92 Kot x Tande
Po raz pierwszy od dłuższego czasu byłem kimś zainteresowany.
Przez pewien okres mojego życia nie przywiązywałem większej wagi do mojego życia uczuciowego. Nie miałem na to czasu.
Aż w końcu dostrzegłem jego.
Przystojnego bruneta o cudownym uśmiechu.
Widziałem, że jest przystojny już dawno, ale gdy zaczęliśmy częściej rozmawiać poczułem do niego coś więcej.
Był świetnym facetem, inteligentnym, zabawnym, ambitnym.
Mogłem z nim porozmawiać o wszystkim.
Dodatkowo dzięki tej znajomości mogłem zgromadzić spory zapas fantastycznej, polskiej wódki.
I wszystko za darmo.
Wiedziałem jednak, a raczej tak się domyślałem, że ja dla Macieja jestem po prostu przyjacielem.
Nikim więcej.
Bo przecież byłem tylko kolegą z pracy.
Kimś, kogo spotykało się tylko przez jakiś czas.
Nie wiem, kiedy to wszystko zaczęło się zmieniać.
Poznawaliśmy się coraz bardziej.
Praktycznie codziennie rozmawialiśmy ze sobą przez telefon.
Czasami tylko chwilę, czasami kilka godzin.
Ale nawet te dziesięć minut sprawiało, że miałem ochotę być przy tobie, przytulać.
Zakochałem się w tobie bez pamięci.
Te chwile codziennej rozmowy były moim posiłkiem. Moim tlenem.
Gdy tylko spotykaliśmy się na kolejnych zawodach, od razu się uśmiechałem.
Przytulałem cię na powitanie, a ty za każdym razem się rumieniłeś.
Nie wiedziałem, co to oznacza.
Nawet moi kadrowi koledzy zaczęli się domyślać, że chyba zwariowałem na twoim punkcie.
W końcu przez cały czas siedziałem z telefonem w ręku, oczekując na jakąkolwiek wiadomość od ciebie.
Uzależniłem się od tego.
I tak trwałem w tym nieodwzajemnieniu.
Aż do Igrzysk Olimpijskich w Pjongczang.
A właściwie do imprezy, która odbywała się zaraz po zwycięstwie Polski i drugim miejscu Norwegii.
Mimo że nie wygraliśmy w drużynie i tak byłem mega szczęśliwy. Z twojego powodu.
Po ostatnim skoku Stocha, który przypieczętował waszą wygraną cieszyłeś się jak dziecko. A kiedy podszedłem, żeby Ci pogratulować, rzuciłeś mi się na szyję.
Myślałem, że po prostu nie panujesz nad emocjami.
Jak się okazało, musiałeś bardzo nad nimi panować.
Kilka piw później już nie.
Po tym wspaniałym, pełnym emocji konkursie wszyscy bawiliśmy się na małym afterze, zorganizowanym w hotelu.
Tańczyliśmy, wygłupialiśmy się.
Obejmowałem cię ramieniem, a twoja ręka leżała na moim pasie.
Nie pamiętam już, który z nas jako pierwszy zbliżył się do drugiego.
Pamiętam za to twoje miękkie usta.
Pocałowałeś mnie na środku hotelu, mając zupełnie gdzieś wszystkich wokół.
Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
I wtedy, gdy opuszczaliśmy salę w akompaniamencie braw i gwizdów.
Nawet wtedy, gdy rozpisywała się o nas prasa.
I wtedy, gdy powiedzieliśmy sobie "tak", stojąc przed ołtarzem.
Kochałem cię do szaleństwa, Maciej i myślałem, że od tego zwariuję. Ale ty do tego nie dopuściłeś trzema prostymi słowami.
Ja ciebie też.
Wróżka Camilla znowu w akcji.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro