Reus x Piszczek
Odkąd tylko dołączyłem do Borussi Dortmund i mogłem po raz pierwszy dłużej z tobą porozmawiać wiedziałem, że staniesz się jakąś częścią mojego życia. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że aż tak ważną.
Na początku byłeś moim idolem. Obserwowałem, jak ciężko pracujesz na swoją pozycję, dbasz o utrzymanie formy, walczysz o jak najlepsze przygotowanie się, żeby pomóc swojej drużynie. Oprócz tego mogłem też widzieć, jak po prostu cieszy cię gra w piłkę, sprawia ci radość i przyjemność.
Przez pierwsze lata naszej znajomości nie byliśmy świetnymi przyjaciółmi. Trzymałeś się raczej z boku, ze swoim przyjacielem z kadry - Błaszczykowskim. Nie dziwiłem się ci, w końcu długo się znaliście i byliście Polakami grającymi w jednej drużynie. Nie mogłem jednak pozbyć się zazdrości, jaka ogarniała mnie za każdym razem gdy widziałem, jak swobodnie i dobrze czujesz się w jego towarzystwie, jak wygłupiacie się razem i gadacie.
Chciałem być na jego miejscu.
Wiedziałem, że nigdy to się jednak nie stanie. Nawet gdy Kuba, którego ogromnie szanowałem i lubiłem, odszedł, wiedziałem, że i tak nikt go ci nie zastąpi. Otworzyłeś się wtedy trochę na nas, na resztę drużyny i czasami spotykaliśmy się też poza boiskiem i treningami.
Poprzez moje częste kontuzje nie mogłem widzieć się z tobą tak często, jakbym tego chciał. Wiedziałem, że muszę walczyć, żeby wrócić i móc pomóc mojej drużynie. To wziąłem od ciebie. To ty mi pokazałeś, jak należy walczyć i pracować o swoje marzenia. Ty też pokazałeś mi niesamowitą miłość do tego klubu. Wiedziałem, że chcesz zakończyć w nim karierę. Sam też to planowałem. Nie wyobrażałem sobie siebie w jakimś innym klubie. Dlatego też przedłużyłem po raz kolejny swój kontrakt. Wiedziałem też, że zrobię to za każdym kolejnym razem. Później ty też to zrobiłeś. Jednak data, do której opiewał, napawała mnie pewnym przerażeniem i smutkiem. Czy naprawdę planujesz zostać tu jeszcze tylko dwa lata? Nie umiałem sobie wyobrazić twojego odejścia, ale na razie nie chciałem o tym myśleć. Dla nas obu Borussia była jedną, wielką rodziną.
Być może to też w jakiś sposób nas połączyło?
Bo choć marzyłem o tym, to nigdy tak naprawdę nie przypuszczałbym, że to ty będziesz pierwszą osobą, która odwiedzi mnie w szpitalu po kolejnej okropnej kontuzji. To ty pocieszałeś mnie i mówiłeś, że będzie dobrze wtedy, gdy już sądziłem, że więcej nie zagram. To dzięki tobie znów wierzyłem, że wszystko jest możliwe, a osiągnąć to mogę tylko dzięki własnej pracy. Przez ten czas zaprzyjaźniliśmy się bardziej niż kiedykolwiek. Dlatego byłem jeszcze bardziej przerażony, że prawdopodobnie za rok planujesz zakończyć karierę. A wtedy wrócisz do Polski i zostawisz mnie samego i beznadziejnie zakochanego.
Pytałem cię o to wielokrotnie, ale nigdy nie chciałeś mi powiedzieć, czy data wygaśnięcia twojego kontraktu to także data zakończenia kariery. Mówiłeś, żebym na razie się na tym nie skupiał. I starałem się. Znów wróciłem, po morderczych miesiącach rehabilitacji i walki o powrót do formy. Mogłem znów biegać z tobą po boisku. Mogliśmy cieszyć się razem ze zdobytego trofeum Mistrza Niemiec. Zakończenie tego sezonu było dla mnie niezwykle szczęśliwe. Dzięki tobie mogłem przyczynić się do jego osiągnięcia. Z drugiej strony bałem się, że następny sezon będzie twoim ostatnim. I tak miało się stać. Oficjalnie ogłosiłeś, że za rok, będzie twoje pożegnanie. Miałem ochotę zacząć płakać już na samą myśl o tym.
Wiedziałem, że został mi tylko rok na to, żeby jak najbardziej się do ciebie zbliżyć, żeby być może powiedzieć ci o tym, co do ciebie czułem. Chociaż wiedziałem, że to prawdopodobnie nie ma żadnego sensu. Nigdy nie spojrzałbyś na mnie tak, jak ja na ciebie. Byłem skazany na życiową porażkę w tym aspekcie. Przecież doskonale wiedziałem, że nie zostaniesz w Dortmundzie. Nie będę już nawet twoim przyjacielem. Może właśnie dlatego nie chciałeś się tak angażować w przyjaźnie z innymi zawodnikami?
Zaczęliśmy kolejny sezon. Wiedziałem, że będzie on prawdopodobnie najtrudniejszy w moim życiu. Ty jednak wciąż świetnie grałeś. Byłeś w swojej, można nawet powiedzieć, życiowej formie, co napawało mnie optymizmem, że może jednak nie zakończysz jeszcze kariery. Ty jednak wiedziałeś, że to zrobisz. To, że jesteś w dobrej formie, było dla ciebie jeszcze lepsze. Chciałeś być jak najlepiej zapamiętany.
Przecież i tak wszyscy cię zapamiętają. Jesteś gwiazdą i legendą tej drużyny. Uwielbiany przez wszystkich kibiców, niezwykle miły, sympatyczny i zabawny.
Jak mogłem się w tobie nie zakochać?
W dodatku w ostatnim czasie spędzaliśmy ze sobą więcej czasu. Nie wiem, jak to się stało, ale pewnego wieczora przyszedłeś do mnie zapłakany mówiąc, że rozstajesz się z żoną. Nie wiedziałem, co mam ci powiedzieć. Nie chciałem nawet o tym myśleć. A powinienem był już wtedy zapytać, dlaczego podjęliście taką decyzję.
Przytulałem cię do swojej klatki piersiowej, nie wiedząc, co mam ci odpowiedzieć. Ale wtedy nie potrzebowałeś żadnej odpowiedzi. Chciałeś tylko kogoś, kto cię wysłucha. I ja oczywiście to zrobiłem. Przecież żyłem tylko dla ciebie.
Na jakiś czas przeprowadziłeś się do mnie, co nie ukrywam, było dla mnie ogromnym sprawdzianem. Nie mogłem już wytrzymać twojego widoku z rana w samych bokserkach bez żadnej reakcji. Musiałem powstrzymywać się, żeby nie zacząć się gapić na twój idealny brzuch. Najczęściej po prostu starałem się akurat wyjść wtedy z pomieszczenia, np. do łazienki, albo do swojego pokoju. W tym czasie zdążyłeś się już ubrać i byłem względnie bezpieczny. Nie sądziłem wtedy, że robiłeś to specjalnie.
Tego wieczora, gdy wróciliśmy z treningu, byłem okropnie zmęczony. Miałem też zły humor, bo prawie nic mi dzisiaj nie wychodziło. Kolejny zły dzień do kolekcji. Ty za to tryskałeś optymizmem i zmusiłeś do wspólnego oglądania jakiegoś fajnego według ciebie filmu. Usiadłem niechętnie na kanapie, a ty jak zawsze rozłożyłeś się, opierając głowę na moim ramieniu. Przyzwyczaiłem się już do tego i nauczyłem się, żeby nie reagować na ten dotyk jak zakochana nastolatka.
Westchnąłem, bo tym razem naprawdę nie miałem ochoty oglądać tej komedii, ani słuchać twojego wesołego paplania. Spojrzałeś na mnie dziwnie i spytałeś, czy wszystko okej. Pokręciłem tylko głową, na co podniosłeś się i bez uprzedzenia mnie przytuliłeś, pobudzając przy okazji chyba wszystkie moje nerwy. Wtuliłem się w twoje ramiona, zapominając się odrobinę. Na tyle jednak, że westchnąłem ponownie, zaciągając się twoim cudownym zapachem i przez przypadek całując cię w szyję.
Ty odsunąłeś się lekko, wciąż oplatając mnie ramionami. Przez chwilę spanikowałem. Już myślałem o tym, jak idiotycznie się zachowałem, gdy pochyliłeś się i mnie po prostu pocałowałeś.
Jakby to była najbardziej normalna rzecz na świecie. Myślałem, że przestałem oddychać i śnię. Ty jednak jeszcze mocniej przyciągnąłeś mnie do siebie, pogłębiając pocałunek.
Gdy minęła pierwsza fala szoku, oddałem się mu z rozkoszą.
Wplotłem palce w twoje włosy, słysząc w uszach jedynie huk mojego wyrywającego się z klatki piersiowej serca i płynącej w żyłach krwi. Odsunąłeś się po chwili, a ja zauważyłem, że masz tak samo przyspieszony oddech.
Nie chciałem puszczać cię nawet na moment. Bałem się, że za chwilę to wszystko okaże się jedynie snem, więc pocałowałem cię ponownie, wkładając w ten pocałunek wszystko, co miałem. Zaśmiałeś się z mojej zachłanności, ale pociągnąłeś mnie na swoje kolana.
Spojrzałem ci w oczy. Na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech. Nie umiałem zresztą teraz przestać się uśmiechać. Ty miałeś podobnie. Pocałowałeś mnie po raz kolejny. Powiedziałeś, że zdecydowanie wolisz ten uśmiech, niż wcześniejszą minę. Odpowiedziałem, że mógłbyś go tak zawsze wywoływać.
I pocałowałeś mnie po raz kolejny, ściągając ze mnie koszulkę.
Gdy później leżeliśmy w mojej sypialni i oplatałeś mnie swoimi ramionami, czułem się, jakbym w końcu znalazł to, czego szukałem tyle lat. Nie wyobrażałem sobie wcześniej, że to naprawdę może mieć miejsce. Wciąż nie docierało do mnie, że na prawdę odwzajemniasz moje uczucia. Że jest tak od dłuższego czasu.
Uśmiechałem się, gładząc twój nieziemski brzuch, który w końcu mogłem dotykać i całować.
Z drugiej strony, byłem przerażony. Zastanawiałem się, jak to wszystko będzie teraz wyglądać. Czy będziemy parą, czy to było tylko jednorazowe? Ty jednak rozwiałeś moje wątpliwości, całując mnie po raz chyba setny tego dnia i pytając, jak się czuję. Moja odpowiedź mogła być tylko taka, że wspaniale.
Tak samo rozwiałeś wszystkie moje obawy dotyczące twojego zakończenia kariery i tego, co później zrobisz. Zapewniłeś mnie, że zostaniesz. Zostaniesz ze mną i ze mną będziesz cieszył się z kolejnych sukcesów Borussi. Bo pragnąłeś tego już od dawna. Od dawna chciałeś mi o wszystkim powiedzieć, ale ja nie wierzyłem w to, że to może być prawda, dlatego nie interpretowałem dobrze żadnych twoich znaków.
Uśmiecham się i całuję ponownie twoje wspaniałe usta.
Również wtedy, gdy po raz ostatni jesteś na SIP w koszulce z numerem 26. Płaczę razem z tobą, razem z kibicami i wszystkimi zawodnikami.
Kończysz swoją wspaniałą karierę, ale nasze wspólne, równie wspaniałe życie dopiero się zaczyna. I dzięki tobie jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
Cześć. Hej.
To chyba nie do końca powrót, ale...
Moje dwa dziubki i ich nowe kontrakty zainspirowały mnie i powstało to coś wyżej. Nie miałam gdzie indziej tego opublikować, dlatego znalazło się tutaj. Mam nadzieję, że komuś się spodoba. 💞
A w ogóle, jest ktoś tutaj jeszcze? 🙈🙈
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro