Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Miiko x Ashkore (Lance) ... Powrót

Kitsune klęczała przed wielkim kryształem składając ręce jak do modlitwy. Była niespokojna choć nie chciała tego pokazywać. Musiała poszukać wsparcia w Oracle. Nigdy tego nie robiła, gdyż Oracle ukazywała się tylko Erice, lecz obecna sytuacja zmusiła ją do tego. K.G po raz kolejny zostało zaatakowane. Szefowie straży, straż jak i niektórzy mieszkańcy walczyli z najeźcą a ona musiała zostać by w najgorszym wypadku bronić kryształu.
Bała się... strasznie się bała. Już doszły do niej wieści o licznych ofiarach. Mocniej zacisneła dłonie pochylając głowę. Z jej oczu płynęły łzy.
- Oracle ... proszę miej nas w opiece. - mówiła spokojnym lecz łamiącym się głosem.
Drzwi do sali kryształu otworzyły się z ciężkim skrzypnięciem a po chwili wszedł do środka Leiftan. Kitsune otarła łzy by mężczyzna ich nie zauważył.
- Miko odpocznij ... teraz ja popilnuje kryształu.
- Nie ... muszę tu zostać...
- Ale ... - podszedł bliżej lecz odrazu się zatrzymał widząc zdeterminowany wzrok dziewczyny.
- To rozkaz. - wstała obracając się w stronę lorialeta. - Jesteś im potrzebny. Proszę ... w tobie jedyna nadzieja. Musisz obronić Erice i mieszkańców.
- Rozumiem - skłonił się opuszczając salę.
Gdy tylko opuścił salę poczuła strach, nie tylko o mieszkańców ale również o swoich przyjaciół. Erica... Tak, znajdowała się w bibliotece i przygotowywała się by oddać swoją duszę pod władanie Oracle. Tylko to mogło ich uratować. Z rozmyślań wyrwał ją krzyk Jamona. Ogarnęła ją fala strachu, szybko złapała swoją laskę mocno ściskając ją w dłoni. To niemożliwe żeby ktoś go zabił. To nie prawda !
Drzwi otworzyły się z hukiem, rozbijając się o ściany. Do pomieszczenia wszedł Ashkore dzierżąc w dłoni olbrzymi miecz skąpany we krwi. Za nim można było ujrzeć rękę martwego i leżącego na ziemi Jamona. Dziewczyna pobladła. Jej najbliższy przyjaciel i obrońca umarł prawie na jej oczach.
- Czyżby naszą kitsune ogarną strach ? - podszedł bliżej ciągnąc za sobą miecz który wydawał nieprzyjemny dźwięk w kontakcie z posadzką.
- Jak mogłeś?! - złapała laskę obiema rękami by powstrzymać jej niekontrolowane drżenie. - Jak możesz zabijać niewinnych tylko po to by dostać kryształ?!
- Jak możesz wysyłać ich na pewną śmierć? - rzucił chłodno zatrzymując się.
- Ja tylko chce ich obronić.. !
- Sama ukrywasz się jak tchórz.
Dziewczyna zamilkła. Miał rację... Bała się, ale jednocześnie zależało jak na mieszkańcach.
- To koniec ... nie pozwolę Ci zniszczyć kryształu !
Wokół kitsune pojawiło się kilka błękitnych ogników a płomień w lasce zrobił się większy.
- Masz rację, z tym że to twój koniec !
Ashkore złapał mocno miecz skacząc do Miko. Wykonał mocny zamach chcąc przeciąć dziewczynę, ta jednak szybko odskoczyła do tyłu przez co zniszczył tylko balustrady schodów. Płomienie otaczające dziewczynę stały się większe, nie czekając aż przygotuje się do kolejnego ciosu, cisła  nimi w jego stronę. Płomienie uderzyły w jego zbroję jednak nic się nie stało.
- Hahaha myślisz że taki płomyczek coś mi zrobi ? - zaśmiał się złowrogo, obserwując jak kitsune odsuwa się pod kryształ. Dokładnie tak jak chciał.
Mogła się tego domyślić. Jego zbroja wygladądem przypominała smoka, więc można było wywnioskować że ogień nic mu nie zrobi. Nie miała jak z nim walczyć skoro magią nic tu nie dała. Ashkore podniósł miecz znowu robiąc zamach, tym razem od góry. Kitsune wykorzystując okazję uderzyła go laską w głowę. Mężczyzna zachwiał się uderzając mieczem obok niej, a z jego głowy spadła maska. Miko upadła na kolana w kompletnym szoku. Jej serce zabiło mocniej widząc że jej miłość jednak żyje lecz odrazu rozpadło się na kawałki gdy uświadomiła sobie jakich czynów się dopuścił.
- L... Lance... dlaczego ? - po raz kolejny z jej oczu popłyneły łzy. Walczyła ze swoimi własnymi uczuciami. Pragnęła go dotknąć, przytulić, powitać z powrotem ... lecz nie mogła tego zrobić. Siedziała na ziemi sparaliżowana wpatrując się w jego twarz, tak znajomą a jednocześnie tak obcą.
- Dobrze wiesz dlaczego ... skończ się oszukiwać.
- Byłam pewna że nie żyjesz... wszyscy byliśmy ... - spojrzała w ziemię zaciskając dłoń na swojej piersi. - Valkyon ciężko to przeżył...
- Wiem to .. - złapał laskę wyrywając ją z jej dłoni i rzucając za siebie. - Spokojnie, nie długo to wszystko się skończy.
Podniósł swój miecz przykładając go do jej szyji. Jednak nie wykonał żadnego ruchu widząc jak trzęsie się pod wpływem płaczu.
- Chcesz coś jeszcze powiedzieć przed śmiercią? - jego głos był chłodny i pewny siebie. Kitsune poruszyła bezgłośnie ustami dalej patrząc w podłogę. - Powtórz..
- J... ja .. - podniosła na niego wzrok - zawsze Cię kochałam ...
Lance stał w ciszy przyglądając się kitsune która zamknęła oczy czekając aż zada ostateczny cios. Przegrała i dobrze o tym wiedziała. Mimo wszystko odsunął od niej miecz kładąc go na ziemi. Zanim się zorientowała klęczał przy niej trzymając jej twarz w dłoniach, delikatnie głaszcząc jej policzki.
- L ... Lance? - otworzyła swoje zaczerwienione od płaczu oczy nie wiedząc co się dzieje.
- To prawda ?
- Tak ... - pociągnęła nosem ostrożnie dotykając jego dłoni na swojej twarzy. - Miałam nadzieję że żyjesz... i ... Mimo wszystko cieszę się...
Lance nie pozwolił powiedzieć jej nic więcej łącząc ich usta w namietnym pocałunku. Nie potrafił jej zabić, zwłaszcza po jej wyznaniu. Sam musiał przyznać że od samego początku gdy trafił do straży podobała mu się. Odsunął się od niej dalej głaszcząc jej policzki.
- Przepraszam Cię... nigdy nie miałem odwagi wyznać ci co czuje. - delikatnie się uśmiechnął gdy poglaskała jego policzek. - pójdę przekonać go do odwrotu ...
- Miko ... ? - do pomieszczenia wszedł Leiftan jednak gdy zauważył ich siedzących przed kryształem jego rysy zrobiły się ostrzejsze.
- Leiftan ?! Czy sytuacja została opanowana ?! - zabrała dłonie z twarzy Lanca odsuwajac się. W końcu była tu z wrogiem ...
- Nie ... ale będzie.
- Leiftan to koniec ! Wycofaj wszystkich ! ... - wstał zasłaniając swoim ciałem Miko. - Nie musimy tego tak rozgrywać!
Leiftan warknął podchodząc bliżej przybierając swoją formę daemona. Kitsune wstrzymała oddech. Tyle czasu Leiftan był jej prawą ręką, przyjacielem i powiernikiem tajemnic a teraz stał przed nią w swojej prawdziwej formie jako zdrajca.
- Miko uciekaj ja się nim ... agh.. - zamilkł czując ogromny ból. Krew zalała jego usta zaczynając spływać na zbroję.
Leiftan trzymał miecz którym poderżnął mu gardło, jedyne miejsce nie zasłonięte prze zbroję. Musiał go gdzieś schować bo nawet go nie zauważył.
- Już nie będziesz mi potrzebny. - ciało  chłopaka upadło na ziemię gdy tylko wyciągnął z niego miecz.
- Lance ! - po twarzy kitsune popłyneły łzy. Znowu go straciła.
- Spokojnie zaraz do niego dołączysz ..
Żegnaj. - mówiąc to wbił w jej piers miecz.
Kitsune poczuła silny ból i metaliczny smak krwi w ustach. Spojrzała jeszcze raz na martwe ciało Lanca po czym sama opadła na ziemię. To był koniec, straciła wszystko. Przyjaciel okazał się wrogiem a wróg jej ukochanym. Teraz miała tylko nadzieję że będzie mogła żyć z nim w zaświatach. 


Od jakiegoś czasu zastanawiałam się nad pisaniem oneshotów, tak więc ogłaszam że zaczynam pisać te cudeńka xd Na początek mój ostatnio ulubiony pairing w dość smutnym wykonaniu. Nie bijcie, wene miałam ! Będę pisać też wesołe historie.

Mam nadzieję że się spodoba. Zapraszam do komentowania i podsyłania swoich propozycji do oneshotów! :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro