Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

79 Borussia Dortmund

Gdy tylko usłyszeli ostatni gwizdek, rozpoczęło się świętowanie.
Udało im się.
Radość widać było na wszystkich twarzach.
Polały się łzy szczęścia.

Trzecie miejsce w lidze, zapewniona Liga Mistrzów, korona strzelców Auby.
To wszystko trzeba było opić.

Organizatorem imprezy został tradycyjnie Reus, ponieważ każdy wie, że u niego imprezy są najlepsze. Szczególnie jak Scarlett wyjedzie.

Po dość sporych zakupach, na które składał się przede wszystkim alkohol, prawie wszystko było gotowe.

Do szczęścia wystarczyło im praktycznie tylko to.
I pizza.
Ale pizza zawsze była.
No, może jeszcze kebab, bo przecież Mor musiał coś jeść.

Impreza zaczęła się, gdy tylko próg domu Marco przekroczyli Burki, Auba, Götze, Dembouz, Durm, Bartra, Mor, Raphael, Passlack, Puliscic, Ginter, Bender... No i reszta.

Gospodarz ucieszył się w szczególności, gdy zobaczył jedną osobę.
Ale o tym później.

Zaczęli pić, wódka lała się strumieniami, opakowania z pizzy leżały wszędzie.
Głośna muzyka dudniła w pomieszczeniach, a Piszczek musiał jechać do domu po dodatkowy alkohol.

W tym czasie Emre zaprzyjaźnił się serdecznie z Osmane, zasypiając na jego kolanach.
Aubameyang tańczył ma stole.
Durm obściskiwał się z Bartrą na kanapie, myśląc, że nikt tego nie widział.

A Reus zniknął w którejś ze swoich sypialni.
Wszyscy zastanawiali się także, gdzie się podział Mario.

Ale zaraz wrócił Łukasz i postawił na stole napój bogów, własnej roboty bimberek i wszyscy zapomnieli już o zaginionych bohaterach imprezy.

Burki bardzo ucieszył się na powrót Piszczka, więc jako pierwszy dał się napoić tym cudownym eliksirem, który Polacy mogliby pić na śniadanie.
Reszta siedziała, śmiała się i piła, zapominając o wszystkich innych sprawach i po prostu ciesząc się wygraną i miłym wieczorem w takim świetnym towarzystwie.
Bo w końcu wygrali.
Sprawili, że cała wielka żółto - czarna rodzina płakała ze wzruszenia i szczęścia.

Dlatego wszyscy byli już nieźle nachlani.

- Ale ja wam mówię, że tam nie było gola - zaczął Roman, gdy przeszli do omawiania dzisiejszego meczu.

- Burki, kochanie, weryfikacja pokazała coś innego - odpowiedział mu Piszczek.

- Wyryfea.. Co? - wtrącił sie Bender, mając we krwi stanowczo za dużo alkoholu.

- Oj kolego. Nie wiem o czym mówią, ale zostawmy ich randkę w spokoju. - Ginter przysiadł się do Svena i objął go ramieniem.

- Co to za publiczne seksy? - na kanapę wgarmolili się Dembele i Mor, który już się obudził.
Nie było jednak dla niego miejsca na kanapie, więc usiadł na kolanach swojego przyjaciela.

- Kto tym dzieciom dał alkohol? - zapytał Schmelzer, który nie wiadomo skąd się pojawił. Przynajmniej nikt nie pamiętał.
Za nim pojawiali się też nawet starszy Roman i Sokratis.

- Jam jest król tego zamku i ja rozdaję strawę. Bijcie pokłony przed mym majestatem! - Reus pojawił się nagle. Za nim przyszedł uśmiechnięty Götze i nawet nie ukrywał się z tym, że doszło pomiędzy nimi do czegoś więcej, niż wspólnego wymiotowania do jednego sedesu.
Całowali się tańcząc, ale Marco to chyba nie przeszkadzało.

To samo robili Erik z Marciem, którzy od jakiegoś czasu siedzieli przytuleni na jednym fotelu, pogrążeni jakby tylko w swoim świecie.

Felix z Christianem bawili się w Kapitana Amerykę. A może to był inny film? Pięćdziesiąt twarzy Greya, czy coś.

Kagawa grał z Sahinem w Fifę i śmiali się z zapitych kolegów.
Castro zniknął, a po jakimś czasie Rode znalazł go śpiącego w łazience.
Wcześniej, przez pół godziny czekał, bo myślał, że jest zajęta.

- Dzieciaki, jakoś tu nudno - zaczął Reus, siadając na kanapie. A raczej na siedzącym na kanapie Mario. - Auba, złaź w końcu z tego stołu!

- Marco, chyba za mało wypiłeś, bracie.

- Nie, cisza! - znów zaczął pijackim głosem. Na jego kolanie spoczywała dłoń Götze, ale to nie był żaden nowy widok. - Pogramy w butelkę!

- Coż za kreatywność - mruknął André, który wszedł niespodziewanie do mieszkania Reusa.

- Schurrle, foko ty moja! - na szyję rzucił mu się Guerreiro.

- Gramy, będzie śmiesznie - rzucił ktoś jeszcze, a wszyscy pokiwali głowami.

Jako pierwszy kręcił Marco. Wypadło na Romana.

- Wyzwanie. - Burki oderwał się w końcu od bimberku Łukasza.

- Pocałuj...

- Ej stop. Wszyscy dadzą sobie wyzwanie, żeby się całować, to pomińmy to głupie kręcenie. Po co tracić czas? - powiedział Erik. Marco popatrzył na niego i właściwie pokiwał głową. A potem całował się z Götze, zapominając o swoich gościach.

- Taki jesteś mądry, Durm? - zaśmiał się Bartra. Erik uśmiechnął się szeroko i go pocałował.

Tak samo było w kilku innych przypadkach, o których z szacunku nie będziemy wspominać.

Nie no dobra.

Burki pocałował Łukasza, ale ten chce tylko Błaszcza i był smutny.
Młodzież kontynuowała zabawę w Greya, a Mor podzielił się z Dembele kebabem, więc wyszło prawie jak małżeństwo.
Dinozaury Borussi po prostu pili, a pozostali... też pili. No bo po coś tu przyszli.
Aubameyang zaczął śpiewać, a że nikt go nie chciał słuchać, to zamknęli go w łazience. Po godzinie zasnął.

I tak właśnie skończyła się impreza.
Wszystkie pokoje, salon i inne pomieszczenia zajmowali śpiący zawodnicy, a ich kaca następnego dnia czuli nawet w Monachium.
A może nie.
Tamci mieli większego.



Pozdrawiam, nie wiem co to. Cieszę się jak debil, bo mam całą galerię awww zdjęć i włączył mi się tryb hotki.
Przepraszam.

Ale to jest życie:

Kocham ich

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro