Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10 Proch

Opadasz na łóżko obok mnie.
Czuję ogromny ból, ale nie jestem w stanie okazać ci mojej słabości.
Przygryzam wargę i modlę się, żebyś już wyszedł.

Chciałbym w samotności dojść do siebie. O ile to jeszcze możliwe.

Prawdopodobnie już nigdy się odzyskam dawnego siebie.
Tamten Peter już nie żyje.

Zabiłeś go Kamil.

Czuję, że na mnie patrzysz, ale boję się podnieść wzrok.

Przybliżasz się, a ja spodziewam się najgorszego.

To jednak nie nadchodzi.

Czuję, jak dotykasz delikatnie mojego nagiego ramienia i składasz na nim delikatny pocałunek.

Wstrzymuję oddech.
Tak dawno mnie nie całowałeś.

Przybliżasz się jeszcze bardziej i scałowujesz moje łzy. Nawet nie wiem kiedy się pojawiły. Nie wiem, czy były oznaką bólu, czy moja tęsknota do dawnego ciebie w końcu się ujawniła.

Delikatnie całujesz moje usta i mam wrażenie, że to wszystko tylko piękny sen. Dotykasz dłońmi mojej szczęki i głaszczesz moje włosy.
Zbieram się na odwagę i patrzę w twoje oczy.

I widzę pustkę.

Przeogromną, obezwładniającą pustkę.

Twoje oczy są bez wyrazu, jakbyś był martwy.
A może uświadomiłeś sobie, kim się stałeś?

Dostrzegasz moje przestraszone spojrzenie i teraz w twoich oczach widzę smutek.
Tak wielki, że aż przejmuje mnie całego.

I już rozumiem.

- Jesteś wolny, Peter. Możesz wyjść, jeśli chcesz.

Odsuwasz się ode mnie.
Przez chwilę patrzę ci w oczy, a potem szybko wstaję.
Zbieram swoje ubrania i zakładam je szybko na siebie.

Wychodzę z pomieszczenia, nawet na ciebie nie patrząc.

Łapię plecak i wpycham do niego wszystkie moje rzeczy, jakie jestem w stanie znaleźć. Zakładam kurtkę i już mam wychodzić, ale cofam się raz jeszcze do sypialni.

Siedzisz na łóżku, a po twoich policzkach płyną łzy. Najprawdziwsze łzy.

Zastygam na moment, bo jeszcze nigdy ich nie widziałem.

Błagasz mnie spojrzeniem, żebym został.

Obaj jednak już wiemy.

Posyłam ci ostatnie spojrzenie i jak najszybciej wychodzę.
Uciekam od ciebie.

Mimo że moja miłość jest tak wielka, że dławię się łzami idąc chodnikiem.

Musiałem to zrobić, dawno chciałem to zrobić i doskonale o tym wiedziałeś.

Łzy płyną po mojej twarzy i zatrzymuję się na chwilę, bo nie mogę dalej iść.

Siadam na krawędzi chodnika i ogarnia mnie szloch.

Jestem wolny.

I tak bardzo nieszczęśliwy.



Podoba wam się? Wyrażajcie opinie, proszę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro