Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

90 Wellinger x Kot

Znów patrzyłem na twój idealny lot i takie samo lądowanie.
Nie mogłem się nadziwić, jak bardzo poprawiłeś swoje skoki.
Od dawna wiedziałem, że byłeś perfekcjonistą, a teraz zacząłeś to pokazywać.
Twoje skoki stały się idealne. Według mnie zasługiwały tylko na noty takie jak 19 i 20.
Zauważyłem, że wszyscy o tym rozmawiali. Byli pod wrażeniem.
Ale ty wydawałeś się zupełnie nie zdawać sobie z tego sprawy. Skupiałeś się na swoich zadaniach, swojej pracy.
Tak bardzo się zmieniłeś.

Teraz zupełnie nie potrafiłem nic wyczytać z twojej twarzy.
Widniała na niej tylko uprzejmość.
Tak. Uśmiechałeś się delikatnie, nie wyrażając innych zbędnych emocji.

Uwielbiałem jak wcześniej spontanicznie reagowałeś. Byłeś smutny, zły, wesoły, niezadowolony. Zawsze jakiś.
A teraz przybierałeś maskę. Doskonale to widziałem, bo sam czasami miałem podobnie.

Stałeś się jednym z najlepszych zawodników w stawce. Pokazywałeś się zupełnie z innej strony.
Jednak trochę tęskniłem za tamtym tobą.

Zupełnie przypadkiem podczas któregoś z konkursów, zamiast do pokoju Eisenbichlera wszedłem do twojego.

Płakałeś.

Zaskoczony szybko przeprosiłem. Chciałem zapytać, co się stało, ale zamknąłeś mi drzwi przed nosem.

To właśnie wtedy zacząłem uważniej cię obserwować.

Ale od tego momentu nie dawałeś po sobie nic poznać.
Uśmiechałeś się cały czas.
Na twoim Instagramie ciągle umieszczałeś jakieś motywujące zdjęcia lub fotki z ze swoją dziewczyną.
Gdy zobaczyłem najnowsze, które pokazywało, że jej się oświadczasz, poczułem się dziwnie. Tak jakby coś zabolało mnie w klatce piersiowej.

Wciąż jednak nie przestałem cię obserwować.

Ale ty zacząłeś wciąż wygrywać.

Byłeś szczęśliwy.

Pokazywałeś się ze swoją narzeczoną.

I ani razu od tamtego momentu na mnie nie spojrzałeś.

Któregoś razu w końcu przyszło nam ze sobą porozmawiać. Czekaliśmy razem w kolejce na wyciąg.
Starałem się podtrzymać rozmowę, ale ty z niechęcią mi odpowiadałeś. Dodatkowo zauważyłem, że zupełnie unikasz patrzenia na moją twarz.

W końcu zmusiłem cię do tego, po prostu o to prosząc.

W twoich oczach zobaczyłem tak głęboki smutek i żal, że poczułem, jak moje serce się kurczy.

Wsiedliśmy razem, a ty od razu przybrałeś maskę uprzejmości.
Już więcej na mnie nie patrzyłeś.
Zapewne żałowałeś, że zrzuciłeś ją przez ten jednen moment.
Pokazałeś mi się naprawdę.
Zapewne liczyłeś, że o tym zapomnę, ale nie miałem najmniejszego zamiaru.
Jeszce tego samego wieczoru przeszedłem do twojego pokoju.

Ku mojemu zdziwieniu, wpuściłeś mnie do środka.

I rozpłakałeś się w moich ramionach. Pozwoliłem ci moczyć moje ubranie i przytulać się do mojej szyi.
Tak bardzo chciałem Ci pomóc.

Po kilkunastu minutach odsunąłeś się zażenowany. Ja jednak znów przysunąłem się do ciebie, obejmując ramieniem.
Pocałowałem cię delikatnie w czoło.

— Możesz powiedzieć mi zupełnie o wszystkim — wyszeptałem.
A ty to zrobiłeś. Powiedziałeś mi o wszystkim. O całym swoim nieszczęściu.
A ja znalazłem na to lekarstwo.
Ofiarowałem ci swoje serce.
A ty je przyjąłeś. Z prawdziwym, szczerym uśmiechem. Uśmiechem, którego mi brakowało.



Moje dwa słoneczka

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro