, która dotychczas była moim kumplem.
Śmieję się z jego żartu, choć tak naprawdę mam ochotę wpić się w te jego cudownie miękkie usta.
Chyba wpatruję się w nie zbyt długo, ponieważ Joshua patrzy na mnie i unosi brwi.
Rumienię się wściekle i zapewne powiedziałbym coś niesamowicie głupiego, gdy z opresji ratuje mnie Reus, który wita się z Kimmichem.
Gdy w końcu udaje mi się odzyskać władzę nad ciałem, staram się dyskretnie oddalić.
On jednak nie pozwala mi na to, łapiąc mnie za rękę. Mam wrażenie, że miejsce w którym mnie dotknął pali.
Zbliża się, zamierzając powiedzieć mi coś, a ja znowu zamieram.

— Spotkajmy się gdzieś później. Chyba musimy porozmawiać — mówi poważnym tonem, po czym jak gdyby nigdy nic, klepie mnie po ramieniu i odchodzi z uśmiechem.
Doprowadzam się do porządku i dołączam do mojej drużyny.
Właściwie nie pamiętam nawet co się później dzieje. Wiem jednak, że to naprawdę fatalne spotkanie w moim wykonaniu, gdy siadam na ławce już po pierwszej połowie.
Przez resztę meczu, po prostu obserwuję i staram się opanować kłębiące się we mnie emocje.
Mecz sam w sobie jest niesamowity.
Jestem dumny z chłopaków, gdy rozlega się ostatni gwizdek, a cała żółto-czarna rodzina zaczyna cieszyć się ze zwycięstwa.
Łapię spojrzenie Kimmicha i po raz kolejny pod jego wpływem się rumienię.
Gdy już pomeczowe emocje trochę opadły i zdążyłem doprowadzić się do porządku, otrzymuję od niego smsa z zapytaniem o mój adres.
Unoszę brwi, bo sądziłem, że spotkamy się na bardziej neutralnym gruncie, ale odpowiadam.
Pół godziny później siedzę na kanapie, co jakiś czas sprawdzając, jak wyglądam, co jest jednocześnie śmieszne i żałosne.
Gdy słyszę dzwonek do drzwi, aż podskakuję.
Otwieram. Po raz kolejny nie jestem w stanie wydobyć słowa na jego widok. Po prostu stoję i się w niego wpatruję, chłonąc każdy milimetr twarzy.

— Och, Julian... — Wzdycha i zbliża się do mnie, po prostu wpijając się w moje usta.
Jak uzależniony, w odpowiedzi przywieram do niego całym ciałem.
Czuję pod wargami jego usta. Czuję język, który przesuwa się po moim. Czuję jego gorące dłonie, sunące po moich plecach.
Mam wrażenie, że wszystko wokół eksploduje, a ja znajduję się w samym centrum tego wybuchu.
W końcu, mogę czuć go całego. Mam wrażenie, że przez ten cały czas byłem jak spragniony na pustyni. Teraz w końcu mogłem napić się wody.
Obejmuję dłońmi twarz Kimmicha, zamieniając ten namiętny wybuch, odbierający dech w piersiach, na czuły pocałunek. Gdy w końcu się od sobie odrywamy, nie mogę uspokoić oddechu, ani bijącego ponad normę serca.
On tylko uśmiecha się po raz kolejny i zamyka drzwi, znów całując moje spragnione usta.

Miał być dużo wcześniej, ale niestety, wyszło jak wyszło.
Mam nadzieję, że komuś tu się spodoba.

Jeden z moich ulubionych piłkarskich shipów 😄

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro